Pamiętacie bestsellerową książkę
Patricii Schultz, prezentującą 1000 niezwykłych zakątków globu,
które trzeba zobaczyć? „1000 miejsc, które musisz zobaczyć
przed śmiercią” – ta pozycja doczekała się wielu wznowień,
filmowych adaptacji i najrozmaitszych kontynuacji. Na pytanie, czy w
Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii są też takie miejsca,
odpowiedź jest jedna: jasne, że są. To przecież najbardziej
zróżnicowany ze zurbanizowanych terenów Polski. Miasta stare i
nowoczesne, bogaty przekrój architektury, zabytki przemysłu,
ciekawa, nieodkryta szerzej przyroda. I o tym wszystkim piszemy w tym
cyklu.
Plac
Akademicki. Prawdopodobnie najbardziej spektakularne takie założenie
we wszystkich górnośląskich miastach: plac na planie owalu, z
dorodnym skwerem i fontanną pośrodku, praktycznie przez 100 lat
niezakłócony żadną ingerencją zmieniającą charakter tego
miejsca. Plac Słowiański: też zielony i najbardziej wysunięty na
północ w Bytomiu, domknięty wieżami monumentalnego kościoła św.
Barbary. Ulice: Mickiewicza, Prusa, Chrobrego, Orląt Lwowskich z
wysoką zabudową mieszczańską. I willowe enklawy wokół ulic
Czarnieckiego, Gallusa, Oświęcimskiej czy Powstańców Śląskich.
Na bok mediewalne historie o Bytomiu. To na północ od średniowiecza
to właśnie stare miasto w znakomitym wydaniu.
Plac czterech patronów
Z
historycznego punktu widzenia: to obszar zaczynający się poza
dawnymi murami średniowiecznego miasta. By docenić jego harmonijne
i przemyślane założenie, wystarczy zerknąć na zdjęcia
satelitarne Bytomia. W największym skrócie: w
międzywojennym Bytomiu główną osią urbanistyczną stała się
wychodząca z Rynku Schiesshausstrasse (czyli dzisiejsza ul.
Podgórna). Droga do dziś mija od lewej plac Grunwaldzki, po czym
dochodzi do placu Sobieskiego. W pierwotnym projekcie, oś miała go
przeciąć, po czym przebić się przez wieńczący plac ryzalit
koszar i dotrzeć do nowego placu. Nazwano go Augusta Victorplatz, na
cześć żony cesarza Wilhelma II.
Na marginesie: to takie dyskretne świadectwo pokręconej historii miasta: żaden inny adres w
Bytomiu tak często nie zmieniał nazwy. Po upadku cesarstwa,
przechrzczono go na Reichsprasidentenplatz. W PRL jego patronem
został Feliks Dzierżyński, zaś po dekomunizacji, na wniosek
osiadłych w Bytomiu Lwowiaków, plac przemianowano na Akademicki, na
pamiątkę placu o tej samej nazwie we Lwowie.
Spójrzmy
jeszcze raz na mapę. Za Akademickim ostatnią prostą do północnych
granic miasta była dzisiejsza ul. Mickiewicza, zwieńczona
efektownym gmachem dawnego Żeńskiego Królewskiego Seminarium
Nauczycielskiego (dziś Państwowe Szkoły Budownictwa). Ten
urbanistyczny korytarz jest czytelny do dziś, mimo zaburzenia go
plombą w postaci Miejskiej Biblioteki Publicznej, wbudowanej już po
wojnie na placu Sobieskiego.
Warto dodać, że dalsza, zagęszczona rozbudowa tej części miasta była wynikiem poplebiscytowego podziału Górnego Śląska. 100 lat temu Bytom stał się ostatnim niemieckim przystankiem przed Polską: otoczono go nową granicą państwową z trzech stron – od południa, wschodu i właśnie północy. Tereny (dawniej tzw. Pole Paniowskie) u styku z polskimi po 1922 roku Piekarami, zostały przeznaczone pod zabudowę kamieniczną. Ale inną niż w starym Bytomiu, tym o średniowiecznym rodowodzie.
Śladami Napoleona III
Znakiem
rozpoznawczym północnego śródmieścia, oprócz pięknej
architektury, jest to, o co w ostatnich latach trąbią w miastach
całej Polski: zieleń. Tu nie trzeba sadzić drzew, ani rozwijać
trawy z rolki, bo dawno temu zrobili to miejscowi projektanci. Plac
Akademicki i Słowiański to oazy bujnej roślinności. Praktycznie
każdą ulicę zdobi szpaler drzew. To niemal podręcznikowa
realizacja tego, co od połowy XIX wieku stało się standardem w
każdym poważnym mieście zarówno w Europie, jak i Stanach
Zjednoczonych.
Wystarczy wspomnieć o przykładzie Paryża (i kilku innych francuskich miast), który w tamtych czasach, na zlecenie Napoleona III został solidnie przebudowany: pojawiły się nowe zielone osie, skwery i parki. Ruch City Beautiful Movement pod koniec XIX wieku dążył do podobnych celów w USA. Jego – nomen omen – architekt: Frederick Law Olmsted uważał, że zieleń w mieście i to na wielką skalę, ma walory nie tylko estetyczne, ale i społeczne. Architekci śląskich znali te idee, czego dowodem jest nie tylko północne śródmieście Bytomia, ale też np. plany i zabudowa Gliwic w latach 20. XX wieku (dzieło znakomitego Carla Schabika).
W skali bytomskiej, północna część śródmieścia jest też o tyle wyjątkowa, że – w przeciwieństwie do starego miasta – nie została ona zniszczona radzieckim „wyzwoleniem” w 1945 (jak choćby Rynek), a później również omijały ją barbarzyńskie próby „rewaloryzacji” tutejszej architektury (tak zrównano z ziemią np. zabudowę przy pl. Kościuszki). Z kolei dziś miejsce to bywa porównywane z berlińskim Kreuzbergiem czy praskim Żiżkovem - jako jedna z najbardziej malowniczych i zarazem przyjaznych śródmiejskich przestrzeni w ośrodkach Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii.
Godziny otwarcia. Całą dobę, rzecz jasna. Z racji bujnej roślinności wkomponowanej w tutejsze place i ulice, warto wybrać się na spacer np. jesiennym popołudniem, gdy i światło i listowie mieni się złotem.
Czas wycieczki. Godzina to minimum. Na takim placu Akademickim czy Słowiańskim warto przysiąść na dłużej, rzecz jasna.
Dojazd. Rowerem, hulajnogą – żaden problem. To praktycznie centrum miasta. Komunikacją publiczną? Autobusem wysiadamy najlepiej na placu Sobieskiego, skąd kierujemy się dalej na północ, w kierunku placu Akademickiego.
Propozycja wycieczki. Spacer ulicą Żeromskiego od monumentalnego kościoła św. Jacka. Następnie plac Akademicki (głowa do góry, kamienice, zwłaszcza na zachodniej ścianie są imponujące), ulica Prusa, którą docieramy do placu Słowiańskiego. Stamtąd warto skierować się w stronę ul. Czarnieckiego, gdzie za kościołem św. Barbary mamy skupisko pięknych secesyjnych willi. Przy ul. Powstańców Śląskich zwróćcie uwagę na wyjątkową, bardzo oryginalną modernistyczną wieżę wodną oraz gmach Państwowych Szkół Budownictwa.