Król Jan Sobieski pod Wiedniem obraz Jana Matejki

Roman Balczarek: Śląsk a Rzeczpospolita. Co je łączyło, a raczej jak wiele je dzieliło w czasach Wazów i Jana Sobieskiego

Michał Smolorz pisał kiedyś, że Ślązacy nigdy nie doświadczyli ani Polski jagiellońskiej, ani Polski szlacheckiej, ani dramatu rozbiorów i ówczesnych powstań narodowych; zostali wychowani na innych lekturach i podręcznikach, w innych kulturach prawnych. Uczestniczyli w innych wojnach, walczyli z innymi wrogami, mieli innych królów i cesarzy. Jednak Ślązacy, choć nie żyli w państwie polskim i Rzeczypospolitej, to musieli się użerać z nią przez wiele lat, a stosunki polsko-śląskie nie były najlepsze.

W ramach krótkiej powtórki z historii Śląska [więcej tutaj] przypomnijmy sobie, że od 1227 nie miał on żadnych związków państwowych z ziemiami polskimi, a od 1327 był już w pełni częścią Królestwa Czeskiego, na które składały się Czechy, Morawy, Śląsk i Łużyce. Księstwa polskie, Królestwo, a następnie Rzeczypospolita była sąsiadem Śląska i to dość bliskim. Migracje ludzi działy się w obie strony (np. wielu studentów ze Śląska uczyło się na Uniwersytecie Jagiellońskim od momentu jego powstania, a w szczytowym momencie stanowili blisko połowę studentów), a dla wielu rzemieślników z Polski Śląsk był miejscem emigracji. Poza tym administracja kościelna miała pod sobą Małopolskę i Górny Śląsk, a Dolny Śląsk wchodził w skład archidiecezji gnieźnieńskiej. I w realiach Europy późnośredniowiecznej nie było ani to nic dziwnego, ani niezwykłego, ale było naturalnie gwarantem związków między regionami. Ale te związki nie były kolorowe, a jeśli spróbować je jakoś opisać to najlepszy będzie fragment z filmu „Borat”: „This is my neighbor, he is pain in my assholes” - “To mój sąsiad, jest moim wrzodem na dupie”.

Spór o granice

Zaczniemy od końca, bo od finału problemów trwających blisko 300 lat. W 1610 król czeski gościł we Wrocławiu, skąd wysłał swoje poselstwo na dwór króla polskiego Zygmunta III Wazy, a zrobił to rękoma Ślązaków. Całą sprawę najlepiej, póki co opisał August Mosbach i zrobił to w roku 1860 (sic.), więc w razie czego odsyłam do jego opracowania pt. “Dwa poselstwa do Polski przez Szlązaków odprawione w 1611 i 1620”.

Poselstwa, które nieśli ze sobą Ślązacy, były skargą na tragiczne stosunki polsko-śląskie i ogromny bałagan nad granicą, której to okazuje się, nie było wcale. Tak, między Śląskiem a Polską nie wytyczono dokładnej granicy przez blisko 300 lat. Dlatego też warto mieć na uwadze, że jeśli skala mapy jest odpowiednio mała, to granice są na niej albo umowne, albo będą oddawać stan rzeczy z XVIII wieku. A jak w praktyce wyglądał chaos związany z brakiem wytyczonych granic? Otóż chłopi z przygranicznych miejscowości raz płacili podatki polskim urzędnikom, a raz śląsko-czeskim. W skardze czytamy, że kilkukrotnie nie udało się Unii Korony św. Wacława zebrać podatków z przygranicznych miejscowości, bo chłopi już wcześniej zapłacili urzędnikom i nie mieli z czego teraz zapłacić. Brzmi jak paranoja, pra? O ile jednak w przypadku wsi można było mówić o pewnego rodzaju wyrachowaniu i celowym działaniu to w przypadku lasów i akwenów mamy do czynienia z terra incognita. Nikt nie wiedział, jak dokładnie przebiegała granica i Ślązacy skarżyli się na prowadzone wycinki swoich lasów przez dziedziców z Rzeczypospolitej. Jednocześnie polska szlachta uroiła sobie w pewnym momencie, że graniczy z dzikim zachodem i na całej długości północnej granicy Śląska organizowała zbrojne wyprawy łupieżcze na pojedyncze wsie przygraniczne. Czasem napadli na śląskie, czasem na swoje. Wspaniała rozrywka, zwłaszcza jak wsie palą, a ludzi mordują.

Co ciekawe obie strony zarzucały się wzajemnie oskarżeniami odnośnie bicia złych monet. Ślązacy twierdzili, że Polacy podrabiają na masową skalę monety czeskie i kupują za nie rzeczy na Śląsku. Polska szlachta na to odpowiadała, że to prawda tylko, że nie czeskie korony ktoś podrabia, a polskie złotówki, i nie oni a Ślązacy, i to Ślązacy, a niepolska szlachta kupuje za granicą rzeczy za nie.

Spór udało się zakończyć, ostatecznie wytyczono granice i ustalono, że przestępców będzie się ścigać (przekroczenie granicy nie będzie pozwalało na ucieczkę od konsekwencji), a psucie monet będzie również karane w obie strony. Sprawa, choć wydaje się, że dość szybko załatwiona to trwała wiele lata (w 1620 ponownie trzeba było upominać stronę polską), ale to przede wszystkim oznacza dla nas, że przez 300 lat śląsko-polskie pogranicze to był dramat.

Jak Śląsk prawie polski się stał

Unormowanie stosunków śląskich między Królestwem Czeskim a Rzecząpospolitą stało się początkiem rozważań na temat Śląska. Gdy w czasie wojny trzydziestoletniej (1618-48) Habsburgowie (tu przypominajka, że mówimy zarówno o królach czeskich jak i cesarzach rzymskich) zaczęli przegrywać, odezwali się z prośbą o pomoc do królów Polski - Wazów. W pewnym momencie Habsburgowie byli tak zdesperowani, że za pomoc w działaniach wojennych oddaliby Wazom Śląsk właśnie. Kąsek nader smaczny i przede wszystkim już wtedy bogaty region. Pomimo hojności Habsburgów umowa nie doszła do skutku, bowiem zaangażowanie militarne Rzeczypospolitej przerosłoby możliwości wojsk polsko-litewskich i poza tym szlachta odmówiła poparcia planów. Parafrazując Henryka IV, Śląsk nie był wart takiej mszy. Jednak, gdybyśmy mogli sobie pogdybać, to pewne jest, że dziś świat inaczej by wyglądał. A przynajmniej Europa. Śląsk i Ślązacy brali udział w wydarzeniach konstytuujących współczesną Europę i świat, a idąc za gdybologią i efektem motyla, brak jednego z czynników mógłby zmienić rezultat nie do poznania. Jednak historyk nie jest wróżką i scenarzystą komiksów, więc nie zajmuje się ani przyszłością, ani równoległymi wszechświatami.

Jak Jan III Sobieski wyciągał ręce ku Śląskowi

Wydawać się mogło, że unormowanie stosunków politycznych i pokazanie, że polska szlachta nie ma zamiaru umierać za Śląsk, załagodziło aspiracje Rzeczypospolitej do sąsiedniej krainy, ale nie tak było do końca. W 1674 w Polsce wybrano nowego króla-Jana III Sobieskiego. Nowy król odwoływał się do tradycji króla-Piasta, czyli bycia przywódcą rodem z polskiej szlachty, a nie z obcych dynastii. Oznaczało to też, że wizerunkowo odwoływano się co rusz do Królestwa i Księstwa Polskiego Piastów, którego to Śląsk był składową. Ponadto na czasy Sobieskiego przypada śmierć ostatniego z Piastó - Georga Wilhelma Legnickiego w 1675 roku. Księstwo brzesko-legnickie miało stać się dobrami króla czeskiego od tego momentu, gdyż w przypadku bezpotomnej śmierci możnowładcy, król przejmuje ziemię. Jednak do schedy po Georgu rościło sobie prawa wiele rodów europejskich. Z jednej strony byli Hohenzollernowie, którzy powoływali się na umowy z Piastami, ale pretensje zgłosił też Jan III Sobieski. Zrobił to poniekąd z dwóch stanowisk. Z jednej strony jako daleki potomek Piastów, choć stopień pokrewieństwa nie gwarantował mu pierwszeństwa, ale przede wszystkim jako król polski ma prawo do dziedzictwa Piastów. Myślenie dość pokrętne, ale wizerunkowo brawurowe. Habsburgowie nie mogli z jednej strony oddać księstwa Sobieskiemu, ale z drugiej strony nie można odmówić królowi i osłabić sojuszu. Skończyło się więc na dość pokrętnym osadzeniu Jakuba Sobieskiego (syna Jana III) jako księcia oławskiego. Jego małżonka otrzymała ziemie na Śląsku a Jakub tytuł księcia Oławy, co miało ostatecznie wynagrodzić pretensje Sobieskich.

Choć sprawa nie brzmi specjalnie poważnie, to polityka Sobieskiego wokół Śląska była bardzo ożywiona, a jej przebieg toczył się w gabinetach cieni. Francja planowała sojusz z Janem III w razie wojny francusko-habsburskiej. Sobieski miał dokonać dywersji i zająć Śląsk, lecz do nie dość, że do wojny nigdy nie doszło, to Sobieski wybrał sojusz z Leopoldem I Habsburgiem.

Co ciekawe dwór wiedeński był ogarnięty prawdziwą antyfrancuską paranoją. Wspominałem już o tym, że Jakub Sobieski dostał Oławę. Jakiś czas później matka Jakuba - znana Marysieńka - odwiedziła syna i zwiedziła Śląsk. Brzmi całkiem normalnie. Jednak dla dworu wiedeńskiego Francuzka nie mogła odwiedzić syna. Została wysłana na przeszpiegi i miała własnoręcznie tworzyć plany odbicia Śląska. Brzmi absurdalnie, ale Wiedeń w to wierzył, co doprowadziło do kolejnego odcinka z serii „Napięte stosunki francusko-austriackie, odc. 2137”.

Choć życie Śląska i Ślązaków trwało sobie po swojemu i od XIII wieku powoli szło w stronę zachodu i Cesarstwa Rzymskiego to oficjalna polityka kilkukrotnie splątywała Śląsk i Polskę. Wydarzenia, które przytoczyłem, nie były przełomowe i w większości przypadków kończyły się tylko na aspiracjach. Incydenty granicznie nie doprowadziły do otwartego konfliktu, bo lokalna szlachta i bandyteria za nimi stała. Polityka władców elekcyjnych próbowała poszerzać wpływy Rzeczypospolitej, ale wspólnie ze szlachtą prowadziła ostatecznie do upadku państwa. Jednak wspomniane wydarzenia, wraz z częstymi wizytami królów polskich na Śląsku stały się elementem propagandy historycznej od lat 20. XX wieku. Pisałem już kiedyś, że gdy państwo na jakimś terenie czuje się niepewnie, to zaczyna szukać swojej prawdy w historii, a następnie jej uczyć (o odwiecznych związkach z sobą, o duchu mieszkańców, który zawsze był przy macierzy) i usilnie stara się znaleźć i stworzyć dziedzictwo dla tej narracji. Niepewne państwa szukają legitymizacji swojej obecności. Wokół Jana III Sobieskiego urósł kult sadzenia drzew na Śląsku, a każdy akt polityczny czy dyskutowany temat na polskim dworze stawał się koronnym argumentem. Ich siła była jednak dość mocno dyskutowana już 100 lat temu. Strona niemiecka w swojej propagandzie historycznej radziła sobie zręczniej, bo i więcej materiału miała. Przede wszystkim odwoływała się do czynów Ślązaków, którzy wielokrotnie pokazali lojalność historii niemieckiej.

Obie strony w tym konflikcie ideologicznym wynosiły mało znaczące fakty na piedestał, a ignorowały to, co przeczyło ich wizji historii. Dziś, gdy możemy już na spokojniej rozmawiać, należy pamiętać, że historia to zawsze całość i różnorodność. Wycinek, choćby najprawdziwszy będzie kłamstwem, jeśli tylko na jego podstawie spróbujemy opisać świat.

Swierklaniec ulica glowna

Może Cię zainteresować:

Roman Balczarek: Ta wieś na Śląsku to fenomen. Większa niż niejedno miasto, a mieszkańców co roku przybywa

Autor: Roman Balczarek

16/04/2023

Iluzja dnia

Może Cię zainteresować:

Roman Balczarek: Dlaczego język śląski w muzeach to przełom? Nie dajmy go zepchnąć do rezerwatu

Autor: Roman Balczarek

23/04/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon