PGG zalega w ZUS-ie 820 mln zł. Na co więc poszły pieniądze z węglowej hossy? Spowiedź górniczych prezesów w Sejmie

Górnictwu w czasie węglowej hossy przeszły „koło nosa” miliardy złotych. Otwarcie przyznają to prezesi spółek wydobywczych przekonując, że nic więcej dla swych firm nie mogli zrobić, gdyż mieli związane ręce. Podczas sejmowej debaty nad nowelizacji ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego ujawnili też, co stało się z pieniędzmi zarobionymi podczas węglowego boomu. Tymczasem sam projekt ustawy został zdjęty z porządku obrad Sejmu.

Mat. PGG
KWK Ruda Szyb

Nowy rok i stare kłopoty. PGG wobec widma upadłości

Za nami pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego. We wtorek (5 grudnia) pochyliły się nad nim na wspólnym posiedzeniu sejmowe komisje do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz Finansów Publicznych.

Dla tych, którzy na bieżąco nie czytają sejmowych druków krótkie streszczenie: projekt przewiduje wydłużenie Polskiej Grupie Górniczej terminu (do końca 2025 r.) zawieszenia spłaty zobowiązań z tytułu niezapłaconych składek na ubezpieczenia społeczne i pożyczki udzielonej przez Polski Fundusz Rozwoju, a także zwolnienie trzech górniczych spółek (poza PGG także Tauronu Wydobycie i Węglokoksu Kraj) z zaliczek podatku CIT.

- Bez tej ustawy 1 stycznia 2024 r. wymagalna stałaby się kwota 630 mln zł tj. należność główna oraz 26 mln zł odsetek – poinformował Paweł Borys, prezes PFR-u. W sumie, całość pożyczki udzielonej przez PFR największej górniczej spółce w Polsce (nieco ponad miliard złotych) powinna zostać spłacona do lutego 2025 r.

- Moglibyśmy próbować tą pożyczkę "rozterminować" (ciekawe słowo), ale w związku z tym, że jest to wcześniej przyjęta pomoc publiczna, to swoboda zmiany warunków tej pożyczki jest ograniczona – stwierdził prezes PFR.

Niewiele mniejsze od wierzytelności względem PFR-u są zobowiązania PGG wobec ZUS (ok. 820 mln zł).

- Spółka nie ma wystarczające ilości środków własnych, żeby dokonać spłaty tych zobowiązań. Wystąpienie wierzycieli o niezwłoczną spłatę zadłużenia wraz z odsetkami może doprowadzić do upadłości Polskiej Grupy Górniczej – mówił Marek Wesoły, sekretarz stanu oraz Pełnomocnik Rządu do spraw transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego ostrzegając, że brak podjęcia decyzji przez Sejm może doprowadzić do ziszczenia się takiego właśnie scenariusza. Ostrzeżenie to powtórzył w środę, kiedy okazało się, że projekt ustawy został zdjęty z agendy posiedzenia sejmu.

- Została zamrożona w komisji - skwitował w mediach społecznościowych Wesoły.

7 miliardów publicznej „kroplówki”. Wszystko zgodnie z planem?

Na forum sejmowych komisji Wesoły przekonywał, że przesunięcie terminu spłaty zobowiązań PGG to konieczność wynikająca z przedłużającego się braku notyfikacji przez Komisję Europejską podpisanej w maju 2021 r. przez polski rząd umowy społecznej dla górnictwa węgla kamiennego, a ściślej mówiąc zapisanej tam pomocy publicznej dla zwijanego sektora wydobywczego.

Inna sprawa, że i bez tej zgody polski rząd w przeszłości przekazywał górnictwu pomoc publiczną, a i w przyszłym roku 7 mld zł z emisji obligacji Skarbu Państwa miałoby trafić do PGG, Tauronu Wydobycie i Węglokoksu Kraj.

- Udzielenie pomocy na poziomie 7 mld zł w 2024 r. nie przekracza harmonogramu zaplanowanych dopłat do redukcji wydobycia węgla. Te środki nie muszą zresztą być takie. Sprzedaż węgla pokaże, czy spółki skorzystają z maksymalnych kwot, czy nie – tłumaczył Wesoły. Podkreślił, że całą wartość pomocy publicznej dla redukcji wydobycia do 2049 r. przy podpisaniu umowy społecznej szacowano na 100 mld zł, a do tej pory tempo dotowania branży jest mniejsze niż zakładano, co wynikało z boomu na węgiel w latach 2022 – 2023 i mniejszego zapotrzebowania na subwencje.

- PGG w 2022 nie wzięła ponad 2 mld zł z planowanej subwencji, w roku 2023 w ogóle nie skorzystała z subwencji – zwrócił uwagę obecny na posiedzeniu Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej.

W spółkach mają alternatywne scenariusze. W grę wchodzi szybsza likwidacja kopalń

Co jeśli wspomniana powyżej umowa społeczna nie doczeka się jednak notyfikacji? Pytanie o tyle zasadne, że póki co od kilkunastu miesięcy utknęła w KE i nikt nie jest w stanie określić kiedy i czy ogóle wróci z akceptacją.

- Jeśli nie będzie tej umowy, to alternatywnym scenariuszem jest jedna z form postępowania restrukturyzacyjnego. Jednym z jego komponentów jest redukcja zobowiązań w trybie postępowania restrukturyzacyjnego i sądowego, bo trzeba będzie się umówić z wierzycielami, żeby zredukowali swoje wierzytelności, drugim komponentem jest wypowiedzenie umowy społecznej, a trzeci komponent to szybsze zlikwidowanie wybranych kopalń. W ten sposób można dojść do poprawienia wyniku finansowego. Takie alternatywne postępowania są w spółkach przygotowane – wyznał Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej.

Przy okazji poinformował tez, co stało się z pieniędzmi z krótkiej górniczej hossy zapoczątkowanej pod koniec 2021 r. której apogeum obserwowaliśmy w ubiegłym roku.

Górnictwo nie potrafi skorzystać z okazji rynkowych. Szczere wyzwanie prezesa

- Środki, które wypracowano zostały wydane na za spłatę zobowiązań wobec banków (PGG pod warunkiem terminowej spłaty mogła liczyć na dużą redukcję zadłużenia, które pierwotnie wynosiło ok. 2 mld zł – przyp. red.), spłaciliśmy ponadto podatek dochodowy wygenerowany w tym roku. Środki poszły także na zakupy, a niektóre maszyny i urządzenia wzrosły nawet o 188 proc. w latach 2022- 2023 – mówił Rogala.

- Odrabiamy okres, kiedy byliśmy w grupie kapitałowej Tauron. Zgodnie z jej kodeksem trzeba realizować politykę grupy kapitałowej tzn. że pojedyncze spółki, które tworzą grupę mogą podejmować decyzje szkodliwe z punktu widzenia poszczególnych spółek, ale korzystne z punktu widzenia grupy. Miałem przez lata obcinane nakłady inwestycyjne, teraz to nadrabiamy – tak z kolei odpowiedział na pytania o zarobione w czasie węglowego boomu pieniądze Jacek Pytel, prezes Tauron Wydobycie. Przy okazji Pytel w kilku zdaniach podsumował funkcjonowanie sektora górniczego w czasie węglowej hossy.

- Górnictwo nie potrafi, bo nie może skorzystać z okazji rynkowych. W 2022 r. mieliśmy podpisane kontrakty i nie mogliśmy zmienić ceny, bo pod tą cenę energetyka miała podpisane kontraktu na energię elektryczną. Nie zarobiliśmy jako spółka 1,6 mld zł – wyznał Pytel, który uzyskał tę kwotę porównując ceny rynkowe z cenami, po jakich Tauron Wydobycie sprzedawał węgiel i nałożył to na ogólny wolumen sprzedaży spółki. Jak wynika z jego odpowiedzi, podobnych ograniczeń nie mieli kontrahenci - gdy tylko cena rynkowa zrównała się, a następnie spadła poniżej ceny żądanej przez spółkę główny odbiorca (Tauron Polska Energia) zaczął odbierać coraz mniej węgla.

- Doszło do sytuacji w której odbierał 30 proc. zamówionego towaru. Przy takim wolumenie nie byliśmy w stanie utrzymać płynności i w sierpniu skorzystałem ze 170 mln pomocy publicznej, które do tej pory spółka wykorzystuje – stwierdził prezes Pytel.
Gornictwo morawiecki duda

Może Cię zainteresować:

Z piekła do raju i z powrotem. Śląskie górnictwo nie wykorzystało węglowej hossy i znów jest nad przepaścią

Autor: Michał Wroński

01/12/2023

Jerzy Markowski

Może Cię zainteresować:

Jerzy Markowski: Ludzi można okłamywać, ale gospodarki się nie da. PiS zostawia w górnictwie zapaść ekonomiczną

Autor: Marcin Zasada

04/12/2023

Kopalnia Wujek. Katowice („Śmierć jak kromka chleba”)

Może Cię zainteresować:

Kiedyś wszyscy byliśmy górnikami. W śląskich kopalniach fedrowali aktorzy, muzycy, politycy i księża

Autor: Michał Wroński

03/12/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon