„Zapomniany żołnierz” to także historia wielu śląskich starzików

Roman Balczarek o Ślązakach w pułapce Volkslisty: Kim jest Volksdeutsch? Między przymusem a tożsamością

Gdańska wystawa „Nasi Chłopcy”, ukazująca zróżnicowane postawy Pomorzan w armii III Rzeszy, wywołała tak duże oburzenie, że głos zabrał nawet ustępujący prezydent, nazywając ją „fałszowaniem historii”. Próba ukazania niuansów rzeczywistości, zamiast świata „Czterech Pancernych”, wywołała gównoburzę, a nie oczekiwaną dyskusję. Zaczęto licytować się na dziadków z Wehrmachtu i zastanawiać się, na ile są oni „nasi”. Jednak żeby w ogóle zacząć rozmawiać o doświadczeniach Ślązaków (czy też Polaków i Kaszubów) w armii Rzeszy, warto pochylić się nad tym, jak funkcjonowali oni w ramach państwa niemieckiego – a tego nie da się zrobić bez poruszenia tematu Volkslisty.

Reichsdeutsche i Volksdeutsche

Określenie Volksdeutsch pojawiło się po raz pierwszy w okolicach I wojny światowej, gdy zaczęto tak nazywać Niemców mieszkających poza granicami dwóch państw niemieckich. Ich przeciwieństwem byli Reichsdeutsche, czyli Niemcy mieszkający na terenie cesarstwa niemieckiego i Austro-Węgier. Volksdeutschami byli więc wszyscy Niemcy żyjący na terenie Rosji (czy to w Odessie, czy na terenach dzisiejszej Litwy i Łotwy), Francji, Danii czy Belgii. Jednak wraz z upadkiem Austro-Węgier i kajzerowskich Niemiec, termin ten zaczął dotyczyć przede wszystkim Niemców mieszkających na terenie II Rzeczypospolitej, Czechosłowacji oraz ZSRR.

Rozpowszechnienie tego terminu nastąpiło naturalnie w momencie objęcia władzy przez Hitlera, który bardzo dużo krzyczał o zjednoczeniu Niemców w jednym państwie. W 1936 roku Volksdeutsch nabrał z kolei statusu terminu prawnego, gdyż opracowano nową procedurę naturalizacji Volksdeutschów w Reichsdeutschów. Po polsku było to po prostu nadanie obywatelstwa na podstawie pochodzenia, ale propaganda musiała to nazwać po swojemu

Rzesza rosła i szła we wszystkich kierunkach, w których była w stanie, a zaczynała od terenów, gdzie aneksję uzasadniała obecnością ludności niemieckiej. Powstanie Niemców Sudeckich w 1938 roku stało się dla Rzeszy pretekstem do dokonania rozbioru Czechosłowacji (na którym Polska zyskała południowy Górny Śląsk), a niedługo później doszło do Anschlussu Austrii. Hitler obalił tamtejszy reżim i ustanowił własną władzę, która otrzymała mandat społeczny.

Kolejna na drodze była Polska i Wolne Miasto Gdańsk. W wyniku wojny Niemcy zajęli mniej więcej połowę II Rzeczypospolitej (drugą połowę wziął Stalin) i 8 października 1939 roku dokonali wcielenia części ziem polskich, a z pozostałych utworzyli Generalne Gubernatorstwo. Do ziem zaanektowanych zaliczamy:

  • część Górnego Śląska, stanowiącą przed wojną autonomiczne województwo śląskie,
  • Zagłębie Dąbrowskie i okolice Chrzanowa,
  • ziemię częstochowską,
  • Wielkopolskę,
  • ziemię łódzką,
  • część Pomorza Gdańskiego.

Kenkarta

W grudniu 1939 roku Niemcy przeprowadzili spis powszechny (zwany potocznie palcówką, od pobierania odcisków palców), na podstawie którego wydawano nowe dokumenty tożsamości. W spisie tym 84% mieszkańców byłego województwa śląskiego zadeklarowało narodowość niemiecką – w co nawet propaganda Goebbelsa nie była w stanie uwierzyć. Zaczęto więc zastanawiać się nad nowym systemem weryfikacji narodowości i tożsamości mieszkańców III Rzeszy. W związku z tym, we wrześniu 1940 roku wprowadzono...

Deutsche Volksliste

W skrócie DVL – czyli niemiecka lista narodowościowa. I teraz najważniejsze: trzeba zrozumieć, że zasady przyznawania Volkslisty były skrajnie różne na terenach okupowanych przez nazistów i na terenach przez nich anektowanych.

Na obszarze Generalnego Gubernatorstwa Volkslista była dobrowolna. Pozwalała uzyskać niemieckie obywatelstwo Niemcom zamieszkałym na tych terenach, a także Polakom, którzy mogli wykazać niemieckie pochodzenie.

W przypadku Górnego Śląska, dla którego Volkslistę zarządzono w marcu 1941 roku, sprawa wyglądała już zupełnie inaczej. Na terenie Rzeszy mogli mieszkać wyłącznie obywatele niemieccy albo tzw. podopieczni Rzeszy (Schutzangehörige). Ci drudzy mogli przebywać w granicach państwa tylko pod warunkiem, że pracowali w sektorze istotnym dla niemieckiej gospodarki – i to tylko na czas pracy. Po jej zakończeniu musieli opuścić Niemcy i osiedlić się na terenach okupowanych, ale już nieanektowanych. W drodze wyjątku taki status przyznano większości mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego i Chrzanowskiego, chociaż utrzymano warunek pracy, ale niekoniecznie w sektorze kluczowym.

Natomiast większość mieszkańców ziem anektowanych miała otrzymać obywatelstwo niemieckie – i właśnie temu służył wpis na Volkslistę. Lista była podzielona na cztery kategorie, które miały stwierdzać niemieckie pochodzenie i tym samym regulować kwestię obywatelstwa.

W przypadku kategorii I i II było to pełnoprawne obywatelstwo Rzeszy. Kategoria III dawała obywatelstwo na 10 lat z możliwością przedłużenia. Kategoria IV to obywatelstwo „z wyjątku”, które ostatecznie przyznano niecałym 90 tysiącom obywateli przedwojennej Polski

Kategorie Volkslisty wyglądały oficjalnie tak:

  • Kategoria I – Volksdeutscher (etniczny Niemiec): osoby narodowości niemieckiej, aktywne politycznie, działające na rzecz III Rzeszy przed wojną.
  • Kategoria II – Deutschstämmige (osoby pochodzenia niemieckiego): osoby przyznające się do niemieckiej narodowości, posługujące się niemieckim na co dzień, kultywujące niemiecką kulturę, ale bierne politycznie.
  • Kategoria III – Eingedeutschte („zniemczeni”): autochtoni uważani za częściowo spolonizowanych, a także Polacy niemieckiego pochodzenia – np. osoby w związkach mieszanych.
  • Kategoria IV – Rückgedeutschte („nawróceni na niemieckość”): osoby pochodzenia niemieckiego, które wcześniej się spolonizowały, czynnie współpracowały z władzami II RP, działały w polskich organizacjach społeczno-politycznych.

Jak to zwykle bywa – prawo sobie, życie sobie. Kategorie te w praktyce nie były stosowane zero-jedynkowo. Ostateczną decyzję o wpisie na listę podejmował urzędnik, który mógł działać zarówno na korzyść, jak i niekorzyść osoby, którą znał przed wojną.

Do podpisania Volkslisty zachęcał m.in. katowicki biskup Stanisław Adamski, a także rząd RP na uchodźstwie, który widział w tym formę ochrony ludności cywilnej na terenach wcielonych do Rzeszy. Odmiennego zdania – co ciekawe – byli polscy komuniści. Uważali wpis na listę za akt zdrady stanu. Ironiczne, prawda?

Co dawała volkslista?

Przede wszystkim tymczasowy spokój. Poczucie, że nie straci się domu ani pracy. Tyle – i aż tyle – jeśli chodzi o jednoznaczne korzyści. Jednak wraz z postępującą wojną okazało się, że kategoria volkslisty wpływała również na przydział żywności i kartek. Osoby z wyższą kategorią miały większy dostęp do jedzenia, osoby z niższą – coraz mniej.

W przypadku mężczyzn z każdej kategorii wpis na volkslistę oznaczał również obowiązki. Najważniejszym z nich była służba wojskowa. Choć pierwszy pobór ruszył jesienią 1940 roku i opierał się jeszcze na deklaracjach ze „spisu palcowego”, w którym Górnoślązacy podawali narodowość niemiecką, to obejmował on osoby posiadające tymczasowe obywatelstwo niemieckie, a nie pełnoprawnych obywateli Rzeszy.

Dopiero ustanowienie volkslisty i jej wprowadzenie wraz z kolejnym poborem pozwoliło na oficjalne i w miarę pełne wcielenie Górnoślązaków do Wehrmachtu. Ostatecznie to właśnie na podstawie volkslisty armia Hitlera zyskała nawet do miliona ludzi jako mięsa armatniego.

Niemiecka lista narodowościowa – dramat zbiorowy i indywidualny

Dla nas, na Górnym Śląsku, volkslista nie była aktem kolaboracji, lecz próbą przetrwania w nowej rzeczywistości. Oczywiście, część ludzi faktycznie czuła się Niemcami, inni sympatyzowali z nazistami. Ale prawda jest też taka, że volkslista to ponad trzy miliony indywidualnych historii – i przede wszystkim powodów jej przyjęcia.

Początkowo największą represją za odmowę wpisania na listę była utrata pracy i nakaz opuszczenia domu. Jednak z biegiem wojny konsekwencje za odmowę stawały się coraz brutalniejsze. Osoby, które jej nie podpisały – a było ich na Górnym Śląsku ostatecznie około 5% – mogły zostać skazane na karę śmierci, a ich rodziny trafiały do obozów koncentracyjnych.

Volksdeutsch – termin, który początkowo oznaczał Niemca mieszkającego poza granicami Rzeszy – z biegiem wojny przekształcił się w określenie człowieka, który dobrowolnie lub pod przymusem przyjął niemieckie obywatelstwo, niejednokrotnie by chronić siebie i swoich bliskich. Wielu zapłaciło za tę decyzję wysoką cenę – przemieleni przez wszystkie fronty II wojny światowej, często już nigdy nie wrócili do domu.

Po wojnie przez prawie dwa lata żyliśmy bez polskiego obywatelstwa, w stanie zawieszenia, nie wiedząc, czy zostaniemy oskarżeni o zdradę stanu. Dopiero w 1947 roku państwo polskie objęło posiadaczy volkslisty amnestią i przywróciło (bądź nadało) prawa obywatelskie PRL. Niestety, dane z volkslist zostały przejęte przez Służbę Bezpieczeństwa i przekazane biurom paszportowym. W efekcie decyzja o zapewnieniu bezpieczeństwa swoim dzieciom mogła ciągnąć się za człowiekiem przez całe życie.

Slazacy z Wehrmachtu

Może Cię zainteresować:

Tomasz Borówka: Ślązacy w Wehrmachcie. Polska wciąż tego nie rozumie i nawet nie wie, jak od lat pielęgnujemy ich pamięć

Autor: Tomasz Borówka

15/07/2025

„Zapomniany żołnierz” to także historia wielu śląskich starzików

Może Cię zainteresować:

Roman Balczarek: „Zapomniany żołnierz” to także historia wielu śląskich starzików, którzy trafiali do Wehrmachtu, a potem na front wschodni

Autor: Roman Balczarek

05/05/2024

Leonard w PSZ, Wielka Brytania 1945

Może Cię zainteresować:

"Chcę Ci zaraz odpisać", czyli Leo i Greta w Wilijo 1945. Bardzo śląska historia

Autor: Tomasz Borówka

24/12/2024