IMDB
Wilhelm z Baskerville

Witelon, śląski naukowiec epoki katedr. Dzięki niemu mamy okulary, lasery i światłowody

Witelon to Ślązak żyjący w średniowieczu. Dziś na co dzień korzystamy z wynalazków, których dokonano dzięki temu człowiekowi. Używasz okularów, telewizji kablowej, internetu? Pamiętaj o Witelonie, bo to dzięki niemu.

Wilhelm z Baskerville, niezapomniany bohater literacki, stworzony przez Umberto Eco w "Imieniu róży", a przeniesiony na ekran przez Seana Connery'ego, by zostać ikoną światowego kina - jest krótkowidzem. Brat Wilhelm, czytając bądź przyglądając się szczegółom, korzysta ze specjalnych soczewek. Dziś nazwalibyśmy je okularami. Akcja powieści toczy się w roku 1327. Optyka w średniowiecznej Europie? Jak najbardziej. Co więcej, jej podstawy i zasady opisał Ślązak Witelon. Wilhelm z Baskerville, nawet gdyby nie czytał traktatu Witelona o optyce, to na pewno przynajmniej słyszałby o jego autorze. A czy wy słyszeliście o Witelonie?

Byś może mówi wam coś nazwisko Erazm Ciołek. Choć jednak Witelon znany jest również pod nim, może ono wprowadzać w błąd. Identycznie bowiem nazywali się znani polscy duchowni z XV i XVI wieku: Erazm Ciołek (znany też jako Vitellius), biskup płocki od 1504 r. i Erazm Ciołek, biskup sufragan krakowskim od 1544 r. Nie wspominając już o Stanisławie Ciołku, biskupie poznańskim od 1428 r. Witelon - nasz śląski Erazm Ciołek - jest dużo mniej znany od polskich hierarchów. Nawet prof. Kazimierz Popiołek w swojej popularnej syntezie historii Śląska wspomina o nim ledwie mimochodem, jak o jednym z dwóch uczonych śląskich średniowiecza, którch wymienia z imienia:

Witelo, uczeń paryskiego uniwersytetu, to wybitny filozof przyrodnik, autor dzieła pt. Optyka.

A dobre i to, gdyż bywają i historycy Śląska, który o Witelonie nie wspominają wcale. Pamięć o nim, którą kultywują właściwie jedynie ziomkowie z małej ojczyzny jest odwrotnie proporcjonalna do jego znaczenia w historii. W historii i w nauce, szczególnie zaś w optyce.

Okulary i kaptury

O okularach Wilhelma wspomnieliśmy, a to przecież nie wszystko.

Pamiętacie, jak Adso z Melku, pomocnik Wilhelma i narrator "Imienia róży" śmiertelnie przeraził się na widok wychodzącego mu na spotkanie demonicznego olbrzyma w labiryncie olbrzymiej klasztornej biblioteki? Jak zaraz uświadomił mu jego przyjaciel, domniemany diabeł w rzeczywistości był odbiciem młodego mnicha w krzywym zwierciadle:

Wziął mnie za dłoń i zaprowadził pod ścianę, która znajdowała się naprzeciwko wejścia do pokoju. Teraz, gdy kaganek oświetlił z bliska taflę falistego szkła, ujrzałem nasze dwa odbicia, groteskowo zniekształcone, odmieniające swoją formę i wysokość według tego, czy oddalaliśmy się, czy tez przybliżaliśmy.

Skąd pochodziła wiedza światłego franciszkanina o optyce? To dosyć oczywiste. Z lektury uczonego dzieła arabskiego autora. Wspomina o nim Adsowi:

Musisz przeczytać sobie także jakąś rozprawę z optyki - rzekł rozbawiony Wilhelm - jak uczynili to z pewnością założyciele biblioteki. Najlepsze napisali Arabowie. Alhazen ułożył traktat De aspectibus, w którym, dołączając ścisłe geometryczne dowody, mówił o sile zwierciadeł. Niektóre z nich mogą, według tego, jak wymodelowano ich powierzchnię, powiększać rzeczy najdrobniejsze (czymże innym są moje soczewki?), zaś inne pokazywać obrazy odwrócone lub pochyłe albo pokazywać dwa przedmioty zamiast jednego, i cztery zamiast dwóch. Inne jeszcze, właśnie jak to, czynią z karła olbrzyma albo z olbrzyma karła.

Umberto Eco umieścił fabułę "Imienia róży" w roku 1327, a więc w XIV wieku. Podeszły dość w latach Wilhelm urodzić się musiał w wieku XIII. Dzieła żyjącego w X stuleciu po Chrystusie arabskiego naukowca Alhazena przeczytał najprawdopodobniej już w łacińskim tłumaczeniu. Nie od razu były dostępne po łacinie.

W X wieku w Europie Zachodniej arabski był bardzo słabo znany. Podobnie zresztą jak grecki, w którym powstawały liczne dzieła najważniejszych uczonych starożytności). Żadnego z nich nie nauczały szkoły kościelne (innych nie było). Przełom nastąpił w epoce wypraw krzyżowych. I to nie tyle w wyniku zdobycia Jerozolimy przez przez uczestników pierwszej krucjaty i powstaniu efemerycznych państw krzyżowców w Palestynie i Syrii, co w efekcie trwałych sukcesów rekonkwisty na Półwyspie Pirenejskim. Na terytoriach odebranych tam islamskim władcom ruszył gigantyczny, choć rozproszony i nieskoordynowany projekt tłumaczenia na łacinę nieprzebranego mnóstwa ksiąg, gromadzonych od stuleci w ogromnych jak na tamte czasy bibliotekach zdobytych muzułmańskich metropolii, jak Kordoba czy Sewilla. Tłumaczone i przepisywane dzieła arabskich uczonych, lekarzy czy filozofów, a także ich starożytnych kolegów powoli, lecz potężniejącą z czasem falą rozchodziły się po całej łacińskiej Europie. Począwszy od XII wieku na uczelniach Zachodu zaczęła buzować nauka. Mimo teologicznych ograniczeń atmosfera intelektualna sprzyjała zdobywaniu i poszerzaniu wiedzy. Odkryte na nowo prace starożytnych uczonych oraz studiowane z zapałem dzieła Arabów stanowiły inspirację dla najtęższych głów Europy, otwierały przed nimi całe nowe szlaki badań, bywały podstawą do dalszych odkryć. O ile przez poprzednie kilka stuleci serce światowej nauki biło w krajach islamskich, odtąd pałeczkę postępu zaczęli przejmować Europejczycy.

Wielce Uczony o Optyce

Jednym z beneficjentów tego naukowego fermentu był Witelon. Śląskość to pojęcie pojemne, nazwijmy więc go Ślązakiem. Urodził się wszak na Śląsku - w Legnicy, Borowie bądź Borku, około roku 1230. Odnotujmy jego mieszane pochodzenie, rzecz też zresztą częstą u Ślązaków nawet (a może i w rosnącym stopniu) w XXI wieku. Matka Witelona była miejscowego pochodzenia, ojciec przybyszem z Turyngii. Witelon akcentował ten swój dualizm, mianując się synem ziemi polskiej i turyngskiej czy też (zależy, jak tłumaczyć) - synem Turyngów i Polaków. Polaków - czyli rodzimych mieszkańców Śląska. Tak wówczas nazywali śląskich autochtonów szczególnie ci, którzy patrzyli na Śląsk z zewnątrz. Nawet sąsiedzi Czesi, którzy oficjalnie, w dyplomatycznych dokumentach, mianowali śląskich Piastów książętami polskimi.

Dzieło Alhazena na temat optyki, o którym wspomina Umberto Eco ustami swego bohatera, znane było także Witelonowi. Mało tego, Witelon, wychowanek szkoły klasztornej w Legnicy (w której pobierał nauki, choć najprawdopodobniej zakonnikiem nigdy nie został; przyjął co najwyżej niższe święcenia kapłańskie), student sztuk wyzwolonych na uniwersytecie w Paryżu w latach 1254-1257, a następnie student prawa kanonicznego, filozofii i nauk ścisłych w Padwie (1262-1268), nauki Araba nie tylko wnikliwie przestudiował, ale i na ich głównie podstawie napisał własne, autorskie dzieło. Nosiło tasiemcowy tytuł (takie były czasy i konwencje) "Witelona Matematyka Wielce Uczonego o Optyce, to jest o naturze, przyczynie i padaniu promieni wzroku, światła, barw oraz kształtów, którą powszechnie nazywają Perspektywą, ksiąg dziesięcioro" ("Vitellionis Mathematicii Doctissimi Peri Opticīs id est de natura, ratione et proiectione radiorum visus, luminum, colorum atque formarum quam vulgo Perspectivam vocant Libri X"). Jak to też było w zwyczaju (i jak bywa do dziś), używano na ogół tytułu skróconego, a właściwie dwóch alternatywnych: "O Perspektywie" ("De Perspectiva") oraz "O Optyce" ("De Optica"). Gdyby Wilhelm z Baskerville istniał naprawdę, to jako młodszy od Witelona prawdopodobnie zdobyłby swą wiedzę o optyce nie bezpośrednio z ksiąg arabskich, a raczej z dzieła Ślązaka.

Witelon czerpał garściami z Alhazena i innych tłumaczeń. Do tego stopnia, że bywa posądzany o plagiat.

A przecież nic należało go poczytywać za plagiatora, ani za naśladowcę. Prawda, że korzystał z wielu starożytnych i arabskich pism, ale też objaśnił wiele zjawisk światła nieznanych do owej chwili. On pierwszy z uczonych Europy pokusił się o wyświetlenie przyczyny tej katcgorji zjawisk i utorował drogę badaczom późniejszym do zupełnego ich wyjaśnienia. Dzieło świadczy stanowczo o jasności i porządnem objaśnieniu rzeczy - wyjaśniał w 1934 r. Ludwik Łakomy ("Piśmiennictwo śląskie przed założeniem Akademji Krakowskiej").

Miejmy też na uwadze, że średniowieczni naukowcy, a zwłaszcza kronikarze, czynili tak powszechnie, musząc się przy tym napracować bez porównania więcej, niźli dzisiejsi plagiatorzy, których umiejętności i wiedza ograniczają się do opanowania klawiszy Ctrl, C i V na komputerowej klawiaturze, zaś ich wkład w krzewienie i rozwój wiedzy jest pomijalny. Inaczej w przypadku Witelona, którego traktat o optyce stał się kamieniem węgielnym dla rozwoju tej nauki w Europie.

Spostrzeżenie, że promień światła, padając na gładką powierzchnie, tworzy kąt równy kątowi odbicia, wyświetliło zjawiska odzwierciadlania. Że zaś promień, przechodząc przez ciała zgęszczone, zbacza z kierunku, w jakim biegnie, nic spotykając przeszkód na drodze - to spostrzeżenie otworzyło drogę do nowych dociekań - pisze Łakomy.

Dzięki tym dociekaniom następujących po Witelonie pokoleń naukowców i wynalazców, mamy dziś okulary, lornetki, teleskopy, dalmierze, peryskopy czy nawet lasery i światłowody, a w związku z tym telewizję kablową, a nawet internet. Krótko mówiąc, całą tę zaawansowaną optykę, bez której dziś nie wyobrażamy sobie naszej cywilizacji! Nawet jeżeli Witelon nie był Mesjaszem tej nauki, to na pewno przynajmniej jej Janem Chrzcicielem.

Na zakończenie ciekawostka: Witelon, podobnie jak Adso z Melku , również miał przyjaciela i mentora imieniem Wilhelm. Był to Guillelmus Morbeka, czyli Wilhelm z Moerbeke, teolog za pan brat z samym Tomaszem z Akwinu, filozof i poliglota, a do tego wybitny tłumacz. Witelon wykorzystywał jego przekłady, pracując nad swoim dziełem o optyce i to Wilhelmowi je zadedykował.

Średniowieczni kochankowie wg ryciny w "Codex Manesse"

Może Cię zainteresować:

Sposób na śląskiego faceta w średniowieczu? "Pokrzywy do uryny, kości do ognia, a mąż zapłonie miłością"

Autor: Tomasz Borówka

14/02/2024

Król Maciej Korwin w "Mehmed kontra Wład", 2. sezonie serialu "Rozkwit imperiów: Osmanowie"

Może Cię zainteresować:

Węgierski władca Śląska, który trzymał z Drakulą. Ważna postać w serialu Netflixa wypada blado

Autor: Tomasz Borówka

13/01/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon