Fot. FB/ Akademia SaberArts
SaberArts

Prawie jak w Gwiezdnych Wojnach. W warsztacie w bielskiej Kamienicy powstają... miecze świetlne. Podbiją Europę?

Każdy, kto oglądał Gwiezdne Wojny wie, czym jest miecz świetlny. Tak, to tradycyjna broń rycerzy Jedi czy Sithów. Repliki tych filmowych mieczy tworzy w Bielsku-Białej Łukasz Ossowski. Wprawdzie nie z beskaru, ale z aluminium i poliwęglanu. I zaczyna podbijać nimi Europę. A wszystko zaczęło się od tego, że sam chciał mieć taki miecz. – Kierowała mną najwyraźniej kiepska umiejętność liczenia. To tak, jakbym chcąc napić się piwa, wybudował browar. Zamiast kupić jeden miecz zacząłem je produkować – śmieje się Łukasz.

Fanem Gwiezdnych Wojen Łukasz Ossowski został jako 5-latek. – Wychowałem się na tzw. prequelach. Kiedy zbliżały się moje urodziny prosiłem rodziców, żeby kupili mi replikę miecza świetlnego – opowiada. Dziś ma 31 lat i sam tworzy repliki mieczy z Gwiezdnych Wojen.

– Pomysł przyszedł mi do głowy dawno temu. Zaczęło się od tego, że chciałem mieć taki miecz. Tego typu miecze były jednak dostępne tylko w Stanach Zjednoczonych. Cena była wówczas pierwszym problem, a do tego sprowadzenie egzemplarza i ceny wysyłki komplikowały sprawę, podobnie zresztą jak kwestia serwisowania w razie usterki. Uznałem więc, że sam coś wykombinuję – wspomina Łukasz.

Prototyp, praca inżynierska i pomysł na życie

Łukasz Ossowski studiował w krakowskiej AGH. W ramach pracy inżynierskiej stworzył prototyp miecza świetlnego. – Był bardzo prymitywny, szczególnie w porównaniu z tym, co dziś robię – zastrzega. Na uczelni prototyp spotkał się jednak z dużym zainteresowaniem. – Egzaminujący nie wykazywał wprawdzie dużych chęci zadawania pytań dotyczących szczegółów technicznych, ale samym mieczem był żywo zainteresowany – wspomina bielszczanin.

Zaraz po studiach zajął się projektem „na poważnie”, już pod kątem komercyjnym.

– Kierowała mną najwyraźniej kiepska umiejętność liczenia. To tak, jakbym chcąc napić się piwa, wybudował browar. Zamiast kupić jeden miecz zacząłem je produkować – śmieje się Łukasz.

Rodzice zdziwili się bardzo, kiedy im wyjaśnił, jak ma zamiar zarabiać na życie, ale okazali mu wsparcie. – To wsparcie było bardzo ważne, szczególnie podczas pierwszych dwóch lat, kiedy pracowałem nad projektem, elektroniką, oprogramowaniem czy aplikacją – wyjaśnia. Tak powstało Stunt Sabers.

Emil Chmielewski

Może Cię zainteresować:

Moa, Emu i Nandu z Bielska-Białej, czyli jak knifemaking stał się sposobem na życie. „Rzemiosło wraca do łask. To po prostu kwestia jakości”

Autor: Grzegorz Lisiecki

12/06/2022

Łukasz Ossowski pracuje w sporym garażu-warsztacie w bielskiej Kamienicy. Jest mechatronikiem i wszystko robi sam. Stworzył elektronikę miecza, oprogramowanie, napisał też aplikację, która ułatwia konfigurowanie miecza.

„Zrób to sam”: projekt, produkcja, elektronika, aplikacja

Łukasz pracuje w sporym garażu-warsztacie w bielskiej Kamienicy. Jest mechatronikiem i wszystko robi sam. Stworzył elektronikę miecza, oprogramowanie, napisał też aplikację, która ułatwia konfigurowanie miecza (między innymi kolor „ostrza” czy dźwięki). Aplikacja StuntSabers Designer, dodajmy, jest dostępna na smartfony z Androidem i urządzenia z Windowsem 10/11.

Sam też produkuje części. Musiał też nauczyć się obróbki skrawaniem. W warsztacie korzysta z tokarki i czteroosiowej frezarki CNC. Aby ułatwić sobie pracę stworzył projekt narzędzia łączącego oba te urządzenia – jest właśnie w realizacji. Niektóre części, z żywicy czy plastiku, powstają w drukarce 3D.

Ceny meczy rozpoczynają się od ok. 1200 złotych. Ich cena zależy od rodzaju rękojeści – elektronikę, wykonane z poliwęglanu „ostrze” i schowane w nim ledowe oświetlenie wszystkie egzemplarze mają takie same. Na stronie internetowej Stunt Sabers jest jeszcze opcja „kreatora” – można stworzyć własną rękojeść. Tu istnieje ponad… 10 tysięcy kombinacji. Rękojeści wykonane są z aluminium.

Miecz można ładować przez port USB typu C – ledowe oświetlenie ukryte w poliwęglanowej „głowni” zasila akumulator o pojemności 3500 mAh i zapewnia cztery godziny pracy.

Miecze z Kamienicy na drugim końcu świata

– Kilka lat temu moje miecze kosztowały poniżej tysiąca złotych, ale Covid wiele zmienił – opowiada bielszczanin. – Problemem stała się dostępność komponentów elektronicznych, nie tylko dla takich koncernów jak Volkswagen, ale także dla mnie. Dwukrotnie podrożało też aluminium.

Łukasz swoje miecze sprzedaje głównie w Polsce, ale nie tylko. Trafiają także do Czech – w Pradze i Brnie są szkoły „fechtunku” (w Pradze także dla dzieci), choć precyzyjniej byłoby stwierdzić, że bardziej chodzi o ruchy, choreografię. Bo w Brnie powstają fanowskie filmy ze świata Gwiezdnych Wojen. Miecze świetlne z bielskiej Kamienicy kupują także Francuzi, którzy „walczą” nimi nawet na drugim końcu świata – na wyspie La Réunion (to departament zamorski Francji), na Oceanie Indyjskim.

Jakub Bednarz i jego sokół

Może Cię zainteresować:

Najszybsze zwierzęta świata i bezpieczeństwo na lotnisku? Sokoły Jakuba Bednarza mają w Pyrzowicach sporo pracy

Autor: Grzegorz Lisiecki

13/08/2022

Ceny meczy rozpoczynają się od ok. 1200 złotych. Ich cena zależy od rodzaju rękojeści – elektronikę, wykonane z poliwęglanu „ostrze” i schowane w nim ledowe oświetlenie wszystkie egzemplarze mają takie same.

Francuzi walczą już na punkty. Na punkty walczą także w Warszawie, gdzie dwa lata temu odbyły się nawet „oficjalne” zawody. W stolicy działa Akademia SaberArts, a jej członkowie kupują miecze u Łukasza. Pojedyncze egzemplarze kupili także Niemcy, Szwedzi i Finowie. – Nie wiem, w jaki sposób informacja o moich mieczach dotarła do Skandynawii – uśmiecha się bielszczanin. Faktem jest, że

Piąta rocznica, trzecia generacja

W sumie zbudował już około tysiąca mieczy. Budowa jednego może mu zająć cały dzień.

– Zwykle przez trzy dni w tygodniu tworzę rękojeści, przez dwa kolejne – składam miecze już z całą elektroniką. A jeśli mam trochę czasu, to uruchamiam na komputerze moje oprogramowanie inżynierskie i staram się wykombinować coś nowego – opowiada Łukasz.

Najwyraźniej dobrze mu to idzie, ponieważ w tym roku – zapewne w czerwcu, z okazji piątej rocznicy działalności Stunt Sabers – zadebiutuje już trzecia generacja świetlnych mieczy z Bielska-Białej. – To będzie ukoronowanie moich doświadczeń zdobytych przez te lata – zapowiada Łukasz. Bielszczanin pracuje także nad repliką… blastera z Gwiezdnych Wojen. – To pomysł na kolejne lata. Kto wie, może znajdą się chętni? – zastanawia się.

Artur Troncik

Może Cię zainteresować:

Skarb z Czermna, Zeppelin-Staaken w Rudach Raciborskich, odkrycie w Wilczym Szańcu. „Czuję się spełniony” – mówi Artur Troncik, poszukiwacz skarbów

Autor: Grzegorz Lisiecki

07/08/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon