Joanna Stebel: Kiedyś żywicielka setek rodzin, dziś perełka UNESCO. „Friedrichsgrube”, hałda popłuczkowa, smardz i zwinka

Tarnowskie Góry i okolice mają w sobie intrygującą atmosferę, tak różną od klimatu, który poczujemy w innych zakątkach GZM. Przy nawet minimalnej znajomości historii okolicy wyobraźnia szaleje. Srebrne Miasto to przecież nie tylko imponująca architektura na powierzchni, tętniący życiem rynek i atrakcje turystyczne.

Stwierdzić należy z przykrością, że dotąd jednak szerszy ogól społeczeństwa własnego i obcego mało znał początki i ewolucję dziejową tego gigantycznego przemysłu górnośląskiego. Nieliczne tylko jednostki wiedzą o tem, że kolebką jego była okolica między miastami Bytomiem i Tarnowskiemi Górami, w której od czasów zamierzchłych przez wieki całe staczano ciężkie walki z przemożnemi żywiołami.” Słowa te napisał Józef Piekarniczyk w przedmowie do swojej książki zatytułowanej „Historja górnictwa i hutnictwa na Górnym Śląsku. Część 1”, wydanej w 1933 roku. Minęło prawie sto lat od jej publikacji, a my dopiero od niedawna zaczęliśmy odkrywać śląską tożsamość. Bo wreszcie możemy.

Tarnowskie Góry i okolice mają w sobie intrygującą atmosferę, tak różną od klimatu, który poczujemy w innych zakątkach GZM. Przy nawet minimalnej znajomości historii okolicy wyobraźnia szaleje. Srebrne Miasto to przecież nie tylko imponująca architektura na powierzchni, tętniący życiem rynek i atrakcje turystyczne. Sercem ziemi tarnogórskiej są bowiem „kopalnie ołowiu, srebra i cynku wraz z systemem gospodarowania wodami podziemnymi”, jak głosi wpis na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO z 9 lipca 2017 roku. Od lat nieczynne wyrobiska są obiektem zainteresowania turystów i przyczyną przyspieszonego tętna poszukiwaczy przygód. Zarządzanie wodami podziemnymi to z kolei wciąż aktualny temat. Stacja wodociągowa przy Szybie „Staszic”, oryginalnie Wasserwerk „Adolfschacht” działa nieprzerwanie od 1884 roku. Należy podkreślić, że wodociąg miejski, a następnie regionalny, funkcjonował w tym miejscu jeszcze wcześniej. Dziś na terenie „Staszica” rodzi się nowa, wspaniała instytucja kultury, jeszcze niedostępna na szerszą skalę właśnie z powodów bezpieczeństwa. Na jej terenie nadal działa przecież czynna infrastruktura wodociągowa.

Nie zaczynaj od Bacha, a od Fryderyka

Jednak to wszystko, co nas dziś zachwyca, cały dzisiejszy kształt ziemi tarnogórskiej, byłby zupełnie inny, gdyby nie Królewska Kopalnia „Fryderyk”, oryginalnie „Friedrichsgrube”. Zakład działał od 1784 roku aż do początku dwudziestego wieku (dwie głównie wzmiankowane daty zamknięcia to 1911 i 1912 rok). Dziś część jej wyrobisk zachwyca turystów, w powszechnej świadomości funkcjonując jako Zabytkowa Kopalnia Srebra. Ta część dawnego kompleksu również została objęta wpisem na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Należy podkreślić, że bezsprzecznie mówimy tutaj o dziedzictwie rangi światowej. To właśnie w „Friedrichsgrube” zastosowano szereg nowatorskich na swoje czasy rozwiązań. W 1787 lub 1788 roku, zależnie od źródła, przy szybie Abraham uruchomiono pierwszą na Górnym Śląsku (a drugą w Europie) odwadniającą maszynę parową. 32-cylindrowy kolos został sprowadzony ze stolicy Walii, Cardiff, na polecenie samego hrabiego Friedricha Wilhelma von Redena, wielkiej postaci w śląskiej historii. Rok 1834 to z kolei otwarcie głębokiej sztolni („Tiefer Friedrich-Stollen”), drążonej od 1821 roku i umożliwiającej rezygnację z kosztownego odwadniania maszynowego.

Na temat samej kopalni oraz każdego z 28 obiektów wpisanych na listę UNESCO można pisać nieskończone elaboraty dowolną techniką. Trzynastozgłoskowcem zapewne też. Najlepiej jednak delektować się pięknem i głębią tej ziemi, odkrywając każdy jej centymetr kwadratowy krok po kroku. Bo jak ująć w jednym artykule ponad 120 lat działania ogromnego zakładu, którego pole przekraczało 1,5 km2 jeszcze w latach 30. XIX wieku? W tej króliczej norze każdy znajdzie coś dla siebie, wystarczy tylko wskoczyć... Ja opowiem Wam kilka ciekawostek o tym, co pochłania mnie bezkreśnie, czyli o przyrodzie, która triumfalnym krokiem powróciła na tereny poprzemysłowe.

Kunsztowna wizyta u Rudolfiny, gdzie wszystko się zaczęło

Obserwację tarnogórskiej przyrody warto zacząć od samego początku, czyli od dzisiejszego Parku Kunszt, zwanego również „Rudolfiną”. To właśnie w jego okolicy, przy późniejszym szybie Rudolphine, 16 lipca 1784 roku odkryto rudy srebra i ołowiu po raz pierwszy. Nazwa „Kunszt” pochodzi od niemieckiego słowa „Kunst”, które w tym wypadku nie oznacza „sztuki”, a kunszty wodne służące do odwadniania podziemnych wyrobisk na terenie dzisiejszego parku. Może również nawiązywać do pobliskiego szybu wydobywczego „Kunst”. „Rudolfina” to zbiorowy pomnik przyrody, o czym zdecydowała Rada Miasta Tarnowskie Góry 2 grudnia 2004 roku, prawie 13 lat przed wpisaniem obszaru na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Znajdziemy tu osiem imponujących dębów drobnolistnych, z których każdy stanowi również odrębny pomnik przyrody. Przetrwało także kilka okazów lip drobnolistnych – niektóre egzemplarze wykreślono w ostatnich latach z rejestru form ochrony przyrody i wycięto. Jesienią 2016 roku usunięto także samosiejki porastające będącą zabytkiem hałdę.

Losy dzisiejszego parku są nierozerwalnie związane z górnictwem, stąd jego alternatywna niemiecka nazwa: „Grubenpark”, czyli „Park Górniczy”. W pobliżu tego cichego dziś miejsca, na które składają się hałda o wysokości 10 m oraz drzewa, przepływała wyschnięta dziś na tym odcinku rzeka Stoła. Nad rzeką wybudowano kamienny most prowadzący do kolonii robotniczej „Kunst”. Hałda osiągnęła wspomnianą wysokość w latach 20. XIX wieku, a okolica stała się miejscem wypoczynku i spotkań. Wytchnienia szukali tutaj pracownicy kopalni i inni mieszkańcy kolonii „Kunst”, ale także pobliskich Bobrownik. Górnośląska Spółka Bracka, powstałe w 1857 ugrupowanie mające na celu ochronę górników i ich rodzin w razie choroby lub kalectwa, co roku organizowała w parku „Bergfest”, czyli dosłownie „festyn przy hałdzie”. Współcześnie „letnią Barbórkę” organizują: Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej i Urząd Miasta Tarnowskie Góry. Oczywiście, 16 lipca lub w sąsiadujących dniach.

Park przy hałdzie był ważnym miejscem dla lokalnej społeczności, co podkreśla wzniesienie na jej szczycie obelisku z piaskowca 16 lipca 1884 roku, w setną rocznicę odkrycia rud srebra i ołowiu na „Rudolfinie”. Trzymetrowy monument ozdobiony był koroną królewską, górniczym godłem oraz medalem z wizerunkiem Fryderyka II Wielkiego (niem. Friedrich II von Hohenzollern), zaś widniejąca na nim inskrypcja przypominała datę pierwszego odkrycia bogactw ziemi tarnogórskiej. W 1910 pomnik przekazano Wolnemu Miastu Górniczemu Tarnowskie Góry i przeniesiono do parku miejskiego. W 1930 został zniszczony w wyniku starć pomiędzy zwolennikami różnych opcji przynależności administracyjnej Śląska.

To nie Wielki Kanion, to świadectwo pracy na śląskiej ziemi

Przenosimy się teraz na niedaleką hałdę popłuczkową leżącą w obszarze dzielnic Bobrowniki Śląskie i Piekary Rudne. Masyw od 2006 roku objęty jest ochroną prawną w postaci gminnej ewidencji zabytków miasta Tarnowskie Góry. Stanowi bowiem część Parku Kulturowego „Hałda Popłuczkowa”. Powstała na skutek nagromadzenia odpadów dolomitowych, gdy w Tarnowskich Górach prężnie wydobywano rudy ołowiu, cynku i srebra. Wydobycie prowadziła wspomniana już Królewska Kopalnia Fryderyk. W pobliżu hałdy znajdziemy również imponujące wyrobisko dawnej kopalni dolomitu „Bobrowniki”. Po co lecieć do Arizony, jak mamy Wielki Kanion w domu? Ponadto, niedaleko hałdy rozciąga się rezerwat przyrody Segiet. Aby zwiedzić cały rezerwat, należy uzyskać stosowne zezwolenie. Tylko niektóre jego części dostępne są dla każdego. Poprzemysłowy klimat podkreśla przebiegająca tuż przy wyrobisku i samej hałdzie linia kolei wąskotorowej Bytom-Miasteczko Śląskie – czynna dzięki pasjonatom! Przejażdżka pociągiem to nie tylko znakomity pomysł na weekend, ale i niezwykła okazja do zobaczenia hałdy oraz wyrobisk z nieoczywistej perspektywy.

Hałda ma wysokość około 17 metrów i objętość około 26,5 miliona metrów sześciennych. Układa się w kształt litery „L” o płaskim wierzchołku i stromych zboczach. Jej początki sięgają przełomu lat 30. i 40. dziewiętnastego wieku, kiedy to w rejonie wydobywczym kopalni „Fryderyk”, dokładnie między szybami „Sophia” i „Frieden” („Pokój”), wzniesiono nowoczesny zakład przeróbczy projektu samego Rudolfa von Carnalla. W powstałej wówczas płuczce na mokro usuwano skałę płonną, przerosty i zanieczyszczenia. Do oczyszczania urobku służyła woda i ciecze ciężkie, na przykład zawiesiny zawierające piasek, magnezyt, baryt i inne substancje. Wodę do płuczki najpierw dostarczały pompy maszyny parowej z szybu „Frieden”, a po 1838 pompowano wodę z Głębokiej Sztolni Fryderyk. Urobek stanowiła skała dolomitowa, z której oddzielano galenę (rudę ołowiu), a także rudy srebra, cynku i żelaza.

W 1867 roku zmodernizowano i powiększono zakład, tym samym umożliwiając większą produkcję cynku. Oznaczało to także większą ilość odpadów z procesu płukania. Kopalnia działała do 1912 roku. Po zakończeniu funkcjonowania, jego teren wraz z zabudowaniami oraz mieniem ruchomym przekazano spółce Oberschlesische Eisenindustrie AG (Spółka Akcyjna Górnośląski Przemysł Żelazny). Pod koniec drugiej wojny światowej hałda stała się częścią niemieckiego systemu obrony. Do dziś w jej obrębie znajdziemy cztery żelbetonowe bunkry strzeleckie oraz zatarty już ciąg transzei. Dawniej nieopodal hałdy stała dziewiętnastowieczna Dzwonnica Gwarków, jednak w 1955 przeniesiono ją na miejsce nieistniejącego domu zbornego gwarków w śródmieściu.

Wszystko wraca do łask Matki Ziemi i to szybciej, niż myślisz

Oczywiście, hałda jest również fascynującym studium czwartej przyrody – czyli przyrody powracającej w sposób samoczynny na teren uprzednio silnie przekształcony przez człowieka. Podczas naszej wizyty na hałdzie spotkaliśmy jaszczurkę zwinkę, a nieopodal – przy nasypie kolei wąskotorowej – zauważyliśmy dorodnego smardza jadalnego. Dziś hałda żyje pełnią życia, a natura konsekwentnie odzyskuje swój teren. Roślinność zaczęła wstępować na jej teren od południa i południowego wschodu. Znajdziemy tu następujące drzewa: wiązy, lipy, brzozy brodawkowate, jarzębiny i sosny zwyczajne rosnące karłowato.

Charakterystyczne są murawy galmanowe, które tworzą rośliny odporne na wysokie stężenie metali ciężkich w glebie (zwłaszcza ołowiu i cynku). Znajdziemy tutaj lepnicę rozdętą, macierzankę zwyczajną, a także gatunki chronione – centurię pospolitą, dziewięćsił bezłodygowy i kruszczyk szerokolistny. Wśród reprezentantów muraw kserotermicznych (zbiorowisk roślinnych nieleśnych rozwijających się na nasłonecznionych zboczach na podłożach zasobnych w węglan wapnia) znajdziemy driakiew żółtawą i chaber driakiewnik. Oczywiście, to nie wszystkie gatunki, jakie można zidentyfikować na hałdzie. Jeśli chodzi o faunę, to jej przedstawicielami są tutaj liczne owady, ptactwo (bażanty, kuropatwy), zając szarak oraz wspomniane już jaszczurki i inne gady ciepłolubne.

Prawdziwie undergroundowa roślinność, którą warto wnikliwie zbadać

W ostatnich dniach słońce przygrzało nazbyt aż hojnie, więc na sam koniec wskoczmy jeszcze w podziemia! Wyjątkowym, mało zbadanym fenomenem przyrodniczym jest tak zwana Lampenflora, roślinność rozwijająca się wyłącznie w sztucznym oświetleniu. Na szczęście niedaleko pada jabłko od jabłoni – na wspólne badania do Sztolni Czarnego Pstrąga i trasę turystyczną wybrałam się z moim Tatą, profesorem Adamem Steblem. Naszym przewodnikiem był Krzysztof Białasik ze Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, prowadzący w mediach społecznościowych profil Gwarek w Podróży.

Muszę przyznać, że sama niejednokrotnie mijałam w różnorakich podziemiach, czy to turystycznie, czy to w kopalni, kępki drobnych roślinek, którym nie poświęciłam czasu. Błąd! To żywe świadectwo potęgi natury i pionierstwa roślin. Co do szczegółów, oddaję głos mojemu Tacie: „Interesującym elementem podziemi tarnogórskich są rośliny rozwijające się w pobliżu oświetlających je lamp. Są to głównie glony, rzadziej mchy i rośliny naczyniowe. Wstępne badania nad florą mchów przeprowadzone wiosną 2025 roku wykazały obecność kilku gatunków, z których najczęściej występowały: krzywoszyj Juratzki Amblystegium juratzkanum i paroząb tufowy Didymodon tophaceus.”

Czy Lampenflora to również czwarta przyroda? Moim zdaniem tak – sama definicja daje nam duże pole manewru, ale przecież jej najważniejsze kryteria są spełnione. To natura powracająca na teren zmieniony przez człowieka, wkraczająca w sposób niekontrolowany. Ziemia tarnogórska to nieskończona skarbnica sekretów i tajemniczych miejsc wartych odwiedzenia. Jeśli i Ty czujesz potrzebę zagłębienia się w nie – do czego, mam nadzieję, Cię zachęciłam – nie wahaj się. Każda chwila jest dobra do zdobycia nowych doświadczeń!

Źródła:

  • Mariusz Gąsior „Skała i woda. Tarnogórski pejzaż przyrody nieożywionej”
  • Józef Piernikarczyk „Historia górnictwa i hutnictwa na Górnym Śląsku. Część 1”
  • Strona https://unesco.tarnowskiegory....
EC Miechowice

Może Cię zainteresować:

Joanna Stebel: Przodownik pracy w kryzysie, czyli jak upadała Elektrociepłownia Miechowice

Autor: Joanna Stebel

22/09/2024

Szyby wentylacyjne w tle Lechia

Może Cię zainteresować:

Joanna Stebel: Ja, dziołcha wychowana w cieniu kominów i wież szybowych KWK „Wujek"

Autor: Joanna Stebel

16/03/2025

Wielki Piec, Ruda Śląska Nowy Bytom

Może Cię zainteresować:

Ruda Śląska. Wielki piec na Frynie, czyli gigant-wędrowniczek z perspektywą. Pisze Joanna Stebel

Autor: Joanna Stebel

10/11/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama