Na Górnym Śląsku zmieniano nazwy miast z różnych powodów: politycznych, propagandowych, czasem z potrzeby odcięcia się od niemieckiej przeszłości, a czasem z czystej fantazji. Ale jedna zmiana wyróżnia się szczególnie – nie tylko brakiem sensu, ale też ignorancją wobec historii. Mowa o Świętochłowicach. A właściwie – o Świętochlowicach.
Bo tak właśnie nazywała się ta miejscowość przez wieki. Przez „l”, nie przez „ł”.
Świętochlowice, czyli jak zgubić literę i sens
Pierwsze wzmianki o mieście sięgają średniowiecza: Swentochlewice, Swientochlowicz, Świętochlewicz. Wszystko wskazuje na to, że nazwa była patronimiczna – od osoby o imieniu Świętochel czy Świętochla. Pruscy urzędnicy, jak to mieli w zwyczaju, zrobili z niej Schwientochlowitz. Ale to nie oni są winni późniejszej deformacji.
Pod koniec XIX wieku nazwa zaczęła drażnić śląskich propolskich aktywistów. Nie znając historii miejscowości, uznali „Schwientochlowitz” za germanizm, który trzeba jak najszybciej wypchnąć z języka. Zaczęli więc na siłę upowszechniać pisownię „Świętochłowice” — z „ł”, które miało brzmieć bardziej swojsko. Tak długo, aż w II Rzeczypospolitej, do której Świętochłowice włączone zostały w 1922 roku, przyjęto ją jako oficjalną.
Efekt? Nazwa, która nie tylko nie ma nic wspólnego z pierwotnym brzmieniem, ale też powstała z błędu –i to błędu szowinistycznych nieuków. Dziś o Świętochlowicach pamięta się już niemal tylko w samych Świonach.
A inne zmiany? Też bywało absurdalnie
Nie znaczy to, że inne zmiany nazw na Śląsku były rozsądne. Ale przynajmniej da się zrozumieć ich zamysł.
Königshütte → Królewska Huta → Chorzów. Miasto przemysłowe, narodzone w XIX wieku jako Königshütte, zostało najpierw spolszczone na Królewską Hutę, a potem przemianowane na Chorzów – nazwę sąsiedniej wsi. Efekt? Miasto do wsi, a nie odwrotnie. Ale przynajmniej wiadomo, że chodziło o odcięcie się od pruskiego króla Fryderyka Wilhelma III.
Katowice → Stalinogród. Po śmierci Stalina w 1953 roku Katowice na kilka lat stały się Stalinogrodem. Propagandowa decyzja, której nikt dziś nie broni, ale przynajmniej wiadomo, skąd się wzięła. I dlaczego zniknęła.
W przypadku Świętochłowic nie ma nawet takiego alibi. Nie było króla, nie było dyktatora, nie było rewolucji. Była tylko nadgorliwość i brak wiedzy.
Śląska toponomastyka: więcej szkód niż pożytku
Śląsk widział wiele zmian nazw – niektóre zrozumiałe, inne groteskowe. Ząbkowice Śląskie, czyli dawny Frankenstein, straciły szansę na światową rozpoznawalność. Schönwald pod Gliwicami stał się Bojkowem, choć pierwotna nazwa miała siedem wieków historii. Krupskiego Młyna (za Niemca Kruppamühle) nie nazwano Krupą, choć tak właśnie nazywał się pierwotnie.
Ale to Świętochłowice — z ich zniekształconym „ł” – pozostają symbolem najbardziej bezsensownej ingerencji w nazwę. Nie z potrzeby, polityki czy propagandy. Z czystej ignorancji.

Może Cię zainteresować:
Bardzo górnośląski szlak: jedna ulica przez trzy miasta: Katowice, Chorzów i Świetochłowice

Może Cię zainteresować:
Wymazać śląską historię. Zanim przyszli polonizatorzy, była brunatna germanizacja

Może Cię zainteresować: