Gornicy dom gornika jaworzno NAC

Ksiądz Jacek Siepsiak: Śląscy emeryci tęsknią za tym, co było w pracy. Przekonałem się o tym w czasie chodzenia po kolędzie

Ksiądz Jacek Siepsiak: Śląscy emeryci tęsknią za tym, co było w pracy. Przekonałem się o tym w czasie chodzenia po kolędzie

autor artykułu

Jacek Siepsiak

Chodząc po kolędzie w Gliwicach spotkałem się ze zjawiskiem dotąd mi obcym. Mianowicie z tęsknotą za zakładem pracy. Seniorzy zazwyczaj mówią o swoich - bywa, że zawiedzionych - nadziejach na czas emerytury. Będąc w kieracie pracy zawodowej marzyli o tym, że np. pozwiedzają sobie świat na emeryturze. Teraz na to pozwala lub nie pozwala zdrowie, zasoby finansowe czy uwiązanie przy wnukach. Rozmawia się o zmęczeniu, o utracie zdrowia, o samotności.

Natomiast tu na Śląsku słyszę też o tęsknocie za tym, co było w pracy. I nie chodzi tylko o rodowitych Ślązaków, którzy - wiadomo – słyną ze swojego solidnego podejścia do obowiązków i dumy z tego co razem produkują. Również ci, którzy przyjechali tu ze swoich przeludnionych chałup (gdzieś w kieleckim czy podkarpackim) i zasmakowali nowoczesnego życia w blokach i przy kopalniach nie zawsze na starość wykupują domki w rodzinnych stronach. Opowiadają m.in. o tęsknocie za tym, co mieli w pracy.

Tam było intensywne życie. Intensywne kontakty. Przyjaźnie. Coś się działo. Integracja. Ich życie się zmieniło w porównaniu z atmosferą rodzinnego gospodarstwa „daleko od szosy”. Teraz co prawda mają czas i spokój, ale zżera ich samotność. Tęsknią za żywymi kontaktami z zakładu pracy.

Obecnie bywa, że firmy organizują wyjazdy integracyjne dla swoich pracowników. A co z byłymi pracownikami? Rozumiem, że wiele zakładów już nie istnieje. Kopalnie i huty pozamykano. Zatem nie ma kto interesować się ich emerytami. Szkoda. Kiedyś jeździli razem na grzyby i nie tylko. Teraz być może wolą sami sobie wybrać kierunek swojej wycieczki. Mają do tego prawo. Ale mają też prawo do poczucia, że po 40 latach pracy, ów zakład stał się ich drugą rodziną. Oddali mu kawał życia. I mogą się teraz czuć opuszczeni, jak bywa, że są opuszczeni przez swoje rodziny (bo dzieci są daleko od Heimatu).

Oczywiście można nawiązywać nowe kontakty i przyjaźnie. Są ku temu okazje i tworzy się różne „koła gospodyń miejskich”. Ogromnym powodzeniem cieszą się „domy pobytu dziennego”, również przy kościołach. Ale nie można zapominać o roli wspólnych wspomnień (także zakładowych). Dla seniorów integracja to coraz bardziej wspominki. Coś się razem przeżyło, jest co rozpamiętywać. Młodsi często nie rozumieją anegdot z tamtych czasów. A są to czasy intensywnej zmiany stylu życia. I nie wynikają tylko z tego, że człowiek dojrzewał, zakładał rodzinę i nabywał AGD. Również stawał się fachowcem w swojej dziedzinie. Był członkiem załogi. Bywał dumny z owoców wspólnej pracy.

Nie zawsze to prawda. Niepowodzenia i marnotrawstwo wysiłków są wpisane w owe wspomnienia. Ciemne strony uprzemysłowienia i „nowoczesności” seniorzy odczuwają namacalnie w przychodniach i szpitalach. Ale i w tym mogą się wzajemnie wspierać, jak przedtem, gdy razem pracowali i mieli podobne problemy.

Nie wiem, czy możliwe jest kontynuowanie „wspólnoty” pracowniczej danego zakładu pracy (poza Barbórkami). Ale wiem, że sporo emerytów darzy ją sentymentem.

Barbara nowacka

Może Cię zainteresować:

Ks. Jacek Siepsiak: Religia wygnana ze szkół do salek przykościelnych Czy ubożejące parafie to udźwigną?

Autor: Jacek Siepsiak

15/12/2023

Wybory

Może Cię zainteresować:

Ksiądz Jacek Siepsiak: Potrzebujemy symboli i legend takich jak historia niezwykłej mobilizacji wyborców z wrocławskiego Jagodna

Autor: Jacek Siepsiak

14/11/2023

Ludzik lego

Może Cię zainteresować:

Ks. Jacek Siepsiak: Boli marnotrawienie zasobów ludzkich, promowanie nieudaczników i trwonienie „know-how”

Autor: Jacek Siepsiak

12/06/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon