Pixabay
Pijany czlowiek

Ks. Siepsiak: Zaostrzanie kar dla pijanych kierowców wcale nie musi przynosić pożądanego efektu

Ks. Siepsiak: Zaostrzanie kar dla pijanych kierowców wcale nie musi przynosić pożądanego efektu

autor artykułu

Jacek Siepsiak

Jest takie powiedzenie: Jak dwóch mówi Ci, żeś pijany, to idź się połóż. I rzeczywiście, wielu po wypiciu zbyt wiele, nie jest w stanie podejmować racjonalnych decyzji. Puszczają hamulce i pijani zaczynają chojrakować, wydaje im się, że mogą wszystko. Dlatego ludzie, którzy na trzeźwo absolutnie są za zakazem prowadzenia samochodu, po wypiciu, jak już mają trochę w czubie, są gotowi siąść za kierownicą, kiedy zaistnieje taka potrzeba i pojechać np. do...

Takie obserwacje rodzą szereg pytań. Zastanawiamy się nad odpowiedzialnością moralną tych, którzy podejmowali decyzje pod wpływem alkoholu lub innych używek odbierających wolność decyzji. Trudno mówić o dobrowolności, gdy uwarunkowania są tak mocne i gdy nawet dochodzi do ograniczenia świadomości. Oczywiście ktoś może odpowiadać za to, że doprowadził się do takiego stanu. Wiedział, czym w jego wypadku np. może się skończyć nadmierne picie, a jednak pił. Trudno też nie zauważyć, że nieraz decyzja o kolejnym kieliszku jest podejmowana pod wpływem tego ostatniego. I zjeżdża się po równi pochyłej bez możliwości zatrzymania. Wtedy przydałby się przyjaciel, który powie: Idź się połóż. A jeszcze lepiej, gdy będzie mógł uzasadnić swoją radę odczytem z alkomatu. Jasna granica pomaga. Ponoć swego czasu w USA w domach jezuickich wieczorem zapalano na stole jedną świecę. Gdy ktoś zaczynał widzieć dwie, miał przykazane, by szedł spać.

Zastanawiam się, jak wpływają na kierowców zaostrzenia kar w kodeksie drogowym. Dość powszechnie obserwowało się (przez pewien czas) spowolnienie ruchu, kiedy groziły wyższe mandaty za przekraczanie prędkości. Ale to dotyczyło trzeźwych kierowców. Natomiast dotkliwe kary za jazdę po pijanemu są skierowane do tych, którzy już pijani wsiadają za kółko. A gdy są pijani, to w wielu z nich uruchamiają się emocje pchające raczej do szarży a nie powstrzymujące przed nią. Co wykorzystywane bywa na wojnie. Wręcz można powiedzieć, że zwiększanie kar podnosi w ich oczach wysokość ryzyka, a to jest pewną podnietą, zachętą do zmierzenia się z tym ryzykiem (nie zawsze oczywiście). Stąd wniosek, że w wypadku pijanych, zaostrzanie kar wcale nie musi przynosić pożądanego efektu. Chyba, że są blisko alkomaty i przyjaciele, którzy na trzeźwo ocenią i poradzą, by raczej iść spać.

Są jeszcze inne przypadki. Kierowcy wczorajsi. Wydaje im się, że już odpoczęli, wytrzeźwieli. A jechać trzeba, by na przykład zawieźć rodzinę do domu po świętach. Albo jest jakaś inna pilna potrzeba, a na transport publiczny nie ma co liczyć. Są przekonani, że mogą prowadzić, a potem okazuje się, że minimalnie mieli przekroczony limit. Powołują się wtedy na różnice w limitach w różnych krajach. Niewiele to pomaga. Wtedy przyjaciel zachęcający do położenia się, naraża się na śmieszność. Ale alkomat pod ręką może uratować przed utratą prawa jazdy.

Moraliści mają wątpliwości co do stopnia odpowiedzialności za swoje decyzje ludzi pijanych lub „ujaranych”. Ale możemy domagać się od jeszcze trzeźwych, by wyznaczali sobie jasne granice i dbali o bliskość kogoś, kto pozwoli im ich nie przekraczać, niejako dostanie pełnomocnictwo do decydowania za nich, jeśli nie będą w pełni swoich władz.

To oczywiście brzmi idealistycznie. Bo z jednej strony możliwe jest powierzenie komuś kluczyków od samochodu, ale z drugiej strony często ten „przyjaciel” też chce się napić. Są próby zastąpienia go alkomatem wmontowanym w samochód, tak by dopuszczał lub nie do jego uruchomienia. To może jednak być naprawdę skuteczne w przypadku kierowców w zasadzie już trzeźwych, ale być może na granicy limitu. Zalani będą próbować obejść to „wyzwanie”.

W przypadku narkotyków jasna granica to abstynencja. W przypadku alkoholu, tracenie wolności decyzji następuje stopniowo. I wiemy, że pijani często protestują, gdy „dwóch” mówi im, by poszli spać. Odczyt alkomatu jest jakimś twardym dowodem. Choć wielu twierdzi, że oni jeszcze mogą pić. Pewnie trzeba by się zastanowić, czy prawo nie powinno wyznaczać limitów nie tylko dla potencjalnych kierowców. Czyli granic, do których można się odwołać.

Czy można komuś zakazać zalewania się w trupa? Próbujemy ten dylemat rozwiązać, zakazując określonych zachowań, a nawet karząc za nie bardziej będących pod wpływem (czyli pozbawionych jasnego osądu swoich czynów) niż trzeźwych (czyli teoretycznie bardziej odpowiedzialnych). To nie jest logiczne. Lecz pewnie nie znamy lepszego sposobu?

Naturalnie poza edukowaniem, edukowaniem i jeszcze raz edukowaniem…

Małżeństwo (zdjęcie ilustracyjne)

Może Cię zainteresować:

Ks. Siepsiak: Ślub cywilny gorszy od kościelnego? Jest grzechem? W naszej polskokatolickiej mentalności tak się przyjęło

Autor: Jacek Siepsiak

29/12/2022

Zupa na plantach1

Może Cię zainteresować:

Ks. Siepsiak: Nie tak łatwo "zacząć od nowa". Nie można się odciąć od tego, co było dotychczas moim życiem

Autor: Jacek Siepsiak

20/12/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon