Olena i Lola – dwie silne kobiety, które musiały wydostać swoje dzieci z krwawiącego kraju

Koszmar, który nawet nie śnił się ludziom XXI wieku. Dramat, na który nie zasługuje nawet najgorszy wróg. Wybory przed, którymi stają miliony ludzi – uciekać czy zostać? Jak chronić swoje dzieci? Jak w pochłoniętym ogniem kraju zostawić swojego ojca, męża, brata i syna? Jak nie płakać i być dzielną?

Paulina Gałbas
Rodzina Natalii

Tegoroczny dzień kobiet jest inny. Jak walczyć o równe prawa dla kobiet, kiedy nasze sąsiadki walczą o życie? Niezwykła siła ukraińskich kobiet pozwala przetrwać im i ich dzieciom. Niewyobrażalnie trudne decyzje, które podejmują, stają się wyborem między śmiercią, a stratą.

Olena na granicy z Polską stała przez 4 dni

Olena wraz z córką postanawia uciec z ochłoniętej wojną Ukrainy. Korzysta z pomocy polskiego oddziału firmy, w której pracuje. Prosi o pomoc, o schronienie i wsparcie w tym trudnym czasie. Zostawia swój dom i męża, który musi zostać walczyć. Do toreb pakuje najważniejsze rzeczy i rusza w stronę Polski.

W sobotę kobieta dojeżdża do kolejki przed granicą w Medyce, nie może dostrzec końca. Po dwóch dniach matka z córką znajdują się w odległości 15 km od Polski, kolejka nawet nie drgnęła. Kobieta miała coraz mniej siły. Samochody stoją w korku z włączonym silnikiem. Pogoda nie rozpieszcza i w nocy spada poniżej zera. Spaliny wszystkich oczekujących samochodów tworzą truciznę dla układu oddechowego. Kobieta traci nadzieję na ucieczkę. Zaczyna jej brakować wody, jedzenia i paliwa. Z pomocą przychodzą inni uciekający. Dzielą się z Oleną tym, co mają, choć niewiele tego jest. Tak długie wyczekiwanie z dzieckiem na pokładzie stanowi dodatkowe wyzwanie. Wokół nie ma sklepów, stacji, a nawet łazienki.

Rodzina Natalii

Strata i nadzieja na lepszą przyszłość

Po czterech dniach walki z własnymi słabościami kobieta przekracza granicę. Nie ma siły jechać dalej, jest wycieńczona. Prosi swoich polskich kolegów z pracy, żeby ją odebrali. Dwóch pracowników międzynarodowej korporacji przyjeżdża po kobietę i jej córkę. Jeden przejmuje samochód Oleny, początkowo kobieta miała odpocząć u niego, ale gdy tylko poczuła się bezpiecznie zasnęła. Spała aż do punktu docelowego, czyli lokum w Warszawie, które udostępnili pracownicy firmy. Teraz kobieta ma szanse dostać pracę w Polskim oddziale firmy – ma doświadczenie w zarządzaniu logistycznym

Mąż Oleny został w kraju – walczy. Przynajmniej taką nadzieje ma kobieta, bo z mężczyzną nie ma kontaktu. Nieusilnie próbuje się do niego dodzwonić, ale odpowiedzi brak. Olenie pozostaje jedynie wiara, iż mąż wciąż żyje i kiedy to wszystko się skończy, znów będą razem. Teraz, dla bezpieczeństwa swojej córki, musi zostać tutaj – w Polsce.

Bezradność wobec krwawej wojny

Jedna z pracownic oddziału korporacji w Polsce – Natalia – jest z pochodzenia Ukrainką. W kraju najechanym przez rosyjskie wojska pozostaje jej rodzina.

Po wszystkim, co wydarzyło się w mojej ojczyźnie, czuję się bezradna. Ciężko mi na duszy i ciągle w podświadomości pulsuje ta sama myśl: gdybym mogła zostać i stanąć ramię w ramię z tymi, którzy zostali na linii frontu. Dlatego staram się tutaj jak najlepiej pomagać tym, którzy przekraczają granicę bez domu i nie boją się wyjechać. Potrzebują wsparcia, aby mogli informować naszych żołnierzy – ich braci, ojców, mężów, że mogą spokojnie bronić naszej rodzimej Ukrainy, a tu nie tylko udzielimy im wsparcia moralnego, ale też postaramy się dać im wszystko, czego potrzebują – przyznaje Natalia.

Wszyscy chcą uciec

Natalia wraz z dwoma kolegami z pracy w sobotę przyjechała do Przemyśla, gdzie pociągiem miała przybyć żona jej brata – Lola – wraz dwójką dzieci – Lizą i Danyą – i ich babcia. Na peron w Lwowie docierają w sobotę rano. Tłum zdezorientowanych, wystraszonych i bezradnych ludzi budzi wiele skrajnych emocji. Wszyscy chcą uciec. Do pierwszego pociągu rodzinie Natalii nie udaje się wsiąść – był zbyt przepełniony. Kolejny pociąg ma wyjeżdżać w południe. Zrezygnowana rodzina pozostaje na dworcu i czeka.

Pociąg w końcu podjeżdża – z parogodzinnym opóźnieniem. Rodzinie udaje się wsiąść. Koordynatorzy każą pasażerom zostawiać swoje bagaże – walizka albo człowiek. Miejsca na oddech w przepełnionym ludźmi wagonie brakuje. Chwilową ulgę przynosi gwizdek – odjeżdżamy. Można jedynie domyślać się, co w obecnej chwili czują uciekający, jakie myśli przeplatają się przez ich głowy.

100 lat temu Ukraińców też na Śląsku witano z otwartymi ramionami

Może Cię zainteresować:

Wojennych uchodźców zza naszej wschodniej granicy witamy z otwartymi ramionami, ale to nie pierwsza śląsko-ukraińska historia. Jak było ponad 100 lat temu?

Autor: Dariusz Zalega

07/03/2022

Dwa dni postoju i komplikacje

Pociąg z Lwowa do Przemyśla powoli się toczy, wszystko idzie zgodnie z planem. To nie koniec niespodzianek, w połowie drogi wagony zatrzymują się i zostają ściągnięte na bok. Ludzie się boją – czy to sprawka rosyjskich wojsk? Na szczęście w nieszczęściu postój jest spowodowany przewozem niezbędnych artykułów z Polski do Ukrainy. Mija godzina, dwie, trzy – pociąg dalej stoi.

Jest niedziela, Lola wraz z dziećmi i babcią spędziła już dobę w pociągu, dalej stoją. Nie ma jedzenia, wody, łazienki i miejsca do odpoczynku. Jest duszno, panuje wielki ścisk. W poniedziałek nad ranem pociąg w końcu wraca na tor. Rusza i jedzie w stronę Polski. Ze zmęczenia, duszności i braku warunków w pociągu babcia Lizy i Danyi przewraca się – łamie rękę. W wagonie nie ma odpowiedniej pomocy – rękę obowiązują jej grubą warstwą bandażu. Musi wytrzymać do przyjazdu na miejsce.

Stres opada, pojawiają się strumienie łez

O godzinie 11:00 w poniedziałek pociąg z Lwowa do Przemyśla dociera na miejsce. Natalia przez ogrodzenie peronu dostrzega w pociągu swoją rodzinę. Leją się łzy. Ludzie nie opuszczają wagonów – znów panuje chaos. Brakuje informacji – czemu ludzie nie wysiadają? Po 30 minutach w końcu uciekający z Ukrainy wychodzą na powietrze. Ulga w pierwszym momencie, a później strach i niepewność. Znajdują się w obcym kraju, większość z nich nie mówi po polsku. Część tych ludzi nie ma w Polsce rodziny i zorganizowanego schronienia. Do tej pory ich celem była ucieczka z kraju pełnego krwawych walk, ale co teraz?

Szpital w Przemyślu przepełniony

Po trzech dniach oczekiwania Natalia może wreszcie przywitać swoją rodzinę. Wykończeni podróżni i ostatnimi siłami dziękują pracownikom korporacji za pomoc. Emocje biorą górę – wszyscy zaczynają płakać. Po wzruszających chwilach, trzeba działać dalej, ich podróż nie kończy się w Przemyślu. Babcię trzeba zabrać do szpitala. Docierają do placówki w Przemyślu. Nie ma miejsca, nie pomogą. W kolejce oczekuję ponad 300 osób. Babcia dostaje jedynie silne leki przeciwbólowe. Jadą dalej.

Rodzina zamieszka teraz w Warszawie u Natalii, więc w tę stronę ruszają. W przerwie podróży zjeżdżają w pierwszym możliwym momencie, żeby coś zjeść. Po tylu godzinach w pociągu, nerwach i stresie głód jest ogromny.

Do Warszawy docierają po ponad 5 godzinach. Pierwszym punktem postojowym w mieście jest szpital. Babci zakładają gips i wreszcie mogą spokojnie udać się do nowego domu. Wieczorem docierają na miejsce – wykończeni szybko zasypiają.

To nie koniec opowieści...

Lola całą drogę z Lwowa do Warszawy myślała o swoim mężu, który został w Ukrainie. Do Polski przyjechała z zamiarem bezpiecznego dostarczenia dzieci. Chce wracać do męża, do kraju, w którym giną ludzie. Rozdarcie między narażającym się na froncie mężem, a potrzebującymi jej obecności dziećmi jest czymś niewyobrażalnym. Nie ma dobrych wyborów, nie ma dobrych decyzji. Jeśli Lola zdecyduje się wrócić do Ukrainy, ludzie wezmą ją za złą matkę – jak może zostawić dzieci same? Ten kto nie staje przed takim wyborem, nie jest w stanie pojąć jak trudno jest na coś się zdecydować. Z jaką dużą stratą wiąże się każda z wybranych możliwości. Nie ma dobrego wyboru. Jest wojna.

Zostać czy uciekać?

Koleżanka zadzwoniła do mnie o szóstej rano i powiedziała, weź dziecko i uciekaj! Wojna się rozpoczęła! Od tego momentu towarzyszyło mi poczucie straty, beznadziejności, desperackiej chęci przebudzenia się i zobaczenia, że to był tylko zły sen. Kolejne uczucie, że opuściłeś swój kraj i pilnie trzeba jakoś zadbać o dziecko i pobiec na pomoc swoim ludziom, swojemu krajowi. Jakieś poczucie winy gryzie, że jesteś tutaj, w cieple, a oni są tam na mrozie, pod ostrzałem i bombardowaniem. Jeszcze w Ukrainie przyłączyłam się do zbiórki i pomocy bojownikom oraz cywilom. Po przyjeździe wiesz, że musisz: zostawić dzieci w placówce edukacyjnej i znaleźć pracę. Nie mam w swoich zasadach być ciężarem i żyć w długach. Pamiętam, aby nadal pomagać tym, którzy pozostali w tym piekle. Cywilizowanej ludności i tym, którzy bezinteresownie stoją w obronie wolności i niepodległości Ukrainy. Slawa Ukrainie!!! – przyjaciółka Natalii z Ukrainy.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon