Pamiętnik górnika z KWK Gottwald. Wiesław Złoch pisał w 1972 r.: "Nasze pierwsze dni na Śląsku nie były łatwe, bo o pracę nie było trudno, lecz gorzej z mieszkaniem"

W PRL ogłoszono ponad półtora tysiąca konkursów pamiętnikarskich, ale dopiero w 1971 r. poproszono uczestników nie o nadsyłanie wspomnień, ale o prowadzenie przez cały następny rok codziennych zapisków. Zwyciężył dziennik 30-letniego górnika z Katowic, Wiesława Złocha, który w 366 zapisach pokazywał swój dzień powszedni: „jaki jest naprawdę, co czuję, jak żyję, co mi się podoba i nie podoba. Pisałem szczerze, nie robiąc ze swego życia tajemnicy”. Gdy w 1973 r. „Polityka” opublikowała fragmenty pamiętnika, okazało się, że pisał zbyt szczerze, co znacznie utrudniło mu wykonanie życiowego planu. Teraz cały pamiętnik Złocha ukazał się jako książka. Publikujemy jej fragment.

Swoj plan wykonam ksiazka

Fragment książki "Swój plan wykonam. Dziennik górnika z 1972", autorstwa Wiesława Złocha

Książka ukazała się w 2023 r. nakładem Wydawnictwa Naukowego SCHOLAR. Opracowanie i przypisy: Ryszard Kaczmarek, Jerzy Kochanowski. Wstęp: Jerzy Kochanowski. Książka kosztuje ok. 43 zł, można ją kupić za pośrednictwem strony internetowej wydawnictwa (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

STYCZEŃ 1972

Dla lepszej orientacji pragnę nieco napisać o sobie, rodzinie itp. Oboje z Żoną pochodzimy ze wsi, z powiatu siedleckiego. Ze względu na liczne rodziny nie mieliśmy nic do szukania w miejscach swego zamieszkania, więc postanowiliśmy spróbować szczęścia w świecie. Innym powodem były stosunki z rodzicami (teściami), z którymi razem mieszkaliśmy. Zresztą ja, mając wyuczony zawód górnika, co miałem tam robić. Nasze pierwsze dni na Śląsku nie były łatwe, bo o pracę nie było trudno, lecz gorzej z mieszkaniem. Tak więc ja zamieszkałem w hotelu, a Żona w prywatce – z trudem wyszukanej – za którą płaciliśmy 500 zł miesięcznie. Potem był pokoik sublokatorski wspólny, a następnie zakład dał mi mieszkanie, wprawdzie na poddaszu, ale i tak nasza radość nie miała granic. Sami dokonaliśmy przeróbki i tak mieszkamy do chwili obecnej. Dorobiliśmy się już chyba wszystkiego, co jest niezbędne w gospodarstwie domowym, jak: telewizor, magnetofon, lodówka, pralka, maszyna do szycia, odkurzacz, radio itp. „Dorobiliśmy” się też dwoje dzieci: Mirek chodzi do trzeciej klasy, a Basia ma dopiero 5 lat, która obecnie jest na wsi u moich rodziców.

Oboje pracujemy w górnictwie, z tym, że ja na kopalni, a Żona jeździ na podnośniku w fabryce sprzętu górniczego (przypis nr 1). Małżeństwo nasze zaliczamy do bardzo udanych i jesteśmy bardzo szczęśliwi, chociaż pobraliśmy się, mając po 18 lat. Z początku (jak chyba wszędzie) były trudności, a to dlatego, że nie mieliśmy własnego kąta. Nawet teraz, po 10 latach wspólnie spędzonych, kochamy się jeszcze bardziej niż w młodości. Zawdzięczam to przede wszystkim Żonie, która jest naprawdę bardzo dobra, wierna, wyrozumiała i potrafiąca wszystko przebaczyć. Powiem, iż miała dużo do przebaczania, bo przedtem robiłem wiele głupstw, jednak dzięki niej wyzbyłem się wszystkich wad i teraz śmiało mogę powiedzieć, że zasługuję na Jej miłość.

My oboje nigdy się nie nudzimy, chociaż należymy do domatorów, zawsze mamy coś do omówienia. Chociaż mieszkamy w mieście, to nadal interesujemy się sprawami wsi, korzystając ze środków masowego przekazu, m.in. z „Zarzewia” (2). Uwielbiamy turystykę, szczególnie górską, i dlatego nie ominiemy żadnej dostępnej wycieczki. Oboje też pragniemy kupić sobie samochód, tylko jeszcze nie „dogadaliśmy” się jaki, bo Żona marzy o „Wołdze”, a ja o „Fiacie” 125p. Poza tym ja zbieram znaczki pocztowe, pasjonuję się sportem i uwielbiam rozwiązywanie krzyżówek, przy czym chętnie pomaga mi Żona. Nie wiem, czy moje pisanie będzie ciekawe, ale starał się będę opisać każdy mój dzień, notując to, co najważniejsze z każdego dnia. Będą to własne przeżycia osobiste i zawodowe, sprawy rodziny i otoczenia, a także własne spojrzenie na dane wydarzenia. Notatki swoje będę przekazywał sukcesywnie na początku każdego miesiąca.

1 I

Pierwszy dzień Nowego Roku, po radosnym powitaniu z butelką szampana i życzeniach, a także prezentach, jakie otrzymałem z okazji urodzin przypadających na ten dzień, upłynął w dość minorowym nastroju. Żona mi się rozchorowała – gdzieś się przeziębiła – i cały dzień przeleżała w łóżku, a wszystkie obowiązki domowe spadły na moje barki. Po obiedzie ugotowanym przeze mnie chcieliśmy obejrzeć „Bonanzę” (3), ale okazało się, iż „nawalił” telewizor i trzeba było odwołać się do znajomego mechanika (z naprzeciw ulicy), który go „uzdrowił” za 100 zł.

Wieczorem, kiedy Żona zaczęła dochodzić do siebie, rozpoczęliśmy planowanie budżetu rodzinnego na bieżący rok. W dniu dzisiejszym stan naszego konta na PKO wynosi 10 tys., a rok bieżący zamierzamy „zamknąć” kwotą 40 tys. – czyli chcemy odłożyć 30 tys. Jest to dosyć trudne, ale przy dobrych chęciach możliwe do zrealizowania. Jedynym powodem niedotrzymania tego byłby zakup kolorowego telewizora, na który mamy ochotę, ale jeszcze nie jesteśmy zdecydowani ze względu na wysoką cenę. Postanowiliśmy za wszelką cenę odkładać pieniądze, aby móc spełnić swe marzenia, którymi jest samochód. Cel ten pragniemy osiągnąć w 1975 roku. Oczywiście będziemy oszczędzać tyle, co będziemy mogli – nie kosztem jedzenia i innych wydatków osobistego używania czy też innych przyjemności. Rozmawialiśmy też o formie spędzenia urlopu i wybraliśmy do wyboru i możliwości trzy warianty. Żona chce jechać nad morze, ja za granicę, a trzeci wariant to rodzice na wsi. Planujemy zostawić 4 dni urlopu na ostatnie dni grudnia, aby móc spędzić święta i Nowy Rok wspólnie z rodziną. Poza tym żadnych wydatków i inwestycji większych nie przewidujemy. Resztę wieczoru spędziliśmy przy telewizorze i krzyżówkach, co zajęło nam czas do godz. 2.00.

2 I

Obudziłem się w świetnym humorze, na co duży wpływ miało lepsze samopoczucie Żony. Okazało się, że wczorajsze moje „lekarstwa” pomogły. Napisałem do Mirka list, który wyjechał na kolonie do Makowa Podhalańskiego, bo już zrobiło nam się smutno bez niego. Bardzo lubimy słuchać piosenek Małego Władzia i Grzesiuka (4), toteż dzisiaj dosyć długo słuchaliśmy je z magnetofonu, które nagrałem u teściów, którzy też się w tym lubują.

W prasie dzisiejszej jeszcze raz przeczytaliśmy noworoczne przemówienie E. Gierka. A muszę dodać, iż bardzo interesujemy się obecną polityką naszej Partii, toteż słowa wypowiedziane przez tow. Gierka przyjęliśmy w pełni uzasadnionych nadziei, że w tym roku będzie jeszcze lepiej się żyło. Szkoda tylko, że to zainteresowanie klasą robotniczą nastąpiło tak późno i trzeba było doznać przykrych doświadczeń, z ofiarami w ludziach włącznie. Bo gdyby o tym pomyślano zaraz po wojnie, to obecnie bylibyśmy dosyć bogatym krajem, zajmując jedno z czołowych miejsc w Europie. Ale lepiej późno niż wcale, jeszcze wiele możemy zrobić, żeby nam się lepiej żyło, jak powiedział Gierek, zależy to od nas wszystkich, od naszej codziennej pracy.

3 I

Dziś pierwszy dzień pracy w tym Nowym Roku. Oboje pracujemy w tym tygodniu po południu. Tak więc przed pracą mieliśmy czas na dyskusję. Z wielkim zadowoleniem przyjęliśmy otwarcie granicy polsko-niemieckiej (5). Jest to dosyć dobre posunięcie naszych władz, bo przecież nie powinno być żadnych ograniczeń w wyjazdach za granicę. Każdy powinien móc jechać, gdzie chce, aby tylko było go na to stać. Przecież dewiz na wymianę nie powinno zabraknąć, bo i do nas też przyjeżdżają turyści, nawet jeszcze więcej niż wyjeżdża. Powinna być także zniesiona całkowicie opłata turystyczna, bo właśnie to odstrasza wielu amatorów takich wojaży. Na razie obniżono do 30 proc., to też coś jest, ale jeszcze za mało. Pracę rozpocząłem pechowo, bo na chodniku (6), w którym pracuję, nastąpił zawał (7) ok. 5 m długości. Na szczęście nikt nie dostał się pod ten zawał, ale kilka dni zostanie straconych na usuwanie tego kamienia. A taką mieliśmy chęć do pracy. Zamierzaliśmy wydrążyć ok. 90 m miesięcznie chodnika, pracując na dwie zmiany. Ale teraz nic z tego, właśnie ten zawał zajmie nam dość dużo czasu, a poza tym mamy przebić się do jeszcze jednego przekopu i nie wiadomo, jaka będzie tam obudowa. Oby tylko nie murowana, bo znowu będziemy stać w miejscu, tak jak to było w ub. miesiącu, kiedy to przejeżdżaliśmy taki chodnik prawie cały grudzień i stąd też ten zawał, bo kamień był osłabiony od tamtego przekopu.

Dzisiaj również otrzymałem do realizacji ankiety z OBOP-u (8), jako że jestem społecznym ankieterem Radia i Telewizji. Przysłali mi także znaczek z godłem OBOP-u, bo już od dawna domagaliśmy się wydania takich znaczków, które są nieraz potrzebne przy realizacji badań, teraz już nie będzie potrzeby okazywania legitymacji, skoro będzie widoczny znaczek.

4 I

Całe przedpołudnie zajęty byłem przygotowywaniem paczki dla Basi. Jest to niejako prezent świąteczno-noworoczny, ale na początku grudnia na jej imieniny otrzymała już paczkę, więc teraz wysyłam trochę później. Było sporo słodyczy, żywności, ubrania, tak że nazbierało się tego ponad 12 kg. Mirek przysłał mi widokówkę z Makowa i sądząc po tym, są to bardzo ładne okolice. Koniecznie musimy się tam kiedyś wybrać przy lada okazji. A może pojedziemy tam na urlop.

W pracy „grzebiemy” się w tym zawale. Na razie skończyliśmy zabezpieczać strop i zabraliśmy się do odrzucania kamienia. Idzie to dosyć powoli, bo musimy odrzucać na boki, gdyż nie można sypać do wozów. Jaka szkoda, bo byłoby szybciej i wygodniej dla nas, a tym samym prędzej byśmy dali węgiel, ale co zrobić, jak tak każą. Nie wyobrażam sobie, jak będą tu „fedrować” ściany (9). Tam będzie dopiero mordęga, bo ileż jest tu żelastwa, cegły, no i tego kamienia. My już przedtem proponowali, żeby nie strzelać w tym murze, tylko obniżyć się odpowiednio i „przejechać” pod nim. Wtedy uniknęłoby się tych zawałów i dawno mielibyśmy to z głowy, ale panowie zarządzili inaczej, a teraz mają pretensję, że nie ma postępu. Okazuje się, iż przyznają nam rację co do sposobu uniknięcia powyższego. Ale jak można mówić o postępie, skoro mamy taką organizację. Nie ma nikogo, kto by się poważnie tym zainteresował. Nam też przecież zależy na postępie, bo od tego przecież zależą nasze zarobki. Ale co zrobić, musimy robić to, co każą. Tylko że wtedy nie powinni mieć pretensji, że nie ma postępu. Ale „góra” tego nie widzi lub nie chce widzieć.

5 I

Nareszcie, dzisiaj skończyliśmy z tym kamieniem i posunęliśmy się o 1 m do przodu, dając w ten sposób ok. 20 wozów węgla (1 wóz = 800 kg). Wygląda na to, że ten strop powinien się utrzymać. Jeszcze z 5 m będzie ciężko, ale dalej powinno być już dobrze i każda zmiana powinna zrobić te 2 m postępu, bo tylko wtedy można marzyć o dobrych zarobkach.

Cały dzisiejszy dzień padał śnieg, pierwszy w tym roku, ale wątpię, czy się utrzyma, gdyż wcale nie ma mrozu. W ogóle takiej zimy już dawno nie było, żeby styczeń był bez śniegu. Dosyć szczegółowo przeczytałem w „Kurierze”(10) artykuł o liberalizacji przepisów celnych na granicy Polska-NRD. A najbardziej ucieszyłem się tym, że można bez opłaty celnej przywieźć z NRD nawet telewizor lub motocykl. Najbardziej interesuje mnie telewizor kolorowy, lecz nie wiem, ile tam kosztuje. Jeśliby to się opłacało, to gotów jestem tam pojechać i kupić taki telewizor. Muszę koniecznie dowiedzieć się o cenie takich telewizorów.

6 I

Dzień ten zaczął się od programowych wydatków, bo zaraz z rana przyszła inkasentka z elektrowni (zawsze przychodziła koło 20-go), a później listonoszka przyniosła przesyłkę pobraniową z Klubu Książki „Nowej Wsi” (11). Jest to książka pt. „Księga wróżb prawdziwych” (12) i na pierwszy rzut oka wydaje się być interesująca. W ten sposób wydaliśmy ponad 200 zł nieplanowanych i trzeba dobrze gospodarzyć, żeby wystarczyło do 15.13 na wyżywienie.

W pracy miałem innego przodowego, bo mój miał spotkanie z kombatantami PPR z okazji rocznicy powstania tej partii. Muszę przyznać, że nie bardzo się z nim robiło, bo jest za bardzo powolny i praca z nim na dłuższą metę nie wróżyłaby dobrego postępu, a więc i zarobków. Górnictwie potrzebny jest nie tylko rozum, co spryt i pomysłowość, gdyż tylko w ten sposób można coś osiągnąć, tym bardziej że normy są tak wygórowane, że więcej się już chyba nie da.

Mróz już trochę chwycił i jest nadzieja, że ten śnieg jednak się utrzyma. Po pracy chciałem rozwiązać krzyżówkę w „Dookoła Świata” (14), ale mimo wysiłków udało mi się tylko do połowy. Skąd oni biorą takie wyrazy, skoro nie można ich znaleźć ani w Małej Encyklopedii, ani w słownikach, takich jak wyrazów obcych, bliskoznacznych itp. Moim zdaniem, należałoby układać takie krzyżówki, których hasła byłyby do odgadnięcia z pomocą dostępnych dla ogółu środków pomocniczych.

7 I

No, nareszcie przywieźli mi dzisiaj z zakładu pracy kuchnię węglowo-gazową, na co czekam już prawie cały rok. Co prawda jest używana, ale, jak twierdzą, nowych nie otrzymali mimo zamówienia. Prawdopodobnie już nie produkują takich kuchenek, ale według zapowiedzi prasowych mieli importować z Jugosławii. A u nas taka kuchenka jest konieczna, ponieważ w tym pomieszczeniu nie ma ogrzewania. W ogóle to z tym doprowadzeniem gazu na naszej ulicy to coś nie w porządku. Już przeszło dwa lata się bawią i jeszcze nie ukończyli, a mają zaledwie 8 domów, i to niewielkich, bo jedno- i dwupiętrowych. Chociaż pozostał niewykończony nasz dom, ale właśnie tu robota idzie najgorzej, bo robią już prawie rok czasu, dokładnie w marcu ub. roku zaczęli. Ale jakże może być inaczej, skoro raz czy dwa w miesiącu się pojawi i znowu zniknie. To tylko od nas, ludzi w produkcji, wymaga się wydajności i postępu, ale gdzie indziej to naprawdę robi się tak, że aż się chce płakać.

Co się tyczy tej kuchenki, to przywieźli ją i na tym się skończyło, bo trzeba zduna, żeby rozebrać starą, potem murarz musi otynkować i dopiero wtedy instalatorzy mogą zainstalować tę przywiezioną. A czy oni o tym nie wiedzieli? I jakże można tu mówić o właściwej organizacji pracy. Jeszcze dużo wody upłynie, zanim będę gotował na własnym gazie.

W pracy też jeszcze nie jest normalnie, bo chociaż jesteśmy już prawie całkowicie w węglu, to jeszcze nie „idzie” normalnie. Dosyć długo męczyliśmy się przy wrębiarce, zanim pociągnęliśmy ją do przodu. Musieliśmy ją całą dźwigać, bo w żaden sposób nie można było ruszyć, a waży w całości kilka ton. Przy tym o mały włos, a uległbym wypadkowi przez uderzenie liną na skutek zerwania się. Na szczęście zostałem uderzony w górną część hełmu ochronnego, bo gdyby tak 2 cm niżej, to prawie w czoło i nie wiem, czy wtedy byłbym mógł dalej pisać ten pamiętnik. Mimo tych trudności udało nam się wciągnąć tę wrębiarkę do czoła przodka.

Ta listonoszka to się do nas jednak nachodzi, dzisiaj znowu miałem trzy listy, m.in. od Mirka, bo się już stęsknił za domem. W ogóle to w tym tygodniu każdego dnia otrzymuję korespondencję.

8 I

Zaraz z rana Żona zrobiła mi małą awanturę, że za dużo wydaję pieniędzy na gazety. Owszem, przyznam się, że ma trochę racji, gdyż kupuję 4 dzienniki i kilka tygodników, tak że w sumie wydaje prawie 30 zł tygodniowo, i w dodatku nie ma czasu wszystkich przeczytać. Ja jedynie ograniczam się do czytania aktualnych wydarzeń i rozwiązywania krzyżówek, i tylko żona trochę więcej czyta, a potem mi opowiada.

Kierownik mój oznajmił mi, iż zostałem wytypowany na kurs przodowych równoznaczny z brygadzistą, co było dla mnie dużym zaskoczeniem, bo nigdy się tego nie spodziewałem.

9 I

Niedziela dzisiejsza była dla mnie normalnym dniem, jak każdy inny, ponieważ pracowaliśmy na wszystkich zmianach. Odrabialiśmy jedną z pięciu niedziel tzw. planowych, jakie są nałożone na górnictwo w bieżącym roku. Przepracowanie takiej niedzieli jest bardzo opłacalne, bo oprócz wynagrodzenia, które jest o 100 proc. wyższe, każdy pracownik otrzymuje dodatkowo jeden dzień wolny w miesiącu i oprócz tego jeszcze premię wg stawek zaszeregowania. Praca jednak nie była najlepsza, gdyż mieliśmy awarię przenośnika, tracąc w ten sposób ponad 2 godz. W związku z tą pracą nie mogłem wyjść po Mirka, bo właśnie dzisiaj przyjechali z kolonii. Wrócił wypoczęty, tylko narzeka na ból głowy. Z tą głową to u niego coś jest, bo dość często narzeka na bóle, przeważnie na tył głowy. Byliśmy z nim już kilka razy u lekarza i nic nie stwierdzono. Trzeba jeszcze raz przeprowadzić szczegółowe badania, bo to niemożliwe, coś jednak musi być.

Przypisy:

1. Chodzi o działającą w Katowicach (w dzielnicach Wełnowiec i Załęże), wówczas nowoczesną Fabrykę Sprzętu i Narzędzi Górniczych (1945–1953), w latach 1953–1956 – Stalinogrodzką Fabrykę Sprzętu Górniczego, w latach 1956–1963 funkcjonującą jako Katowicka Fabryka Sprzętu Górniczego, a od 1963 roku – Fabryka Sprzętu i Narzędzi Górniczych MOJ-RAPID. Zakłady specjalizowały się w produkcji sprzętu dla górnictwa, znaczną część produkcji eksportowano.

2. „Zarzewie” – tygodnik społeczno-polityczny, wydawany w Warszawie w latach 1957–1976 jako organ Związku Młodzieży Wiejskiej (ZMW) i kierowany do młodzieży wiejskiej. W 1976 roku połączony z „Walką Młodych”, w latach 1981–1990 reaktywowany jako organ ZMW, w latach 1990–1992 kontynuowany jako „Nowe Zarzewie”. Od 1996 roku miesięcznik „animatorów życia społeczno-kulturalnego wsi”.

3. Amerykański serial telewizyjny stacji NBC, opowiadający o przygodach ranczeraz Newady Bena Cartwrighta i jego synów po wojnie secesyjnej. Amerykańska premiera 12 września 1959 roku, do 1973 roku wyemitowano 431 odcinków. Premiera w Telewizji Polskiej odbyła się 16 sierpnia 1964 roku. Początkowo film emitowano nieregularnie, zazwyczaj w niedziele, od 1973 roku – w środy.

4. Mały Władzio – Walter Edward Jagiełło (1930–2006), amerykański muzyk folkowy pochodzenia polskiego. Jego utwory, głównie polki, były znane w PRL od lat sześćdziesiątych, przede wszystkim dzięki produkowanym przez prywatną inicjatywę tzw. pocztówkom dźwiękowym. Stanisław Grzesiuk (1918–1963), przed II wojną światową robotnik w Warszawie, prawie cały okres wojny spędził w niemieckich obozach koncentracyjnych Dachau, Mauthausen i Gusen. Po wojnie pieśniarz popularyzujący warszawski folklor. Autor trzech książek wspomnieniowych, poświęconych życiu w dwudziestoleciu międzywojennym na proletariackim warszawskim Czerniakowie (Boso, ale w ostrogach, 1959), doświadczeniom w obozach koncentracyjnych (Pięć lat kacetu, 1958) i zmaganiom z gruźlicą, na którą zmarł (Na marginesie życia, 1964).

5. Otwarcie od 1 stycznia 1972 roku granicy Polski i Niemieckiej Republiki Demokratycznej dla ruchu bezpaszportowego i bezwizowego było w bloku radzieckim wydarzeniem bez precedensu. Stało się możliwe dzięki zarówno normalizacji stosunków PRL i Niemieckiej Republiki Demokratycznej z Republiką Federalną Niemiec, jak i objęcia władzy w obu krajach przez polityków (Edward Gierek w grudniu 1970 roku i Erich Honecker w maju 1971 roku) lepiej niż poprzednicy rozumiejących społeczną rolę zerwania z polityką izolacji i umożliwienia obywatelom wyjazdów zagranicznych, zajmujących wysoką pozycję w hierarchii celów życiowych. Decyzja o otwarciu granicy została podjęta podczas wizyty kierownictwa NRD w Polsce 18–20 września 1971 roku. O reakcji obu społeczeństw świadczy wzrost liczby przekroczeń granicy w latach 1971–1972: z PRL do NRD ze 197 tys. do niemal 9,5 mln i z NRD do PRL z 537 tys. do ponad 6,7 mln. Handlowo-zakupowy cel dużej części wyjazdów, nie tylko zresztą Polaków, szybko doprowadził do ograniczeń celnych, wprowadzono także limity wymiany walut. Trzydziestego października 1980 roku, wkrótce po wybuchu „rewolucji »Solidarności«”, z inicjatywy władz NRD została zawieszona swoboda podróżowania (konieczne były zaproszenia). Ograniczenie miało być czasowe, obowiązywało jednak do końca istnienia Niemieckiej Republiki Demokratycznej.

6 Chodzi o „chodnik górniczy”, który w kopalniach głębinowych jest rodzajem korytarza powstającego w wyniku m.in. urabiania węgla kamiennego.

7. W kopalniach węgla kamiennego „zawał” oznacza osunięcie się skał stropowych w wyrobiskach lub chodnikach.

8. Jeszcze na fali odwilży popaździernikowej, 28 lutego 1958 roku zarządzeniem wiceprzewodniczącego Komitetu do spraw Radiofonii „Polskie Radio” Tadeusza Galińskiego powołano Redakcję Badania Opinii Publicznej przy Biurze Listów, przekształconą w grudniu 1958 roku w Ośrodek Badania Opinii Publicznej (OBOP), zatrudniający wybitnych socjologów i przeprowadzający nowatorskie analizy opinii publicznej. W lutym 1965 roku z połączenia OBOP-u z Redakcją Studiów i Oceny Programów powstał Ośrodek Badań Opinii Publicznej i Studiów Programowych (OBOPiSP), w 1986 roku powrócono do nazwy Ośrodek Badania Opinii Publicznej. Jego ograniczony zakres działania, skoncentrowany na opiniach słuchaczy o programach radia i telewizji, doprowadził do odejścia wielu pracowników i zmusił do oparcia pracy na ankieterach społecznych. Sytuacja OBOPiSP poprawiła się w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, ekipie Gierka zależało bowiem na poznaniu opinii publicznej. Stworzono wtedy sieć wyszkolonych, płatnych ankieterów, a w 1974 roku uruchomiono system stałych pomiarów audytoriów radia i telewizji oraz powtarzalnych badań opinii i nastrojów społecznych. Zależny od telewizji OBOP został w 1994 roku wydzielony jako osobna spółka. Sprywatyzowany w 1998 roku, należy do międzynarodowej grupy badawczej TNS.

9.„Fedrowanie” to w gwarze górnośląskiej wydobywanie węgla (z niem. fördern – wydobywać).

10. Prawdopodobnie „Kurier Polski”, ogólnopolski dziennik wydawany w latach 1957–1999. Do 1992 roku organ Centralnego Komitetu Stronnictwa Demokratycznego.

11. Klub Książki „Nowej Wsi” został powołany na początku lat sześćdziesiątych z inicjatywy Związku Młodzieży Wiejskiej przez redakcję „Nowej Wsi” i Powszechną Księgarnię Wysyłkową w celu popularyzacji czytelnictwa na wsi, zwłaszcza wśród młodzieży. Funkcjonował od 1964 roku, na początku lat siedemdziesiątych skupiając ponad 30 tys. członków. Mógł nim zostać każdy, kto zamówił co najmniej pięć z udostępnionej listy książek, zarówno beletrystycznych, jak i popularnonaukowych. Do początku lat siedemdziesiątych rozprowadzono w ten sposób ponad milion książek.

12. S. Bratkowski, Księga wróżb prawdziwych, Wydawnictwo Harcerskie, Warszawa 1971. Stefan Bratkowski, analizując rozwój nauki i techniki, próbował w książce zarysować obraz przyszłości.

13. Wypłaty w górnictwie, oprócz premii i świadczeń dodatkowych, były rozliczane miesięcznie, ale pensja wypłacana była zazwyczaj w dwóch częściach: pierwsza, zaliczkowo, w ostatnich dniach miesiąca, a druga, po całkowitym rozliczeniu, piętnastego dnia miesiąca. Stąd powszechność powiedzenia „musi mi wystarczyć do piętnastego”, czyli do nowej wypłaty.

14. „Dookoła Świata” – polski ilustrowany magazyn dla młodzieży, wydawany w latach 1954–1976 przez Robotniczą Spółdzielnię Wydawniczą „Prasa-Książka-Ruch” (nakład do 350 tys. egzemplarzy). Prezentując informacje z całego świata, także dzięki sieci korespondentów, było – nie tylko dla młodzieży – swoistym „oknem na świat”. Choć teoretycznie było pismem podróżniczym, podejmowało zróżnicowaną tematykę (działy: „Panorama sztuki”, „Galeria Dookoła Świata”, „Skąd się to wzięło”, „Za adwokackim biurkiem”, „Świat, w którym (nie) żyjemy”, „Sport i Życie”, „Na spotkanie z techniką 2000 roku”, „Księgarnia Dookoła Świata”, „Rozmowy o współczesności”, „Lądy i ludy”, „Ludzie i zawody jutra”). Organizowano również konkursy, np. „Ja i mój dom”, „Ja i moje ideały”, „Moje 25-lecie”, „Ja i moje środowisko”. Fragmenty prac były publikowane w magazynie lub w zbiorach drukowanych w Państwowym Wydawnictwie „Iskry”. Czasopismo wznowione w 2011 roku.

Silesia city center

Może Cię zainteresować:

Silesia City Center osiągnęła pełnoletność. "SCC i inne centra handlowe to Disneylandy wysysające życie z miast" - ocenia architekt Aleksander Krajewski

Autor: Katarzyna Pachelska

18/11/2023

Perła

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Największy strajk w śląskiej kopalni. Z tej historii Kutz czerpał garściami

Autor: Dariusz Zalega

27/01/2024

Szyb "Andrzej" w Rudzie Śląskiej

Może Cię zainteresować:

Kopalniany szyb „Andrzej” w Rudzie Śląskiej był stylizowany na basztę obronną. To jedno z miejsc, które trzeba zobaczyć w Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii

Autor: Michał Wroński

30/12/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon