Dwa lata temu zmarł Jacek Szymkiewicz, "Budyń" z Pogodno twórca "Hajle Silesia". Cudny muzyk, Ślązak z wyboru

Ze wszystkich śląskich muzykantów, którzy odeszli najbardziej brakuje mi "Budynia". Faceta z grupy Pogodno, który nawet nie był Ślązakiem, ale trochę się nim stał: z wyboru, przyjaźni i fascynacji. Zmarł przed rokiem. Zostawił nam jedno z najciekawszych i wyjątkowych zjawisk w naszej kulturze. "Hajle Silesia". Pamiętacie?

M.Murawski/Męskie Granie
Jacek szymkiewicz budyn pogodno

Salka w bytomskiej cytadeli. Wydziarany jak tapeta facet w dresie, sportowych klapkach i białych skarpetach rzuca w kierunku sceny:

- Ej, ty z gitarą! Jak ty się nazywasz?
- Jestem Budyń.
- Budyń! Hehehe. Ja jestem Kisiel! Mocna ta wasza „napierdalatura”!

To było ze 20 lat temu. W redakcji wysłali mnie, studenta, do aresztu śledczego w Bytomiu. Na „koncert resocjalizacyjny”. Tak poznałem Pogodno. Zagrali dla aresztantów, zupełnie dziko. „Elvis Presley sing this song: put some śmieci to the hasiok!”. Potem jedliśmy wspólnie więzienny krupnik z wielkiego aluminiowego gara.

Ze Szczecina do Mikołowa

Koncert w areszcie? Budyń tłumaczył, że menago grupy wymyślił, że „na Śląsku trzeba występować przed różnymi środowiskami”. Pogodno byli ze Szczecina. Na Śląsk (konkretnie: do Mikołowa) przywiodła ich ciekawość i przyjaźń z Hrabią Fochmannem. Hrabia to Lesław Golis, muzyk z Tychów. W 2002 roku Hrabia i Pogodno nagrali razem „Hajle Silesia”, czym – patrząc szeroko – udowodnili, że są najbardziej fascynującym zjawiskiem w polskiej muzyce przełomu wieków. Nam z kolei zapisali jedną z najpiękniejszych muzycznych kart na Śląsku.

„Górniczo-hutnicza orkiestra dęta. Robi nam papa-rara” – kto choć raz nie słyszał tej piosenki, musiał chyba spędzić młodość w piwnicy. Był też rdzennie śląski klip w reżyserii Pawła Bogocza, puszczany na okrągło w telewizjach muzycznych, gdy były telewizjami muzycznymi. Na „Hajle Silesia” była cała masa totalnie zwariowanych, przebojowych numerów: z Elvisem i „put some śmieci to the hasiok”, „Narkotykami” („Melancholia to kolia z chwil niebieskich, co są jak pinezki. Gdzie na stole układa jak pasjans, gdzie na to człowiek kładzie nagi, z nieuwagi. Na małe kłuj kłuj kłuj…” - złoto!) czy „Spierdalaczem”. Szymkiewicz vel Budyń miał niewiarygodny dar pisania treściwych, nasyconych absurdem tekstów.

Pomorska bryza, śląska cyna

Na którymś koncercie podczas „Orkiestry” na scenie pojawiła się prawdziwa orkiestra górnicza i przez 20 minut bawiła widownię. To był czas, gdy krytycy, zachwyceni Budyniem i jego ekipą, pisali: „niekontrolowane zderzenie pomorskiej bryzy ze śląską cyną”. To był czas, gdy na Śląsku, na pograniczu Tychów i Mikołowa, zrodził się wielki alternatywny ruch muzyczny, nazywany – od słynnego albumu Pogodno – właśnie Hajle Silesia (nie mylić z cesarzem Haile Selassie). Przez mikołowski domek zamieszkiwany przez kapelę, przewijały się zaprzyjaźnione zespoły, lokalne oryginały, poeci i inni artyści. W takiej atmosferze rodziły się kultowe teksty piosenek Pogodno, choćby „Pani w obuwniczym miała taki ruch, że aż się jej buty rozeszły”.

Tak mniej więcej na początku ubiegłej dekady Hajle Silesia było fenomenem zarażającym Polskę kreatywnością w tworzeniu, zadziornością brzmień, czy hippisowskim podejściem do muzyki w ogóle. Była to także elita muzyczna, z której wzięły się takie postacie jak Michał Pfeiff, Marcin Macuk (producent solowych płyt Nosowskiej), Marcin Bors (producent takich albumów, jak „Granda” Brodki czy „Prąd stały/Prąd zmienny” Lao Che). Z Hajle Silesia jest też Biff z Anią Brachaczek, która 12 lat temu uwodziła cały kraj pamiętnym refrenem: „Zatruj jak Ślązaka jodem, gdy z Chorzowa samochodem jedzie latem do Darłowa”. Wspaniały głos, tak przy okazji.

W tym środowisku brylował Budyń, multiinstrumentalista, kompozytor i tekściarz (pisał m.in. dla Nosowskiej, Brodki czy Reni Jusis). W 2012 roku założył zespół Babu Król, śpiewający wiersze Stachury. Dzień przed śmiercią ogłosił powstanie nowej kapeli: Monofon, m.in. z muzykami Lao Che.

Śląski język buntu

Budyń był w Śląsku zakochany i zaciekawiony nim. Kiedyś mówił mi żartem, że Ślązacy muszą mieć wrodzone poczucie muzykalności, bo maszyny parowe, młoty, górnicze szole i fabryki od jakichś 200 lat wystukują tu najbardziej wymyślne rytmy. Cenił śląską otwartość, humor i kulturową odrębność. Pamiętajmy, że był także szczerym orędownikiem godki: sam kilkukrotnie rozmawiałem z nim o brzmieniu, melodii i odbiorze śląskiego języka

- Śląski język jest jak najbardziej antykoniunkturalny. To język ideałów innych od powszechnie przyjętych. Dlatego tak dobrze wpisuje się w rodzaj buntu. Śpiewanie po śląsku jest trochę jak pokazanie systemowi "czterech liter" – mówił Budyń. Uwielbiał eksperymenty łączące różne muzyczne formy i godkę. Przy tym wielokrotnie akcentował swoje poparcie dla uznania śląskiego za język regionalny.

- Kaszubi też mają swój język i nikomu to nie przeszkadza. Język śląski jest żywy, istnieje i nie widzę przeciwwskazań, by go instytucjonalnie kultywować – powiedział mi w jednym z wywiadów. - Proponuję, by politycy wybrali się na Śląsk, do rdzennych Ślązaków i zobaczyli, jak bardzo poważną sprawę lekceważą.

Budyń był jednym z najbardziej utalentowanych Ślązaków z wyboru, jacy zaznaczyli swoją obecność na Śląsku. A historia śląskiej emigracji Pogodno i całego artystycznego ruchu Hajle Silesia na zawsze pozostanie fascynującym zjawiskiem naszej kultury.

Jan skrzek 1

Może Cię zainteresować:

Jan „Kyks” Skrzek grał tu za achtelka, oplerka i frelka. Wspomnienia właściciela legendarnej Szmyrowatej

Autor: Patryk Osadnik

09/04/2023

Roman kostrzewski irek loth

Może Cię zainteresować:

Hetfield nas pyta: „Czemu wy tak szybko gracie? Czasem trzeba też wolniej, a wy łoicie bardziej niż my”. Ireneusz Loth wspomina Romana Kostrzewskiego

Autor: Marcin Zasada

10/02/2023

Jakub Skorupa

Może Cię zainteresować:

Jakub Skorupa. Wielka nadzieja polskiej muzyki ma 37 lat i w zanadrzu opowieść o śląskich realiach, jakiej nie było

Autor: Martyna Urban

19/02/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon