Antena Górnośląska
Michał Smolorz

Marcin Zasada: Co stało się z językiem śląskim przez 10 lat bez Michała Smolorza? Śląsk pokazał systemowi 4 litery

Marcin Zasada: Co stało się z językiem śląskim przez 10 lat bez Michała Smolorza? Śląsk pokazał systemowi 4 litery

autor artykułu

Marcin Zasada

Kodyfikacja jest w powijakach, literatura szczątkowa i - poza kilkoma wyjątkami - po prostu marna. Może to zabrzmieć szokująco, ale ów niedoskonały język nie jest w tej sprawie najważniejszy, lecz zbudowana wokół niego wspólnota. To Michał Smolorz. O języku śląskim. 11 lat temu, niedługo przed przedwczesną, niespodziewaną śmiercią.

Tak, trudno uwierzyć, że to już 10 lat. Pamiętam, jak 10 lat temu ktoś przyniósł do redakcji DZ wieść, że Michała nie ma. Kazimierz Kutz wiele razy żartował, że to Michał będzie przemawiał nad jego grobem. 10 lat temu, w katowickim Podlesiu (zima była paskudna) wyszło odwrotnie.

Z wielu znakomitych tekstów Smolorza, niedawno wpadł mi w ręce ten o języku regionalnym, pisany po kolejnej i przed następną klęską w staraniach regionalnych środowisk o nadanie tej kategorii językowi śląskiemu. Wspominając wspaniałego autora, podkreślam też, jak ważne to przytaczane przeze mnie świadectwo, w kontekście procesów, które na Śląsku wydarzyły się przez dekadę bez Niego.

Smolorz pisał w 2012 roku: „pojęcie język regionalny nie jest językoznawcze, ale formalno-prawne, a w konsekwencji czysto polityczne”. Oczywiste? No jasne. To znaczy, dla nas. To dalej:

„Dla publicznego pożytku ważnym jest, jakie społeczne skutki może przynieść przyznanie szczególnych uprawnień językowi regionalnemu. Czy sprzyjać będzie społecznej integracji, czy rozwijać będzie lokalną tożsamość, czy zostaną zahamowane złe procesy atomizacji, zrywania więzi ze stronami rodzinnymi itp. Jeśli taki szczególny status dla godki, jeśli idące za nim środki finansowe i administracyjne sprzyjać będą dobrym zdarzeniom, to nie należy się wahać. Decydować powinno wyłącznie kryterium publicznego dobra”.

Nie język, a wspólnota

W ŚLĄZAGU od początku prowadzimy dyskusję również na ten temat, bo 11 lat po Smolorzu legalizacja godki to wciąż nierozwiązany ustawowo problem. Posłanka Monika Rosa, jedna z głównych orędowniczek języka śląskiego w parlamencie, zapowiedziała u nas, że rok po wygranych wyborach dzisiejsza opozycja załatwi sprawę. „Gdybym miał prognozować, sądzę, że śląski język regionalny to jest coś, co w perspektywie realnej zmiany większości parlamentarnej jest realne” – odpowiadał w kolejnym wywiadzie szef RAŚ, Jerzy Gorzelik.

Nauczony bodaj siedmioma legislacyjnymi klęskami (pierwsza w 2007 roku), „elastycznym” podejściem opozycji do tego postulatu, mrożącymi rachubami ministrów finansów („a gdyby tak wszyscy się upomnieli o język regionalny, kosztowałoby to kilka mld zł rocznie), słowami Donalda Tuska (że sami musimy się o to postarać), jestem naturalnie sceptyczny. Ale teraz to co po „ale”: pamiętam czasy, gdy w Sejmie było z 5 parlamentarzystów popierających język regionalny. W sumie. Dziś tylko w klubie Prawie i Sprawiedliwości jest co najmniej trójka deklarujących to otwarcie - 10 lat temu nie do pomyślenia. 10 lat temu w PO byli posłowie, którzy otwarcie sprzeciwiali się nawet nazywaniu godki językiem. Więc proces postępuje. I raczej chyba faktycznie mamy do czynienia ze zmianą w świadomości niż wytropieniem interesu politycznego, wszak język śląski nie jest (zwłaszcza w kryzysowych czasach) tzw. postulatem pierwszego rzędu.

Zatem jeszcze raz diagnoza z początku: „Kodyfikacja jest w powijakach, literatura szczątkowa i - poza kilkoma wyjątkami - po prostu marna. Może to zabrzmieć szokująco, ale ów niedoskonały język nie jest w tej sprawie najważniejszy, lecz zbudowana wokół niego wspólnota”. Smolorz w 2012.

Dziś? Punkt po punkcie. Od dwóch miesięcy mamy „Zasady pisowni języka śląskiego” prof. Henryka Jaroszewicza z Uniwersytetu Wrocławskiego, pierwsze naukowe opracowanie, które kodyfikuje zasady pisowni oraz porządkuje istotne obszary gramatyki. Milowy krok. Literatura? Tu w ciągu dekady, a zwłaszcza w jej drugiej połowie dokonał się prawdziwy przewrót.

Śląsk bez państwowego cyca

Książki, komiksy, bajki, przekłady, publicystyka, a nawet język reklamy. Teatr, może przede wszystkim. Kulik, Twardoch, Rokita, Talarczyk (żeby wymienić tylko kilku) stali się śląskim mainstreamem. „Byk” Twardocha i Talarczyka dostawał owacje na stojąco w kulturalnym sercu Warszawy i to pomimo oszczerstw miotanych pod adresem „warszafki” ze sceny. Śląsk i język śląski z umownego, nieruchomego tła stali się fabryką własnej, autorskiej opowieści. Jeśli 10 lat temu była marność i wyjątki, dziś jest zupełnie odwrotnie. Szkoda żeś pan tego nie doczekał, panie Smolorz.

Jeśli język śląski kiedykolwiek stanie się językiem regionalnym, wraz z budżetowym wsparciem od państwa (Kaszubi, o ile pamiętam, dostają ok. 80 mln zł; Ślązaków i władających językiem śląskim jest więcej), przyjdzie jednak wyzwanie, o którym dziś nikt nie mówi. Tak, nikt nie mówi, bo mało kto wierzy. Tym niemniej: współczesny revival śląskości w kulturze to zjawisko zupełnie oddolne, naturalne i autentyczne. Rokita nie dostał państwowego grantu na „Kajś”. Kulik tłumaczy na śląski Twardocha nie do gabloty w muzeum, tylko na półkę do księgarni. Talarczyk zbudował prawdziwie śląski Teatr Śląski w okolicznościach wielkiego rocznicowego wzmożenia pod hasłem „Tobie Polsko”. Nie chodzi o to, że w kontrze, ale na „100 lat powrotu do macierzy” łatwiej i koniunkturalniej byłoby wystawiać w Katowicach obronę wieży spadochronowej.

Paradoks jest taki, że śląskość się drze na cały głos (mówi Zbigniew Rokita) i na tym właśnie polega jej siła. „Śląski język jest jak najbardziej antykoniunkturalny. To język ideałów innych od powszechnie przyjętych. Dlatego tak dobrze wpisuje się w rodzaj buntu. Śpiewanie po śląsku jest trochę jak pokazanie systemowi czterech liter" – mówił mi kiedyś Jacek „Budyń” Szymkiewicz z Pogodno. Ślązacy pokazują cztery litery systemowi, który ich formalnie nie uznaje, a nawet nie potrafi policzyć (dwa lata czekania na wyniki spisu powszechnego). Z drugiej strony, nie ma przecież w Polsce żadnego zakazu nazywania się Ślązakiem, mniejszością etniczną, posługiwania się językiem śląskim i definiowania językiem tego, co inni „gwarują”. Nie ma państwowej ochrony, ale nie ma też państwowego cyca, u którego mogłaby uwiesić się koncesjonowana śląskość.

Opowieść o Śląsku bez ściemy

Pod koniec lat 70. gówniarze z niewyjściowymi twarzami z Sex Pistols czy The Clash stali się jednym wielkim „pokazaniem czterech liter” brytyjskiemu porządkowi. Były okoliczności: gospodarczy i społeczny pieprznik, w którym nastolatkowie osiągali pełnoletność z pewnością, że będą jeszcze biedniejsi niż ich rodzice. Świadomość i estetyka, która była w nich i była ich kreacją. Koncesjonowany bunt zaczął się mniej więcej (wspomnienia chyba Johnny’ego Rottena), gdy punkowcy zaczęli nosić skórzane kurtki. Pistolsów nie było wtedy stać na buty. Punk rock gra do dziś, często bywa protestem, ale nigdy nie będzie on tak autentyczny jak tamten sprzed prawie 50 lat. Niekoniecznie jest gorszy, po prostu jest inny. Panta rhei.

Podobnie ze śląską kulturą. Spełniło się to, o czym marzył Smolorz – śląska literatura nigdy nie była mocniejsza i ciekawsza. Brakuje filmu, brakuje zwłaszcza muzyki, która to, co w „Byku” czy „Pokorze” wyraziłaby tysiąc razy mocniej. W słowie pisanym i mówionym po śląsku ze sceny jest oddolna siła, świadomość, potrzeba wyrażania i oddziaływania i nikt jeszcze łapy na tym nie położył, nie zrobił z tego produktu, jakim stał się punk w stylu amerykańsko-college’owym. Produkt kiedyś będzie, bo świat potrzebuje odcieni, może będzie język regionalny i państwowy cyc, więc tym bardziej ceńmy sobie moment, w którym opowieść o Śląsku nie ma ściemy i zanim tę opowieść (i ludzi) wchłoną instytucje. Dziś jest literacki punk rock, jest powtarzany przeze mnie pakt z diabłem, jest wieczny niepokój, poszukiwanie i szansa dla każdego, kto potrafi złożyć to we własną kreację.

Tak, to rozwija i uświadamia społeczność i o tym tłukł nam do łbów nasz drogi pan Michał. I tak, naprawdę trudno uwierzyć, że to już 10 lat.

PS. Prawda, że piękne zdjęcie Smolorza z Gerardem Cieślikiem?

Zbigniew Rokita

Może Cię zainteresować:

Zbigniew Rokita: Śląska historia jest bluźniercza. W przeciwieństwie do Krakowa, drze się na cały głos

Autor: Marcin Zasada

29/04/2022

Jerzy Gorzelik

Może Cię zainteresować:

Jerzy Gorzelik: Uznanie języka śląskiego nie może być "ochłapem z warszawskiego stołu", który zaspokoi śląskie aspiracje

Autor: Maciej Poloczek

08/01/2023

Monika Rosa

Może Cię zainteresować:

Monika Rosa: "Wystarczy 12 miesięcy, by doprowadzić do uznania śląskiego za język regionalny"

Autor: Maciej Poloczek

02/01/2023