Osiedle Bobrek w Bytomiu - smutny obraz transformacji. Rozdział książki Beaty i Pawła Pomykalskich "Śląsk niezatarty. Krajobrazowy reportaż z miejsc zapomnianych"

Nakładem wydawnictwa Księży Młyn ukazała się książka Beaty i Pawła Pomykalskich "Śląsk niezatarty. Krajobrazowy reportaż z miejsc zapomnianych". To opowieści o miejscach z woj. śląskiego, opolskiego i dolnośląskiego, które kiedyś były pełne życia, a dziś są tylko milczącymi pamiątkami. Publikujemy rozdział książki o Bytomiu Bobrku.

W odpowiedzi na dynamicznie rozwijający się na Górnym Śląsku przemysł ciężki, w 1854 roku w Bobrku, który wiek później włączono w granice miasta Bytomia, spółka Vulkan założyła Hutę Julia. Miejscowość ta – wzmiankowana już w XIV wieku – wraz z industrializacją doznała ogromnych przemian, tym bardziej że leżała w pobliżu bogatych złóż węgla kamiennego. To zaś sprawiło, że obszar ten stał się atrakcyjny dla przemysłu górniczego i hutniczego. W 1870 roku dotychczasowy właściciel zbankrutował, a huta przeszła w ręce Ottona i Emila Friedländerów, ale i im nie dopisało szczęście. Od 1883 roku nowymi właścicielami zostali Oskar i Georg Caro. Specjalnością huty stała się produkcja żelaza i wyrobów stalowych, na przykład rur i profili, które trafiały do różnych sektorów gospodarki, między innymi były elementem maszyn przemysłowych, jak również były wykorzystywane w budownictwie czy kolejnictwie. W ten sposób Huta Julia szybko stała się jednym z kluczowych zakładów w okolicy. Dzięki inwestycjom w nowoczesne technologie produkcji oraz bardzo korzystnej lokalizacji zakład przez wiele dekad odgrywał istotną rolę w gospodarce regionu.

Oczywiście huta, aby mogła działać, potrzebowała rąk do pracy. Dlatego też tuż obok niej powstało osiedle robotnicze Bobrek. Familoki to wielorodzinne budynki mieszkalne, które tworzono na Górnym Śląsku w XIX i na początku XX wieku, głównie w pobliżu kopalń, hut i innych zakładów przemysłowych. Służyły one jako mieszkania dla robotników i ich rodzin, zapewniając im stosunkowo dobre warunki bytowe w porównaniu z prymitywnymi kwaterami, zamieszkiwanymi wtedy przez biedniejsze klasy. Choć oczywiście daleko im było do znanych nam dziś standardów i wygód, wówczas wyróżniały się naprawdę dużym komfortem, zwłaszcza jeśli porównamy je z przeludnionymi drewnianymi chałupami, a nierzadko nawet ziemiankami, w których musieli żyć pracownicy, zanim dostali mieszkanie.

Familoki, najczęściej budowane w zwartej grupie tworzącej osiedle, stanowią jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów krajobrazu Górnego Śląska. Typowe osiedle patronackie składało się z ceglanych budynków, pomiędzy którymi, w podwórzach, znajdowały się ogródki warzywne, chlewiki, „piekarnioki” do wypieku chleba, drewutnie czy miejsca do suszenia prania. Ważną cechą charakteryzującą takie osiedla, było silne poczucie wspólnoty łączące ich mieszkańców. Wszyscy pracowali w pobliskim zakładzie – znali się więc dobrze, a także doskonale rozumieli trudy swoje codzienności i niebezpieczeństw czyhających na nich każdego dnia „na szychcie”.

Osiedle w Bytomiu Bobrku powstało w latach 1907–1922. Jest wyjątkowo pokaźne – składa się z około 100 kilkurodzinnych domów ulokowanych pomiędzy ulicami: Konstytucji, Karola Jochymczyka, Pawła Stalmacha, Żwirową oraz Ustronie, przy czym część północna ma bardzo harmonijny, kratownicowy układ ulic i stojącej przy nich zabudowy, a południowa jest znacznie mniej zwarta. Osiedle w przeważającej większości tworzą trzykondygnacyjne domy z cegły z dodatkiem dekoracji w postaci imitacji muru pruskiego i nakryte dachami naczółkowymi. Także w tym wypadku widać pewną różnicę między częścią północną a połu­dniową: w tej pierwszej domy są bardziej jednorodne i skromne, w drugiej zaś – urozmaicone i ozdobne.

W okresie międzywojennym Huta Julia była jednym z największych i najnowocześniejszych zakładów tego rodzaju w Niemczech. Po II wojnie światowej, już pod zmienioną nazwą (Bobrek), huta nadal działała, i to z wielkim powodzeniem. Była modernizowana i rozbudowywana, co pozwalało na zwiększenie wydajności i dostosowanie produkcji do zmieniających się potrzeb rynku. W czasach PRL-­u huta, podobnie jak inne zakłady przemysłowe w Polsce, była dobrem narodowym, a jej działalność była kluczowa dla planów gospodarczych państwa. W latach 70. XX wieku, czyli czasach jej największej świetności, pracowało tu ok. 5 tys. osób, działały trzy wielkie piece i osiem pieców martenowskich.

Huta funkcjonowała do 1994 roku. Nowa rzeczywistość ekonomiczna wymusiła jej zamknięcie, co okazało się katastrofą dla zatrudnionych w niej osób i ich rodzin. Z dnia na dzień zostali z niczym. Wpisało się to w ogólny trend lat 90. XX wieku, które przyniosły znaczące zmiany gospodarcze w całej Polsce. Restrukturyzacja przemysłu ciężkiego i zamknięcie wielu kopalń oraz zakładów hutniczych miały tragiczne skutki dla takich dzielnic jak Bobrek. Wraz z upadkiem przemysłu dzielnica zaczęła zmagać się z problemami społecznymi. Królowały ubóstwo, bezrobocie i wykluczenie społeczne, za którymi wiernie podążały rozmaite zjawiska patologiczne. Bardziej obrotni znaleźli pracę gdzie indziej i opuścili swoje mieszkania. Ponieważ na ich miejsce nie było chętnych, lokalne pozostały puste, co tylko pogarszało stan całych budynków.

W ten sposób wiele familoków w Bobrku uległo degradacji, przyczyniając się do stworzenia mrocznego wizerunku tej okolicy. Mimo upływu czasu i trudności, jakie przyniósł upadek przemysłu, bobreckie familoki pozostają ważnym elementem lokalnego krajobrazu i świadectwem kultury Górnego Śląska. Osiedle to, jak wiele dzielnic postindustrialnych, stoi przed trudnym zadaniem odnalezienia nowej tożsamości, co właśnie udaje się zrealizować w innej upadłej kolonii robotniczej Bytomia – Zgorzelcu, który przeszedł kompleksową renowację i będzie nowym, przyjemnym miejscem do życia.

Pamiątką po hucie i czasach świetności Bobrka jest budynek siłowni, czyli zakładowej elektrowni, który stoi po drugiej stronie ulicy Konstytucji, naprzeciwko pierwszego rzędu familoków. W przeszłości budynek mieścił urządzenia napę­dzane gazem wielkopiecowym powstałym w procesie redukcji rud żelaza, a także unikatowe, gigantyczne koła zamachowe o obudowie mającej 15 m średnicy. Piękny ceglany budynek stylistycznie korespondujący z osiedlem robotniczym składa się z dwóch połączonych ze sobą części: starszej i węższej, z 1900 roku, oraz młodszej, ukończonej w 1907 roku. Niestety jak na razie – tak jak domy – wygląda dość marnie, ale są plany, by urządzić w nim Muzeum Koksownictwa. Chorzów doczekał się Muzeum Hutnictwa i uhonorowania tej gałęzi przemysłu, więc może i w Bytomiu uda się zrealizować podobny pomysł? Tym bardziej że gmach jest naprawdę piękny – bardzo długi, neoromański, ceglany. Już w 1984 roku dostrzeżono walory jego widowiskowej architektury i wpisano do rejestru zabytków, co prawdopodobnie ocaliło go od zagłady. Pod względem historycznym jest to w zasadzie jedyna pamiątka po Hucie Julia, działającej w Bobrku przez prawie 150 lat.

W Bytomiu padł rekord Polski!

Może Cię zainteresować:

Udało się! W Bytomiu padł rekord Polski w największym zgromadzeniu osób w strojach regionalnych

Autor: Aleksandra Szlęzak

06/09/2025

Wyremontowana kamienica u zbiegu Rynku i ul. Podgórnej w Bytomiu

Może Cię zainteresować:

Z bytomskiego Rynku zniknęła ostatnia ruina. Tak prezentuje się dziś kamienica z 1897 roku

Autor: Aleksandra Szlęzak

15/08/2025

Zabrze, osiedle Zandka

Może Cię zainteresować:

Sandkolonie czyli Zandka. Wzorcowe osiedle zachowało się do dziś w pierwotnej formie

Autor: Katarzyna Pachelska

29/10/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama