Śląska pracownia przy najbardziej śląskiej ulicy Górnego Śląska
Spacerując ulicą Piotra Niedurnego w Nowym Bytomiu, nie można nie odnieść wrażenia, że jest się na najbardziej śląskiej ulicy na Górnym Śląsku. Na dystansie paruset metrów witają nas szyldy takich miejsc jak: Studio Kosmetyczne "Gryfno Dziołszka", Delikatesy "Chlyb & Wuszt", a nawet sklep z e-papierosami [i innymi specyfikami ;-)] "Zielono Hołda". W końcu cel naszej podróży - Pracownia Firan i Zasłon "Szajbki i Gardiny".
- Nowy Bytom, lub „Fryna” czy „Frincita” - nie wiem, czy to najbardziej śląskie miejsce, ale na pewno cudowne centrum. Piękna architektura, czerwone okna, familoki z cegły - wiele z nich to zabytki. Śląskie zielone i czerwone okna: czerwone były w mieszkaniach rodzin górniczych, zielone w rodzinach hutniczych. Ja jestem tą architekturą zauroczona. Do tego dużo się tu dzieje, mnóstwo ludzi, urząd miasta, sklepy i lokale usługowe. Cała Ruda Śląska przyjeżdża na Nowy Bytom – to serce naszej społeczności - mówi Estera Kij, właścicielka Szajbek i Gardin.
Ale od początku...
„Pierwszą maszynę do szycia dostałam od mojej mamy. Kupiła mi ją na dwudzieste urodziny, tuż po tym, jak przeprowadziłam się na swoje. Moja ciocia Danka z Małego Werdonu powiedziała, że pokaże mi, jak ją obsługiwać. Pamiętam, jak wypatrywałam jej w oknie, bo już nie mogłam się doczekać, aż mi pokaże jak to wszystko działa. Miałam wtedy w kuchni takie miejsce - szafkę z garnkami - i po prawdzie, to ta „szajbka”, ta zasłonka na garnki, była chyba pierwszą rzeczą, jaką w życiu uszyłam.”
Pani Estera prowadzi swoją pracownię od 8 lat. Pochodzi z Rudy Śląskiej, a konkretnie z dzielnicy Wirek. Przyznaje, że sklep z zasłonami i firanami łączy jej dwie pasje - szycie i pracę z klientem. W założeniu własnego biznesu ogromną rolę odegrało wsparcie najbliższych.
- Sklep Szajbki i Gardiny prosperuje od ośmiu lat - odkąd moja córeczka miała roczek i poszła do żłobka. Mąż i przyjaciółka ogromnie mnie w tym wspierali. Wiedzieli po prostu, że to się uda. Tak ogromne wsparcie kilku bliskich osób jest bardzo cenne, bo człowiek wtedy kompletnie niczego się nie boi - podkreśla Estera.
Właścicielka Szajbek i Gardin dodaje, że nazwa firmy ma nie tylko przyciągnąć klientów - jest dla niej osobistym manifestem śląskiej tożsamości: „Kiedy miałam około 20 lat, chciałam iść do pracy w centrum handlowym, do sklepu z ubraniami. Nie dostałam tej pracy, bo mówiłam po śląsku. To był dla mnie duży cios emocjonalny. Sklep mógłby się nazywać pospolicie, na przykład „Firany i zasłony” albo „Firany u Estery”, ale to zupełnie nie w moim guście. Pomysł na nadanie śląskiej nazwy wziął się z tego, że w poprzedniej pracy nie było mile widziane, żebym mówiła po śląsku. Ten szyld, ta nazwa są dla mnie triumfem i swego rodzaju nagrodą.”
"Chyba nie byłoby w ogóle opcji, żeby mówić inaczej w takiej dzielnicy"
W spisie powszechnym z 2021 roku aż 30% mieszkańców Rudy Śląskiej zadeklarowało przynależność do narodowości śląskiej (jako jedynej, lub jednej z dwóch obok polskiej). Jest to najwyższy wynik wśród miast powyżej 100 tys. mieszkańców. Nic dziwnego, że w tak śląskim mieście łatwo usłyszeć godkę na ulicach. Pozytywnym zaskoczeniem jest jej obecność w przestrzeni miejskiej. Dla wielu rudzian jest to jednak element codzienności.
- W moim domu wszyscy godali po ślōnsku. Pochodzę z Wirku, z Nowej Wsi. Chyba nie byłoby w ogóle opcji, żeby mówić inaczej w takiej dzielnicy. „Gardina” znaczy „firana”, a „szajbki” to te małe zazdrostki w kuchni - jak kiedyś w kuchniach stawiano bifyje, to wstawiało się do nich krótkie firaneczki, zazdrostki. Moją pasją jest też odnawianie starych mebli. Interesuję się takim „babcinym stylem” i właśnie takim klimatem, stąd Szajbki i Gardiny - ta nazwa po prostu fajnie brzmi - podkreśla Estera Kij.
A jak na śląski szyld zareagowali klienci? Pani Estera nie potrafi ukryć zadowolenia z reakcji klientów. Śląski szyld kojarzy się im swojsko - wiedzą, że na miejscu zostaną obsłużeni przez samych swoich. To cenne w czasach, kiedy galopująca komercjalizacja rozrywa społeczne więzi.
- Klienci są zachwyceni, uśmiechnięci, wchodzą radośnie, pytają, komentują. Zawsze wychodzą z tego fajne rozmowy. Ciekawe jest to, że mężczyznom trzeba czasem tłumaczyć, o co chodzi, ale w pracowni podchodzimy do tego z humorem - wyjaśnia właścicielka Szajbek i Gardin.
Dobrych opinii o rudzkiej pracowni nie musimy szukać daleko. Wystarczy spojrzeć na słowa klientów w opiniach w Google: "Terminy? Nieziemsko szybkie", "Nasze okna cieszą oko", "Profesjonalne podejście do klienta" to tylko parę z nich. Z kolei pod naszym postem na Facebooku pojawiły się komentarze typu: "Bardzo miło szefowo, polecomy i pozdrawiomy" czy "dla każdego coś miłego, polecam". Jak na publikację zareagowała właścicielka?
- Kolega powiedział mi, że portal Ślązag wyróżnił mój sklep poprzez zdjęcie z informacją, że „na Frynie możecie kupić Szajbki i Gardiny”. Bardzo ciepłe słowa! Było mi bardzo miło, byłam bardzo wzruszona reakcją internautów - mówi pani Estera. - Pojawiło się dużo nowych klientów - przez ostatnie półtora tygodnia piszą do nas. Nawet panie z Gliwic i jedna z Katowic dzwoniły, żeby zapytać, jak dojechać do nas autobusem - tłumaczyłyśmy im. Post komentowało też wielu moich stałych klientów - to było cudowne uczucie. Bardzo się z tego cieszę, bo to była taka kropka nad „i” mojej pracy - dodaje.
Może Cię zainteresować:

