Pixabay
Małżeństwo (zdjęcie ilustracyjne)

Ks. Siepsiak: Ślub cywilny gorszy od kościelnego? Jest grzechem? W naszej polskokatolickiej mentalności tak się przyjęło

Ks. Siepsiak: Ślub cywilny gorszy od kościelnego? Jest grzechem? W naszej polskokatolickiej mentalności tak się przyjęło

autor artykułu

Jacek Siepsiak

Wielu, zwłaszcza starszych, martwi się, że coraz więcej młodych nie chce zawierać małżeństw, nawet tylko cywilnych. Że taki kryzys instytucji małżeństwa źle wróży na przyszłość.

Warto zatem zastanowić się, skąd się wzięła ta sytuacja, szczególnie u nas nad Wisłą i Odrą. Nie sposób omówić wszystkich czynników, ale jako ksiądz muszę zwrócić uwagę na specyficzną historię tego zjawiska w Polsce katolickiej. Mianowicie mamy u nas do czynienia z ogromną rzeszą ludzi ochrzczonych, a jednocześnie przynależących do Kościoła tylko formalnie, kulturowo. Do niedawna większość małżeństw sakramentalnych zawierano bez zrozumienia, o co tak naprawdę chodzi. Po prostu wypadało wziąć ślub w Kościele, jak wypadało pogrzebać zmarłego po katolicku, pójść na Pasterkę i siąść do Wigilii. W Kościele było jakoś tak bardziej uroczyście.

Ale wynikało to też z przekonywania przez księży, że ważny to jest tylko ślub kościelny, a cywilny jest grzechem. I rzeczywiście według prawa kościelnego dla człowieka ochrzczonego tylko ślub sakramentalny jest wiążący. Ale to nie znaczy, że Kościół nie uznaje małżeństw naturalnych, czyli zawieranych nie przed księdzem, lecz przed urzędnikiem lub jakimś innym przedstawicielem społeczeństwa (np. szamanem). Do tego stopnia takie małżeństwo naturalne jest szanowane, że prawo kanoniczne uznaje je za nierozerwalne (choć państwo może traktować je inaczej i dopuszczać rozwody). Stąd osobom nieochrzczonym, które zawarły związek cywilny, a potem się rozwiodły, nie pozwala się na ślub kościelny (tzw. mieszany). Wiem, że to może być zaskoczeniem dla czytelniczki czy czytelnika. I właśnie chodzi o to zaskoczenie!

W naszej polskokatolickiej mentalności istnieje przekonanie, że ślub cywilny jest co najmniej gorszy od sakramentalnego, a właściwie zupełnie nieważny. Tak zostaliśmy wychowani w naszym kraju. Wynikało to z tego, że prawie wszyscy byli ochrzczeni, a więc zobowiązani do ślubu przed ołtarzem. Nałożył się na to bunt wobec komuny, która próbowała konkurować ślubami w urzędzie stanu cywilnego z tymi w kościele. Wręcz miała to być deklaracja przynależności, zwłaszcza dla funkcjonariuszy PRL-u. W konsekwencji społeczeństwo zostało wychowane do pogardy wobec ślubów cywilnych (choć ogólne prawo kościelne powinno prowadzić do czegoś innego. Inne jest też rozumienie małżeństwa u protestantów).

I oto żyjemy w sytuacji, w której z jednej strony wymagania do zawarcia ślubu kościelnego są tak wysokie (i słusznie), że niewielu ochrzczonych może im sprostać. Widać tę zmianę również po tym, że mało kto otrzymuje pozwolenie na bycie rodzicem chrzestnym. Po prostu kulturowe bycie katolikiem już nie wystarcza. I kandydaci do małżeństwa, gdy są ochrzczeni jako dzieci, ale potem na tyle oddalili się od wspólnoty Kościoła, że nawet nie wiedzą, na co się decydują, gdy proszą o sakrament małżeństwa, mają duży problem. Bo z jednej strony odmowa wobec braku świadomości tego, co się robi, jest zrozumiała. A z drugiej strony wybierając tylko ślub cywilny jako ochrzczeni - grzeszą.

Jak tu więc żenić się czy za mąż wychodzić? Sytuacja bez wyjścia. Pozostaje życie bez ślubu. Może z latami i z dziećmi dojrzeją do bardziej świadomej decyzji? Lecz, czy przyjdzie jakiś „próg”, jakiś deadline, który skłoni ich do ponownego rozważenia decyzji o małżeństwie?

Jest oczywiście wiele innych czynników odstręczających od ślubu. Np. problemy z ewentualnym rozwodem. Ludzie wolą na własną rękę zapewniać sobie bezpieczeństwo wspólnego pożycia przez różne umowy prawne niż polegać na państwie w tej materii. Państwo zarobiło sobie na upadek autorytetu. Nic dziwnego, że skoro młodzi nie polegają na systemie ubezpieczeń społecznych, to nie będą ufać państwowej opiece nad rodziną. Wolą trzymać się od tego z daleka. Ale musimy też przyznać, że upadek autorytetu instytucji państwowych, a zwłaszcza instytucji ślubu cywilnego, to też „zasługa” nauczania księży. Wychowanych nad Wisłą i Odrą. Powiedziałbym nawet, że tu nie chodzi o kryzys małżeństwa (bo ludzie chcą zakładać gniazda rodzinne), ale o upadek autorytetu państwa, jako instytucji strzegącej rodziny.

Co zatem robić? Nie chcę się wypowiadać za polityków. Lecz Kościół musi jakoś uzdrowić sytuację, w której nie uznaje za naturalne małżeństwa cywilnego osób tylko kulturowo ochrzczonych.

Ślub w plenerze

Może Cię zainteresować:

Najmodniejsze miejsca na śluby plenerowe. To tu najczęściej pobierają się mieszkańcy naszego województwa

Autor: Martyna Urban

16/07/2022

Zupa na plantach1

Może Cię zainteresować:

Ks. Siepsiak: Nie tak łatwo "zacząć od nowa". Nie można się odciąć od tego, co było dotychczas moim życiem

Autor: Jacek Siepsiak

20/12/2022

Gliwice Centrum Przesiadkowe

Może Cię zainteresować:

Ks. Siepsiak: To nie jest zbiorkom dla starych ludzi. Starsi jeżdżą na pamięć, a nie na nawigację

Autor: Jacek Siepsiak

14/12/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon