Tajemnica świętego Jana. Najstarszy świadek historii Katowic zniknął ze swojej ulicy. Ale my go odnaleźliśmy

Figura świętego Jana to najstarszy świadek historii Katowic. Stanęła nad Rawą w 1816 roku, gdy miasto jeszcze nie istniało. W XX wieku trafiła na Brynów, a w 1999 roku wykonano jej kopię, którą umieszczono w pierwotnej lokalizacji Ale oryginał zniknął z ulicy Dworskiej. Co się z nim stało? Odnaleźliśmy go – stoi nadal w Katowicach, choć już nad inną rzeką.

109 lat temu, 11 lipca 1816 roku, nieopodal kapryśnej Rawy, w miejscu, gdzie dziś ulica św. Jana wpada w katowicki Rynek, poświęcona została figura. Przedstawiała świętego – ponoć Jana Nepomucena, choć do innych Nepomuków niepodobna. Miała chronić wieś Katowice przed powodzią. Bo miasta jeszcze wtedy nie było.

Minęły dwa wieki. Katowice wyrosły wokół niej, potem o niej zapomniały. A figura – najstarszy świadek historii miasta – zniknęła z ulicy. Ale nie przepadła. Odnaleźliśmy ją. Nadal stoi. Nadal czuwa. Tylko gdzie indziej.

Kim był ten święty Jan? To pytanie zadaje sobie chyba każdy, kto uważnie przyjrzy się rzeźbie. Bo choć tradycja mówi, że to święty Jan Nepomucen, coś się tu nie zgadza. Brakuje biretu, sutanny, klasycznego ujęcia z krucyfiksem przy piersi. Zamiast tego – miękkie rysy twarzy, bujna fryzura, splecione dłonie z dużym krzyżem. Może to Jan Ewangelista? A może Chrzciciel? Żaden z nich nie pasuje w pełni. Dziwny jest ten nasz święty Jan.

Wygnanie świętego. I jego ludu

Figura stanęła nad Rawą w 1816 roku. Katowice były wtedy wsią, a święty Jan miał chronić mieszkańców przed wzbierającą wodą. Gdy w 1875 roku Katowice uzyskały prawa miejskie, figura zdaniem ojców miasta nie była już potrzebna w centrum Kattowitz.

Gdy Katowice stawały się miastem, święty Jan – ten sam, który przez dziesięciolecia czuwał nad Rawą – nie pasował już do nowego porządku. Został usunięty z centrum, jakby był reliktem przeszłości. I rzeczywiście był. Bo symbolizował wieś, a nie miasto. Tradycję, a nie postęp. Chłopów, a nie przemysłowców.

Nie tylko figura została wyparta. Wyparto też ludzi, których reprezentowała. Miejscowych gospodarzy, autochtonów, którzy przez pokolenia uprawiali ziemię nad Rawą. Gdy Katowice stawały się Kattowitz, ci rdzenni mieszkańcy zostali potraktowani jak przeszkoda. Jak „czerwonoskórzy” — nie tylko w przenośni. Tak właśnie określił ich dr Richard Holtze, jeden z ojców miasta i pierwszy przewodniczący Rady Miejskiej. W swojej książce z 1871 roku pisał o nich z wyższością, zarzucając im „nieugięte trwanie przy starym” i „opór wobec każdej nowelizacji”.

Tradycyjni rolnicy, podobni jak jak sołtys Kazimierz Skiba, z obliczem godnym Tecumseha, i Andrzej Warzecha, katowicki Cochise, zostali zepchnięci na południe od linii kolejowej. Tam, na skrawkach ziemi, trwali jeszcze przez chwilę – jak w rezerwacie. Ale i stamtąd zniknęli. Ich świat – świat świętego Jana nad Rawą – ustąpił miejsca światu biznesmenów, bankierów i magistrackich planów rozwoju miasta.

Wygnanie figury z centrum miasta było więc czymś więcej niż tylko przestawieniem rzeźby. Wygnanie figury z centrum miasta było więc czymś więcej niż tylko przestawieniem rzeźby. Było symbolicznym wypędzeniem całej epoki. I symbolicznego też, niemego świadka tej przemiany Katowic stanowi obecnie nasz wiejski św. Jan.

Św. Jan na Brynowie

Figura trafiła na Brynów – kupił ją gospodarz, który ustawił ją przy swojej posesji. Tam przetrwała dekady, wojnę, a nawet postrzały w postument oddane przez żołnierzy sowieckich w 1945 roku.

W 1999 roku w Katowicach wykonano kopię figury i postumentu. Stanęła przy ulicy św. Jana, w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło. Ale oryginał pozostał na Brynowie – na prywatnej posesji przy ulicy Dworskiej, w rękach spadkobierców dawnego właściciela. Aż do niedawna.

Bo kilka lat temu figura zniknęła. Mimo iż Wikipedia nadal podaje, że stoi przy Dworskiej i podobnie preczytamy w niektórych publikacjach o Katowicach. Ale to już nieprawda.

Nowe miejsce. Nowa rzeka

Właściciele figury wyprowadzili się z Brynowa i zabrali świętego Jana ze sobą. To dla nich nie tylko rzeźba, ale rodowa pamiątka, przekazywana z ojca na syna. Nie chcą zdradzać nowej lokalizacji – i trudno im się dziwić. Po tym, jak ktoś próbował ukraść metalowy krzyż z kopii figury na ulicy św. Jana, obawy o bezpieczeństwo oryginału są uzasadnione.

Dla wielu osób może to być zaskoczeniem, ale figura świętego Jana, choć wygląda jak trwały element krajobrazu, z prawnego punktu widzenia nie jest nieruchomością. Nie jest też wpisana do rejestru zabytków. A to oznacza, że jej właściciel może nią dysponować tak, jak każdą inną ruchomością – przenieść ją, sprzedać, przekazać, a nawet (choć byłoby to moralnie wątpliwe) zniszczyć. Zgodnie z przepisami Kodeksu cywilnego, nieruchomością jest grunt, budynek trwale z gruntem związany lub jego część. Figura świętego Jana nie spełnia tych kryteriów. Nie jest trwale związana z gruntem, nie stanowi części budynku, nie została też objęta ochroną konserwatorską. Formalnie jest więc ruchomością – choć o ogromnej wartości historycznej i emocjonalnej.

Figura nie znajduje się w rejestrze zabytków ani w gminnej ewidencji. To oznacza, że nie obowiązują wobec niej żadne ograniczenia prawne. A w związku z tym właściciele jak najbardziej mogli ją zabrać z posesji przy Dworskiej i przenieść w inne miejsce. I tak właśnie zrobili. To przypadek, który pokazuje, jak granica między dziedzictwem kulturowym a własnością prywatną może być cienka i nieoczywista. Bo choć figura świętego Jana nie jest formalnie zabytkiem, to dla historii Katowic znaczy więcej niż niejeden pomnik z brązu i marmuru. I dobrze, że – mimo braku formalnej ochrony – nadal jest otoczona troską. =

Najważniejsze jest jedno: figura nadal znajduje się w Katowicach. Nadal też stoi nad rzeką – choć już nie nad Rawą. I nadal przypomina o czasach, gdy Katowice były tylko wsią, a święty Jan miał chronić mieszkańców przed żywiołem.

Mamy zdjęcia św. Jana na nowym miejscu

Za zgodą właścicieli udało nam się zobaczyć figurę w jej obecnej lokalizacji. Choć nie zdradzimy, gdzie dokładnie się znajduje, możemy pokazać, że święty Jan ma się dobrze. Nadal stoi. Nadal czuwa. I nadal przypomina, że historia Katowic zaczęła się nie od węgla i stali, nie od willi Grundmanna i Holtzego, ale od rzeki, mostku i figury świętego. I od ludzi, których już tu nie ma. Ale to oni właśnie zostawili nam w spuściźnie tę bezcenną pamiątkę.

Katowice jak Dziki Zachód około roku 1872

Może Cię zainteresować:

Świt Katowic jak Świt Ameryki. Rdzennych mieszkańców wypędzono, a burmistrz uciekł z kasą. Witajcie na śląskim Dzikim Zachodzie

Autor: Tomasz Borówka

24/01/2025

Historyczny spacer ulicą Kościuszki

Może Cię zainteresować:

Najdłuższa w mieście. Spacer ulicą Kościuszki w Katowicach od dworca kolejowego na Wzgórze Beaty i dalej

Autor: Tomasz Borówka

25/11/2023

Sala Marmurowa Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego

Może Cię zainteresować:

Sala Marmurowa i Albert Speer, czyli jak narodziła się ta plotka. Historia medialnego faktu

Autor: Tomasz Borówka

07/02/2025

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama