Henryk Herud – człowiek Załęża, urzędnik Giesche, pionier śląskiego i polskiego gołębiarstwa. Wspomnienie w 130 rocznicę urodzin

Henryk Herud urodził się 4 lipca 1895 roku w katowickim Załężu – dzielnicy o silnej tożsamości i wyjątkowym śląskim duchu. Wyrósł w rodzinie głęboko osadzonej w tradycji i pracy, wśród społeczności, która od pokoleń współtworzyła przemysłowe oblicze Górnego Śląska.

Był człowiekiem niezwykle oddanym swojej dzielnicy, ludziom i pracy. Jako urzędnik zatrudniony w Generalnej Dyrekcji spółki Giesche SA pełnił funkcje społeczne, reprezentacyjne i organizacyjne. Zasiadał w Kołach Pracowników, przemawiał w imieniu jubilatów, budował wspólnotę zawodową. W 1938 roku, podczas jubileuszu 15-lecia pracy związkowej, wygłosił oficjalne przemówienie jako przedstawiciel pracowników.

Gołębie były jego pasją...

Ale prawdziwą pasją Henryka były gołębie. Pocztowe, szlachetne, szybkie – łączyły niebo z domem. Już w latach 20. XX wieku był współzałożycielem jednego z pierwszych towarzystw hodowli gołębi pocztowych na Śląsku. Górnośląskie Towarzystwo Gołębi Pocztowych organizowało loty, wystawy, zjazdy. Herud był jego duszą – sekretarzem, organizatorem, liderem. Zarażał pasją wszystkich – nawet własne dzieci.

Jedna z jego córek, Magdalena, już po wojnie kontynuowała rodzinne dziedzictwo i pracowała w strukturach Okręgowego Związku Gołębi Pocztowych. To była historia przekazywana w rodzinie – z pokolenia na pokolenie – niczym zaufanie do wiatru, który niesie gołębia do domu.

Z żoną, Martą z domu Heuchel – kobietą pochodzącą z szanowanej i zamożnej rodziny pszczyńskich mieszczan – poznał się podczas jednej z pielgrzymek. Dwie różne osoby, z różnych światów i miast, znalazły wspólną drogę życia. Ich małżeństwo, zbudowane na wartościach i oddaniu, przetrwało wszystko. Razem dzielili radości i trudności losu – w dobrym i złym.

... a Załęże światem

Choć pozycja w firmie i ówczesne możliwości dawały mu szansę na przeprowadzkę do nowoczesnego domku spółki Giesche w Giszowcu – odmówił. Załęże było jego światem. Mieszkał przy ul. Wojciechowskiego – tam też miało dom jego rodzeństwo. Wybór dzielnicy był dla niego wyborem tożsamości. Dla Heruda Załęże to było więcej niż adres – to był dom, wspólnota, brama świata.

Doświadczenia wojenne i powojenne odcisnęły ślad na jego życiu, jak na życiu tysięcy Ślązaków. Ale on pozostał uczynny, życzliwy, pogodny. Największą radość przynosiły mu ukochane wnuczki i oddana żona. Czasy jednak nie były łatwe – a przedwojenna tożsamość i zawodowe związki nie zawsze pomagały w życiu pod nową władzą.

Zmarł nagle 22 lutego 1955 roku, na zawał serca, w drodze do pracy. Jakby do końca chciał pozostać wierny rytmowi codzienności, Załęża i obowiązkowi.

W dniu pogrzebu, wydarzyło się coś niezwykłego – tramwaje wstrzymano na czas przejścia konduktu żałobnego. Na jego pogrzebie pojawiły się setki ludzi – dyrektorzy, prezesi związków, urzędnicy, pracownicy i mieszkańcy. Kościół w Załężu pękał w szwach. Nie było już nawet gdzie stanąć, a wielu uczestników musiało modlić się za duszę zmarłego na placu przed świątynią.

Pochowany został na cmentarzu w swojej dzielnicy – tam, gdzie chciał zostać na zawsze. Tam, gdzie historia i pamięć nadal są żywe – choć dziś często niewidoczne.

Bo niestety, niełatwo dziś być istnym bohaterem z zapomnianej dzielnicy. Władze Katowic zapomniały o swoich dawnych obywatelach – tych, którzy budowali miasto cegła po cegle, duszą i rękoma. Na mapie brakuje nazwisk takich jak Godulla, Hegenscheidt czy Schaffgotsch – nazw, które niegdyś dumnie patronowały ulicom polskich Katowic jeszcze przed wojną.

Takie osoby jak Henryk Herud – choć żyli skromnie – mieli ogromne znaczenie dla wspólnoty. Właśnie tacy ludzie są kręgosłupem historii miejsca, jego trwania i tożsamości.

Na zawsze Herud

A jeśli myślisz sobie, że to opowieść o kimś dalekim – to wiedz, że Henryk Herud był moim pradziadkiem. I choć niektórzy błędnie zapisują jego nazwisko z towarzystwa gołębi pocztowych, jako „Herod” – tak, jak może się mówiło potocznie (po śląsku) na Załężu – to ja, jego potomek, mam obowiązek powiedzieć głośno: na jego nagrobku i w naszej pamięci na zawsze pozostanie Henryk Herud.

To był człowiek wielkiego serca, pełen cichego poświęcenia. I chcę, byście go znali – nie tylko z kart historii, ale z pamięci rodzinnej, której nie da się zniszczyć.

Holtze katowice

Może Cię zainteresować:

Maciej Mischok: Zapomniane urodziny wielkiego katowiczanina. Dr Richard Holtze, wizjoner miasta Katowice, przyszedł na świat 200 lat temu

Autor: Redakcja

30/08/2024

Zdjęcie rodzinne Stecklów

Może Cię zainteresować:

Maciej Mischok: Max Steckel – obiektyw przemiany. Epopeja katowickiego fotografa

Autor: Maciej Mischok

18/05/2025

Adolf dygacz 09

Może Cię zainteresować:

Maciej Mischok: Adolf Dygacz, śląski badacz niepospolity pospolitych pieśni. Dlaczego o nim zapominamy?

Autor: Redakcja

27/09/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama