„Odprawmy czarną uroczystość, Czarną uroczystość, Dziś wieczorem…” - Depeche Mode, „Black Celebration”
To był czas wtorkowych audycji spod znaku new romantic. Mieliśmy szczęście – my, jego słuchacze – bo Tomek dawał nam także niedzielne kazanie w audycji „Studio Stereo zaprasza”, znanej powszechnie jako „Wieczór płytowy” (a może to były audycje naprzemienne z Markiem Gaszyńskim?).
Moja kuzynka Małgosia fascynowała się w tym czasie muzyką, jak mówił sam Gaszyński – „muzyka łatwa, prosta i przyjemna”. W jego teatrze grano utwory z pogranicza Modern Talking. Jednak że każdy z nas czekał – ja na pewno! – z niecierpliwością na zakończenie wiadomości i ten charakterystyczny moment: szum w lewej kolumnie, za chwilę w prawej, przemiennie. To był znak – zaczyna się uczta dla zmysłów z Tomkiem Beksińskim.
Uczta zmysłów z Tomkiem Beksińskim
Tomek był gospodarzem audycji co drugą niedzielę. Te spotkania były wyjątkowe – każdy utwór był przygodą, a jego tłumaczenia i komentarze otwierały przed nami nowy świat. Łączył wiedzę o muzyce, poezji i literaturze z niezwykłą wrażliwością. Potrafił mówić o utworach tak, że stawały się literackimi miniaturami. Radioodbiornik zamieniał się wtedy w ołtarz – z zieloną iluminacją wskaźników i czerwoną diodą STEREO. U mnie był to niezniszczalny odbiornik Elizabeth Stereo z świdnickiej Diory. Dramat zaczynał się wtedy, gdy sygnał znikał, a dioda gasła lub migała. Cisza w eterze lub szumy bolały. Wtedy pojawiał się prawdziwy lament – większy niż w słynnym utworze Ultravox. To było jak słuchanie świata tylko na jedno ucho.
W tamtych czasach Beksiński był magnesem Radiowej Dwójki. To tu grała dusza nowej fali, podczas gdy Trójka Marka Niedźwieckiego nadawała Listę Przebojów i wprowadzała nas w świat muzyki popularnej. W tle rozbrzmiewały głosy radiowych legend – Piotra Kaczkowskiego z jego kultowym MiniMaxem czy Pawła Sito z audycji Radio Nieprzemakalnych. To właśnie tam poznaliśmy alternatywne brzmienia, takie jak „Jesteśmy nieprzemakalni” zespołu Sztywny Pal Azji – hymn naszego młodzieńczego buntu.
Ja nigdy nie byłem w Jarocinie – może i szkoda, ale to nie była moja liga. Za to pamiętam starszych „sąsiadów” – nie kumpli, raczej miłośników punkowych brzmień. Każdy znał kogoś takiego: Zawiszę, Ulego, Siwą, Czarno. To był mój sąsiedni underground. Moim światem była muzyka Tomka.
Łączyła nas celebracja, czarna uroczystość
Beksiński łączył młode pokolenie Polaków, przekazując nam dźwięki nowej generacji new romantic. W radiu można było wtedy usłyszeć całe longplaye – winylowe krążki obracające się powoli, szumiące, ciepłe. Zmiana strony A na B była rytuałem. Nagrywaliśmy te audycje na kasetach i szpulach, przechwytując muzykę z drugiej strony żelaznej kurtyny. To była uczta – dla duszy i dla uszu. Łączyła nas ta celebracja, czarna uroczystość, czarna uroczystość, dziś wieczorem…
Świat był wtedy całkowicie inny – analogowy. Słuchawki na kablu, brak pilotów, brak przenośnych odtwarzaczy. Telewizory co najwyżej miały przewodowe piloty, a telefony – tarcze i kable. Internet, a co to za fantastyczna nazwa? W Polsce to nieznana rzecz pojawiła się symbolicznie w 1991 r. Tak to prehistoria, jesteśmy dinozaurami lub boomerami! Dopiero zaczynała się era magnetowidów i teledysków. W 1987 roku na Wyspach Brytyjskich wystartowało MTV Europe, a pierwszym klipem było „Money for Nothing” zespołu Dire Straits. O tym, że nasz czas nieuchronnie przemija, świadczy fakt, iż 31 grudnia 2025 roku stacja MTV zakończy działalność. Kilka lat wcześniej zniknęła już inna kultowa marka – magazyn BRAVO.
Jego głos wypełniał przestrzeń popkultury mojego młodzieńczego życia
Choć wychowałem się na Liście Przebojów Trójki, coraz bardziej wciągał mnie świat Tomka – hipnotyczny, czasem mroczny, ale zawsze prawdziwy. Fascynował się literaturą gotycką, romantyczną i groteskową. Był anglistą, tłumaczem Monty Pythona i filmów o agencie 007. Przetłumaczył „GoldenEye” i wszystkie produkcje Latającego Cyrku Monty Pythona – był ich fanem, co było słychać na każdym kroku.
Jego głos wypełniał przestrzeń popkultury mojego młodzieńczego życia. Tomek tworzył historie tak, jakby sam w nich uczestniczył. Zatracał się w świecie, który kochał – w świecie muzyki, filmu i słowa. My, jego słuchacze, pozwalaliśmy mu prowadzić nas przez ten świat. Było w tym coś z geniuszu, a może i z obłędu. Jego żarty też miały w sobie coś z mrocznej poezji – jak wtedy, gdy w Sanoku rozwieszał własne nekrologi. Był postacią z pogranicza życia i sztuki, jakby żył w literackim świecie Edgara Allana Poego. To właśnie Poe był jednym z jego duchowych patronów.
Tomka związek ze Śląskiem i Zagłębiem
Nie każdy wie, że Tomek miał związek ze Śląskiem i Zagłębiem. W roku akademickim 1977/1978 studiował anglistykę w Sosnowcu, na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
W tym czasie mieszkał w Katowicach, na Paderewie, czyli na Osiedlu Paderewskiego, u znajomego swojego ojca – Henryka Wańka. W rozmowie z panem Henrykiem dowiaduję się, że Tomek zajmował jeden z trzech pokoi w mieszkaniu artysty.
W tym czasie Tomek się uczył i często słuchał muzyki. Choć była dobra, puszczana na pełen regulator potrafiła dawać się we znaki. Jak wspomina Henryk Waniek, młody Beksiński mieszkał u niego ponad rok, po czym wrócił do Warszawy.
Każda audycja była rytuałem
„…Czarna uroczystość, wypiję za to dziś wieczorem…” - Depeche Mode, „Black Celebration”.
Słuchając go w pokoju, z wyłączonym światłem i słuchawkami na uszach, czułem się jak uczestnik jego prywatnego świata – czarnej celebracji. Każda audycja była rytuałem. Wśród moich przyjaciół był też rozpoznawalny w całych Katowicach Depesz – pozdrawiam dziś tego drugiego Tomka - Depesza! Może przeczyta ten tekst i uśmiechnie się, a może nawet odezwie się?
„…Spoglądam ku Tobie i Twojej silnej wierze, pragnę ulgi dziś wieczorem…”- Depeche Mode, „Black Celebration”.
Z perspektywy czasu rozumiem, że Tomek bawił się z nami – w sposób subtelny, a zarazem fascynujący. Wprowadzał nas w świat mitologii staroangielskiej i celtyckiej, a jego muzyczne wybory miały głębokie korzenie w tym kręgu kulturowym. Czy to były utwory Enyi, po jej odejściu z Clannad, czy też mistyczne dźwięki Roxy Music z legendarną piosenką Avalon – tą celtycką Atlantydą: „Teraz impreza się skończyła, Jestem bardzo zmęczony. Wtedy widzę, że nadchodzisz. Znikąd .Tyle ruchu i gestów, bez rozmowy, bez słów - Avalon.”- Ultravox – „Avalon”
Tomek był naszym przewodnikiem
Tomek był naszym przewodnikiem – wędrowcem pomiędzy dźwiękiem a kulturą, opowiadaczem zapomnianych mitów. Warto też wspomnieć, że album „Hounds of Love” Kate Bush obchodzi w tym roku 40-lecie. Utwory z pierwszej strony płyty – „Running Up That Hill” czy „Cloudbusting” – są bardziej znane, ale to druga strona kryje prawdziwą magię. Tam znalazły się staroangielskie, niemal sakralne przesłania.
Doskonale pamiętam wiersz, który Tomek kiedyś cytował – „Dziewiąta fala” (The Ninth Wave). Miałem go wtedy zapisany w specjalnym zeszycie – czymś w rodzaju archaicznego bloga. Druga część albumu „The Hounds of Love” czerpie swój tytuł z pierwszego poematu „Idylls of the King” Tennysona – Dziewiąta fala.
Tomek tłumaczył go dla nas, wciągając słuchaczy w jego rytm – fala po fali, każda potężniejsza od poprzedniej: „Fala za falą, każda silniejsza od poprzedniej, aż w końcu nadeszła dziewiąta, zbierając połowę głębin, pełna głosów, powoli wznosiła się i opadała ,rycząc – a cała fala płonęła.”
Tomek pozwalał nam usłyszeć ten ogień – w muzyce, w słowach, w ciszy pomiędzy dźwiękami. Był naszym nauczycielem i czarodziejem, który pokazał, że muzyka może być czymś więcej niż tylko melodią – może być mitem.
Czasem zastanawiam się, co w audycjach Beksy było bardziej wyjątkowe – muzyka czy on sam. Dziś wiem, że jedno nie istniało bez drugiego. Z czasem winyle ustępowały miejsca płytom CD, a Tomek korzystał z wypożyczalni kompaktów, reklamując je w swoich audycjach. Dzięki niemu zakochałem się w Kate Bush, Marillion, Ultravox, Duran Duran i ich projekcie Arcadia, a także w Red Box, Depeche Mode i The Sisters of Mercy. Jego muzyczna celebracja przedstawiała nam także mało znane maxi single, muzykę z drugiej strony winyla.
Jednym z jego ukochanych utworów był Sebastian - Steve Harley & Cockney Rebel. „…Prowadź mnie, wejdź do środka, zobacz mój umysł w kalejdoskopie…”- Steve Harley & Cockney Rebel, „Sebastian”
Muzyka stała się łatwiej dostępna, a przez to mniej magiczna
Później przyszły inne czasy. Muzyka stała się łatwiej dostępna, a przez to mniej magiczna. Komercyjne stacje radiowe zaczęły wypierać dawne, analogowe światy. Piosenki skrócono do trzech minut, potem do dwóch. Dziś często nie mają już duszy – tylko cyfrowy rytm i syntetyczny dźwięk.
Po mojej „dezercji” od Beksy szukałem nowych muzycznych dróg. Może próbowałem iść za nim, może przed nim – już nie wiem. A może to on próbował nas ostrzec przed tym, co nadchodziło?
Nigdy nie zapomnę 24 grudnia 1999 roku, gdy w Trójce usłyszałem wiadomość o jego śmierci. Tomek popełnił samobójstwo. Wtedy zakończyła się era Czarnej celebracji Tomka, choć utwór kultowego już zespołu Depeche Mode był i jest często grany.
Jego ostatnia audycja była jak zapowiedź apokalipsy nowego tysiąclecia – strachu przed światem cyfrowym, który miał zastąpić nasz analogowy. Czy bał się tej nowej rzeczywistości? A może po prostu ją rozumiał? Dziś, patrząc z perspektywy lat, myślę, że Tomek Beksiński był romantykiem muzyki – ostatnim, który wierzył, że muzyka ma duszę. A może był naszym Piotrusiem Panem, który każdego wieczoru zabierał nas do swojej Nibylandii?
„…czarna uroczystość dziś wieczorem.”- Depeche Mode, „Black Celebration”
Często Tomek Beksiński kończył swoje audycje instrumentalnym utworem „Stationary Traveller” zespołu Camel.
Chciałbym jednak nie pożegnać Was utworem Camel, wybierając coś innego – Mozarta i jego „Lacrimosę”.
Ten utwór, tak jak audycje Tomka, jest przejmującym pożegnaniem – pełnym wzruszenia, melancholii i piękna, które nie przemija.
„Dzień ów łzami zlan gorzkimi, W którym na sąd z prochu ziemi Grzeszny człowiek wstanie żywy. Bądź mu, Boże miłościwy, Dobry Panie, Jezu, daj duszom zmarłych wieczny raj. Amen”.
Może Cię zainteresować:
Wspomnienie Stanisława Soyki. Artysta, który niósł Śląsk w głosie i sercu
Może Cię zainteresować:
