Rejestr ciąż budzi wielkie kontrowersje, także wśród lekarzy. „Dostęp do takiej dokumentacji medycznej od teraz mogą mieć prokuratura, policja albo ZUS”

Rozporządzenie podpisanie przez ministra zdrowia o poszerzeniu katalogu danych zbieranych przez personel medyczny, czyli tzw. rejestr ciąż budzi wielkie kontrowersje. Także wśród lekarzy. – Dostęp do takiej dokumentacji medycznej od teraz mogą mieć na przykład prokuratura, policja albo ZUS – podkreśla dr Maciej Jędrzejko, specjalista położnictwa i ginekologii.

Freestocks ux53 S Gp RAHU unsplash

Na początku czerwca 2022 r. minister zdrowia Adam Niedzielski podpisał rozporządzenie, które sprawia, że poszerzony zostanie katalog danych zbieranych przez personel medyczny. Według Ministerstwa Zdrowia zmiany mają zwiększyć dostępność i przejrzystość informacji w Systemie Informacji Medycznej. Wśród zbieranych danych znajdą się m.in. informacje o alergiach, grupie krwi i ciąży. Co dla pacjentek oznacza podpisanie przez ministra Niedzielskiego tak zwanego „rejestru ciąż”?
Przede wszystkim oznacza to, że będzie istniał rejestr, do którego dostęp będą mieli medycy, a także wskazane przez ministra osoby. Dostęp do takiej dokumentacji medycznej od teraz mogą mieć na przykład prokuratura, policja albo ZUS. W Europie rejestr różnych zdarzeń medycznych nie dotyczy tylko ciąży. W tym rejestrze chodzi o to, żeby pełna wiedza o stanie zdrowotnym pacjenta była dostępna dla każdego medyka. Taka jest idea. Wszyscy pacjenci mają jedną bazę danych i jak trafiają do lekarza po raz pierwszy, to wystarczy, że lekarz wejdzie do systemu i ma wgląd do wszystkich konsultacji, wszystkich przebytych hospitalizacji i całej historii pacjenta. Sama idea jest bardzo dobra – w państwach, w których władza szanuje obywatela i nie odbiera mu jego praw.

Mamy w Polsce najbardziej opresyjne prawo antyaborcyjne, które powoduje, że kobiety boją się zachodzić w ciążę, że lekarze są pełni obaw. Sytuacja jest bardzo niebezpieczna dla zdrowia kobiet, a my, lekarze, uważamy, że taki rejestr jest niebezpieczny, bo daje możliwość inwigilacji.

Jak podpisanie tego rozporządzenia wpłynie na działanie opieki zdrowia w Polsce?
Nikt nam nie dał żadnych wytycznych, więc nie wiemy jak w praktyce to będzie przebiegało. Być może będzie tak, że zacznie to działać w momencie, kiedy systemy elektroniczne będą ze sobą w pełni spójne. Na razie lekarze w placówkach mają różne programy do dokumentacji medycznej, ale te programy w ogóle ze sobą nie współpracują. Myślę więc, że na razie jest to kolejna martwa rzecz, która zostanie wprowadzona w życie dopiero w momencie, kiedy ten system będzie bardziej sprawny.

A nam chodzi tylko o pewną zasadę. Ten rejestr to potencjalne źródło inwigilacji, które może skończyć się kryminalizacją. W tej chwili lekarz jest zagrożony trzema latami więzienia w razie pomocy przy aborcji. My się tego boimy, a kobiety boją się, że ich dane będą wykorzystywane przeciwko nim.

O co zatem chodzi w „poszerzeniu katalogu danych zbieranych przez personel medyczny”?
W unijnej dyrektywie wiadomo o co chodzi. Tymczasem w Polsce najbardziej zainteresowane tym rejestrem są wszystkie organizacje, które żądają zakazu rozwodów i stosowania antykoncepcji. Same organizacje nie mają dostępu do danych, ale jeśli z taką organizacją związany jest lekarz to... Oczywiście, jest etyka lekarska, ale jeśli trafi się jakiś fanatyczny ideowiec, to jest krótka droga, żeby te dane wyciekły. I nikt nawet nie będzie wiedział, kto te dane wyniósł.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon