Paweł Skraba/FB Ewa Swoboda
Ewa swoboda22

Ewa Swoboda, najszybsza śląska i polska sprinterka lubi dobre jedzenie, długie pazury oraz oldskulowe dziary

Paznokcie ma zwykle kolorowe, ale ciuchy i samochód - czarne. Najszybsza kobieta w Polsce to Ewa Swoboda z Żor. W niedzielę 16 lipca 2023 r. pobiegnie na 100 metrów w mocno obsadzonym biegu pań w zawodach prestiżowej Diamond League - Memoriale imienia Kamili Skolimowskiej - na Stadionie Śląskim. Nam mówi, czy trzyma dietę, jak trenuje tuż przed zawodami, dlaczego lubi długie pazury i oldskulowe tatuaże, dlaczego ma kobietę trenera i wreszcie - kogo uważa za przyjaciół.

Z Ewą Swobodą umawiam się przez pośrednika we wtorek 11 lipca 2023 r. w jednej z restauracji typu fast-food przy "wiślance" w Żorach. Jednak Ewa nie chce rozmawiać ze mną w środku, zaprasza do swojego samochodu.

Jadasz w fast-foodach?
Nie, odrzuca mnie sam zapach takich miejsc. Ale bardzo lubię kawę z Maka. To chyba jedna z lepszych, które można kupić na szybko, przy trasie.

Stosujesz jakąś specjalną dietę? Musisz z jakichś smakołyków rezygnować? Nie jesz lodów na przykład?
Lody to zawsze można (śmiech). Lody trafiają od razu do serduszka, tak kiedyś słyszałam.

Czyli nie odkładają się nigdzie.
Lody są zimne, organizm potrzebuje energii, żeby je ogrzać. Taką teorię stosuję na co dzień. Ale tak poważnie, to staram się teraz bardzo trzymać dietę. Już mnie to troszeczkę męczy, bo nie ma takiej przyjemności z jedzenia. A ja bardzo lubię jeść, lubię smaczne rzeczy. No a to wszystko, co jem teraz, jest po prostu jedzeniem, dostarczycielem białka, węgli i wszystkiego, czego potrzeba, ale bez smaku.

Korzystasz z diety pudełkowej?
Nie. Kiedyś miałam taką dietę, ale ja jestem zwolennikiem tego, żeby samemu sobie gotować. Poza tym lubię gotować. Przynajmniej wiem, co daję do posiłków. To jest myślę, że taki najważniejszy dla mnie punkt, że wiem, co jem.

Jesz pięć razy dziennie, jak nakazują dietetycy?
Zwykle nie. Jeśli by liczyć węglowodany po treningu, takie do picia, to mam cztery posiłki, bo to też dosyć mocno zapycha. Pięciu posiłków nigdy nie umiałam przez cały dzień zjeść, to dużo jedzenia.

Czyli jak jest jakaś impreza, imieniny u cioci, to nie odmawiasz sobie ciacha na deser?
Oczywiście, że nie. „Cheaty” są mile widziane. Raz w tygodniu przynajmniej, żeby nie oszaleć.

Zbliżają się poważne zawody – Memoriał imienia Kamili Skolimowskiej, z cyklu Diamond League, na Stadionie Śląskim. Czy przed takimi zawodami wdrażasz specjalny trening? Masz więcej ćwiczeń?
Dzisiaj się troszeczkę nabiegałam (śmiech). Treningi typowo przedstartowe są dużo lżejsze niż te zwykłe.

Czyli nie dociskasz na koniec?
Nie, ja nie. Ja biegam przeważnie z luzu i użyję określenia, którego nienawidzę - swobody. I właśnie my tak odpuszczamy, ale nie do końca. Robimy trening, robimy pobudzenie siłowe, robimy bieganie, szybkość, bloki, ale nie jest tego tak ilościowo dużo i np. nie są to takie duże ciężary jak np. dwa czy trzy tygodnie przed startami. Wtedy jest mocniej, a przed całym startem, ten tydzień, te pięć, trzy dni, są takie już luźniejsze.

Zapowiada się, że bieg sprinterski na Memoriale im. Kamili Skolimowskiej będzie mocno obsadzony.
Bardzo, bardzo. Mam siódmy czas ze wszystkich sprinterek, które zapowiedziały udział, aż się kłębi od „dziesiątek”. Jak popatrzyłam na listę startową, to pomyślałam: O kurde, taki mały finał mistrzostw świata. Naprawdę najszybsze dziewczyny na świecie tam będą biegać. I ja. Jak będzie wynik poniżej 11 sekund, to będę mogła powiedzieć, że jestem w ich gronie.

Przed tobą też mistrzostwa świata w Budapeszcie w sierpniu.
I jeszcze mistrzostwa Polski pod koniec lipca. Dzień po moich urodzinach. Zostały tak naprawdę tylko trzy starty w tym sezonie, chyba że będą jeszcze jakieś mitingi po mistrzostwach świata. Myślę, że po mistrzostwach Polski troszeczkę przyciśniemy, chociaż nie będziemy mieli dużo czasu. Ale tak, szykujemy się na mistrzostwa świata.

Masz jakieś wyznaczone cele na Budapeszt?
Finał.

Czyli celujesz wysoko.
Zawsze tak trzeba. Albo grubo, albo wcale. Trzeba jednak biegać poniżej 11 sekund, zdaję sobie z tego sprawę.

W przyszłym roku olimpiada w Paryżu. Na ostatniej nie wystąpiłaś, miałaś kontuzję.
Tak, nie wyglądało to za dobrze, ale wyszłam z niej. Dziś już jest okej. Tylko na deszcz mnie boli jak starą babę. O igrzyskach oczywiście też już myślimy, od 1 lipca można robić minima. Są ustalone na 11.07, a ja już szybciej biegałam w tym sezonie – 11.03. Ale muszę to jeszcze potwierdzić, więc mam nadzieję urwać jeszcze tak z 1/10 z tego.

A jak stajesz na starcie, w blokach, to co myślisz? Czy to w ogóle jest czas, żeby prowadzić jakieś rozważania w głowie?
Ja się staram nic nie myśleć, bo jak sobie myślę, to jakieś głupie rzeczy, i potem myślę bardziej o tych rzeczach. Od czasu rozgrzewki, gdy jest godzina przed call roomem (czyli 20-30 minut przed startem, już musimy być gotowe) to jest taka po prostu pustka w tej głowie. Wiem, co muszę robić, wiem po co tutaj przyszłam, wiem, że muszę się skupić tylko na sobie, nie na milionach innych ludzi, czy sprawach, które męczą. Po prostu wszystko idzie na bok i jestem tak naprawdę tylko ja i bieżnia.

Czyli żadna gonitwa myśli?
Nie, do wszystkiego trzeba podchodzić na spokojnie.

Stresujesz się jeszcze startami czy już masz takie doświadczenie, że stres nie przychodzi? Czy to jest pozytywny stres pobudzający, czy czasami pojawia się strach?
Zawsze się stresuję przed startem, ale to jest ten miły strach. Taka ekscytacja, adrenalina. Czuję, że wszystko we mnie buzuje, chociaż strasznie się zestresowałam na „drużynówce” w Chorzowie, bo walczyłam nie tylko o swoje wyniki, ale punkty dla całej drużyny. I to mnie tak zestresowało, że się po prostu przestraszyłam, ale dałam radę, pobiegłam, więc to już mamy za sobą (śmiech)

Czyli wolisz być solistką, polegać sama na sobie?
Ja się już tego właśnie nauczyłam kiedyś, bo zawsze było tak na startach, że byłam zaaferowana tym z kim biegam, w której serii, na którym torze. Potem zdałam sobie sprawę z tego, że to my jesteśmy najważniejsi, wszystko idzie na nasze konto, a nie na czyjeś.

Ok, a przed samym startem wyciszasz się, czy przeciwnie – pobudzasz?
Jest moment wyciszenia, ale już przed samym wejściem do bloku. W bloku staram się być spokojna. Wcześniej, na rozgrzewce, w call roomie staram się być jak najbardziej pobudzona, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Nie wiem, czy to widać, ale czasami tak bardzo chcę się pobudzić, klaskam rękami po nogach tak mocno, że sama sobie robię siniaki.

Przeczytałam w jakimś wywiadzie z tobą, że przed startem lubisz zjeść pół kinderka.
Kinderka, tak. Teraz jem trochę więcej niż pół (śmiech). Dodaję sobie trochę energii. Zawsze z moją trenerką Iwoną Krupą jemy po kinderku. Gdy z dziewczynami biegamy sztafetę, to zawsze częstuję każdą kinderkiem i możemy biegać.

Ewa Swoboda pobiła niedawno rekord Polski w biegu na 60 metrów, schodząc poniżej 7 sekund.

Kobiety biegają w dość kusych strojach – topach i właściwie majtkach. Zawsze się zastanawiałam, czy bieganie w „stroju kąpielowym” wam przeszkadza czy pomaga?
Uważam, że nasze stroje nie są takie skąpe. Niektóre dziewczyny biegają w tak kusych, że czasem robi się to niesmaczne. Przecież kibice przyjeżdżają na zawody, żeby oglądać jak ktoś biega, a nie coś innego. Ale ja ogólnie się dobrze w tym czuję. Po co się wstydzić? Wszyscy mamy to samo.

Macie pod strojami sportowymi coś jeszcze? Bieliznę?
Jedni mają, inni nie mają. Jedne dziewczyny noszą topy, dodatkowe majtki i dopiero strój. Jedne startują bez niczego pod spodem. To zależy od konkretnej osoby, jak się czuje w danym stroju sportowym.

Ostatnio tenisistki wywalczyły sobie, że w Wimbledonie mogą pod obowiązkowo białym strojami nosić ciemną bieliznę. Dzięki temu nie muszą się stresować, że przez białe spodenki może im przecieknąć krew w czasie okresu. Czy to jest też problem w przypadku lekkoatletek? Nie tylko estetyczny, ale też związany z formą fizyczną. Wiadomo, że na początku okresu można się czuć fatalnie, boli brzuch, człowiek jest rozbity.
Jest to problem, bo jak dzień przed zawodami dostaniemy okresu, to po prostu to nas wybija z przygotowania do startów. Niektóre dziewczyny w ogóle nie mają dolegliwości, inne nie umieją się ruszyć z łóżka – jak w przypadku reszty kobiet. Ale ja na swoim przykładzie wiem, że jak dostanę w dzień startu okres, to jest „po ptokach”. Po prostu nie ma się siły, wszystko boli. Niestety tego się nie przeskoczy. To jest przykre, bo pracuję dużo, dużo, dużo, a tu przychodzi okres i tak naprawdę nie możemy pokazać tego, co wytrenowałyśmy, co sobie wypracowałyśmy.

Pracujesz od początku z trenerką, z kobietą. Co ci to daje?
Uważam, że w kobietach siła. Ja zawsze będę za kobietami i bardzo się cieszę, że moja trenerka jest kobietą i że potrafiła mnie wyprowadzić na taki poziom. No i też rozumie troszeczkę więcej, no bo wie, że tu humorki, tu okresy, tu coś, tu puchniemy. A facet trener myślę, że spytałby dlaczego jesteś taka gruba znowu. Niektórym się lepiej trenuje z facetami, mnie lepiej z kobietą.

Pracujecie długo razem, 13 lat. To kawał czasu. Trenerka to dla ciebie taka druga mama?
Tak, to jest druga mama. Czasem z nią spędzam więcej czasu niż z właściwą mamą, bo jak gdzieś idziemy na zawody, na obozy, na mistrzostwa świata, to ona jest obok mnie.

Twoja mama z trenerką się przyjaźnią?
Znają się dobrze po tylu latach, ale to nie jest jakaś bliska znajomość, raczej na poziomie koleżeńskim tylko.

Rodzice ci kibicują? Zbierają wycinki z gazet?
Nie, wycinki to ciocia i wujek. Rodzice kolekcjonują moje medale i puchary, bo zawsze im daję jak wygram jakąś statuetkę albo cokolwiek przywożę z zawodów, to wszystko idzie dla rodziców. Mamie zawsze daję kwiaty i wszystko tam stoi na kredensie i w komodzie. To takie podziękowanie ode mnie dla nich, że są i zawsze mi kibicowali, w dobrych i złych czasach, bo przecież nie ma tak, że zawsze jest super. Są wzloty i upadki, a rodzice nigdy we mnie nie zwątpili. Nie raz sprzedali mi takiego motywacyjnego, pozytywnego kopa.

Rodzice mieszkają w Żorach?
Tak.

Ty też?
Tak, ja jeszcze mieszkam w Żorach. Gdzieś tam kiedyś, może pójdę w świat dalej, chociaż bardzo dobrze mi się tu mieszka, jest spokojnie i cicho. Ja sobie szanuję bardzo ciszę i spokój. Lubię las, zieleń.

Widzę na Twoim Instagramie, że często trenujesz w Katowicach, na stadionie AWF-u.
Tak, bo tutaj w Żorach nie ma gdzie trenować. Trenuję też na stadionie w Mikołowie, bo tam jest niebieski tartan. By ćwiczyć muszę jeździć z Żor właśnie do Mikołowa albo Katowic. W sumie codziennie trenujemy albo w jednym albo w drugim mieście. Gdy jest sezon halowy to jeździmy do Ostrawy na halę. Niby wszędzie z Żor mam niedaleko, ale jednak trzeba codziennie gdzieś jechać.

Chciałam pogadać też o Twoich tatuażach i pazurach, bo wyróżniasz się dziarami i długimi paznokciami.
One są długie? (Ewa prezentuje tipsy z różowo-łososiowo-fioletowymi esami floresami) Trzeba się przyzwyczaić po prostu. Ja tymi jestem w stanie wszystko zrobić. A dodatkowo jakby ktoś mnie chciał zaatakować, to mam ekstra broń (śmiech).

Ale po co ci te wypasione paznokcie właściwie?
Nie lubię swoich dłoni bez paznokci, bo już długo, bardzo długo, noszę paznokcie, a teraz jeszcze trafiłam na bardzo fajną dziewczynę, która znosi moje różne pomysły paznokciowe. Nieraz narzeka, że są za długie, ale i tak mi je robi.

Sama wymyślasz sobie wzory czy kolory paznokci?
Tak, albo na Instagramie czy w internecie. Ostatnio mam fazę na fiolet, więc wpisuję „fioletowe paznokcie” i się inspiruję. Pewnie po lecie wrócą u mnie czarne paznokcie.

Takie długie pazury nie przeszkadzają w treningach, w bloku startowym?
W ogóle. Zawsze jak Ewelina robi mi paznokcie, to sprawdzam (tu Ewa prezentuje ręce złożone do bloku) czy mi się haczą. To wszystko jest sprawdzone i przetestowane na torze. To jest zresztą największa długość, jaką mogę mieć, bo później to już nie wygląda estetycznie.

Wróćmy do tatuaży. Pamiętasz swój pierwszy?
Tak. To ta duża róża na prawym udzie. W sumie to mój największy tatuaż był moim pierwszym. Zrobiłam go w 2015 roku, nie miałam nawet 18 lat wtedy.

Rodzice się zgodzili?
Tak, nawet tata ze mną pojechał do studia tatuażu. Moi rodzice i mój brat mają tatuaże, oczywiście ja mam ich najwięcej (śmiech)

Dlaczego chciałaś sobie zrobić tatuaż? Jaka była twoja motywacja? Podobały ci się takie rysunki na ciele?
Pierwszy tatuaż był kwestią bardziej estetyczną, chciałam nim zakryć bliznę. A potem tak mi się to spodobało, że już poszło. Mam dziś sporo dziar, ale pewnej granicy nie przekroczę. Na szyi i na twarzy nigdy sobie nie zrobię tatuażu.

Są tatuaże, które coś specjalnego znaczą?
Każdy coś znaczy. Może nawet czasem nie umiem wytłumaczyć, co. Tutaj na przykład (Ewa pokazuje przegub ręki) te kropki to są najważniejsze osoby w moim życiu. Niestety jedna się wysypała i jest w trakcie usuwania. Jest tatuaż wyrażający miłość dla mamy i taty.

A co wyraża ten tatuaż na lewej nodze ze słowem „Ała”?
To jest długa historia. Zrobiłam ten tatuaż gdy miałam kontuzję w 2021 roku. Ale to też tytuł płyty rapera Ten Typ Mes. Więc dużo znaczeń było do tego jednego tatuażu. Myślę jednak, że to tatuaż XD jest taki najbardziej wyrazisty (Ewa pokazuje na mały napis na prawej kostce), chociaż jest najmniejszy, ale wiadomo, XD wyraża więcej niż tysiąc słów.

Planujesz już kolejne dziary?
Tak.

Sama masz na nie pomysły?
Jak mam iść do mojego tatuażysty, to pytam go najpierw: co tam masz, on mi wysyła, ja mówię: dobra, to dawaj, robimy to. Chociaż czasami też ja sobie wymyślam co chcę mieć.

Masz ulubionego tatuażystę?
Tak. Tylko u jednego się dziaram teraz. Miałam kilka prób szukania swojego stylu. Jak już znalazłam ten jeden, to chcę mieć już tatuaże tylko w tej oldschoolowej stylistyce.

Jakbyś mogła tej młodziutkiej Ewie sprzed 13 lat sprzedać jakąś złotą radę, to jaka by ona była?
Myślę, że sportowo to nic. Chciałabym ją po prostu ostrzec przed złymi ludźmi i przed całą fałszywością świata. By prostu wszystkim nie ufała.

Ty się na kimś tak bardzo zraziłaś?
Dużo razy. Wiadomo, że jak gdzieś o kimś słychać, to niektórzy wracają, potem znikają. Trzeba po prostu sobie rozgraniczyć znajomości z przyjaciółmi, których tak naprawdę mam czworo (jedną przyjaciółkę od podstawówki plus dwie kolejne i jednego przyjaciela). I tak sobie żyjemy w takim hermetycznym gronie. Wolę być zamknięta.

Czyli nie jesteś, jakby się mogło wydawać, osobą chętnie nawiązującą znajomości, wesołą, otwartą, energiczną?
Ja jestem wesoła i energiczna, ale jeśli chodzi o bliższe relacje, taką prawdziwą przyjaźń, to zostawiam to dla sprawdzonych ludzi czy dla rodziców, których uważam za moich przyjaciół. Nie dla byle kogo. Bo potem bardzo łatwo jest, myślę, że z tego skorzystać i wykorzystać.

Zauważyłam, że wykonujesz znak krzyża przed startem.
Tak.

To ci w jakiś sposób pomaga? Czy to jest tylko taki gest?
Dobre pytanie. Ogólnie jestem wierząca, ale na co dzień się nie modlę. Za to czasami rozmawiam z już nieżyjącymi babcią, dziadkiem, nawet z moim pieskiem. I myślę, że gest przeżegnania się jest bardziej adresowany do nich, tam w górze. To jest taki też spokój po prostu, nie na pokaz. Przecież nie pójdę do zakonu.

Ktoś kiedyś powiedział, że sprinterzy muszą mieć w sobie takie ADHD, muszą być nadpobudliwi trochę. To prawda?
A po co? Po co mam tracić energię? Jedni są tacy, jedni są spokojni, ale wydaje mi się, że bardziej wychodzi tym spokojniejszym ludziom, niż tym szalonym. To tak samo jak w walkach bokserskich czy MMA. Im bardziej ktoś przed walką pajacuje, tym potem bardziej dostaje. Lepiej energię skumulować w sobie niż ją wyrzucać niepotrzebnie na zewnątrz.

Ty jesteś energiczna jak już dobiegniesz na metę. Widać, że naprawdę cieszysz się z biegu, z wyniku.
Wtedy opadają emocje i można w końcu je uwolnić. Jest luz, jest tak mięciutko na serduszku, że jest fajnie, nic się nie stało. Po każdym biegu cieszę się z tego, że jestem cała. Bo to już ten wiek… Trzeba dbać o zdrowie i cieszyć się, że ono jest, bo kiedyś go może zabraknąć.

Przed chwilą zauważyłaś fajny samochód, który zaparkował koło nas. Kręcą cię auta? Bo twoje jest takie odpicowane, czyste.
Ale niepoodkurzane (śmiech). Ale tak, ja bardzo lubię samochody. Ja nawet nie wiem, czy nie wolałam się bawić samochodzikami, jak byłam mała, niż lalkami. Gdy byłam dzieckiem, jeździliśmy z rodzicami na rajdy samochodowe. Lubię szybkie samochody, lubię ładne samochody. No i sportowe samochody.

Ten jest dosyć usportowiony chyba?
Taki akuratny. 250 koni tylko ma. Oczywiście trzeba zachować w tym wszystkim spokój. Nie można za szybko jeździć, bo można umrzeć. Lubię jak brzmi silnik mojego auta, jak dobrze się prowadzi, jak wygląda.

Czujesz moc pod kopytem?
Tak, chociaż ten samochód jest trochę babciny w porównaniu do wcześniejszego. Ale tamten się zepsuł, częściej stał u mechanika niż jeździł.

Ostatnio zagrałaś w reklamie banku Crediy Agricole. Goniła cię tam inflacja.
Ale uciekłam (śmiech)

Dobrze się czujesz przed kamerą? Czy to raczej zajęcie, które nie bardzo cię kręci?
My jako sportowcy jesteśmy przyzwyczajeni do kamer, więc sama kamera mnie nie peszy. Ale konieczność grania, nawet samej siebie, to już nie dla mnie. Będę mieć fajne wspomnienia z tego planu, nowe doświadczenia, ale aktorką chyba raczej nie będę. Chociaż może mi się coś tam odmieni za kilka lat, ale to jest ciężki zawód.

Zmęczyło cię to?
Zmęczyło mnie, chociaż nagrywaliśmy tylko jeden dzień, ale było to bardzo, bardzo męczące, pomimo tego, że ekipa była super.

A Dawid Podsiadło był z tobą na planie?
Wszyscy się mnie o to pytają. Tak, był ze mną, nie był wklejony ani ja nie byłam wklejona.

Jakiej muzyki słuchasz na co dzień? Lubisz rap?
Też. Ja wszystkiego słucham, tylko nie lubię jakiegoś takiego chamskiego popu. Techno, jakieś elektryczne dźwięki, house, rap, polski, zagraniczny. To, co prostu wpada w ucho.

Na Instagramie masz profil Littlerunner, i ponad 200 tysięcy followersów. Można powiedzieć, że jesteś influencerką.
Niestety. Ale jak każdy z nich by mi dał złotówkę, to byłabym bogata (śmiech)

Sama obsługujesz to konto?
Sama. Ja nie lubię, jak ktoś za mnie coś robi, bo... Tam są moje prywatne wiadomości. Czułabym się dziwnie, jakby ktoś obcy to obsługiwał.

Zgłaszają się do ciebie sponsorzy, ludzie, którzy chcą, żebyś im coś reklamowała?
Tak. Mam teraz współpracę z Samsungiem. Kiedyś zgłosił się do mnie catering dietetyczny, ale przysyłali mi tyle jedzenia, że moi rodzice w dwójkę nie byli w stanie tego przejeść.

To chyba mądry marketingowiec dealera samochodowego po tym naszym wywiadzie powinien się do ciebie zgłosić. Najszybsza kobieta w Polsce lubi szybkie samochody. Toż to samograj.
Pożyjemy, zobaczymy.

Sprinterki memorial

Może Cię zainteresować:

Starcie wydziaranych sprinterek w Diamentowej Lidze w Chorzowie. Ewa Swoboda kontra Sha’Carri Richardson i Shericka Jackson

Autor: Katarzyna Pachelska

12/07/2023

Gwiazdy lekkoatletyki na Stadionie Śląskim Historyczna obsada memoriału Kamili Skolimowskiej

Może Cię zainteresować:

Gwiazdy lekkoatletyki na Stadionie Śląskim. Historyczna obsada memoriału Kamili Skolimowskiej

Autor: Redakcja

10/07/2023

Piotr Lisek Prowokuję rozmowy o tyczce z nutką erotyzmu

Może Cię zainteresować:

Prowokuję rozmowy o tyczce z… nutką erotyzmu. Rekordzista Polski w formie przed Diamentową Ligą w Chorzowie

Autor: Maciej Poloczek

29/06/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon