Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wincenty Pstrowski sam padł ofiarą systemu

Wincenty Pstrowski sam padł ofiarą systemu. Przywróćmy jego pomnik, jako symbol historii, której nie zmienimy

Dekomunizacja nie zrzuciła Wincentego Pstrowskiego z cokołu, jednak pomnik stracił. Odsłonięty za czasów Gierka monument w Zabrzu przemianowano w 2018 r. na Pomnik Braci Górniczej. Zastanówmy się jednak, czy nie warto przywrócić mu pierwotnej nazwy. Bynajmniej nie propagując w ten sposób komunizmu - ustroju, który w gruncie rzeczy sam Pstrowskiego zniszczył.

W latach PRL-u Wincenty Pstrowski był stawiany za wzór, mimo iż formalnych narodzin PRL-u nawet nie dożył. Te bowiem miały miejsce w 1952 r., wraz z przyjęciem Konstytucji PRL, aprobowanej a nawet częściowo zredagowanej przez Józefa Stalina. Zaś były górnik przodowy kopalni "Jadwiga" w Zabrzu zmarł jeszcze w 1948 r. PRL wykorzystywała jednak w najlepsze jego wykreowany przez propagandę wizerunek jeszcze przez kilkadziesiąt lat swego istnienia.

Rębacz dołowy Pstrowski wrąbał się do historii w 1947 r., kiedy opublikowano jego list otwarty do górników, wzywający do produkcyjnego, wydobywczego wyścigu:

Ja, Pstrowski Wincenty przyjechałem do Polski w maju ub. r. z Belgii gdzie pracowałem jako górnik w Mons. Wróciłem do Ojczyzny po 10-letniej tułaczce, za kawałkiem chleba u obcych. Wróciłem do niej aby przyczynić się do jej odbudowy, po tak strasznych zniszczeniach wojennych. Wiem, że ta Polska jest nową Polską, sprawiedliwą dla robotnika i chłopa. Że ona jest Polską w której gospodarzeni jest naród.
Od maja ub. r. pracuję jako rębacz na kopalni „Jadwigą“ w Zabrzu. W lutym br. wykonałem normę w 240 procentach wyrębując 72,5 metra chodnika. W kwietniu wykonałem normę w 273 procentach wyrębując 35 metrów chodnika, a w maju dałem 276 procent normy, wyrębując 78 metrów chodnika. Pracuję w chodniku o 2 metrach wysokości a 2,5 m szerokości Wzywam do współzawodnictwa towarzyszy rębaczy z innych kopalń.
Kto wyrobi więcej ode mnie?
Pstrowski Wincenty rębacz kop. "Jadwiga“ w Zabrzu

Aby nikt nie miał wątpliwości, o co też chodzi rębaczowi, jego rozpropagowany w prasie apel władza zaopatrzyła w komentarz:

Wierzymy, że wezwanie tow. Pstrowskiego nie pozostanie bez echa. Rozlegnie się ono szeroko w szybach i korytarzach wszystkich kopalń. Będzie tematem na posiedzeniach kół partyjnych naszych towarzyszy peperowców i na kołach bratniej PPS. Rekord tow. Pstrowskiego niechaj stanie się przykładem samozaparcia i wytrwałości w walce o umocnienie władzy robotniczo - chłopskiej.
Inicjatywa tow. Pstrowskiego będzie podjęta w pierwszym rzędzie przez wielotysięczne rzesze górników peperowców i pepesowców, którzy zawsze dawali dowody wielkiego poświęcenia.
Obowiązkiem każdego górnika a szczególnie aktywisty obu bratnich partii robotniczych jest wzięcie czynnego udziału w tym wyścigu, zapoznanie się z warunkami i metodami pracy tow. Pstrowskiego, oraz zastosowanie tych metod na własnej kopalni. Kto pobije rekord tow. Pstrowskiego?

Odwoływano się do ambicji i honoru górników, cytując ministra Hilarego Minca (Praca jest kwestią honoru godności i czci), świadomości klasowej (dowodząc, że Pstrowski wie jakie znaczenie dla jego kraju posiada każda wydobyta tona węgla, toteż nie szczędzi sił by wydzierać go ziemi).

Zmanipulowany manipulator

Wszystko było propagandową farsą. W jaki sposób Pstrowski osiągał fenomenalną (jakoby) wydajność, wyjaśnia w swoich 'wspomnieniach Jan Wszołek:

W kopalni "Jadwiga" zatrudnił się jako instruktor-nauczyciel do zajęć praktycznych, w kopalnianej, górniczej szkole zawodowej. Od tej pory Pstrowski otrzymywał codziennie dziesięciu, piętnastu uczniów do pracy w chodniku węglowym. Byli to siedemnasto-, osiemnastoletni chłopcy. Uczniowie wiercili otwory, Pstrowski zakładał materiał wybuchowy, strzelał, a oni pod nadzorem nauczyciela załadowywali urobek na wagoniki i obudowywali chodnik, drewnianą obudową.

Ówczesna norma wydajności dla górnika wynosiła 1,2 metra. Grupa uczniów Pstrowskiego przekraczała ją trzykrotnie. Ale cały ten rekordowy wynik przywłaszczał sobie sam Pstrowski - na jego konto szedł urobek nawet nie kilku, a kilkunastu osób. Wszołek dodaje, że wieść o "niezwykłych osiągnięciach Pstrowskiego" doszła uszy PPR-owskiego agitatora, który wziąwszy za dobrą monetę przechwałki górnika, nadał im rozgłosu. Zachęcony przez komunistycznych propagandzistów, Pstrowski wystosował swój pamiętny apel. I machina ruszyła, nie tylko zresztą w górnictwie.

Pstrowski, prosty górnik z świętokrzyskiego Deszna, wpadł w jej tryby i nawet zachwyciło go życie na wysokich obrotach. Tym bardziej, że na ambicji mu nie zbywało. Ze wspomnień Wszołka, który poznał Pstrowskiego jeszcze zanim ten został ulubieńcem propagandy, wynika że Pstrowski już wtedy miał tendencje do gwiazdorzenia (a do tego i niewyparzony język). Potwierdzają to wniebowzięte miny na fotografiach Pstrowskiego z Sylwestra 1948 r., który spędzał w gronie najważniejszych komunistycznych prominentów, jak Bolesław Bierut, Władysław Gomułka, Józef Cyrankiewicz i żona tego ostatniego, znana aktorka Nina Andrycz. Rzecz jasna nie traktowali go jako partnera. Raczej był maskotką, legitymizującą ich czysto deklaratywną więź z klasą robotniczą. Zarazem dawał twarz propagandzie, mającej na celu inspirować jemu podobnych. Bogactwo, sława, uznanie, piękne kobiety... O czym jeszcze mógł marzyć młody górnik?

Tak przynajmniej wydawało się twórcom tej topornej propagandy. Zachęty do współzawodnictwa pracy spotykały się z silnym oporem.

Pomimo zmasowanej akcji propagandowej zachęcającej do współzawodnictwa pracy, systemu nagród i wyróżnień dla przodowników oraz uznana ze strony władz partyjnych i państwowych, wielu robotników odnosiło się do tego zjawiska nieprzychylnie lub wręcz wrogo. Tym bardziej, że uczestnictwo w wyścigu pracy, tak indywidualnym, jak i zbiorowym, wiązało się nie tylko z nadmiernym wysiłkiem fizycznym, ale zagrażało zdrowiu, a nawet życiu - pisze dr Bogusław Tracz z IPN Katowice.

Historyk podaje nie tylko szereg przykładów czynnego sprzeciwu i lokalnej kontrpropagandy, ale nawet ataków fizycznych na nadaktywnych pracowników wciągniętych do akcji. Dr Tracz pisze wręcz o fali agresji względem uczestniczących w "wyścigu pracy":

Byli obiektem ataków na ulicach, w drodze do i z pracy, na terenie zakładów, w których pracowali, a nawet we własnych domach.

Wszyscy ci nieszczęśnicy w gruncie rzeczy sami byli ofiarami systemu, który wykorzystał ich naiwność, niewiele w gruncie rzeczy dając w zamian i do tego stygmatyzując społecznie. Dotyczyło to zresztą i samego Pstrowskiego, który zmarł w roku 1948, nie dożywszy 44 urodzin, przez rodzimą klasę robotniczą żegnany hasłami w stylu Pracuj jak Pstrowski - Zdechniesz jak Pstrowski, Chcesz mieć zgon beztroski, pracuj jak Pstrowski. Jego nazwisko stało się synonimem bezsensownego, samoniszczącego zaangażowania w pracę fizyczną (Tak dużo pracuje, że się zepstrowszczy), a wykonywania wyśrubowanych norm pracy odmawiano, argumentując to m.in. niechęcią do "wykończenia się" jak Pstrowski.

Lecz współzawodnictwo pracy nie dość, że przeżyło Pstrowskiego, to po jego śmierci nabrało jeszcze rozpędu, także na Śląsku. A tytuły Przodowników Pracy przyznawano jeszcze za Jaruzelskiego. A za Gierka, w 1979 roku, otrzymał pomnik w Zabrzu. Ponoć bez aprobaty, a w każdym razie przy braku entuzjazmu pierwszego sekretarza KC PZPR, który - jak wspomina reżyser Stefan Szlachtycz - za Pstrowskim łagodnie mówiąc nie przepadał. Miał żywić doń urazę w związku z tym, że (Szlachtycz powołuje się tu na pisarza Janusza Rożkę) Pstrowski w Barbórkę 1947, podczas dekorowania go przez Bieruta, palnął jakoby na widok Gierka: "A co tutaj robi ten »towarzysz«, podający się za górnika pracującego w Belgii? Górnik, ha ha ha!". Niemniej pomnik w Zabrzu stanął, za to nakręcony bez wiedzy Gierka film telewizyjny Szlachtycza o Pstrowskim doprowadził I sekretarza do furii, w efekcie czego został zmiażdżony, nim zdążono go wyemitować. A jego niefortunny reżyser o włos tylko uniknął dyscyplinarnego zwolnienia.

Pomnik Pstrowskiego - przesłanie uniwersalne?

Inskrypcja na pomniku głosiła Wincentemu Pstrowskiemu, bohaterowi górniczego trudu, w XXX-lecie socjalistycznego współzawodnictwa pracy, społeczeństwo woj. katowickiego. Po upadku komunizmu skasowano jej środek - po nazwisku a przed (formalnymi) ofiarodawcami. Dekomunizacja w drugiej połowie XXI wieku postawiła pytanie, czy Pstrowski w ogóle zasługuje na pomnik. Pomnik w wolnej Polsce, na dzisiejszym Śląsku? W 2018 r. zabrzańscy radni postanowili, że nie. Zarazem nie zadecydowali, by monument usunąć. Zamiast tego przemianowali go na Pomnik Braci Górniczej oraz przekazali Muzeum Górnictwa Węglowego, przed którym stoi.

Czy jednak pomnik Pstrowskiego w Zabrzu na pewno podpada pod zapisy ustawy o zakazie propagowania komunizmu? Tak czy inaczej Pstrowski to nasza historia. Choć inteligencją nie błyszczał, zbrodniarzem też przecież nie był.

- To nie jest pomnik komunizmu, tylko ofiary komunizmu. Pstrowski to postać tragiczna - podkreślała historyk sztuki prof. Ewa Chojecka.

W XXI wieku Pstrowski może być postrzegany jako prosty człowiek wciągnięty w tryby polityki, propagandy a i - przydając zjawisku dzisiejszego kontekstu - wielkiego biznesu, również przecież i wręcz systemowo nadużywającego wysiłku szeregowych pracowników, nieraz kuszonych czy to efemerycznymi, czy to zupełnie ułudnymi profitami. Pomnik prostaka czy idioty nie byłby pozbawiony walorów pedagogicznych. Imię i nazwisko Pstrowskiego mogłoby więc powrócić na postument. Zaś odpowiednio sformułowana inskrypcja ostrzegać przed samoniszczącymi zawodowymi i życiowymi wyborami. Na pozostałych ścianach postumentu śmiało można by ją uzupełnić hasłami wypisywanymi za czasów Pstrowskiego przez cytowanych wyżej, anonimowych szyderców. Efekt byłby bardziej wstrząsający, niż mogłaby się pochwalić niejedna współczesna instalacja artystyczna.

Wincenty Pstrowski na komunistycznym balu

Może Cię zainteresować:

Ostatni sylwester Wincentego Pstrowskiego. Kilka miesięcy później celebryta systemu stał się jego ofiarą

Autor: Tomasz Borówka

18/04/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon