Narodowe Archiwum Cyfrowe
Józef Piłsudski

Jak Wojciech Korfanty nie został premierem. Kandydatura była oczywista, ale... Piłsudski Korfantego nienawidził

Wojciech Korfanty zapisał się w pamięci przede wszystkim jako polityk śląski, lokalny. Mniej znana jest jego aktywność ogólnopolska, jak ta w ramach antysanacyjnej opozycji. A już mało kto wie o roli, jaką odegrał Korfanty w chwilach odzyskiwania niepodległości przez Polskę w 1918 roku i w jej pierwszych latach. Wojciech Korfanty omal nie został wtedy polskim premierem. Mogłoby się zdawać, że nawet nim został, ale...

W czerwcu roku 1922 Korfanty był na fali, jego gwiazda stała w zenicie i świeciła najjaśniejszym blaskiem. Nikt - poza jego wywodzącymi się spośród piłsudczyków wrogami z Michałem Grażyńskim na czele - nie podważał tego, że to dzięki niemu Polska weszła w posiadanie najcenniejszej gospodarczo części Górnego Śląska. Pomimo niekorzystnego dla Polski wyniku plebiscytu i niepomyślnych walk na froncie trzeciego powstania śląskiego, Korfanty umiejętnie rozegrał przychylność głównych francuskich decydentów dla sprawy polskiej. W rezultacie, pod przemożnym wpływem Francuzów, doszło do korzystnego dla Polski podziału spornego terytorium. Korfanty triumfował. I to dosłownie. 20 czerwca 1922 r. to on witał na Śląsku przekraczającego graniczny na czele polskich wojsk graniczny most na Brynicy generała Stanisława Szeptyckiego. Korfanty uczestniczył i w głównych uroczystościach, podczas których publicznie komplementował go przemawiający Szeptycki:

Tę radosną chwilę dziejową zawdzięczać należy i Tobie, Panie Pośle.

Ale w tych dniach Korfanty był już nie tylko posłem.

Korfanty na premiera

Dwa dni wcześniej, 18 czerwca 1922 r. wysunięto kandydaturę Korfantego na premiera. Okazało się to przedwczesne, bo postawiła się sejmowa lewica i ludowcy.

Każdy, ale nie on! - wołali przeciwnicy.

W miejsce Korfantego prawica zaproponowała więc Stefana Przanowskiego, wcześniej ministra przemysłu i handlu. Naczelnikowi (czyli tymczasowej głowie państwa, jako że wybory prezydenckie dopiero czekały w swojej kolejce) Józefowi Piłsudskiemu nie w smak była ta kandydatura. Oficjalne powiadomienie o niej skwitował zimnym: Pismo pana marszałka przyjmuję do wiadomości.

Przanowski rządu nie sformował. 28 czerwca misję tę powierzono wywodzącemu się z PPS Arturowi Śliwińskiemu. Kandydata desygnował Naczelnik Państwa Józef Piłsudski. Misja Śliwińskiego zakończyła się fiaskiem już po 9 dniach. Rządu nie powstał, obrażony Piłsudski zrezygnował z wyznaczania kolejnego kandydata. Miał to zrobić za niego Sejm. Na porządku dziennym ponownie stanęła kandydatura Korfantego. I pomimo wielu burzliwych sprzeciwów (Ignacy Daszyński: Każde dziecko wie, że Korfanty nie cofnie się przed niczym; Jan Stapiński: Powołanie go na premiera jest zapowiedzią największych klęsk dla Polski), kandydatura ta przeszła w Sejmie 14 lipca 1922. Niewielką wprawdzie większością głosów, bo 219 wobec 206 sprzeciwu, ale jednak. Korfanty był premierem! No, prawie. (Interesujesz się śląską historią? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

Nazajutrz pojechał do Belwederu spotkać się z Piłsudskim, któremu ponoć zadeklarował:

Panie Naczelniku, nigdy nie miał pan bardziej oddanego premiera, niż będzie miał go pan we mnie.

Tylko że nawet tak uniżona deklaracja nie przejednała Naczelnika. Piłsudski nie tylko Korfantemu nie ufał, ale wręcz go nienawidził. Dlaczego?

Rok 1918

Zapamiętał mu listopad 1918 roku, kiedy Korfanty przybył do Warszawy wśród polityków z Wielkopolski, reprezentujących zwalczający Piłsudskiego i jego stronników obóz narodowy. Na ulicach Warszawy rozbrzmiewały tedy okrzyki stronników endecji na cześć Korfantego. Nie brakowało i takich, którzy krzyczeli "Precz z Piłsudskim!". Ten ostatni wysunął bowiem socjalistę Ignacego Daszyńskiego na premiera. Protestowali zwolennicy obozu narodowego, wiwatując na cześć Dmowskiego, ale i Korfantego. On zaś pragnął wykorzystać to poparcie, by przejąć władzę w Polsce drogą praktycznie rzecz biorąc przewrotu, który doprowadziłby do utworzenia rządu.

Pierwszy plan, jaki powstał przy współudziale Korfantego, polegał na zorganizowaniu w dniu rocznicy listopadowej olbrzymiej demonstracji ludności stolicy, zebranej na placu Zamkowym, gdzie proklamowano by nowy rząd narodowy. Rząd ten miał natychmiast objąć władzę na Zamku, a w oparciu o ówczesny garnizon, opanować sytuację, wywołać rewoltę w Poznańskiem i na Śląsku, ogłosić powszechną mobilizację oraz współpracując z aliantami jak najśpieszniej wykreślić granice Wielkiej Wolnej i Niepodległej Polski. - wspominał Tadeusz Dymowski, pepeesowiec skaptowany wówczas przez Korfantego do współpracy.

Realizacja tego planu mogłaby doprowadzić do odstawienia Piłsudskiego na boczny tor.

W ciągu zaledwie paru dni Korfanty przygotował rząd, porozumiał się z ówczesnym komendantem miasta i powyznaczał role. Do mnie należało przygotowanie imponującej manifestacji, urządzonej przez wszystkie pokojowo usposobione organizacje Warszawy - pisze dalej Dymowski. - Poleciłem zwołać w siedzibach poszczególnych instytucji zebrania na godzinę 8 wieczór, ustaliłem program odpowiedniego przemówienia, zakończonego rezolucją, piętnującą poczynania rządu i żądającą jego ustąpienia. Po przyjęciu rezolucji uczestnicy zebrań ze swymi sztandarami mieli wyznaczoną zbiórkę na placu Saskim, skąd pochodem na plac Zamkowy, celem wysłuchania i przyjęcia manifestu, proklamującego nowy rząd z Korfantym i Dmowskim na czele.

Ostatecznie Korfanty w ostatniej niemal chwili zmienił zamiary i wyjechał do Poznania. Warszawskie demonstracje doszły do skutku, lecz cała para poszła w gwizdek. Na placu boju pozostał Piłsudski i to on powierzył ostatecznie sformowanie rządu Jędrzejowi Moraczewskiemu. Przy okazji zaś wyrobił sobie wyjątkowo negatywną opinię o Korfantym. Nie zmienił jej już do końca życia.

Gra na czas i kampania nienawiści

Dlatego też w 1922 r. nie pogodził się z desygnowaniem Korfantego na premiera przez Sejm, którego zresztą nie znosił (do jakiego stopnia, okazało się w latach 1926-1930). Tymczasem, w roku 1922, uciekł się do obstrukcji. Nie tylko że odkładał w nieskończoność podpisanie nominacji, to jeszcze zagroził własną dymisją:

Nie chcąc w niczym przeszkadzać p. Korfantemu w jego pracy nad utworzeniem rządu, oświadczam, że będę jednak zmuszony w najbliższym czasie swój urząd złożyć.

Oczywiście blefował, bo odejście Piłsudskiego, zwycięzcy w wojnie z bolszewikami i żywego symbolu Odrodzonej, absolutnie nie wchodziło wtedy w grę. Ale Naczelnik wyraził się jasno. Równie dobrze mógł napisać: po moim trupie.

Jednocześnie w lewicowej i przychylnej Piłsudskiemu prasie rozpętano kampanię nienawiści przeciwko Korfantemu. Nie pominięto chyba żadnego z jego słabych punktów. Zaatakowano wszystkie, dokładając jeszcze pomówienia i nie oszczędzając życia prywatnego. Rozpoczęły się antykorfantowskie demonstracje. Zwolennicy organizowali własne. Tam z kolei potępiano obstrukcję i grę na czas Piłsudskiego. Wzajemna histeria narastała. 26 lipca poddano w Sejmie pod głosowanie wotum nieufności wobec naczelnika. Narodowcy przegrali stosunkiem głosów 188:205. Korfanty wkrótce się poddał. 29 lipca większością 222 głosów do 202 Sejm wycofał jego kandydaturę.

Tego jeszcze dnia marszałek Sejmu poinformował o tym Piłsudskiego, ten zaś wysunął swego kolejnego kandydata, Juliana Nowaka. Porozumiano się więc niezwłocznie, lecz pamiętajmy, że przepychanki wokół premierostwa Korfantego trwały ponad miesiąc. Dla prac rządu był to czas stracony. Dla Polski też.

Nowak, krakowski lekarz, weterynarz i mikrobiolog, rektor UJ i samorządowiec, a politycznie konserwatysta sympatyzujący z ludowcami, zapisał się w historii jako polityk dość mierny, absolutnie ustępujący formatem Korfantemu. Jego rząd nie doczekał końca roku. Ale jak pokazała historia, Piłsudski właśnie takich premierów preferował - pozbawionych charyzmy, ustępujących mu siłą charakteru, łatwych do sterowania. Trzeba przyznać, że Korfanty mimo swoich deklaracji zdecydowanie nie byłby wymarzonym premierem Piłsudskiego. Aczkolwiek właśnie energiczny, zawzięty i kreatywny, ale też twardo stąpający po ziemi Ślązak mógłby okazać się takim szefem rządu, jakiego wtedy bardzo potrzebowała Polska.

Kto miał rację? To zależy, które wartości uznać za ważniejsze. Czy te reprezentowane przez Piłsudskiego, czy przez Korfantego, silną władzę państwową czy też parlamentarną demokrację? Prawda jest taka, że obie mogą ulec wynaturzeniom, a brak współpracy czy tym bardziej walka pomiędzy nimi, bez oglądania się na dobro obywateli, szkodzi dobru wspólnemu i osłabia państwo.

Po wyborach parlamentarnych w 2023 r. zapachniało scenariuszem zawierającym podobne pierwiastki, jak wiek i jeden rok wcześniej. Historia lubi się powtarzać.

--------------------------

Interesujesz się śląską historią? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

Wojciech Korfanty

Może Cię zainteresować:

Władza i opozycja. „Spektakl”, który grali już w latach II RP, czyli jak sanacja niszczyła Wojciecha Korfantego

Autor: Tomasz Borówka

26/11/2022

Wojciech korfanty w piekarach 5

Może Cię zainteresować:

Wymazany Korfanty. Wyretuszowali fotografię, na której był razem z Grażyńskim. Historia jednego zdjęcia

Autor: Tomasz Borówka

23/08/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon