Rowerem z Siemianowic Śląskich do Lizbony to prawie 4 tysiące kilometrów. Tomasz Dzierga pojechał w długą podróż zbierając pieniądze dla chorej Zosi

Z Siemianowic Śląskich do Lizbony. 3725 kilometrów w 25 dni. Rowerem. Zbierając pieniądze dla chorej Zosi. Tomasz Dzierga, policjant z Siemianowic Śląskich, wrócił z długiej wyprawy i... już planuje kolejną.

27 maja o godzinie 10 Tomasz Dzierga wyruszył z Siemianowic Śląskich, z ulicy Hermana Wróbla w długą, rowerową podróż do Portugalii. To już drugi raz, gdy poświęcił swój wolny czas, by wesprzeć leczenie chorego dziecka. W zeszłym roku zbierał pieniądze dla 3-letniego Antosia Radło i uzbierał prawie 28 tysięcy złotych. Tym razem wzrosła nie tylko liczba przejechanych kilometrów (o 300!), ale także kwota, którą zebrał na leczenie innego dziecka. 23 czerwca przekazał Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” na leczenie Zosi Saczki z Katowic 61 347 zł.

Rosomak, sponsorzy, darczyńcy

Tomasz Dzierga na co dzień pracuje w Szkole Policji w Katowicach. Jak sam mówi – lubi przygody, a tegoroczna wyprawa, trwająca 25 dni, była jedną z największych w jego życiu. Dobrze się do nie przygotował. Codziennie jeździł do pracy na rowerze. Tym razem wyprawa miała pomóc w zbiórce pieniędzy na leczenie Zosi, 12-letniej dziewczynki, cierpiącej na dziecięce porażenie mózgowe oraz autyzm.

Znam tę rodzinę i wiem, że rodzice poświęcają Zosi mnóstwo czasu, energii i pieniędzy na rehabilitację. Stwierdziłem, że zastrzyk gotówki na pewno się im przyda, a ja po prostu lubię pomagać i dobrze się przy tym bawić – tłumaczy Tomasz Dzierga, policjant z Siemianowic Śląskich.

Na rzecz Zosi wpływały nie tylko pieniądze. Sponsorzy przekazywali bony, bilety i vouchery. Na licytacje trafiały różne przedmioty. Do akcji przyłączyła się również spółka Rosomak, która oddzielnie przekazała datek na leczenie Zosi. Wiadomo już, że za uzbierane ponad 60 tysięcy złotych opłacona zostanie rehabilitacja i terapia Zosi, dofinansowany zakupu roweru elektrycznego oraz zakup kombinezonu Mollii.

Zalany telefon

Podróż do Portugalii zaczęła się z trudnościami. Na trasie z Oławy do Nowej Soli (ponad 160 kilometrów) porywisty wiatr wiał w twarz policjantowi przez ponad dziewięć godzin. Dzierga: Nawet gdy zjeżdżałem z górki i przestawałem pedałować, rower się zatrzymywał. Było naprawdę ciężko. Na szczęście, zamiast nocy pod gwiazdami, trafił mu się nocleg w komendzie miejskiej w Nowej Soli.

Trudny moment? W Belgii, gdzie zalany został telefon. Wprawdzie przed wyjazdem policjant kupił wodoodporne urządzenie, które jednak poddało się podczas intensywnych ulew. Na dodatek z powodu święta narodowego sklepy w Belgii były pozamykane. Na szczęście udało się szybko zareagować; zaprzyjaźniony policjant przewiózł Dziergę do Luksemburga, gdzie udało się kupić nowy telefon.

Sporo wysiłku kosztował Dziergę przejazd przez hiszpańskie i portugalskie góry. Jak się okazało, tegoroczny „odcinek w chmurach” był dla niego trudniejszy do pokonania niż zeszłoroczny, gdy przejeżdżał przez Alpy. W tym roku górska trasa zajęła policjantowi nieco ponad dwanaście godzin. Wspomina, że przez kilkanaście godzin patrzył w górę, a dystans wydawał się nie skracać.

Trasa liczyła w sumie 3725 kilometrów. Dzierga jechał rowerem przez Polskę, Niemcy, Holandię, Belgię, Luksemburg, Francję, Hiszpanię i Portugalię.

Kalorie. Więcej kalorii!

Na początku podróży miał przy sobie kilkanaście konserw i żywność do szybkiego przygotowania, jednak zapasy znikały w zawrotnym tempie. I nie ma co się dziwić. Według kalkulatora spalonych kalorii Tomasz Dzierga codziennie, przez 25 dni, spalał około 4500 kcal – to równowartość pięciu średnich kebabów. – Potrafiłem zjeść pół bochenka chleba, a w międzyczasie przegryźć kiełbasę lub inne smakołyki. Deficyt kaloryczny był nie do przejedzenia – podkreśla policjant z Siemianowic Śląskich.

Nocował przeważnie pod gołym niebem, tylko kilka razy spał w zamówionych noclegach – większość z nich załatwiał przez znajomych. Zadziwiała go otwartość, ufność i gościnność mieszkańców państw zachodnich. – Podczas jednego z wieczorów nocleg zaproponowało mi małżeństwo. Przyszykowali mi pokój i pozwolili się wykąpać. W łazience zauważyłem leżące złote kolczyki. To pokazuje jak społeczeństwo zachodnie jest ufne. W Polsce rzadko doświadcza się takiej otwartości – zaznacza.

Często problemem na trasie była bariera językowa. Choć sam dobrze mówi po angielsku, to zdarzało się, że nie mógł dogadać się z miejscowymi, głównie starszymi osobami, na przykład w sprawie pozwolenia na rozłożenie namiotu. – Pewnego razu starszy pan wygonił mnie ze swojego terenu, znalazłem inny miejsce do spania. Za jakiś czas przyszedł i jak mówił, nie zrozumiał, że chcę tylko rozłożyć namiot. Myślał, że proszę go o przenocowanie w domu – opowiada siemianowiczanin.

Czas na kolejny rekord

Co dalej? Oczywiście kolejna podróż, w przyszłym roku. Tomasz Dzierga już zapowiedział, że we wrześniu ogłosi zarówno trasę nowej wyprawy, jak cel, na który będą zbierane pieniądze. Jak zaznacza, w 2023 roku chce przejechać jeszcze więcej kilometrów i zebrać jeszcze więcej pieniędzy.

A teraz? Teraz oszczędzajcie, bo w przyszłym sezonie choć o złotówkę trzeba pobić ten rekord – napisał w mediach społecznościowych.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama