Granica

Dariusz Zalega: Śląsk polski i Śląsk niemiecki. Jedna ziemia, dwa różne światy

Podział Górnego Śląska sprawił, że polska i niemiecka część Górnego Śląska zaczęły coraz bardziej się różnić. I to nie tylko w kwestii rozwoju gospodarczego, ale i przemian społecznych.

W 1922 roku granica podzieliła dotychczas jednorodny obszar Górnego Śląska. Granica była „najdziwniejszą, najtrudniejszą do wyznaczenia i najgorszą granicą w całej powojennej Europie”, jak pisał William J. Rose w pracy „The Drama of Upper Silesia”, wydanej w 1935 roku. No i nie zadowalała ona nikogo. Przyjrzyjmy się różnicom po obu stronach tej granicy

W cieniu kryzysów

Tylko kilka lat w historii gospodarczej międzywojennego Górnego Śląska można uznać za pomyślne. Początkowo, do 1925 r. wpływał na nią kryzys powojenny, inflacja, a także konieczność dopasowania się do działalności w nowej rzeczywistości społecznej. I dotyczy to obu części regionu. Ale także na tym tle widać różnice.

Katowice lata 30

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Dlaczego dopiero dziś Górny Śląsk zaczął... grzeszyć inteligencją?

Autor: Dariusz Zalega

30/09/2022

Okazało się, że zubożały polski rynek wewnętrzny nie mógł przyjąć większej części zbytu górnośląskich zakładów, co zmuszało do prowadzenia polityki eksportowej graniczącej z dumpingiem, wpływającej jednak na wzrost cen tych produktów w kraju. Wielki kryzys gospodarczy w 1929 roku spowodował praktyczną zapaść regionalnego przemysłu i poważne zmiany w postawach społecznych w regionie (radykalizację klasową i narodową). W 1932 roku zarejestrowano 132 tysiące bezrobotnych, co oznaczało, że było ich więcej niż zatrudnionych w wielkim i średnim przemyśle (116 tysięcy osób). Dopiero dwa lata później powoli przemysł zaczął znowu osiągać dobre wyniki, a zaległości podatkowe spowodowane wyprowadzaniem kapitału jak i kryzysem doprowadziły do upaństwowienia znacznej części zakładów dotychczas niemieckich koncernów. Niemniej konkurencja węgla niemieckiego coraz mocniej zaczęła wypierać polski eksport z rynków środkowo- i zachodnioeuropejskich. Z obawy przed bliskością granicy z Niemcami zabrakło w województwie śląskim większych inwestycji – to pieniądze ze Śląska miały postawić na nogi Centralny Okręg Przemysłowy.

Tymczasem na niemieckim Śląsku przebieg powojennego kryzysu – w związku z podziałem regionu (a także napływem proniemieckich optantów), był ostrzejszy niż w pozostałych prowincjach Niemiec. W okresie dobrej koniunktury lat 1925-1928 doszło wówczas do znaczących podwyżek płac realnych, przy czym nie pozwoliło to na trwałą poprawę stopy życia, gdyż i tak w tym okresie aż połowa osób podlegających opodatkowaniu była z tego obowiązku zwolniona z powodu niskiego poziomu zarobków. W czasie wielki kryzysu płace spadły o jedną piątą, wprowadzono liczne „świętówki”, a liczba bezrobotnych wzrosła w ciągu trzech lat o połowę. W 1930 r. rezolucja śląskiego sejmiku prowincjonalnego ujawniła ogromne dysproporcje dzielące Górny Śląsk od przeciętnych wskaźników pruskich: od poziomu śmiertelności niemowląt po stan oszczędności na głowę mieszkańca. Region mógł jednak liczyć na mocniejsze wsparcie ze strony Berlina, niż polski Śląsk Warszawy, choć nie zmieniło to relatywnego zacofania górnośląskiego przemysłu na tle reszty Rzeszy, jak i międzyregionalnych dysproporcji płacowych. Oczywiście, przestawienie gospodarki na wojenne tory w czasach Hitlera dało poczucie złudnego sukcesu. Bezrobocie zniknęło, choć nie skończył się Ostflucht – odpływ Ślązaków na zachód Niemiec.

W obu przypadkach gospodarki coraz bardziej były już jednak związane ze swoimi „macierzami”. Gorzej było w przypadku postaw społecznych.

Polskie oddziały wkraczające do Katowic

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Znamy dwie wersje historii Śląska. Spróbujmy wskazać tę prawdziwą

Autor: Dariusz Zalega

03/06/2022

Inne światy

„Czyż Polacy od tysiąca lat nie należą do Kościoła katolickiego i do kultury zachodnioeuropejskiej? Że Niemiec więcej książek drukuje i więcej gazet czyta, to nie stanowi jeszcze o wyższości kultury niemieckiej nad polską. Przeciwnie, można w tem dopatrzeć się już pewnej nadkultury, która jest objawem niezdrowym jak wszystko przesadzone”. Tak pisał kolportowany także na niemieckim Śląsku „Dziennik Berliński”, 15 maja 1928 roku, w artykule wzywającym na Polsko-Katolicką Partię Ludową w wyborach do pruskiego Landtagu. W okresie międzywojennym polski ruch narodowy po niemieckiej stronie granicy systematycznie tracił jednak wpływy. Różnie to tłumaczono: represjami, odpływem najaktywniejszych działaczy, czy też słabością ekonomiczną „polskiego elementu”. Wspomniany cytat z polskiej gazety wskazuje jednak na jeszcze inny problem - jak bardzo ta polsko-katolicka wizja była zakonserwowana w świecie z końca XIX wieku. Ona po prostu odstawała od zmieniającego się społeczeństwa regionu.

O tych różnicach świadczą pomstowania „Dziennika Berlińskiego” na wpływy komunistów wśród śląskiej młodzieży. W wyborach do Reichstagu w maju 1924 roku komuniści zdobyli po 50 % głosów w powiecie bytomskim i w Hindenburgu / Zabrzu (największy tego typu sukces wyborczy w całych Niemczech), a 30 % w Gliwicach i Strzelcach Wielkich (późniejszych Opolskich). Przez cały okres republiki weimarskiej cieszyli się dużym poparciem w robotniczych miastach regionu. O tej górnośląskiej specyfice wspominał historyk Ben Fowkes: „'zewnętrzny krąg' sympatyków wyborczych KPD był zwykle najsilniejszy tam, gdzie partia najmocniej zakorzeniła się jako organizacja. Jedynym wyjątkiem był Górny Śląsk, gdzie siła wyborczych głosów nie miała związku z członkostwem w partii”. Bo i sama liczebność partii nie była porażająca – kilka tysięcy osób.

Interesującą hipotezę na temat wpływów lewicy na niemieckim Górnym Śląsku wysunął Stanisław Ossowski, badający tuż po drugiej wojnie światowej wieś Giełczyn, w której w 1932 roku komuniści i socjaldemokraci zdobyli w wyborach jedną trzecią głosów. „Nie mam danych, aby zdać sobie sprawę, jak się krzyżowała więź regionalna z więzią ideologiczną opartą na podłożu klasowym w grupach socjalistów i komunistów, które łączyły Górnoślązaków i Niemców. Można jednak przypuszczać, że wśród licznych głosów, jakie w czasach przedhitlerowskich padały w Giełczynie na listę socjalistyczną i na listę komunistyczną, nie brakło takich, które były wynikiem przekonania, iż socjalizm lub komunizm to droga, na której można będzie uchronić zbiorowość swojaków od rozdarcia pomiędzy ścierającymi się nacjonalizmami i od upokorzeń wynikających z tej sytuacji”. Tłumaczyłoby to, dlaczego wielu byłych powstańców górnośląskich znalazło się w szeregach Komunistycznej Partii Niemiec. Przykładowo w 1927 roku na 17 członków nowej struktury Związku Czerwonych Frontowców w wiosce Łaziska niedaleko Strzelec, tamtejszy starosta raportował, że tylko jedna z tych osób była „człowiekiem świadomości niemieckiej. Wszyscy pozostali są ludźmi o świadomości polskiej”, wśród których siedmiu stanowili byli powstańcy.

Marsz Autonomii 2022 23

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Słowiańska gwara z niemieckobrzmiącymi słowami. Jaki naprawdę jest język śląski?

Autor: Dariusz Zalega

07/10/2022

Polityka bez idei

System polityczny na niemieckim Śląsku był jednak dość stabilny do 1933 roku. Każdy wiedział, kto jest lewicą, kto centrum, a kto prawicą. Inaczej wyglądała sytuacja na polskim Śląsku. Wszyscy pamiętamy o podziale politycznym na tych od Korfantego czy od Grażyńskiego. Tyle, że ta polityka wprost była oparta na klientyzmie, korupcji i faktycznej bezideowości (choć z napuszonym patosem). Wystarczy spojrzeć na zmiany stanowiska Korfantego w sprawie autonomii. Partie rodziły się i umierały, zmieniały fronty, a ludzie tracili do nich zaufanie. Historyk Lech Krzyżanowski wskazał paradoksalną stronę tej sytuacji: najsłabszą z wielkich partii była tu Polska Partia Socjalistyczna, która nie przyciągała karierowiczów, bo nie mogła im zapewnić stanowisk, toteż skupiała przede wszystkim ideowców.

Wielki kryzys ostatecznie zmienił jednak nastroje społeczne. W roku 1937 Roman Lutman, sanacyjny dyrektor Instytutu Śląskiego, pisał: „Powstają w obrębie tego społeczeństwa własne klasy społeczne: własny polski przemysł i kapitalizm, polski stan średni, polska inteligencja, polska biurokracja. Wskutek tego zanika stopniowo dawny antagonizm społeczny na tle narodowym. Na jego miejsce występują normalne przeciwieństwa społeczne w obrębie jednej narodowości. Zamiast dawnego konfliktu między polskim robotnikiem a niemieckim kapitalistą powstaje konflikt między polskim robotnikiem a polskim kapitalistą, a raczej polskim przedstawicielem kapitału międzynarodowego, gdyż obecnie kapitał obcy na zewnątrz występuje pod postacią polskich dyrektorów i polskich inżynierów”. Jeden z górników tak wspominał te czasy, gdy do kopalni przybyli pierwsi polscy inżynierowie: „Radośnie witała ich załoga w nadziei, że będą lepiej traktowani. Ale jakże gorzkie było rozczarowanie. Jeżeli jakiś powstaniec lub działacz społeczny zwracał się do nich z prośbą o pomoc, to słyszał: 'Ja was do powstania nie posyłałem'”. Padł mit Polski sprawiedliwej i ludowej. Coraz więcej Ślązaków z polskiej strony spoglądało na zachód.

Grzegorz Bębnik w swej pracy o śląskich freikorpslerach z 1939 roku zwrócił uwagę, że „zatrzymać uciekinierów (do Niemiec – DZ), na miejscu można było tylko jednym – zaoferowaniem im pracy za wynagrodzeniem przynajmniej równym temu, jakie proponowano drugiej stronie granicy. To zaś było ponad siły nie tylko województwa, ale i kraju”.

Czy polski Śląsk przegrał więc starcie z tym niemieckim? Tu raczej każdy może sobie postawić pytanie: czy lepiej być bogatym regionem biednego państwa, czy biedniejszym – ale w bogatym kraju. A i tak nacjonalistyczno-dyktatorska fala połowy lat 30. zalazła cały Śląsk, znaczną część Europy, by w końcu skończyć się wojennym koszmarem.

Powstania śląskie

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: O co właściwie 100 lat temu walczyli powstańcy śląscy?

Autor: Dariusz Zalega

20/05/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon