Przypomnijmy, że tragicznego zdarzenia doszło w niedzielny wieczór (około godziny 17:00), 12 listopada 2023 roku, w Będzinie. To tam Grzegorz B. wjechał swoją Škodą w siedzącego na ławce 60-latka. Poszkodowany Andrzej K. doznał licznych urazów i obrażeń wewnętrznych, w wyniku których – po przewiezieniu go do Centrum Urazowego – Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 im. Św. Barbary w Sosnowcu – zmarł jeszcze tego samego dnia.

Nie ma wątpliwości, że Grzegorz B. jest sprawcą tragedii. Czy uniknie odpowiedzialności?
Śledztwo, które trwało blisko dwa lata, nie pozostawia wątpliwości co do winy podejrzanego. Prokuratura ustaliła, iż Grzegorz B. poruszał się wówczas ulicą Stanisława Małachowskiego. Na wysokości skrzyżowania z ulicą Ignacego Potockiego zignorował przebieg drogi, która wymusza skręt w lewo, wjechał na wyspę na środku skrzyżowania, po czym stracił panowanie nad pojazdem. Poruszając się dalej ulicą Małachowskiego (pod prąd – od tego momentu to droga jednokierunkowa), skręcił w lewo na chodnik, następnie uderzył w siedzącego na ławce Andrzeja K., powodując u niego liczne obrażenia ciała. Jednak mimo tego – nie zatrzymał samochodu, doprowadzając do zderzenia z ogrodzeniem przychodni (ul. Małachowskiego 12).
W wyniku zdarzenia 60-letni pokrzywdzony doznał ciężkiego urazu wielonarządowego z licznymi obrażeniami ciała, w tym:
- rozległe rany szarpane prawego uda, połączone z porozrywaniem mięśni,
- wieloodłamowe złamanie prawej kości udowej,
- złamanie lewej kości udowej,
- rana szarpana prawego podudzia i stopy,
- zgruchotanie kości prawego podudzia,
- zgruchotanie kości prawej stopy,
- złamanie lewego podudzia,
- rozległy siniec na lewej nodze (bez stopy),
- zmiażdżenie palucha prawej stopy,
- wieloodłamowe złamanie kości miedniczej prawej,
- obustronne złamania żeber,
- złamanie prawego obojczyka,
- pęknięcie błony wewnętrznej łuku aorty,
- sińce na kończynach górnych,
- otarcia naskórka,
- zranienia na twarzy.
W ich następstwie wystąpiły u poszkodowanego wstrząs krwotoczny oraz niewydolność krążeniowo-oddechowa, które doprowadziły do jego śmierci.
Pomimo, że materiał dowodowy nie pozostawia wątpliwości co do winy Grzegorza B., Prokuratura Rejonowa w Będzinie, która prowadziła śledztwo, właśnie umorzyła postępowanie, co oznacza odstąpienie od próby pociągnięcia do odpowiedzialności sprawcy tej tragedii.

Po dwóch latach stwierdzono problemy z przemianą materii, która miała spowodować niepoczytalność sprawcy
Śledztwo, po ponad pół roku, zaowocowało postawieniem Grzegorzowi B. zarzutu spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której jest śmierć innej osoby (art. 177. § 2 kodeksu karnego). Tu jednak pojawiła się kwestia poczytalności podejrzanego w momencie popełniania czynu.
Wskazany zespół biegłych psychiatrów orzekł, że nie jest w stanie wydać jednoznacznej opinii w tej sprawie bez obserwacji podejrzanego przez dłuższy czas w warunkach szpitalnych. Prokuratura zwróciła się o taką możliwość do sądu a ten orzekł o obserwacji dwutygodniowej, czyli krótszej niż zawnioskowana. Prokuratura zaskarżyła decyzję, a sąd odwoławczy uchylił orzeczenie sądu niższej instancji, wobec czego podejrzany w ogóle nie trafił na badania w zakładzie zamkniętym. Prokuratura zleciła dodatkowe badania, które ostatecznie niczego nie zmieniły – zespół biegłych nie wydał jednoznacznej opinii. Wobec powyższego, po ponad roku od postawienia podejrzanemu zarzutów, wyznaczono nowy zespół biegłych celem zbadania poczytalności Grzegorza B. w momencie wypadku, co stało się w czerwcu tego roku. Szczegóły i etapy śledztwa opisywaliśmy w czerwcu tutaj.
Nowy zespół biegłych 22 lipca 2025 roku wydał opinię, według której
„… u Grzegorza B. stwierdzono zaburzenia metaboliczne bliżej nieokreślone, najpewniej pochodzenia wątrobowego, powodujące inne zakłócenia czynności psychicznych, wyłączające całkowicie zdolność rozpoznania znaczenia popełnionego czynu i pokierowania swoim postępowaniem.” – napisano w uzasadnieniu decyzji Prokuratury Rejonowej w Będzinie z 6 października 2025 roku o umorzeniu postępowania.
Ponieważ prawo stanowi, ze sprawca nie popełnia przestępstwa, jeśli nie mógł w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia i pokierować swoim postępowaniem, postępowanie umorzono.
Pełnomocnik rodziny zmarłego Andrzeja K. wniósł zażalenie na powyższą decyzję. Czy zostanie utrzymana w mocy, czy też sprawa zostanie zwrócona prokuraturze celem wznowienia postępowania, zdecyduje Sąd Rejonowy w Będzinie.

Grzegorz B. to właściciel firmy przewozowej. Woził ludzi kompletnie pijany
22 września 2025 roku Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach skazał Grzegorza B. na karę 1 roku i 8 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności za inne przestępstwa, to jest:
- umyślne sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym (art. 174 § 1 kodeksu karnego),
- prowadzenie pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości (art. 178 § 1 i § 3 kodeksu karnego),
- próby przekupstwa funkcjonariusza Policji (art. 229 § 3 kodeksu karnego).
Przypomnijmy, że półtora roku po tragicznym wypadku 54-letni Grzegorz B. został zatrzymany w czwartek, 5 czerwca 2025 roku, na autostradzie A1 w powiecie tarnogórskim (MOP Wieszowa gmina Zbrosławice) kompletnie pijany. Wówczas prowadził autobus z przyczepą, na pokładzie którego było czternaścioro pasażerów. O jego niepokojącym zachowaniu zawiadomiła Policję jedna z pasażerek w czasie przerwy w podróży. Przybyły na miejsce patrol autostradowego posterunku z Gliwic przebadał kierowcę Sprintera alkomatem, który wskazał ilość alkoholu w wydychanym powietrzu odpowiadającą niemal 3 promilom we krwi!

Dalsze czynności mundurowych ujawniły zatrzymane Grzegorzowi B. w listopadzie 2023 roku prawo jazdy w związku z wyżej opisanym wypadkiem ze skutkiem śmiertelnym. Podczas czynności w radiowozie zatrzymany właściciel firmy przewozowej z Będzina miał w pewnej chwili wyciągnąć plik banknotów i powiedzieć policjantom, żeby „nie robili mu krzywdy” i dodać, iż „nie jest to łapówka, tylko podziękowanie”.
„Prokuratura Rejonowa w Tarnowskich Górach wszczęła postępowanie, które po 2,5 miesiącach od zdarzenia zakończyło się skierowaniem 20 sierpnia 2025 roku aktu oskarżenia z zarzutami (jak wyżej – przyp. red.). Podejrzany wniósł o dobrowolne poddanie się karze, nie podnosząc argumentu swojej ewentualnej niepoczytalności ani problemów neurologicznych w momencie popełniania czynów.” — powiedziała redakcji Ślązaga prok. Justyna Rzeszut-Sieńkowska, stojąca na czele Prokuratury Rejonowej w Tarnowskich Górach.
Ostatecznie Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach skazał Grzegorza B. na karę 20 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności, w tym:
- 15 miesięcy więzienia w związku z zarzutami prowadzenia pojazdu po pijanemu a przez to umyślnego sprowadzania zagrożenia w ruchu lądowym,
- 1 roku więzienia w związku z próbą przekupstwa funkcjonariuszy Policji, aby skłonić ich do odstąpienia od czynności służbowych i „przymknąć oczy” na powyższe.
Sąd uznał, że łącznie skazany będzie musiał spędzić 1 rok i 8 miesięcy w więzieniu (kara łączna zazwyczaj jest niższa, niż arytmetyczna suma kar).
Ponadto zasądzono od skazanego po 1.000 zł nawiązki na rzecz każdego z poszkodowanych, to jest 14 pasażerów, którzy znajdowali się w tamtym czasie na pokładzie pojazdu kierowanego przez Grzegorza B. – w sumie to 14.000 zł.
Skazany musi zapłacić także 10.000 zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Z mocy prawa sąd zasądził od skazanego na rzecz Skarbu Państwa kwotę stanowiącą rynkową wartość pojazdu, który prowadził w momencie przestępstwa.
Jednocześnie sąd orzekł, że skazany nie będzie mógł prowadzić pojazdów mechanicznych przez okres 10 lat.
„Wyrok został ogłoszony stronom na rozprawie, wobec czego termin na ewentualne wniesienie wniosku o uzasadnienie celem wniesienia apelacji minął. Jak dotąd nie zarejestrowaliśmy w systemie takiego pisma od żadnej ze stron. Co prawda nie stwierdzono jeszcze formalnie prawomocności, ale wszystko wskazuje na to, że wyrok stał się prawomocny 28 września.” — powiedział redakcji Ślązaga sędzia Adam Skowron – Prezes Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach.

Z 3 promilami alkoholu we krwi poczytalny a trzeźwy - nie?
O ile zachowanie Grzegorza B. jest zapewne dla większości bulwersujące, o tyle decyzja prokuratury w Będzinie – zaskakująca. I to z kilku powodów.
Po pierwsze dlatego, iż opinia biegłych wskazuje, że Grzegorz B. był w momencie popełniania czynu (doprowadzenia do wypadku ze skutkiem śmiertelnym) nieświadomym i niezdolnym kierować swoim postępowaniem w wyniku problemów z metabolizmem. Tak jednoznaczną opinię wydano mimo upływu długiego czasu od zdarzenia (blisko 2 lata) i mimo tego, że poprzedni zespół biegłych uznał, iż nie da się tego jednoznacznie stwierdzić.
Po wtóre dlatego, iż podejrzany usłyszał trzy zarzuty popełnienia czynów karalnych w innym postępowaniu, których prawdopodobieństwo popełnienia było wysokie, co zresztą potwierdził późniejszy wyrok sądu. Podejrzany wnosił o dobrowolne poddanie się karze i nie podnosił swojej niepoczytalności mimo tak rażąco nieodpowiedzialnego czynu, jakim jest prowadzenie pojazdu w stanie skrajnego upojenia alkoholowego, w dodatku z pasażerami.
Z drugiej przesłanki wnioskować można zatem, że prokuratura w Będzinie – albo nie rozpatrywała późniejszego zachowania Grzegorza B., które było przedmiotem działań prokuratury w Tarnowskich Górach, celem wyciągnięcia wniosków na temat stanu jego zdrowia, w tym podczas tragicznych zdarzeń sprzed blisko 2 lat – albo uznała, że żadnych wniosków wyciągnąć się nie dało.
Przypomnijmy też, że po śmiertelnym wypadku z 2023 roku zawieszono prawo jazdy Grzegorzowi B. i zdecydowano o niewystępowaniu do sądu o zastosowanie innych środków zapobiegawczych. W czasie śledztwa Grzegorz B. pozostawał na wolności i z całą pewnością prowadził pojazdy mimo braku uprawnień nie tylko wówczas, gdy został zatrzymany pijany z pasażerami na autostradzie. Rodzina tragicznie zmarłego Andrzeja K. zarejestrowała bowiem sytuacje, kiedy Grzegorz B. prowadził pojazd – konkretnie ten sam, którym doprowadził do tragicznego wypadku, o bardzo charakterystycznej rejestracji indywidualnej (z formą żeńskiego imienia). Przytoczone okoliczności wskazują na to, iż Grzegorz B. mógł poruszać się bez uprawnień znacznie częściej już po tamtym fatalnym zdarzeniu. Czy robił to pod wpływem alkoholu? Na to dowodów brak.



