Prapłeć i inne czasy. Recenzja spektaklu "Empuzjon" wg powieści Olgi Tokarczuk w Teatrze Śląskim w Katowicach

Empuzjon to horror, a zatem opowieść ku przerażeniu , a nie pokrzepieniu serc. W podtytule książki ów horror opatrzony jest jednak zabawnym/zbawiennym określeniem „przyrodoleczniczy”. Trafiamy bowiem – całkiem dosłownie – na łono natury, do osobliwego uzdrowiska Görbersdorf (dzisiejsze Sokołowsko, woj. dolnośląskie),w czasy Belle Époque. O spektaklu pisze Krystian Węgrzynek.

Znajdujemy się wprawdzie na Dolnym Śląsku, ale Robert Talarczyk nie byłby sobą, gdyby choć nie przemycił jakichś górnośląskich reminiscencji; tym razem poprzez kwestie Rajmunda (Jakub Fret) podawane w klasycznej godce, co jest autoironicznym nawiązaniem do oryginału („mówił tak dziwnym dialektem, że Wojnicz niewiele rozumiał”).

Fontanna w sercu sanatorium

Kiedy Olga Tokarczuk planowała, że będziemy „ukryci w kłębach zieleni”, to pewnie sobie nie wyobrażała scenograficznego ekwiwalentu tej idei. Katarzyna Borkowska zaplanowała olbrzymie szklane ściany, na których wyświetlane są górskich pejzaże, a w środku sceny, w samym sercu kurhausu, uzdrowicielskiej sadzawki – fontanny snują się seledynowe wyziewy. W oparach absyntu i absurdu toczą się obsesyjne – jakże to podkreślają muzyczne cytaty z kompozycji Wojciecha Kilara – dysputy mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.

Możliwe, iż da się oglądać Empuzjon jako dreszczowiec w stylu retro. Można by wtedy przyglądać się historii studenta-suchotnika ze Lwowa, który ma stać się ofiarą seryjnego mordercy. Można by koncentrować się na śledztwie prowadzonym przez kuracjusza Waltera Fromma (świetny Dariusz Maj). Można dać się ponieść atmosferze narastającego przed kolejną planowaną zbrodnią przerażenia, ale… twórcy przygotowali dla nas o wiele więcej.

Zagadka kryminalna jest tylko pretekstem do podjęcia znacznie ciekawszego dochodzenia, dochodzenia do prawdy o ludzkiej naturze. W tym celu musimy sięgnąć do źródeł. W arcydziele Platona Uczta (Sympozjon) znajdujemy taką oto genealogię człowieczego rodzaju:

Albowiem dawniej natura nasza nie była taka, jak teraz, lecz inna. Bo naprzód trzy były płcie u ludzi, a nie, jak teraz, dwie: męska i żeńska. Była jeszcze i trzecia prócz tego: pewien zlepek z jednej i drugiej, po którym dziś tylko nazwa jeszcze pozostała, a on sam znikł z widowni. Obojnakowa płeć istniała wtedy, a imię jej i postać złożone były z obu pierwiastków: męskiego i żeńskiego. Dziś jej nie ma, tylko jeszcze w przezwiskach się to imię wala. Otóż cała postać człowieka każdego była krągła, piersi i plecy miała naokoło, miała też cztery ręce i nogi w tej samej ilości, i dwie twarze na krągłej, walcowatej szyi, twarze zgoła do siebie podobne (tłum. W. Witwicki).

Wiedźma wyłania się z ciała zabitej Klary

Nosicielem tej legendy staje się główny bohater, Mieczysław Wojnicz (niezwykła kreacja Michała Piotrowskiego), który poszukuje własnej tożsamości. Mieczyś, oddany surowemu wychowaniu przez ojca (niepokojący hologram Artura Święsa) oraz skazany na mizoginiczne kolokwia odnajduje swoją animę w postaci brawurowo granej przez Mateusza Znanieckiego – to empuza (wiedźma), która wyłania się z ciała zabitej Klary Opitz. Tokarczuk rolę narratorek przeznaczyła właśnie dla erynii, błąkających się po okolicy od fali polowań na „czarownice”w XVII wieku. W przedstawieniu relacje Wojnicz– Empuza (Klara Opitz) zostają zagęszczone – w zasadzie oboje/obie/obaj postępują za sobą krok w krok, aż do punktu kulminacyjnego – misterium zamiany/przemiany.

Robert Talarczyk dopisuje jeszcze do opowiadanej przez Tokarczuk historii epilog z Czarodziejskiej góry Tomasza Manna – głównego punktu odniesienia dla powieściopisarki. Do szpitala, w którym pracuje Klara Opitz (wyłoniona z Mieczysława Wojnicza), trafia ranny na froncie I wojny światowej Hans Castorp. To właśnie wielka światowa rzeź staje się – w powieści i spektaklu – konsekwencją i kompromitacją szowinistycznej męskości. Nie brakuje i innych diagnoz.

Rozprawę z ojcem (Ojcem) przeprowadzają twórcy, odwołując się do sceny ofiarowania Izaaka uwiecznionej przez XVI-wiecznego malarza, Herriego met de Blesa. Ten niderlandzki obraz staje się dla przyjaciela Wojnicza, Thilo von Hahna (intrygujący Mateusz Smoliński) narzędziem pozwalającym przeniknąć istotę rzeczywistości – to w nim umierający młodzieniec przeczuwa nadchodzącą zagładę i… swoją śmierć. Zatapianie się obu postaci w stare malowidło staje się – także dzięki technice komputerowej – sceną tyleż malowniczą, co dotkliwą. Empuzjon bowiem jest opowieścią o ofiarach, w zasadzie wszyscy bohaterowie – chyba tylko poza Wojniczem – się nimi stają.

Podkreśla to wspomniany już epilog, gdzie (nowa) Klara prowadzi Castorpa (pierwowzór Wojnicza) do obrazu de Blesa, bo tylko z kontemplacji sztuki może wyłonić się przeczucie nieśmiertelności. Czyżby twórcy chcieli nam powiedzieć, że zdradzeni przez Ojca, zdani jesteśmy tylko na Naturę?

Fascynująca podróż w odległe meandry ludzkiej psychiki

Dla tych, którzy znają powieść Tokarczuk, uczestniczenie w spektaklu może stać się doświadczeniem “sztukoleczniczym” – zażyciem skoncentrowanej (spektakl trwa niecałe dwie godziny) dawki E/empuzjonu.

Dla tych, którzy jej nie znają, może to być fascynująca podróż w odległe meandry ludzkiej psychiki. Ale na pewno będą i tacy, którzy poczują się sprowadzeni na manowce: oto opowieść wiedźm (tutaj wiedźmy to wszechwiedzące narratorki!) o pułapce płciowości, nie będzie zaproszeniem do innego spojrzenia na istotę natury (Thilo nazywa to “patrzeniem przeziernym”), a egzemplifikacją wynaturzenia, zakwestionowaniem ustabilizowanego podziału sacrum–profanum, znakiem nadejścia całkowicie innych, uwalniających się od podziałów, czasów. Przychodzi tu na myśl replika, jaką skierował do ks. Jerzego Szymika – zarzucającego literaturze laureatki Nagrody Nobla neopogaństwo i antychrześcijaństwo – Jerzy Sosnowski: “Wypada się pogodzić, że wybitna literatura nie godzi się (dziś? nigdy?) na okowy ortodoksji. Oczekujemy literatury wiary, a dostajemy wiarę literatury – w nieoczywistość, niekompletność, nieostateczność”.

Właśnie ta nieoczywistość, także w sensie posługiwania się teatralnymi znakami – jest siłą tego przedstawienia. Dzięki niej autorzy “horroru przyrodoleczniczego” stworzyli coś, co jest istotą teatru – wzbudzili uczucie lęku i zanurzyli nas głęboko w nieokiełznanej naturze, by wydobyć na chwilę – także poprzez śmiech – na powierzchnię, i nas z tymi strachami oswoić. Tomasz Mann, Olga Tokarczuk i Robert Talarczyk lojalnie nas ostrzegają – nadciągają inne, ale to zupełnie inne czasy.

O. Tokarczuk, Empuzjon. Teatr Śląski im. S. Wyspiańskiego w Katowicach. We współpracy z: Teatr Studio w Warszawie, Instytut Grotowskiego we Wrocławiu, reż. R. Talarczyk. Prapremiera: 12.05.2023.

Empuzjon teatr slaski katowice 01

Może Cię zainteresować:

Światowa prapremiera dzieła polskiej noblistki w Katowicach. "Empuzjon" na podstawie prozy Olgi Tokarczuk to horror, ale nie brakuje humoru

Autor: Katarzyna Pachelska

10/05/2023

Debata w Bibliotece Śląskiej

Może Cię zainteresować:

Czy arystokracja przyczyniła się do rozwoju Górnego Śląska? Debata historyczna w Bibliotece Śląskiej

Autor: Tomasz Borówka

10/05/2023

Robert Talarczyk na tle kopalni "Wujek"

Może Cię zainteresować:

Robert Talarczyk o wynikach spisu: "Co mnie obchodzi, kto i jak liczy. Bycie Ślązakiem jest za**biste i już"

Autor: Redakcja

12/04/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon