Pierwszym śląskim miastem, które zdecydowało się na pozew wobec Skarbu Państwa są Tychy, które domagają się 34 milionów złotych. Ta kwota wynika z różnicy pomiędzy pieniędzmi wydanymi na tzw. zadania zlecone przez ostatnie 10 lat i pieniędzmi przekazanymi w tym czasie miastu ze strony państwa.
– Zadania zlecone to m.in. wydatki na oświatę, wydawanie dowodów osobistych czy ogromna praca Urzędu Stanu Cywilnego. Zajmuje się tym urząd miasta, ale za wszystko powinno płacić państwo – mówi Ewa Grudniok, rzeczniczka Urzędu Miasta w Tychach.
Zdaniem samorządowców głównym problemem jest polityka fiskalna państwa, która powoduje duże straty finansowe w miastach. Po prostu brakuje pieniędzy na bieżące funkcjonowanie. We wspomnianych Tychach w ostatnich latach notowano nadwyżkę finansową na poziomie 70–100 mln zł. W 2023 roku jest planowany deficyt operacyjny na poziomie 8 mln zł, co jest pierwszą taką sytuacją w tyskim samorządzie.
Podobne problemy są w innych śląskich, i nie tylko, miastach. Bytom również sądzi się z wojewodą o pieniądze.
- Mamy coraz mniejszy udział w podatkach, a ceny tych zadań się nie zmieniają. My też mamy postępowanie z wojewodą. Sprawa jest w sądzie i zobaczymy jak to się skończy - wyjaśniał Mariusz Wołosz, prezydent Bytomia na antenie Radia Piekary. - Będzie lawina tych pozwów. Brakuje na wydatki bieżące, na zadania zlecone. Mamy dwie podwyżki płacy minimalnej w tym roku, a w urzędach właśnie pracują ludzie na takiej stawce. Jeśli oni wykonują zadania, które są źle wycenione to trzeba płacić im z innych źródeł, których w zasadzie nie ma - dodawał.
- Walka idzie o to, żeby zapewnić bieżące funkcjonowanie. Nie tylko w Tychach, ale też w Katowicach czy Gliwicach są z tym problemy. To nie jest kwestia chciejstwa czy jakiejś polityki. Trzeba po prostu wykonywać zadania, które zostały zlecone samorządom - powiedział Wołosz.
- Gdyby polski rząd finansował oświatę tak jak powinien, to w wielu miastach nie trzeba byłoby wprowadzać rządowych programów, dofinansowań itd., bo samorząd poradziłby sobie sam. Nie chcemy dodatkowych pieniędzy od rządu, tylko środków na to, co nam zlecono. No i chcemy mieć udział w podatkach, bo VAT rośnie, a do nas pieniędzy trafia coraz mniej - wyjaśniał.
Ile w samym Bytomiu wyniesie deficyt budżetowy? Tego dokładnie nie wyliczono, ale na horyzoncie pojawia się wiele problemów.
- Teoretycznie uchwalając budżet powinniśmy mieć wszystko policzone i tak jest. Mamy jednak wiele niewiadomych, bo rosną ceny usług i produktów. Zobaczymy na ile wzrosną oczekiwania wykonawców, bo mamy zaczętych wiele inwestycji, a wykonawcy często domagają się renegocjacji warunków tych kontraktów - powiedział Mariusz Wołosz.
Inne miasta też wysyłają pozwy do Skarbu Państwa
Pierwszym samorządem w Polsce, który pozwał do sądu skarb państwa o zwrot kwot z niedoszacowanych rządowych subwencji oświatowych jest Szczecin. W jego ślady poszła m.in. Kraków, Poznań, Piła czy Ciechanów, a także kilka miast na Dolnym Śląsku.
Jak podał serwis Wroclaw.wyborcza.pl, nad pozwem Skarbu Państwa zastanawia się m.in. Jelenia Góra. Urzędnicy wyliczyli tam, że w 2020 roku miast na oświatę wydało 179 mln zł, a dostało w formie subwencji 111 mln, czyli musiałi dopłacić 57 mln. W 2021 i 2022 wydatki na oświatę to prawie 192 mln, a subwencje wyniosły odpowiednio 119 i 122 mln. Czyli co roku trzeba było dopłacać 66-67 mln.