Dietmar Brehmer

Dietmar Brehmer: "Zakamuflowana opcja? Przecież jesteśmy otwartą opcją niemiecką, nikogo nie udajemy"

Antyniemiecka retoryka obozu władzy jednym Ślązakom odbiera odwagę do identyfikacji i artykulacji niemieckiej, a drugich mobilizuje, by Niemców tu bronić – mówi Dietmar Brehmer, lider górnośląskich Niemców.

Pewnie pan słyszy te pokrzykiwania z obozu władzy, że Niemcy chcą nam ukraść niepodległość, że chcą nas... „doić”. Jak w tej atmosferze pracuje się na rzecz porozumienia Polaków i Niemców?
Współczesne Niemcy są bez wątpienia najlepszym partnerem i przyjacielem Polski. Zarówno ja, jak i moje środowisko, jesteśmy zaniepokojeni tą antyniemiecką narracją. Wyraźnie utrudnia nam działalność na rzecz idei pojednania społeczeństwa polskiego i niemieckiego, a temu ma służyć powołana przeze mnie w 1991 roku Niemiecka Wspólnota „Pojednanie i Przyszłość”. Podglebie dla tego pojednania jest rozjeżdżane.

Kiedy Niemcom było tu łatwiej?
Mieliśmy swój renesans po podpisaniu w 1991 roku polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. To był ten moment, kiedy Niemcy mogli się pokazać, że mieszkają w Polsce i mogą się tu czuć swobodnie. Jako przedstawiciel Niemców w Polsce zostałem osobiście zaproszony na podpisanie polsko-niemieckiego traktatu przez ówczesnych ministrów spraw zagranicznych: Krzysztofa Skubiszewskiego i Hansa-Dietricha Genschera. Byłem w oficjalnej delegacji do Bonn premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego. Trudno byłoby cieszyć się bardziej niż my w tamtej chwili. Myśleliśmy, że jest mocny grunt, na którym wyrośnie trwała budowla i na niej będziemy budować to pojednanie.

Kiedy przyszło rozczarowanie?
Paradoksalnie pierwsze rozczarowanie przyszło z Niemiec, ze strony działaczy związków przesiedleńczych, głównie z Bund der Vertriebenen. Związki te stanowiły znaczący elektorat CDU oraz CSU i uznały nas za politycznych konkurentów, w związku z naszą filozofią: ideą lojalności wobec kraju, w którym żyjemy. Odwoływaliśmy się przy tym do Eduarda Panta, przedwojennego niemieckiego senatora, który mówił, że lojalność jest narodową cechą Niemców i ta lojalność powinna cechować każdego Niemca w Polsce. Działacze związków przesiedleńczych uznali naszą współpracę z polskimi organami państwowymi za zdradę, w wyniku czego w łonie Centralnej Rady Stowarzyszeń Niemieckich RP doszło do polaryzacji i podziału na mniejszość niemiecką opolską i katowicką. Tak jest do dziś.

Po stronie polskiej wszystko układało się dobrze?
No cóż, w Katowicach planowano otworzyć konsulat niemiecki, ale powstał w Opolu. W Katowicach planowano otworzyć dom kultury niemieckiej w danym kinie i sali koncertowej przy ulicy Plebiscytowej. Nic z tego nie wyszło. Był przygotowany budynek dla licem niemieckiego w Pszczynie i też go nie ma. Udało nam się wejść do publicznych mediów – Radia Katowice.

Pojawiły się obawy, że zniknie z anteny „Górnośląski Magazyn Mniejszości Niemieckiej – Pojednanie i Przyszłość”. Piotr Ornowski, redaktor naczelny Radia Katowice, zapewnia, że nie ma takich obaw, studio jest do waszej dyspozycji. Radio chce nawet zdigitalizować dotychczasowe audycje.
Cieszę się, że nasz magazyn pozostaje na antenie mimo niesprzyjającej sytuacji politycznej. W gronie odpowiedzialnych i szlachetnych ludzi zawsze można dojść do porozumienia. Mam również nadzieję, że nasza audycja uzyska podobne warunki techniczne i finansowe, jak ma audycja mniejszości niemieckiej w Radiu Opole.

Dietmar Brehmer

Może Cię zainteresować:

Nie chcą Niemców w Radiu Katowice. Po 30 latach nie będzie już audycji mniejszości?

Autor: Maciej Poloczek

14/10/2022

Jak pan przyjął decyzję Przemysława Czarnka, ministra edukacji i nauki o zmniejszeniu godzin nauczania języka niemieckiego mniejszości niemieckiej? Bo Niemcy nie zapewniają finansowania nauki języka polskiego...
To jest nieprawda. Polacy w Niemczech nie są mniejszością narodowa, a i tak nie mają problemów, żeby rozwijać swoją kulturę, język, ujawniać swoją tożsamość. W landach działają polskie szkoły. Jeśli jakaś polska organizacja chce takiej szkoły, to ona powstaje i są pieniądze na edukację. W sumie na polską oświatę Niemcy wydają dużo więcej niż Polacy na oświatę Niemców. Co więcej, pod naciskiem polskich argumentacji, rząd federalny Niemiec właśnie zdecydował, że rozpoczyna finansowanie nauki języka polskiego oraz szkół z językiem polskim w Niemczech.

Nie ma jeszcze wyników ostatniego spisu powszechnego, a ten przedostatni, z 2011 roku wskazywał, że Niemców w Polsce jest prawie 148 tysięcy. Jak pan myśli, ludzie wciąż boją się przyznawać do narodowości, z którą się identyfikują?
Zainteresowanie labilnej części społeczeństwa śląskiego sprawami niemieckimi i niemiecką identyfikacją drastycznie zmalało. Tematy niemieckie nie są przedmiotem znaczących debat w regionie. Antyniemiecka retoryka obozu władzy sprawia, że jednym Ślązakom odbiera odwagę do szczerej identyfikacji i artykulacji niemieckiej, a drugich mobilizuje, by Niemców tu bronić.

Kim są ci, którzy bronią Niemców?
Może to ci, których onegdaj Jarosław Kaczyński zaliczył do „zakamuflowanej opcji niemieckiej”, w której przejawia się skrywana i wstydliwa, ale żywa dotąd świadomość, że najlepsze, co działo się na Górnym Śląsku, to niemiecka spuścizna dobrej pracy, inicjatywy, kultury.

Podczas dyskusji o Panteonie Górnośląskim upominano się o prezentowanie na wystawie w katowickiej archikatedrze także niemieckiej spuścizny regionu.
To był jeden z nielicznych momentów, kiedy dostrzeżono jakąś niesprawiedliwość. Odkąd Ruch Autonomii Śląska przestał być we władzach wojewódzkich, coraz mniej mówi się o wielokulturowym dziedzictwie Górnego Śląska.

Pan mówi o lojalności, a Ruch Autonomii Śląska budował swoją siłę w opozycji do polskości. Co jeszcze odróżnia pana od lidera RAŚ – Jerzego Gorzelika?
Między Jerzy Gorzelikiem a mną od lat istnieje istotna różnica w definiowaniu społecznego odbioru określenia: ofiary Tragedii Górnośląskiej po roku 1945. Gorzelik mówi, że ofiarami byli Górnoślązacy, a ja dopowiadam, że górnośląscy Niemcy.

Obóz Zgoda w Świętochłowicach

Może Cię zainteresować:

Zgoda znów miejscem niezgody. Opis obozu mówi o ofiarach totalitaryzmów niemieckiego i komunistycznego

Autor: Maciej Poloczek

30/11/2022

Dziś wielu Ślązaków deklaruje, że nie są ani Polakami ani Niemcami. Są Ślązakami i nikim więcej. Bo tak wygodniej, bezpieczniej?
Jak ci Ślązacy pogrzebią w swoich życiorysach, zawsze znajdą jakiegoś dziadka czy ojca w Niemczech, nie mówiąc o dziadku z Wehrmachtu. W tej chwili śląskość wyłania się jako pewien zauważalny przez społeczeństwo element kultury. Często ta kultura rodzi się z czysto wysublimowanej, przesadzonej śląskości i jest pozbawiona elementów kultury niemieckiej.

Wielu twórców, pokazując śląskość, jednak wchodzi w swoje niemieckie korzenie.
Niektórzy chcą się podeprzeć niemieckością, lecz „Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty pięknością nie jesteś”, że zacytuję wstęp do „Nieboskiej Komedii”. W gruncie rzeczy jakby wypierają się tej niemieckości, bo w śląskości znaleźli bezpieczną przystań. Tworzą swoiste śląskie okopy Świętej Trójcy.

Wielką stratą dla tego regionu jest to, że większość śląskiej elity jest w Niemczech. Tam mieszka około 900 tysięcy Górnoślązaków. Tworzy się tutaj, moim zdaniem, pewna elita śląska, ale bez polityki, skupiona wokół Jerzego Gorzelika, Szczepana Twardocha, Roberta Talarczyka, ale także wokół Biblioteki Śląskiej, Uniwersytetu Śląskiego, szczególnie wśród socjologów i politologów. Powstaje jakaś wysublimowana i przesadna śląskość. Polski nie ma, Niemców nie ma. Odwagi nie ma?
Obok Tragedii Górnośląskiej, obecnej już w powszechnej świadomości, jest jeszcze jedna krzywda dokona na społecznej tkance śląskiej – wyrugowanie przez komunistyczne władze Polski języka niemieckiego z wszystkich dziedzin życia. Zadaniem górnośląskich elit powinno być dążenie do rewitalizacji niemieckiej kultury, w tym także języka niemieckiego.

Według narodowego spisu z 2011 roku jako jedyną identyfikację śląską zadeklarowało 375 tysięcy osób, a prawie 436 tysięcy jako pierwszą. Myśli pan, że antyniemieckość jest podsycana na Śląsku?
Oczywiście! Zainteresowanie identyfikacją niemiecką maleje, bo strach choćby przed zarzutem o „zakamuflowaną opcję niemiecką” jest wciąż ogromny. Tłumaczę, że przecież jesteśmy otwartą opcją niemiecką, nikogo nie udajemy. Mniejsza o nas, ale to wszystko, co zrobił renesansowy rozkwit polityki polsko-niemieckiej, czego dokonali Mazowiecki, Skubiszewski, Genscher zostało kompletnie zmiecione. Przypomnę tylko, że to elity polskie obawiały się po 1989 roku wybuchu uśpionej niemieckości i dlatego do listy pytań spisu powszechnego dołączono w 2011 roku pytanie o narodowość śląską. Pomyślano, że jak będzie więcej Ślązaków, to równocześnie mniej Niemców. W ten sposób wypromowano śląskość, która krok po kroku wyklucza niemieckość.

Dzieło zniszczenia, jakie Niemcy zostawili w Polsce w czasie wojny, wpływa na nastroje Polaków. Tego pan szybko nie zmieni.
Zdajemy sobie sprawę z tego, co było w czasie wojny, ale my nie jesteśmy za to winni. Wśród naszych członków jest już wielu studentów i oni mają też świadomość pozytywnej roli niemieckiej w budowaniu tego regionu. W PRL-u głoszono, że Niemców w Polsce w ogóle nie ma, a zaraz po transformacji ustrojowej 1989 roku doliczono się ich ponad 300 tysięcy. Skąd ci Niemcy tu się wzięli? – pytano ze strachem. Startując do Senatu w 1991 roku uzyskałem 130 tysięcy głosów. Mandatu nie zdobyłem, ale wynik mówi sam za siebie. To był sukces półwiecza powojennego.

Ludzie skupieni wokół pana pytają, co dalej?
Uczymy się od Polaków pozytywistycznej pracy. Musimy przeczekać, bo może coś się zmieni. Nadal chcemy być postrzegani jako społeczność robiąca coś dla kraju, w którym przyszło nam żyć. Pozostaje nasza działalność socjalna w Górnośląskim Towarzystwie Charytatywnym, a mało jest w Polsce organizacji lepszych od nas, poza Caritasem. Szukamy pozytywnych elementów kultury niemieckiej. Jeśli ktoś szuka pomników niemieckości w Katowicach, powinien spojrzeć na stary dworzec, budowany od lat pięćdziesiątych XIX wieku. Powinien odnaleźć przy ulicy Młyńskiej dwie tablice: jedna jest pod numerem – 5, poświęcona urodzonej tu noblistce Marii Goeppert-Mayer, druga znajduje się pod numerem 13 i przypomina, że w tym budynku w 1884 roku odbyło się się spotkanie syjonistów, które było początkiem powstania państwa Izrael.

Po tym, jak rząd polski wystąpił do Berlina w tzw. sprawie reparacji wojennych, można odnieść wrażenie, że Niemcy postanowiły temat przeczekać. Pan to odbiera inaczej?
Pani wie, że w tej nocie dyplomatycznej nie pojawia się słowo: reparacje, nie pada też w nim konkretna suma, jaką Polska miałaby otrzymać od Niemiec za straty wojenne. Rząd niemiecki bardzo tonuje wypowiedzi, by nie pogorszyć stosunków z Warszawą, ale wskazuje na sytuację prawną – zrzeczenie się przez Polskę reparacji już w 1953 roku. Niemiecka odpowiedzialność moralna za cierpienia i szkody Polski jest poza wszelką wątpliwością, ale Berlin nie podnosi przy tej okazji, że po wojnie Niemcy straciły swoje terytoria – Śląsk i Pomorze Zachodnie – na rzecz Polski.

**
Dietmar Brehmer: socjolog, pedagog, dziennikarz, absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, stypendysta Akademii Teodora Heussa w Gummersbach. Studia doktoranckie w Niemieckiej Wyższej Szkole Sportu w Kolonii oraz na Uniwersytecie Kolońskim – socjologia i chrystologia. Członek kadry narodowej w szermierce (szabla) – brązowy medal mistrzostw Polski w lekkiej atletyce (sprinter) – rekord życiowy 10,5 s. Założyciel i autor godzinnej audycji „Górnośląski Magazyn Mniejszości Niemieckiej – Pojednanie i Przyszłość”. Założyciel i przewodniczący Niemieckiej Wspólnoty „Pojednanie i Przyszłość” oraz Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego.

Granica

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Śląsk polski i Śląsk niemiecki. Jedna ziemia, dwa różne światy

Autor: Dariusz Zalega

28/10/2022