Z piekła do raju i z powrotem. Śląskie górnictwo nie wykorzystało węglowej hossy i znów jest nad przepaścią

Historia zatoczyła koło. Dwa lata po odbiciu się od dna polskie górnictwo znowu zmierza ku przepaści. Największą górniczą spółkę w kraju od bankructwa może ocalić tylko „kroplówka” z budżetu państwa. Gdzie się posiały zyski z trwającej przez kilkanaście miesięcy węglowej hossy i co doprowadziło do takiego obrotu sprawy?

Gornictwo morawiecki duda

Każdy chciał kupić polski węgiel. Przed kopalniami ustawiały się długie kolejki

- Poczekaj, przyjdzie zima, to będą po pięć tysięcy złotych za tonę kupować – przekonywali mnie latem zeszłego roku kolejkowi „stacze” (których istnienie przywróciły gigantyczne kolejki po węgiel) przed kopalnią „Bielszowice” w Rudzie Śląskiej. Nie oni jedni tak widzieli przyszłość „czarnego złota”. Bogusław Ziętek, lider Sierpnia’ 80 na antenie Radia Piekary straszył, że jesienią 2022 r. węgiel będzie po 6 – 8 tys. zł za tonę.

To był ten czas, kiedy mogło wydawać się, że po zablokowaniu dla rosyjskiego węgla europejskich rynków (w EU embargo zaczęło obowiązywać w sierpniu, w Polsce już w kwietniu) przed polskim górnictwem otworzyły się bramy nieba. Przestraszeni klienci gotowi byli dać za węgiel (niemal) każde pieniądze, rząd obiecywał dopłaty na zakup opału, serwery internetowego sklepu Polskiej Grupy Górniczej „padały” pod naporem lawiny wejść, a dystrybutorzy zaopatrujący rynek odbiorców indywidualnych (a mówiąc ściślej wynajęci przez nich „stacze”) całymi dniami tkwili przed kopalniami czekając na możliwość kupna raptem kilku ton (bo obowiązywały limity). Ba, nagle nawet energetyczne koncerny stały się skłonne renegocjować umowy z górniczymi spółkami, mając świadomość, że albo albo zgodzą się na proponowaną przez nie podwyżkę cen, albo będą skazane na… jeszcze droższy węgiel z importu.

Krajowy węgiel i jego cenę pokochali wówczas wszyscy – energetycy, ciepłownicy i zwykli mieszkańcy ogrzewający swoje domy tym paliwem. Inna sprawa, że kopalnie nie były go w stanie wydobyć w takiej ilości, by ów popyt zaspokoić.

Kolejka po węgiel przy kopalni
Kolejka po węgiel przy kopalni "Bielszowice" w lipcu 2022 r. Fot. M. Wroński

„Czarne złoto” dało zarobić, ale koszty poszły w górę stając się kulą u nogi

To się musiało przełożyć na wyniki. Górnictwo, które jeszcze przez większość roku 2021 było „pod kreską” (każda wydobyta tona węgla oznaczała kilkadziesiąt złotych straty) w drugim kwartale 2022 roku osiągnęło niemal 332 zł zysku na każdej tonie.

Po prawdzie, dobre czasy zaczęły się już jesienią 2021 r. (zysk na tonie przebił wówczas 120 zł) i trwały przez cały rok 2022 (w I kwartale zysk sięgnął niemal 174 zł, w III i IV kwartale było to odpowiednio – ponad 263 zł i ponad 235 zł na tonie). Dość powiedzieć, że zeszły rok sama tylko PGG zakończyła z wynikiem blisko 2,6 mld zł zysku netto (w roku 2021 miała 3,8 mld zł straty).

Jeszcze początek tego roku wyglądał bardzo dobrze – wedle danych katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu w I kwartale wynik na sprzedaży węgla zbliżył się do 328 zł na tonie. Później było tylko gorzej – w II kwartale górnictwo na wydobyciu „czarnego złota” zarabiało już tylko nieco ponad 89 zł na tonie, a opublikowane właśnie przez ARP dane za III kwartał mówią o 66,5 zł zysku na tonie. To wciąż na plusie, ale trend jest aż nadto widoczny. Biznes staje się coraz mniej opłacalny.

Wyniki finansowe górnictwa po 3 kwartałach 2023
Wyniki finansowe górnictwa po 3 kwartałach 2023. Dane ARP Katowice

Zysk na bieżącym wydobyciu spada, bo spadają ceny węgla, a koszty za bardzo spaść nie chcą. W ciągu dwóch lat koszt wydobycia tony węgla praktycznie się podwoił - w 2021 r. było to średnio ok. 470 zł, obecnie to już ok. 900 zł.

- Dla porównania, import jednej tony węgla z Kolumbii do europejskich portów można zamknąć w kwocie ok. 500 zł. To oznacza, że polskie górnictwo jest trwale nierentowne i jeszcze dziś zarabia tylko dzięki temu, że Polska ma najwyższe ceny węgla kamiennego płacone przez energetykę prawdopodobnie na świecie – mówi w opublikowanym w mediach społecznościowych nagraniu Bartłomiej Derski z branżowego portalu wysokienapiecie.pl

Tradycyjnie ok. połowę kosztów wydobycia węgla stanowią koszty pracy – jeszcze dwa lata temu było to (w skali roku) ok. 220 zł na tonie, obecnie jest to już ponad 411 zł. Jeszcze większa jest skala wzrostu kosztów materiałów (z ok. 49 zł do ok. 133 zł na tonie), ale w ogólnym bilansie kosztów stanowią one zdecydowanie mniejszy składnik aniżeli robocizna.

Struktura kosztów w górnictwie
Struktura kosztów w górnictwie Mat. ARP Katowice
- Przeciętne wynagrodzenie w PGG w 2022 roku wyniosło 10 744 zł brutto i było wyższe średnio o 2686zł (33,33 proc.) od średniej pensji w 2021 r, która wynosiła 8058 zł. - podała Polska Izba Gospodarcza Sprzedawców Węgla. Jak zauważyła w tym roku pensje w PGG mają wzrosnąć o 15 proc.

Dodajmy, że w ubiegłym roku, po związkowej okupacji siedziby PGG, spółka zgodziła się wypłacić trzy „rekompensaty inflacyjne (tylko pierwsza z nich wynosiła od 4000 do 6400 zł brutto). Dodajmy, że wzrost płac i dodatkowe świadczenia miał miejsce również w innych górniczych spółkach (np. pracownicy Jastrzębskiej Spółki Węglowej w lipcu 2022 r. otrzymali od 13 tys. do 19 tys. zł jednorazowej nagrody).

Energetyka znów dyktuje warunki. Górnictwo musi zejść z ceną i ograniczyć wydobycie

Rozdmuchane koszty to nie jedyny problem górnictwa. Kolejnym są relacje z krajową energetyką. Rok temu gotowa była do renegocjacji umów ze spółkami wydobywczymi, dziś to ona może im dyktować warunki. Zasypana jest bowiem węglem, który spółki skarbu państwa na polecenie rządu sprowadziły z połowy świata (rząd chciał co prawda kupować węgiel dla odbiorców indywidualnych, ale dostał tzw. niesort, w którym olbrzymią większość stanowią miały mogące być spalone tylko w energetyce), a węgiel na międzynarodowych rynkach tanieje i nie ma biznesowego powodu, by go kupować akurat w Polsce. Do tego doszła rosnąca produkcja energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych oraz jej import spoza granic Polski.

Efekt jest taki, że górnictwo ma problem ze sprzedażą „czarnego złota” i ponownie stanęło wobec perspektywy rosnących zwałów węgla, na które nie ma chętnych. Z informacji ARP wynika, że na koniec września przy kopalniach zalegało już 3,77 mln ton węgla, czyli… mniej więcej tyle, co dwa lata temu, gdy branża zaczynała się wygrzebywać z tarapatów (dla porównania, wiosną i latem zeszłego roku poziom zapasów nie przekraczał 1,5 mln ton), a do tego trzeba jeszcze dołożyć to, co w swoich zapasach mają elektrownie.

Wydobycie w 3 kwartałach 2023
Wydobycie w 3 kwartałach 2023. Dane ARP Katowice


Prezes PGG już miesiąc temu oficjalnie przyznał, że z powodu spadku zapotrzebowania na węgiel kopalnie wydobędą w tym roku o 2,5 mld ton mniej niż zakładano, a w przyszłym roku wydobycie spadnie o kolejny milion ton. Przy okazji stwierdził, że „duża dynamika zmniejszenia zapotrzebowania na węgiel otworzy rozmowy na temat harmonogramu” likwidacji kopalń (podpisana w maju 2021 r. umowa społeczna zakłada, że proces ten będzie rozłożony w czasie do roku 2049.)

Jak kilka dni temu doniósł portal wysokienapiecie.pl mająca nóż na gardle Polska Grupa Górnicza zgodziła się ściąć ceny miałów dla energetyki na przyszły rok o 40 procent! Jak zauważa serwis pozwoli to w przyszłym roku uniknąć dużych podwyżek cen prądu, ale oznacza dziurę w finansach spółki. Jej rozmiary szacuje się na ok. 5,5 mld zł.

Bez miliardów z publicznej kasy PGG stanie się bankrutem

- Dzisiaj jeszcze PGG nie jest bankrutem, ale stanie się nim w marcu jeśli nie dostanie 5,5 mld zł dokapitalizowania – stwierdził otwarcie na antenie Radia Piekary Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko – dąbrowskiej Solidarności.

Finansowej kroplówki wymagać będzie nie tylko PGG, ale też inne koncerny. Jak niedawno przyznał Marek Wesoły, wciąż jeszcze sekretarz stanu oraz Pełnomocnik Rządu do spraw transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego dla trzech spółek górniczych (poza PGG chodzi o Tauron Wydobycie i Węglokoks Kraj) potrzeba będzie ok. 7 mld. Gdzie ich szukać? Marek Wesoły w rozmowie z PAP przekazał, że do Sejmu trafi niebawem projekt nowelizacji budżetu państwa zakładający, że brakujące 7 mld zł popłynie z wartego łącznie 25 mld zł programu emisji obligacji Skarbu Państwa. Innymi słowy, kupując obligacje od państwa dokładasz się do ratowania krajowego górnictwa. Z punktu widzenia kupującego rzecz zupełnie bez znaczenia, pytanie tylko, czy to samo może powiedzieć minister finansów?

Polska Grupa Górnicza. Szyb kopalniany
Polska Grupa Górnicza potrzebować będzie dofinansowania z budżetu państwa. Fot. M. Wroński

Kolejnym kołem ratunkowym dla sektora węglowego ma być skierowany w tym tygodniu do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego. Przewiduje ona wydłużenia PGG terminu zawieszenia spłaty zobowiązań z tytułu niezapłaconych składek na ubezpieczenia społeczne oraz pożyczki udzielonej przez Polski Fundusz Rozwoju (do końca 2025 r.), a także zwolnienie trzech górniczych spółek z zaliczek podatku CIT.

- Najistotniejszym jest przedłużenie zawieszenia spłaty składek na ubezpieczenia społeczne i pożyczki udzielonej przez Polski Fundusz Rozwoju na kolejne 2 lata (…) Według informacji Zarządu PGG Spółka nie posiadając zdolności obsługi tych zobowiązań będzie zmuszona złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości – czytamy w uzasadnieniu do projektu nowelizacji.

- To jest balansowanie na cienkiej linie, bo jeśli komisarze z UE powiedzą: daliście niedozwoloną pomoc publiczną i trzeba zwrócić, to dopiero będzie tragedia – ostrzega Kolorz i przypomina przypadek stoczni szczecińskiej.

Będziemy dopłacać więcej niż Niemcy? Wraca temat wcześniejszego zamykania kopalń

Wiadomości o trudnej sytuacji części spółek górniczych i pomysłach na ich ratowanie momentalnie wywołała w krajowych mediach falę komentarzy o tym, jak to podatnicy kolejny raz dopłacać będą do górnictwa. Pojawiły się pytania, jak to możliwe, że po zeszłorocznych „żniwach” spółki znów muszą prosić o „kroplówkę” z państwowej kasy i gdzie się posiały zyski z węglowej hossy. Pojawiły się również głosy, że należy przyśpieszyć tempo likwidacji branży. Nawet Polska Izba Gospodarcza Sprzedawców Węgla stwierdziła, że niektóre polskie kopalnie powinno się zamknąć, a inne w większym stopniu zmechanizować i zautomatyzować, aby zwiększyć efektywność wydobycia i obniżyć cenę polskiego węgla.

Z tym wszystkim będzie musiała zmierzyć się nowa ekipa rządząca. Jeszcze przed wyborami jej politycy publicznie deklarowali, że zamierzają dotrzymać zapisów podpisanej dwa lata temu umowy społecznej dla górnictwa (czyli także harmonogramu zamykania kopalń), a przedstawiciele urzędującego rządu przypominają, że częścią tejże umowy są dopłaty do górnictwa.

- Jak podpisywaliśmy umowę społeczną, to było wiadomo, że do 2049 r. będzie potrzeba pomocy publicznej ponad 100 mld zł. I to był wariant optymistyczny, wariant pesymistyczny zakładał ok. 140 mld zł – potwierdził w radiowej rozmowie przewodniczący Dominik Kolorz.

- Gdy 10-letni plan odchodzenia od dotowania górnictwa w Niemczech się kończył (co było równoznaczne z zaplanowanym zamknięciem ostatniej deficytowej kopalni u naszych sąsiadów), dopłaty do 1 tony węgla sięgały tam 100 EUR/t. Polska w najbliższych latach może ten poziom pobić, ale na pewno nie wytrzymamy budżetowo takich dotacji przez 26 lat, jak zaplanował to rząd PiS w porozumieniu z Solidarnością – komentuje w mediach społecznościowych Bartłomiej Derski.

Przeładunek węgla w porcie

Może Cię zainteresować:

W górnictwie rosną zwały i koszty, spada wydobycie i zyski. Nowy rząd czekają stare problemy

Autor: Michał Wroński

30/10/2023

Górnicy z Tauron Wydobycie

Może Cię zainteresować:

Żałoba w Jaworznie po tragedii w kopalni „Sobieski”. Zginęło czterech górników

Autor: Michał Wroński

29/11/2023

Kolejka po wegiel przy KWK Ruda

Może Cię zainteresować:

Handlarze węgla całymi dniami wyczekują przed kopalnią, by kupić kilka ton

Autor: Michał Wroński

21/07/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon