Pierwsza na Śląsku farma wiatrowa powstała w Wielowsi przed zaostrzeniem przepisów. "8 procent w budżecie wsi"

"Przy obecnych przepisach ta farma by u nas nie powstała". O tym, jak obecność farmy wiatrowej przekłada się na budżet gminy i jej rachunki za energię, jak obecne przepisy blokują nie tylko inwestycje w OZE, ale też w budownictwo mieszkaniowe rozmawiamy z Ginterem Skowronkiem, wójtem Wielowsi w powiecie gliwickim, gdzie niespełna półtora roku temu zaczęła działać pierwsza na Śląsku farma wiatrowa.

twitter.com/akuo_energy
Farma wiatrowa we Wielowsi

Co pan sobie myśli obserwując obecne przepychanki na tle zmian w ustawie wiatrakowej?
To jest po prostu śmieszne. Całe lata negocjowano ten temat, w końcu osiągnięto między samorządami, a ministerstwem jakieś porozumienie co do tych 500 metrów jako nieprzekraczalnej granicy i nagle jeden poseł dopisuje ołówkiem poprawkę i wszystko bierze w łeb. To jest niepoważne.

Jak w ogóle udało się we Wielowsi postawić tych 20 wiatraków? Tyle się mówiło, że przy obowiązującej zasadzie 10H nie ma szans na realizację takiej inwestycji.
Bo kiedy zaczynaliśmy, to ustawa 10 H jeszcze nie obowiązywała. Ona weszła w życie w 2016 r. a farma miała pozwolenie na budowę wcześniej. Samo studium było gotowe w 2010 r., a plan zagospodarowania przestrzennego gminy zmieniono w 2011.

Czyli od pierwszych przymiarek do uruchomienia instalacji minęła ponad dekada. A pan sprawuje urząd wójta od...
W tym roku minie 17 lat odkąd jestem wójtem Wielowsi. Jak łatwo policzyć większość tego okresu upłynęło pod znakiem przygotowań do budowy farmy. Na początku tematem było zainteresowanych czterech potencjalnych inwestorów, później zostało już tylko dwóch – oprócz Akuo Energy był to operator podobnej instalacji na Górze Kamieńsk pod Bełchatowem - a finalnie dokumenty, decyzję środowiskową i pozwolenie na budowę uzyskała tylko ta pierwsza firma.

Jakie są szanse, że taka farma powstałaby przy obowiązujących obecnie przepisach?
Żadne. Przy zasadzie 10H ona by nie powstała.

Jakie było nastawienie lokalnej społeczności wobec tego przedsięwzięcia?
Zawsze znajdą się ludzie, którzy boją się tego typu nowości. I tutaj było tak samo. Momentami było naprawdę ostro. Odbyło się nawet referendum odwoławcze z tego powodu, ale jego organizatorom nie udało się mnie odwołać. Nie przekonali mieszkańców do tego. W moim odczuciu od pewnego momentu nie chodziło już o wiatraki, ale o walkę z ludźmi. Grupa, która była przeciwko wiatrakom kontestuje je do dzisiejszego dnia, więc przed zakończeniem inwestycji mówiłem, że drugi raz za żadne pieniądze bym się na to nie zgodził. Kosztowało mnie to zbyt dużo zdrowia i nerwów. Dziś mam już trochę inne zdanie.

To ostra ocena instalacji, czy procedury poprzedzającej jej budowę?
Procedury i działań przeciwników budowy. Sama inwestycja większości osób obecnie nie przeszkadza, pomijając oczywiście tych, którzy i tak nie zmienią zdania choćby nie wiem, co się działo. Nie ma jakiś wielkich uciążliwości związanych z jej obecnością. Czasem trochę ją słychać i to wszystko. A 2,5 mln zł z podatku w budżecie mamy. Przez to, że mamy trochę większe dochody własne, to nam też trochę obcięto subwencję, ale lepiej mieć swoje własne dochody niż czekać aż ktoś coś da.

Co taka kwota oznacza w skali waszego budżetu?
Można powiedzieć, że ok. 8 proc. budżetu gminy stanowi właśnie podatek z obecności farmy. Jak na taką gminę wiejską jak nasza, to dużo pieniędzy.

A czy obecność farmy w jakiś sposób przekłada się na wasze rachunki za prąd?
Nie. Obecnie kupujemy energię elektryczną na takich samych zasadach jak każdy inny samorząd. Wiem, że nowa ustawa przewiduje, by 10 proc. produkcji prądu z farm wiatrowych było po preferencyjnej cenie sprzedawane lokalnie. Przy czym to nie dotyczy inwestycji już zrealizowanych, czyli nas nie obejmie. Warto natomiast zaznaczyć, że dzięki farmie powstał nowy GPZ, czyli główny punkt zasilania, który poprawił parametry energii elektrycznej. Wcześniej mieliśmy z tym problemy, zdarzały się spadki napięć do ok. 180 Woltów, a z chwilą wybudowania GPZ energia ma już wymagane parametry.

Czy liberalizacja przepisów i odejście od zasady 10H sprawi, że w takiej gminie jak wasza mogłoby stanąć więcej wiatraków?
W obowiązującym planie zagospodarowania przestrzennego gminy są jeszcze miejsca pod trzy wiatraki, które by można postawić. Jakakolwiek większa inwestycja wymagałaby zmiany planu. Osobiście jestem zwolennikiem liberalizacji zasady 10H, ale patrzę na to bardziej pod kątem utworzenia nowych terenów inwestycyjnych, szczególnie budownictwa mieszkaniowego niż budowy nowych wiatraków. Bo 10H działa w obie strony – nie tylko nie można budować wiatraków w odległości mniejszej niż 10-krotność wysokości wiatraka od najbliższych zabudowań, ale też w identycznej odległości od już istniejących wiatraków nie można lokalizować nowej zabudowy mieszkaniowej.

Gdyby jakiś inny wójt, burmistrz, prezydent miasta zapytał pana, czy warto iść w taką inwestycję, to co by pan powiedział?
Ja jestem zdecydowanie na tak. Mimo tego wszystkiego, co działo się przed jej uruchomieniem. Nie wiem, czy gdzieś w sąsiedztwie powstaną kolejne farmy, choć wiem, że są takie zamiary. Dlatego sąsiedzi pytają się co my z tego mamy i jakie koszty się z tą budową wiązały.

Tramwaj w Sosnowcu

Może Cię zainteresować:

Tramwaje Śląskie skorzystają z rezerwowego dostawcy energii. Same też chcą ją wytwarzać

Autor: Michał Wroński

28/12/2022

Ulice w Tychach

Może Cię zainteresować:

Miasta szukają oszczędności w zużyciu energii. Samorządowcy szykują protest przed Sejmem

Autor: Michał Wroński

05/10/2022

Farma fotowoltaiczna Taurona w Jaworznie

Może Cię zainteresować:

W Mysłowicach Tauron rozpoczął budowę największej farmy fotowoltaicznej w Polsce

Autor: Michał Wroński

14/07/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon