Serwale z Pszczyny są bezpieczne w domu. Antoniego odnaleziono na drzewie, a Żaklinę... w ogrodzie sąsiada

Dwa serwale afrykańskie - Antoni i Żaklina - są już bezpieczne w domu, choć rodzina z Pszczyny najadła się strachu. Ostatecznie Antoni znalazł się na drzewie, a Żaklina... w ogrodzie sąsiada.

Archiwum rodzinne
Serwale afrykańskie z Pszczyny

Rodzina z Ćwiklic w Pszczynie najadła się strachu, kiedy zauważyła, że wieczorem w niedzielę, 3 kwietnia, z woliery w ogrodzie zniknęły dwa serwale afrykańskie - Antoni i Żaklina. - Szczerze mówiąc, sama już nie wiem, jak to się stało. Rozbroiły wolierę i uciekły - opowiada właścicielka zwierząt.

Wkrótce rozpoczęły się poszukiwania Antoniego i Żakliny na terenie całej Pszczyny oraz sąsiednich miast, ponieważ zwierzęta te potrafią przemieszczać się z prędkością do 80 kilometrów na godzinę, a z miejsca skoczyć na wysokość trzech lub długość czterech metrów.

Antoni odnalazł się we wtorek, 5 kwietnia, w niedalekich Jankowicach. Wskoczył na wysokie drzewo, więc konieczne było użycie zwyżki. Żaklina ukrywała się jeden dzień dłużej, ale ostatecznie okazało się, że przebywała zaledwie kilkaset metrów od domu.

- Znalazła schronienie w ogrodzie sąsiada. Patrzyła przez okno, jak wewnątrz ludzie siedzą przy kominku. Zauważyli ją, chcieli nakarmić, ale się spłoszyła. Wróciła jednak po pewnym czasie. Sąsiad początkowo nie wiedział, że to nasza Żaklina, ale udało się ją znaleźć, a to najważniejsze - mówi właścicielka.

Ze względu na podobieństwo sąsiadowi wydawało się, że do jego ogrodu zawitał ryś.

"To zwierzęta z legalnej hodowli, wychowane w naszym domu"

Oba serwale afrykańskie są już bezpieczne w domu. Najbardziej ucieszyły się z tego dzieci, które kochają te zwierzęta.

- Muszę zdementować informacje, jakoby były one niebezpieczne. To zwierzęta z legalnej hodowli, wychowane w naszym domu na butelce, zgłoszone do urzędu. One boją się obcych, same nigdy nie podejdą. Oczywiście, jeśli ktoś próbowałby je złapać lub otoczyć, mogłoby podrapać albo ugryźć, ale to nie krwiożercze bestie - tłumaczy właścicielka.

- Nie jestem też żadnym oligarchą, któremu w głowie przewraca się od pieniędzy (Ceny serwali afrykańskich sięgają ponad 20 tys. złotych - przyp. red.). Jestem zwykłą opiekunką w domu spokojnej starości. Po prostu kocham te koty - dodaje.

Antoni i Żaklina mieszkają w Ćwiklicach od dwóch lat.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon