Maciej Poloczek
Slazacy

Roman Balczarek: Słowo "Hanys" jest obraźliwe. Wymyślili je Zagłębiacy. Żaden Ślązak o sobie tak nie powie. Serio?

Kto to Hanys? Oczywiście, że nie Gorol. Czyli: Ślązak. Określenie już do nas przylgnęło, ale właśnie: czy powinno? Zawsze, gdy ktoś mówi o Hanysach, to zawsze kilka osób się odezwie, że to obraźliwe określenie. Coś jak "Pepiki" o Czechach.

Zacznijmy naszą opowieść 7 tysięcy kilometrów od Śląska. W kraju niespełnionych snów, czyli USA.

Obraźliwe słowo na "n"

Tajemnicą nie jest, że Stany Zjednoczone to kraj pełen rasizmu. Jedną z prześladowanych grup są osoby ciemnoskóre, które stanowią około 13% populacji USA. Nie będę jednak pisać o całym zjawisku rasizmu, ważna jest dla mnie w tej chwil mnie przemoc językowa. Otóż przez większość czasu ciemnoskórych ludzi określano mianem „nigger”, które pochodzi od iberyjskiego “negro”, a ostatecznie ma oparcie w łacinie i oznacza po prostu “czarny”. Jednak “nigger” stał się szybko symbolem niewolnictwa i jest uważany za wulgaryzm w języku angielskim. Nazwanie osoby ciemnoskórej w ten sposób jest głęboką obelgą i niewątpliwie może prowadzić do odpowiedzi w postaci przemocy. Jednak co jest równie ważne, w czarnym slangu pochodzące od tego słowo "nigga” jest już używane między osobami o ciemnej skórze. Nie jest to jakoś specjalnie popularne i dotyczy raczej wąskich środowisk, ale o ile n-wordu nie mogą używać biali (dawni oprawcy), tak w pewnych środowiskach ciemnoskórych to już przechodzi.

W Polsce z kolei od kilku lat toczy się debata na temat słowa “Murzyn”. Technicznie pochodzi ono od Maura (mieszkańcy północnej Afryki), a wielu językoznawców uważa, że ostatecznie wywodzi się z łaciny i też znaczy po prostu “czarny”. Niemniej widzimy od pewnego czasu dyskusję, czy “Murzyn” to odpowiednik n-worda. Póki co konkluzja nie jest zbyt jasna. Polski Murzyn jest gdzieś w okolicach Żyda. Niby neutralne słowo, ale jak łatwo można nim obrazić, nieprawdaż? Jednak to, co jest decydujące w tej kwestii, to że ciemnoskóra mniejszość w Polsce uważa “Murzyna” za pejoratywne określenie i koniec końców nie pozostaje nam nic innego jak to uszanować i nie obrażać innych. Ale omówmy jednak Hanysa.

Kim jest Hanys?

Hanys to brat mojego dziadka. Urzędowo Jan, ale i tak cała rodzina i wszyscy mówili mu Hanys albo Hanek. Tak już było na Śląsku. Po polsku Jan, po niemiecku Hans, a po śląsku Hanys. Zwykłe imię. Początkowo Hanys nie oznaczał wszystkich Ślązaków. Te określenie nadali nam dopiero Polacy, głównie Zagłębiacy. Zaczęli nas obraźliwie nazywać Hanysami. Tak samo, swoją drogą, Czechów, tyle że Pepik to Józef po czesku, a nie Jan. Czuć w tym pogardę, jak się dłużej nad tym zastanowimy: Janki, Józki, Żydki, Wanie. Coś jest w zdrobnieniach imion, że kiedy zaczynamy nimi nazywać całą grupę, to staje się to bardzo pogardliwe.

Oczywiście nie zostawiliśmy tego bez odpowiedzi. W kontrze do Hanysa pojawił się równie obraźliwy Gorol. Ewentualnie chadziaj. Pierwsze określenie znaczy po śląsku po prostu górala, a drugie to rosyjskie określenie wieśniaka. Czyli znowu podobny proces: nazwa neutralna dla wąskiej grupy staje się obelgą dla całości

Czy Hanys to "n-word"?

Wspominałem już, że w USA wulgarny i obraźliwy n-word zaczął być używany w pewnych kręgach z dumą. Stał się elementem tożsamości wręcz. I wiecie co, Z Hanysem jest tak samo. Oba słowa zaczynały jako neutralne określenia, miały swoje definicje i etymologie. Potem stały się inwektywami, a ostatecznie poczucie gorszości i obelga stały się dumą i własnym określeniem. Jednak bardzo ważne jest, że o ile sam mechanizm jest podobny, to waga i ciężar obu słów jest diametralnie różna. Obelga stosowana przez Zagłębiaków ma w sobie zdecydowanie mniejszy poziom opresji niż wołanie przez białego pana na plantacji bawełny. Hanys nigdy nie był symbolem niewolnictwa. Jednak droga obu słów jest podobna.

Ile to osób dziś powie otwarcie, że jest Gorolami, choć przecież to była obelga. Ilu Ślązaków nazwie wreszcie siebie Hanysami, choć tak kiedyś nas obrażano. Niektóre osoby to jeszcze pamiętają i stąd czasem komentarze, że Hanys jest obraźliwy, a żaden Ślązak o sobie tak nie powie. Osobiście rozumiem to, ale moja niechęć do "hanysowania" jest związana z relacjami rodzinnymi: Hanys to nazwa własna konkretnego członka rodziny - Janka Balczarka z Nakła.

Natomiast nie będę pisał tu prawd objawionych, czy to obraźliwe dla Ślązaków określenie, czy nie. To sprawa uznaniowa. Poza tym to, czy coś ma obrazić zależy od intencji nadawcy, a nie stricte od słów. Wszyscy znamy przecież komplementy, które potrafią szydzić z odbiorcy i obrażać go zamiast chwalić. Jeśli Ślązacy nie czują się obrażeni jak ktoś nazywa ich Hansysami, to można tak mówić. A jak większości przeszkadza to, to jednak zastanówmy się nad tym. Ciekawe jest za to, jak blisko temu do amerykańskiego n-wordu. Technicznie jesteśmy na tym samy etapie. Między sobą można, ale na zewnątrz - tak średnio już. Ślązacy między sobą nazwą się Hanysami tak jak niektórzy czarni użyją n-wordu.

To, co kiedyś było obraźliwe, dziś jest neutralne

Opresja w języku potrafi się zmieniać. Coś, co kiedyś było obraźliwe, dziś może być neutralne, a coś, co było neutralne może obrażać. Kiedyś Hanys, dziś ukryta opcja niemiecka. Stale oczywiście: volksdeutsch. Agresja językowa ze strony Polski wytykała nam związki z Niemcami. Natomiast Niemcy nazywali nas Wasserpolakami. I wiecie co, znowu ta sama droga. Początkowo tak niemieckojęzyczni mieszczanie nazywali odrzańskich flisaków ze Śląska - Waserpolacy. Najstarsze poświadczenia tego to XVI wiek. Potem określenie przeszło na wszystkich słowiańskich Ślązaków i stało się obelgą. Dziś zatraciło się, bo funkcjonowało w ramach języka i kultury niemieckiej, a ta na Śląsku nie ma już żadnej mocy, żeby być oprawcą.

Gdy przychodzi wymiana pokoleniowa, wiele elementów opresji się zmienia. Młode pokolenia zaczynają uważać dawną obelgę za swoją własną tożsamość, ale nie patrzą zbyt dobrze, gdy dawny oprawca znowu tak się do nich zwróci. Hanys chyba najbardziej spowszechniał spośród dawnych ataków, ale jak popatrzymy na społeczność LGBT, to okazuje się, że znowu to samo. Przedstawiciele tej grupy mogą między sobą używać dawnych obelg, ale nie wolno, by ktoś spoza społeczności tak na nich mówił.

Hanysy, Gorole, szlapitkorze i Waserpolacy są częścią większego i może nawet masowego procesu. Procesu, który pokazuje jak, nowe pokolenia radzą sobie z traumą przodków. Poczucie gorszości zamieniają w dumę. Jednak gdy przekłada się to na narody, to warto być ostrożnym i patrzeć, czy aby nie idzie to w złą stronę.

Swierklaniec ulica glowna

Może Cię zainteresować:

Roman Balczarek: Ta wieś na Śląsku to fenomen. Większa niż niejedno miasto, a mieszkańców co roku przybywa

Autor: Roman Balczarek

16/04/2023

Chlopi slask

Może Cię zainteresować:

Roman Balczarek: Zapomniana wojna śląsko-śląska. Dlaczego nowi mieszczanie nienawidzili wsi i noszenia się "po chopsku"

Autor: Roman Balczarek

14/05/2023

Ślązacy

Może Cię zainteresować:

Roman Balczarek: My, naród? Od definicji do śląskiej historii i tożsamości. Boimy się przyznać, że wzięliśmy się trochę znikąd, a trochę z miłości do swojej ziemi

Autor: Roman Balczarek

06/05/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon