Freak fight w katowicach

Jarosław Gwizdak: Mordobicie w Spodku? Chcę mieszkać w Katowicach, a nie w Patowicach

Jarosław Gwizdak: Mordobicie w Spodku? Chcę mieszkać w Katowicach, a nie w Patowicach

autor artykułu

Jarosław Gwizdak

Polska patostreamami stała. A teraz prym wiodą freak fighty. I wszyscy się cieszą. Kolejne mordobicie zaplanowano w Spodku. Pato w Kato? Nie chcemy tego.

Kilka lat temu temat, dotychczas znany głównie nielicznym i przede wszystkim młodym, stał się przedmiotem gorącej dyskusji fachowców od prawa, wychowania i internetu.

Okazało się, że w Polsce (i na Śląsku niestety też) jesteśmy pionierami w rzadkiej i dość wstrząsającej dziedzinie. Polska po prostu patostreamami stała. Podczas patostreamu emitowano patotreści. Brzmi obco? Już wyjaśniam, o co chodzi.

Użyję całej fachowej definicji, żeby nie uronić żadnego jej fragmentu. Patotreści to „treści prezentowane w sieci w postaci transmisji internetowej (stream), fragmentów transmisji (shoty), filmów, zdjęć́ i innych form przekazu, w których nadawca lub grupa nadawców prezentują̨ zachowania sprzeczne z normami społecznymi, niosące demoralizujący przekaz, obejmujący zachowania takie jak: przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna, libacje alkoholowe, poniżanie, zażywanie narkotyków i inne”.

Definicja została wypracowana przez zespół ekspertów analizujący zjawisko dzięki aktywności poprzedniego Rzecznika Praw Obywatelskich. Internetowymi „twórcami” zainteresowały się również organy ścigania. Platforma YouTube zawiesiła ich kanały.

Sława patostreamerów – pokazujących na przykład wielogodzinną libację alkoholową albo nakłaniających osobę z niepełnosprawnością umysłową do podejmowania poniżających ją działań – na chwilę ucichła.

Katowice

Może Cię zainteresować:

Jarosław Gwizdak: Hokeiści, magazyn dobra i naukowy festiwal. Oto moje the best of Koszutka 2022

Autor: Jarosław Gwizdak

29/12/2022

A teraz się pobijemy

Show-biznes, podobnie jak przyroda, nie znosi próżni. W momencie, w którym zjawisko patostreamingu zdało się przygasać, narodził się nowy fenomen. Gale MMA (czyli mieszanych sztuk walki), w których influencerzy i osobowości internetu walczą ze sobą w ringu lub charakterystycznej klatce, wkroczyły do przestrzeni publicznej. Zwłaszcza tej wirtualnej.

Nietrudno się zorientować, że w walkach brali i biorą udział również wspomniani wcześniej patostreamerzy. Nie tylko oni, a również bohaterowie i bohaterki programów pokazujących styl życia albo raczej wielodniowe ciągi imprezowo-alkoholowe.

Bilety na wspomniane gale kosztują sporo, czasem więcej niż na najwyższej klasy wydarzenia sportowe, a żeby zobaczyć transmisję tego wydarzenia na żywo w internecie trzeba opłacić subskrypcję – zwykle kilkadziesiąt złotych.

Walki są poprzedzone konferencjami prasowymi, wywiadami z rywalizującymi osobami. Podczas tych spotkań uczestnicy gal obrażają i wyzywają się nawzajem, czasami również dochodzi do rękoczynów. To jest coś więcej niż kontrowersyjne wypowiedzi, to sącząca się nienawiść.

Organizatorzy gal zacierają ręce, wyprzedają największe hale w kraju, a na reklamach i sprzedaży transmisji zarabiają krocie. Bukmacherzy przyjmują zakłady i oferują wysokie premie i bonusy. Interes się kręci.

Są ofiary śmiertelne

Od początku walk celebrytów zmarło już dwóch ich uczestników. Nie było to następstwem urazów odniesionych w walce. Jak orzekł internetowy głos ludu, do ich śmierci co najmniej przyczyniła się fala nienawiści, hejtu i nakręcanie spirali niechęci.

Część uczestników tego nowoczesnego cyrku zaczyna się przyznawać, że nie daje sobie rady z emocjami. Jednocześnie kosmiczne honoraria nie pozwalają im rezygnować z udziału w zmaganiach. Koło się zamyka.

Celowo nie podaję w tekście nazwisk jego bohaterów, ale wyszukiwarka Google dostarczy ich w ułamku sekundy. Reklamować tych person nie zamierzam. Wiedząc o planowanym w Spodku w połowie marca kolejnym spektakularnym mordobiciu, zastanawiam się nad indywidualną formą protestu.

„Nie czyńmy głupków sławnymi” głosi internetowe (!) powiedzenie. Obawiam się, że na to już za późno. Zachęcam nieco starszych czytelników Ślązaga, tych będących rodzicami, aby porozmawiali o patotreściach ze swoimi dziećmi, zwłaszcza nastoletnimi.

Twierdzicie, że to nie wasz problem? Zmartwię was: zgodnie z wynikami badania z 2019 r., 88% nastolatków miało kontakt z patotreściami w internecie.

I jeszcze jedno. To nie jest tak, że domagam się wyłącznie rozrywki wysokiej, najlepszej i wzniosłej. Niech będzie egalitarnie: każdemu jego chleb i jego igrzyska.

Nieśmiało tylko przypomnę, że od urodzenia mieszkam i nadal chcę mieszkać w Katowicach, a nie w… Patowicach.

Calcio Storico we Florencji

Może Cię zainteresować:

Jarosław Gwizdak: Byłem na calcio storico. Tradycja, agresja, rywalizacja. W tej kolejności

Autor: Jarosław Gwizdak

13/06/2022