Co zbudowała Polska na międzywojennym Śląsku? Jak to "zbudowała"? A nie my sami zbudowaliśmy?

Co Polska zostawiła po sobie na części międzywojennego Górnego Śląska, którą 100 lat temu przyłączyła? Odpowiedź na to aktualne dziś pytanie brzmi: architekturę. Wystarczy rozejrzeć się po Katowicach.

Pamiętacie „Dwugłowego smoka”? Dokumentalistka Jadwiga Kocur tak właśnie nazwała podzielony po plebiscycie Śląsk, w którym po obu stronach nowej granicy rozpoczął się architektoniczny (i cywilizacyjny) wyścig. Katowice, Królewska Huta i Rybnik, a za miedzą: Beuthen, Gleiwitz i Hindenburg stały się oknami wystawowymi polskiej i niemieckiej gospodarności w regionie.

Wyklucza się... styl narodowy

Nie ma się co dziwić, że Katowice tak hucznie świętowały 100-lecie defilady z udziałem gen. Szeptyckiego zwiastujące przyłączenie do Rzeczpospolitej. W II RP Katowice z miasteczka (w porównaniu do takich Gliwic czy Bytomia), stały się miastem, miastem stołecznym. Architektura odrywała tu kardynalną rolę. Okoliczności były… specyficzne: pierwszy gmach planowany w nowych, polskich Katowicach, miał więc odzwierciedlać obudzoną narodową dumę - za pomocą klasycznych, kojarzonych z polskością form (jakkolwiek to brzmi). Główny warunek: żadnego stylu gotyckiego, który kojarzył się z Niemcami. Tak powstał Sejm Śląski, w którym dziś mieści się urząd wojewódzki i marszałkowski. Nie inaczej było z Archikatedrą Chrystusa Króla.

Z czasem okazało się jednak narodowe wzorce nie przyjęły się (poza małymi wyjątkami) w śląskiej architekturze i młode środowisko ówczesnych inżynierów zaczęło budować tak, jak nie budowano nigdy. Bez nawiązań i obciążeń historycznych, czerpiąc natchnienie z amerykańskiego pięcia się ku górze. Nową wizytówką Śląska i politycznym orężem zarazem, stała się architektura modernistyczna, wyrażana choćby drapaczami chmur w Katowicach i Królewskiej Hucie.

Przecież sami zbudowaliśmy...

Ktoś powie: „Więc jak to Polska zostawiła Śląskowi architekturę modernistyczną? Przecież sami budowaliśmy, bo stać nas było na to!”. Fakt. To znaczy: trochę. Rozbudzony w Katowicach wielki romantyzm budów ściągał na Śląsk wielkie nazwiska z całej Polski. Tak jak np. do Zabrza ściągnięto takie sławy jak Hans Poelzig czy Max Berg. Nawet wojewodzie Grażyńskiemu trzeba przyznać, że do Katowic sprowadził wielkiego Stanisława Szukalskiego.

W galerii powyżej znajdziecie najciekawsze, najważniejsze realizacje architektoniczne na Śląsku w granicach II RP. Na marginesie: w następnym odcinku warto przypomnieć, co w tym samym czasie działo się po drugiej stronie śląsko-śląskiej granicy. Bo przecież ten smok głowy miał dwie...

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon