Zanim temat „tajemniczego wagonu” rozgrzał media do czerwoności, zanim pojawiły się nagłówki o sabotażu, kradzieży i nocnych widmach na torach – Ślązag już o tym pisał. I to nie wczoraj, nie tydzień temu, ale czwartego września, kiedy sprawa była jeszcze świeża, a wagon samotnie stał sobie między Katowicami a Ligotą, czekając na zainteresowanie świata.
Wtedy to właśnie nasz redaktor opisał historię pociągu towarowego, który wyruszył z Dąbrowy Górniczej do Knurowa, ale dotarł tam... niekompletny. Brakowało jednego wagonu-węglarki, który – jak się okazało – odłączył się w niejasnych okolicznościach na terenie Katowic. Co więcej, oznaczenia końca składu zostały przełożone, co pozwoliło pociągowi kontynuować jazdę bez wzbudzania podejrzeń. Wagon został odnaleziony dopiero po godzinach, a ruch kolejowy był sparaliżowany.
Wówczas pisaliśmy o możliwych scenariuszach: od awarii sprzęgu, przez pomyłkę, aż po celowe działanie. Zwracaliśmy uwagę na lukę w systemach kontroli i pytaliśmy, czy to tylko zbieg okoliczności, czy może ktoś testował czujność służb. I już wtedy padło groźne słowo sabotaż.
Dziś, gdy temat trafił na czołówki ogólnopolskich portali, a eksperci prześcigają się w analizach, my przypominamy: to wszystko już było – u nas, miesiąc temu.
Cieszymy się, że sprawa jest nagłośniana, bo nie chcemy takich niespodzianek na torach, nie tylko tych śląskich. Ale jeśli ktoś chciałby wiedzieć, co się dzieje nie tylko na torach, zanim zrobi się o tym głośno – warto zaglądać do Ślązaga. Bo jeżeli kiedyś zniknie cały pociąg (albo jakimś cudem odnajdzie się ten mityczny Złoty), to jest duża szansa, że my to zauważymy pierwsi.

Może Cię zainteresować: