Pracownicy Kolei Śląskich domagają się podwyżek. "Jak żyć za nieco ponad dwa tysiące złotych?"

Pracownicy Kolei Śląskich postanowili zaprotestować, domagając się wyższych zarobków i równego traktowania. - Jak żyć za nieco ponad dwa tysiące złotych? (…) Jak to jest możliwe, że ludzie, którzy ciężko pracują w soboty, niedziele i święta, wstają o drugiej w nocy do pracy, tak mało zarabiają? - pytał Krzysztof Cymek, kierownik pociągu z 25-letnim stażem pracy.

W piątek, 13 maja, przed Śląskim Urzędem Marszałkowskim pojawiło się około dwudziestu pracowników Kolei Śląskich, którzy w ramach protestu domagali się przede wszystkim podwyżek.

- Jak żyć za nieco ponad dwa tysiące złotych? (…) Jak to jest możliwe, że ludzie, którzy ciężko pracują w soboty, niedziele i święta, wstają o drugiej w nocy do pracy, tak mało zarabiają? - pytał Krzysztof Cymek, kierownik pociągu z 25-letnim stażem pracy.

Kilka razy podkreślił, że na proteście pojawiłoby się więcej osób, ale większość pracowników boi się konsekwencji.

- Konduktor sprzedaje około stu biletów dziennie, pracuje od ośmiu do dwunastu godzin, wstaje o drugiej lub trzeciej w nocy, ma dwie minuty, żeby przejść z pociągu do pociągu i nie ma czasu zjeść kanapki, odpowiada za bezpieczeństwo pasażerów… Za tak wielką odpowiedzialność dostaje 2500 złotych na rękę - skarżył się Tomasz Wacławek, kierownik pociągu z 30-letnim stażem pracy. Sam z uwagi na stanowisko zarabia 3500 złotych na rękę.

Pracownicy Kolei Śląskich chcieliby podwyżek w wysokości od tysiąca do dwóch tysięcy złotych. Domagają się też wycofania podwyżek cen biletów, które uderzą w najuboższych.

"Zarząd województwa śląskiego powstał ze zdrady"

Podczas protestu wiele mówiono także o zarządzaniu spółką przez Śląski Urząd Marszałkowski i relacjach pracowniczych w Kolejach Śląskich.

- Zarząd województwa śląskiego powstał ze zdrady, a to, co powstaje ze zdrady, zawsze będzie złe. Nie możemy spodziewać się po nim uczciwości i sprawiedliwości - powiedział Krzysztof Cymek, nawiązując do wolty Wojciecha Kałuży.

Podkreślił, że skierował do urzędu marszałkowskiego pisma, na które nigdy nie otrzymał odpowiedzi. Ponadto w jego ocenie w spółce dochodzi do nepotyzmu, na awans mogą liczyć tylko osoby, które mają znajomości, a zamiast podwyżek dla pracowników, tworzone są sztuczne stanowiska. - Dotychczas zarząd był trzyosobowy, ale nagle stworzono czwarte miejsce - dodał. Mowa o stanowisku wiceprezes ds. rozwoju, którą została Alicja Omięcka. Jej nazwisko widniało na transparentach. Podobnie jak wicemarszałka Dariusza Starzyckiego, który w województwie odpowiada za koleje. Protestujący domagali się dymisji obojga.

Kolejarze zapowiadają kolejne protesty, o ile zarząd województwa i spółki nie usiądzie z nimi do rozmów.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon