Na Ryjku kabaret Zdolni i Skromni wystąpił ze skeczem, którego bohaterami byli sosnowieccy urzędnicy podczas fikcyjnej sesji Rady Miasta. Występ szybko odbił się szerokim echem – nie tylko wśród publiczności, ale przede wszystkim w Sosnowcu. Prezydent miasta Arkadiusz Chęciński, zareagował z oburzeniem w mediach społecznościowych, pisząc, że zamiast humoru zobaczył „tani, leniwy i żenujący” spektakl, który obraża mieszkańców.
Obejrzeliśmy skecz, który wywołał oburzenie prezydenta Sosnowca. Rezultat? Niestety trudno się dziwić reakcji Arkadiusza Chęcińskiego. Bo choć kabaret z definicji ma prawo do przesady, ironii i prowokacji, to tym razem granica między żartem a szyderą chyba jednak została przekroczona w sposób, który bardziej przypomina szkolną złośliwość niż artystyczny komentarz.
Fabuła nie jest wyszukana: aktorzy odgrywają role sosnowieckich urzędników podczas niby to sesji Rady Miasta. Oczywiście wśród nich pojawia się prezydent. Inauguracja posiedzenia brzmi jak manifest: „Jesteśmy zwycięzcami. Nie jesteśmy gorsi od innych. Mamy swoją godność i wcale nie jest nam wstyd. Witam na 33. posiedzeniu Rady Miasta Sosnowca”. Brzmi dumnie, ale to tylko wstęp do serii gagów. Potem jest rubasznie – przykładowo w dowcipie o wyborze między pokojem na świecie a zburzeniem Sosnowca, gdzie pytanie brzmi: „Jakiej koparki byś użył?”. A bywa i grubo: „Ja wracam prosto ze zjazdu prezydentów miast, tam wszyscy cudownie klepią się po pleckach, razem fantastycznie robią wspaniałe wałki, tylko ja, jak ta sierota”. Na koniec, nie zdradzając szczegółów, prezydent w skeczu najzwyczajniej swój Sosnowiec zdradza i porzuca. Scenariusz podaje nieco chloroformu w formie gogolowskiego „Z siebie samych się śmiejecie!”, jednak to dawka nieomalże niezauważalna.
Pojawia się więc pytanie: czy to jeszcze kabaret, czy już pastisz podszyty pogardą? Prezydent Chęciński nie krył oburzenia. W swoim wpisie podkreślił, że lubi kabarety i potrafi śmiać się z żartów o Śląsku i Zagłębiu. Trzeba przyznać, że sosnowiecki Urząd Miasta faktycznie potrafi błysnąć kreatywnym, autoironicznym humorem –że przypomnimy niejedną akcję z paszportem do Sosnowca, instrukcją obsługi ławeczki czy możliwością wylicytowania na WOŚP zatrudnienia prezydenta w prywatnej firmie w roli kuriera czy sprzątacza. A czy pamiętacie Chęcińskiego w roli piekielnego doktora Solfernusa w „Igraszkach z diabłem”?
Tym razem – jak napisał Arkadiusz Chęciński – „miał ciary żenady”. W rezultacie zaprosił nawet zjadliwie twórców, by wystąpili z tym samym programem przed sosnowiecką publicznością.
Kabaret od zawsze był lustrem, w którym odbija się rzeczywistość – czasem krzywym, czasem brutalnym, ale jednak lustrem. Problem w tym, że w tym przypadku odbicie nie pokazuje niczego nowego. To raczej powielanie starych stereotypów, które zamiast bawić, przypominają, że łatwo jest kpić z miasta, które od lat walczy o swoją tożsamość i wizerunek. Śmiech może być oczyszczający, może budować dystans i wspólnotę. Ale może też boleć. Tak się niestety stało i to – sądząc z komentarzy pod wpisem prezydenta – nie tylko w jego przypadku.


