Na początku czerwca 2022 r. minister zdrowia Adam Niedzielski podpisał rozporządzenie, które sprawia, że poszerzony zostanie katalog danych zbieranych przez personel medyczny. Według Ministerstwa Zdrowia zmiany mają zwiększyć dostępność i przejrzystość informacji w Systemie Informacji Medycznej. Wśród zbieranych danych znajdą się m.in. informacje o alergiach, grupie krwi i ciąży. Co dla pacjentek oznacza podpisanie przez ministra Niedzielskiego tak zwanego „rejestru ciąż”?
Przede wszystkim oznacza to, że będzie istniał rejestr, do którego dostęp będą mieli medycy, a także wskazane przez ministra osoby. Dostęp do takiej dokumentacji medycznej od teraz mogą mieć na przykład prokuratura, policja albo ZUS. W Europie rejestr różnych zdarzeń medycznych nie dotyczy tylko ciąży. W tym rejestrze chodzi o to, żeby pełna wiedza o stanie zdrowotnym pacjenta była dostępna dla każdego medyka. Taka jest idea. Wszyscy pacjenci mają jedną bazę danych i jak trafiają do lekarza po raz pierwszy, to wystarczy, że lekarz wejdzie do systemu i ma wgląd do wszystkich konsultacji, wszystkich przebytych hospitalizacji i całej historii pacjenta. Sama idea jest bardzo dobra – w państwach, w których władza szanuje obywatela i nie odbiera mu jego praw.
Mamy w Polsce najbardziej opresyjne prawo antyaborcyjne, które powoduje, że kobiety boją się zachodzić w ciążę, że lekarze są pełni obaw. Sytuacja jest bardzo niebezpieczna dla zdrowia kobiet, a my, lekarze, uważamy, że taki rejestr jest niebezpieczny, bo daje możliwość inwigilacji.
Jak podpisanie tego rozporządzenia wpłynie na działanie opieki zdrowia w Polsce?
Nikt nam nie dał żadnych wytycznych, więc nie wiemy jak w praktyce to będzie przebiegało. Być może będzie tak, że zacznie to działać w momencie, kiedy systemy elektroniczne będą ze sobą w pełni spójne. Na razie lekarze w placówkach mają różne programy do dokumentacji medycznej, ale te programy w ogóle ze sobą nie współpracują. Myślę więc, że na razie jest to kolejna martwa rzecz, która zostanie wprowadzona w życie dopiero w momencie, kiedy ten system będzie bardziej sprawny.
A nam chodzi tylko o pewną zasadę. Ten rejestr to potencjalne źródło inwigilacji, które może skończyć się kryminalizacją. W tej chwili lekarz jest zagrożony trzema latami więzienia w razie pomocy przy aborcji. My się tego boimy, a kobiety boją się, że ich dane będą wykorzystywane przeciwko nim.
O co zatem chodzi w
„poszerzeniu
katalogu danych zbieranych przez personel medyczny”?
W unijnej dyrektywie wiadomo o co chodzi. Tymczasem w Polsce najbardziej zainteresowane tym rejestrem są wszystkie organizacje, które żądają zakazu rozwodów i stosowania antykoncepcji. Same organizacje nie mają dostępu do danych, ale jeśli z taką organizacją związany jest lekarz to... Oczywiście, jest etyka lekarska, ale jeśli trafi się jakiś fanatyczny ideowiec, to jest krótka droga, żeby te dane wyciekły. I nikt nawet nie będzie wiedział, kto te dane wyniósł.