Dobromir Sośnierz wyjaśnił powody odejścia z ugrupowania, na czele którego stoi Janusz Korwin-Mikke. W jego mniemaniu podejście prezesa do wojny w Ukrainie było skrajnie nieodpowiednie, a brzemię jakie nosili na sobie posłowie: Artur Dziambor, Jakub Kulesza i on sam, było zbyt ciężkie.
- To stało się nie do wytrzymania. W momencie kiedy wojna wybuchła Korwin-Mikke uaktywnił się na Twitterze. Wcześniej oczywiście pojawiały się poglądy prorosyjskie, ale nie było to tematem wiodącym. Po wybuchu tłumaczenie się z tego i dźwiganie nazwy KORWiN, której prezes popiera Rosję stało się brzemieniem ponad moje siły - tłumaczy Sośnierz.
Poseł dodaje, że nadal pozostaje w partii Konfederacji Wolność i Niepodległość. Jego zdaniem utworzenie nowej partii pozwoliło na odcięcie się od Janusza Korwina-Mikkego.
Wspólna lista z prezesem Korwinem?
- Pozostajemy w jednej koalicji, tym samym Sejmie i Kraju. Choć nie wiadomo czy będziemy na jednej liście wyborczej - uzasadnia poseł.
Sośnierz wyjaśnia, że pomimo pozostania w jednej koalicji partia Wolnościowcy nie będzie pracować na partię KORWiN, ponieważ są odrębne okręgi. Tłumaczy, że w ramach koalicji takie rzeczy się zdarzają i nie zawsze posłowie zgadzają się z postępowaniem koalicjantów. - Jeżeli chcielibyśmy mieć partię ideową, to sam bym w niej był. Z nikim innym się nie zgadzam.
Atencja = poparcie
Sośnierz przyznaje, że nie do końca rozumie intencji, którymi kieruje się Janusz Korwin-Mikke. W jego mniemaniu głoszone poglądy prorosyjskie mogą być motywowane chęcią utrzymania atencji wokół jego osoby.
- To chęć utrzymania atencji za wszelką ceną. Mówienie kontrowersyjnych rzeczy, nawet jeśli one są "przypałowe" i nie zgadzają się z wcześniejszymi wypowiedziami to podkreśla chęć zwrócenia na siebie uwagi prezesa - wyjaśnia.
Poseł dodaje, że od czasu do czasu poglądy prezesa były uzasadnione i oparte o wiedzę przekazywaną przez historyków i osoby wykształcone. Jako przykład podaje współpracę z Hitlerem w 1939 roku . - Inną perspektywę tamtych czasów podkreśla wiele historyków. Tak naprawdę blisko było do tego, bo Polska do jakiegoś czasu współpracowała z Hitlerem. Wtedy nie wiadomo było, że będzie zbrodniarzem.