Gorzow wielkopolski

Zbigniew Rokita: Przegadane miasto - Gorzów Wielkopolski. To tak, jakby po 1945 r. Zabrze nazwać "Zabrzem Małopolskim"

Gorzów walczy by porzucić tużpowojenny człon „Wielkopolski”, gdyż nigdy nie leżał w Wielkopolsce. To tak jakby w duchu oswajania i polonizowania w 1945 roku Zabrze nazwać „Zabrzem Małopolskim”. Ja podglądam jak inni, daleko od Górnego Śląska, męczą się z tożsamością i jak chcą być zauważeni.

Gorzów Wielkopolski - walka o nazwę najmniej znanego z miast wojewódzkich

Ostatnio coraz więcej łączy mnie z Gorzowem Wielkopolskim – chyba najmniej znanym z wszystkich 18 polskich miast wojewódzkich. Jego peryferyjność w polskim imaginarium wynika z paru faktów.

Jest:

  • poniemiecki,
  • od niedawna z Polską związany,
  • położony na ogół nie po drodze,
  • niewielki,
  • populacyjnie w ogonie miast stołecznych,
  • jedyne miasto wojewódzkie bez uniwersytetu.

Nie ma tam nawet szerzej znanego klubu piłkarskiego, który by mu ambasadorował, a gorzowskie kluby Stilon i Warta, są, znów, spośród reprezentantów miast wojewódzkich klasyfikowane najniżej – w czwartej klasie rozgrywkowej, w której też gra klub z Zielonej Góry (wiem, żużel, żużel – wystarczy, że w Świonach i Rybniku wciąż to słyszę).

No właśnie, Zielona Góra. Województwo lubuskie to jedno z dwóch województw z dwoma stolicami, ale to na Lubuszczyźnie rywalizacja między stolicami jest najintensywniejsza. Zielonogórscy znajomi opowiadają mi, że jeszcze 15 lat temu to Zielona z podziwem patrzyła na Gorzów („Bo na przykład mieli aquapark, a do Polkowic daleko”), ale później się to zmieniło. Z kolei znajomi gorzowscy mówią, że Zielona to sztuczny twór powojenny, miasteczko na botoksie. Pierwsi mówią, że drudzy nie mają ratusza, drudzy, że pierwsi nie mają tramwaju i tak dalej. Lecz to spór bez gracji i czułości sporu śląsko-zagłębiowskiego, bo też miasta znają się znacznie słabiej – dzieli je znacznie więcej niż Katowice z Krakowem czy Częstochową. I tak spierają się jakby Lubuszczyzna była Cesarstwem Rzymskim, Gorzów Rzymem, a Zielona Konstantynopolem.

Nieistotne. Ukochałem sobie Gorzów i uczę się z niego Śląska, tam obserwuję rozmaite spory, które pomagają mi zrozumieć nasze własne.

Nazwa miasta jest postkolonialna!

Ostatnio na przykład powrócił spór o nazwę. W Gorzowie nie ma jeszcze zgody co do tego jak nazywa się kraina, w której leży (Lubuszczyznę gros inteligencji odrzuca, za Niemca była to Nowa Marchia), a teraz po raz kolejny (piąty? dziesiąty?) rozgorzała dyskusja o potrzebie usunięcia członu „Wielkopolski” z nazwy miasta. Gorzów nie leży bowiem w Wielkopolsce. To tak jakby w duchu oswajania i polonizowania w 1945 roku Zabrze nazwać „Zabrzem Małopolskim”.

Przed wojną Gorzów nazywał się Landsberg an der Warthe, czyli Wzgórzem nad Wartą.

– Obie nazwy są kolonialne czy postkolonialne. Zarówno Landsberg, jak i Gorzów zostały przyniesione z zewnątrz, nie wyrosły w naturalny sposób – wyjaśnia mi Robert Piotrowski, miejscowy historyk. – W latach 30. poznaniacy wymyślili Kobylą Górę, kompletna pomyłka. Później, chwilę po wojnie, używano jeszcze Landsbergu, następnie Gorzowa czy Gorzowa nad Wartą, aż w końcu w 1946 roku ustabilizowała się dzisiejsza nazwa – wyjaśnia.

Szkopuł w tym, że Gorzów nie leży w Wielkopolsce i nigdy nie leżał. Został zwielkopolonizowany. Ponadto to jedyne miasto wojewódzkie z nazwą dwuczłonową. Wielu czyta je jako drugoligowość, dookreślenia się względem czegoś. Warszawa nie jest „Mazowiecka”.

– To wypalone piętno Poznania, po wojnie chciano zademonstrować, że Wielkopolska znów sięga daleko, do Odry. Gdzie się dało na „Ziemiach Odzyskanych” Poznań wpychał „Wielkopolski”. Początkowo po 1945 roku Gorzów leżał w województwie wielkopolskim, pozornie wszystko grało – mówi Piotrowski.

I wielu się burzy, bo nazwa i niezgodna z geografią, i długawa. Można skrótowo – Gorzów Wlkp. – ale owe „Wlkp” złośliwi rozwijają jako „wieś leżąca koło Poznania”.

Gorzowa nie ma na mapach pogodowych

Czy ma to więcej praktycznych konsekwencji? Być może. Gdyby było krótsze, mieściłoby się lepiej. Szymon Płóciennik, dziennikarz z Zielonej Góry, wygrzebuje mi z archiwów „Wyborczej” materiał z 2001 roku. Dotyczy walki gorzowian o uwzględnienie miasta na mapkach pogodowych. Duperela? Być może nie. W tekście wypowiada się gorzowski pasjonat, Marek Pogorzelec: „Kiedyś mój kolega dzwonił do central warszawskich banków w sprawie usług internetowych. Dzwoni do jednego banku i pyta, czy mają oddział w Gorzowie. I słyszy: „Gorzów, Gorzów... A koło jakiego większego miasta on leży?” „Koło Berlina” – odpalił mój kolega i wysłał mailem skargę do szefostwa banku, aby w trybie pilnym zrobili personelowi szkolenie z geografii. I co, nadal Pan nie rozumie, po co my walczymy o tę mapę pogody? Gorzów to nie Poznań czy Warszawa. Jeśli chcemy utrzymać status dużego miasta, musimy o to walczyć w każdej sytuacji. A prognoza pogody to najlepsza promocja miasta w najlepszym czasie antenowym”.

Zresztą, owe blisko ćwierć wieku temu sprawa mapek eskalowała. Prezydent miasta Tadeusz Jędrzejczak napisał do prezesa telewizji: „Uprzejmie informuję, iż od dłuższego czasu otrzymuję od mieszkańców Gorzowa Wlkp. liczne sygnały, dotyczące sposobu prezentacji prognozy pogody w blokach informacyjnych emitowanych przez telewizję publiczną. (…) zwracam się z prośbą o spowodowanie, by na prezentowanych mapach pogody umieszczono nazwę miasta Gorzów Wielkopolski”. A kierownik redakcji Prognoz Pogody odpowiedział „(...) Spróbujemy nanieść na mapę Polski i Gorzów Wielkopolski i Toruń (tam też przecież są protesty), ale nie będzie to korzystne dla czytelności takiej mapy”. Tyle z kronikarskiego obowiązku.

Czy Gorzów pójdzie śladem Stargardu?

Obecny spór w Gorzowie dopiero się zaczyna. Prezydent poparł apel Komitetu Obywatelskiego i za kilka miesięcy rozpoczną się konsultacje społeczne. Zwolennicy tego pomysłu chcieliby, aby w przyszłym roku, na 80-lecie polskiego Gorzowa, miasto porzuciło człon „Wielkopolski”. Ośmiela ich choćby kazus Stargardu, który 8 lat temu odrzucił człon „Szczeciński” i nie wiązało się to ze znacznymi nakładami finansowymi czy koniecznością zmiany wielu dokumentów (nie trzeba np. zmieniać dowodów osobistych, druczki do wyczerpania zapasów itd.).

Echa takich sporów widzę i w Aglomeracji – choćby gdy (z geograficznego punktu widzenia słusznie, z innych: dyskutujmy) Żywiec czy Sosnowiec upominają się o zmianę nazwy województwa na śląsko-małopolskie. Bo sprawy śląskie dzieją się w wielu miejscach, często daleko od Śląska.

Ale jest jeszcze jeden śląski aspekt tej sprawy. Istnieje bowiem również drugie miasto o nazwie Gorzów – Gorzów Śląski w województwie opolskim. Może więc opolski Gorzów wyprzedzi lubuski i pierwszy zostanie Gorzowem bezprzymiotnikowym? Temu drugiego będzie już trudniej.

Zbigniew rokita fot arek gola 01

Może Cię zainteresować:

"Odrzania" Zbigniewa Rokity. "Tu szwy, którymi Polski pozszywano, a które na złość zszywającym nie chciały się wchłonąć"

Autor: Zbigniew Rokita

30/12/2023

Zbigniew Rokita

Może Cię zainteresować:

Zbigniew Rokita: Życzę placu Szewczyka i Kaczyńskich. Syren dla ofiar Wujka. Horroru po śląsku. A co z tą godką?

Autor: Zbigniew Rokita

24/12/2023

Swiety graal zbigniew rokita

Może Cię zainteresować:

Zbigniew Rokita: Do mówienia o tożsamości Śląska, nie trzeba Świętego Graala: języka śląskiego czy mniejszości

Autor: Zbigniew Rokita

12/11/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon