Już przed wyborami wszystko było jasne dla języka śląskiego. Kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski publicznie w Katowicach obiecał, że gdy zostanie prezydentem, to podpisze ustawę nadającą językowi śląskiemu status regionalnego. Kandydat przeciwnego obozu, Karol Nawrocki, zadeklarował zaś, że takiej ustawy nie podpisze.
Teraz, po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich 2025 już wiadomo, że wygrał polityk, na którego nie ma co liczyć w kwestii uznania godki za język regionalny.
Co więc dalej z językiem śląskim, który - to wiemy na pewno - przynajmniej do 2030 roku nie doczeka się uznania przez państwo polskie, na wzór języka kaszubskiego.
- Karol Nawrocki na fotelu prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej oznacza całkowite zamrożenie od strony legislacyjnej jakichkolwiek prób unormowania statusu języka śląskiego jako języka regionalnego bądź uznania Ślązaków za mniejszość etniczną - nie ma złudzeń Rafał Rzepka, Ślůnzok, działacz na rzecz praw człowieka, doradca zawodowy. -Patrząc po wynikach w powiatach oraz gminach wygląda na to, że dla Ślązaków kwestia ich języka i tożsamości nie jest wcale aż tak istotna i tak ważna. Te wybory są kolejnym krokiem do dalszego rozmywania tożsamości śląskiej w sposób naturalny - dodaje Rzepka.
Co dalej z językiem śląskim?
Prof. Uniwersytetu Wrocławskiego Henryk Jaroszewicz, autor "Zasad pisowni języka śląskiego", ma dobrą radę dla Ślązaków, którym leży na sercu dobro i rozwój godki.
- Po prostu róbmy swoje. Niezależnie od tego, kto będzie zasiadał w Polsce w fotelu prezydenta, czy premiera. Jeżeli przez kolejną dekadę zrobimy tyle samo w kwestii języka śląskiego, co przez ostatnie dziesięć lat, będę bardzo usatysfakcjonowany - mówi prof. Jaroszewicz.
I dodaje: - Dzisiaj jest jasne, że ustawa o języku śląskim nie zostanie przyjęta w ciągu najbliższych lat. Może nawet dekad, biorąc pod uwagę "skręt w prawo" polskich wyborców. Ale status języka regionalnego dla śląszczyzny nigdy nie był celem samym w sobie. To miało być tylko narzędzie ułatwiające budowę nowoczesnej śląskiej kultury i nowoczesnego języka śląskiego. Ułatwiające a nie umożliwiające! Śląską kulturę i język można przecież budować bez jakichkolwiek ustaw i politycznego wsparcia elit władzy. Co zresztą udowodniliśmy przez ostatnich kilkanaście lat. Więc po prostu nie oglądajmy się na innych. I dalej róbmy swoje - radzi profesor Jaroszewicz.
W podobnym tonie wypowiada się dziś Bartłůmjej Wanot, tłumacz i aktywista i językowy.
- Ôd przijyńcio tego gezecu niy mieli my sztatusu etnicznyj myńszości abo regiōnalnyj godki. Po welōnku niy bydymy mieli go dalij. Bywo. Polityka to je polityka (niyrzodko mianujōm ja inkszym słowym, co sie kōńczy na -tyka). A my rōbmy swoje. Toć, bōło by legcij i przijymnij, kej by sztatus regiōnalnyj godki bōł. Ale jak niy bydzie, to tym barzij mobilizujmy sie: uczmy sie godki i uczmy inkszych. Godejmy, śpiywejmy, czytejmy, piszmy, przekłodejmy. Godka je w nos.
"To ani koniec, ani początek dla języka śląskiego"
Marcin Musiał, literaturoznawca, bloger, działacz społeczny na rzecz praw mniejszości i autor jednego z projektów ustawy o uznaniu języka śląskiego językiem regionalnym, uważa, że wybór Nawrockiego to ani koniec, ani początek dla języka śląskiego.
- Karol Nawrocki będzie prezydentem Polaków z jednej partii, wyznawcą czarno-białej wizji historii, w której nie będzie dla nas miejsca. Przez najbliższe pięć lat możemy zapomnieć o pełnowymiarowej obecności języka śląskiego na różnych poziomach nauczania. Potrzebna jest dalsza mobilizacja społeczna Ślązaków i Ślązaczek i nacisk na rząd, by wydzielał pozaustawowe środki dla godki. Uniwersytet Śląski przez ostatni rok wykonał dużą pracę, ale przy następnych "rozdaniach" grono instytucji-beneficjentów powinno zostać poszerzone - postuluje Musiał.
Dodaje, że nawet pobieżna analiza trendów politycznych wskazuje na to, że koalicja 15 października za dwa lata może zostać zmieciona przez potencjalny sojusz PiS-Konfederacja-Braun.
- Trzeba więc przez te dwa lata pozyskać jak najwięcej środków publicznych na język śląski i jak najwięcej pracy włożyć w przygotowanie merytorycznej podbudowy dla niego - radzi Musiał. -. Za dwa lata kokotek może być zakręcony, jeśli nie zdemontowany. Potrzebny jest też silny nacisk na samorząd. Wielu włodarzy miast wykorzystywało śląską kulturę jako chwytliwe hasło w kampanii wyborczej, a za tym nie szły realne działania. Prezydent Rudy Śląskiej obiecywał w kampanii lekcje języka śląskiego w kinie Patria. Lekcji jak nie było, tak nie ma, a kino wkrótce zostanie zamknięte. Parę lat temu z pewnym radnym wystosowałem pismo do prezydenta Katowic Marcina Krupy z wnioskiem o pilotażowy kurs godki dla przedszkoli. Koszt takiego przedsięwzięcia byłby niewielki. Magistrat odpisał, że nic takiego się nie stanie, bo dotuje już konkurs "Po naszymu, czyli po śląsku". Czyli konkurs, który odbywa się raz w roku. To jest po prostu umywanie rąk. W samorządzie są środki, by efektywnie wspierać język śląski, nie dajmy się zwodzić w tym temacie - apeluje Marcin Musiał.
Jednak wg niego Niezależnie od tego, czy śląski stanie się językiem regionalnym za 5, 10 czy więcej lat lub nigdy, będzie nadal wzrastać. - Bo pasie się na naszej życiodajnej pasji i szczerym zaangażowaniu. Wymagajmy wiele od aktualnie rządzącej koalicji i samorządu. Nie czekajmy na Godota. Śląskie "godocenie" jest śmiertelnym zagrożeniem dla naszej tożsamości. Warszawa nie może położyć łapy na naszych marzeniach. Nie czekajmy na uznanie - uznajmy się sami - kończy Marcin Musiał.