W
poprzedniej propozycji wycieczki rowerowej wzdłuż jednej z głównych
rzek Zagłębia Dąbrowskiego opisaliśmy trasę łatwo dostępną –
z centrum miasta do innego miasta – w miejsce, w którym do
„cywilizacji” jest niedaleko. Czarna Przemsza bowiem płynie
przez obszary mocno zurbanizowane.
Biała Przemsza ma nieco
bardziej dziki charakter, w większości będąc oddaloną od gęstych
skupisk ludzi i zakładów przemysłowych. Jej źródła znajdują
się w okolicach Wolbromia, a rzeka niemal na całej swej długości
meandruje (stale zakręca), dopiero pod koniec przybierając
względnie regularny przebieg. Właśnie ten końcowy fragment
proponujemy na niedługą, lecz ciekawą trasę rowerową.
Rowerem z Maczek do Trójkąta Trzech Cesarzy wzdłuż Białej Przemszy – 11,5 km

Wycieczka zaczyna się z dala od centrum i dużych dzielnic, kończąc się podobnie, przebiegając zaś przez prawdziwe odludzia. Trzeba zatem doliczyć dojazd na start i z mety, co oczywiście proponujemy zrobić na dwóch kółkach, ale żeby zachować uniwersalność wycieczki, w tej części opisujemy tylko jej rdzeń, pomijając kwestie dojazdu.
Zaczynamy przy opustoszałym, nieczynnym, zabytkowym dworcu kolejowym z 1848 roku w Maczkach, który był stacją graniczną na rubieżach imperiów – rosyjskiego i austriackiego. Kto jeszcze nie widział niszczejącej perły architektury neorenesansowej, będzie miał okazję to zrobić. Polecamy widoki z kładki kolejowej, którą przy okazji można przejść na drugą stronę torów, by zobaczyć tam wpisaną właśnie do rejestru zabytków, także niszczejącą, stacyjną wieżę ciśnień.

Ruszamy rowerami spod dworca ulicą Krakowską na południe, w kierunku Białej Przemszy. Po przejechaniu mostem nad rzeką, skręcamy w ścieżkę w prawo. Jesteśmy już w Jaworznie i rozpoczynamy przejazd przez lasy Długoszyna. Ścieżek jest tam wiele, które momentami są piaszczyste, a po większych opadach – bywają błotniste. Nie są to długie fragmenty, lecz trzeba brać taką możliwość pod uwagę. Szlaki nie są za bardzo oznaczone i łatwo się „zakręcić” – do tego stopnia, że można kluczyć po lesie kilkadziesiąt minut i wyjechać w miejscu rozpoczęcia (co się kilka lat temu piszącemu te słowa zdarzyło). Dlatego jeśli ktoś nie ma dobrego zmysłu orientacji, proponujemy użyć mapy.
Zdecydowanie odradzamy Google (chyba, że ktoś chce zabłądzić, to wówczas polecamy). Najlepsze doświadczenia, jeśli chodzi o rower, mamy z aplikacją Mapy.cz. Daje możliwości wybrania jazdy tylko drogami utwardzonymi (opcja «rower szosowy») lub wszelkimi dostępnymi dla dwóch kółek (opcja «rower górski»). Myli się zdecydowanie rzadziej, niż najpopularniejsza aplikacja mapowa w Polsce i kilka innych, popularnych.
Co prawda naszym celem jest ponowne dotarcie do Sosnowca, ale polecamy spędzić w jaworznickim Długoszynie dłuższą chwilę. Są tam miejsca nadające się na odpoczynek, piknik, spacer a nawet zabawy leśne. Dobre aplikacje wskażą też stare kamieniołomy czy choćby pozostałości po sztolni. Wybór trasy, przedstawiony na mapie powyżej jest przykładowy, a punkty możemy dowolnie przesuwać. My wybraliśmy akurat takie, żeby trasa wiodła możliwie blisko rzeki, która jest tematem przewodnim niniejszej wycieczki.

Jadąc wzdłuż rzeki musimy pamiętać, że ścieżka biegnie nie cały czas nad samą rzeką i trzeba co jakiś czas od niej odjechać. A robiąc to, pamiętać o torach kolejowych, które przecinają szlaki, nie zawsze dając się przekroczyć. To kolejny powód, dla którego warto mieć tutaj dobrą aplikację mapową. Nie jest to wszakże konieczne – autorowi udawało się zawsze dotrzeć do celu bez jakichkolwiek map, choć czasem zajmowało to na przykład dwie godziny dłużej.
Trasa prowadzi do stacji Jęzor (kiedyś na terenie Jaworzna, od 1953 roku – Sosnowca), obecnie nieczynnej dla ruchu pasażerskiego, choć z kilkoma charakterystycznymi pozostałościami. Na przykład dawnym tunelem przejścia podziemnego, które prowadziło na perony. To właśnie w tej okolicy musimy przejść na drugą stronę torów kolejowych (szlak Katowice – Kraków) i ścieżkami, które nie wydają się prowadzić do celu. Z nasypu sprowadzą nas schody do asfaltowej drogi wokół kompleksu dawnych kolei piaskowych w Borze. To prawdziwy raj dla miłośników pociągów. Składowisko zestawów kołowych, i innych części, lokomotywownie (działające!), warsztaty, stacje przeładunku, mnóstwo taboru i wszelkich innych urządzeń. Ulica Plażowa najpierw wiedzie nas „podkową” przez wiadukt drogowy nad torami, a potem już prostą drogą wzdłuż ulicy Plażowej (która z plażą ma wspólnego obecnie jedynie dużą ilość dziur – uwaga!).

Gdy dojedziemy do ulicy Biała Przemsza, skręcamy w prawo, przejeżdżamy nad rzeką (Biała Przemsza), dojeżdżając do osiedla Bór. Za kościołem pw. Św. Szymona i Judy Tadeusza skręcamy w lewo i staramy się wrócić nad rzekę. Tam skręcamy na ścieżkę w prawo i jedziemy wzdłuż wody dłuższy kawałek. Ścieżka prowadzi pod dwoma mostami – najpierw kolejowym, a następnie drogowym (droga ekspresowa S1). Mniej więcej w tym miejscu zaczyna się Niwka, natomiast po drugiej stronie Białej Przemszy widać zabudowania mieszkalne Jęzora. Gdy miniemy obiekty sportowe A.K.S. Niwka, dotrzemy do mostu nad rzeką. To Bobrek, który kilkadziesiąt metrów na południe stąd wpada do Białej Przemszy. Wiele osób błędnie myśli, że to właśnie Trójkąt Trzech Cesarzy (podobny układ rzek), czemu pomaga nieszczęśliwie ustawiona tablica parkingowa z takim napisem. Tymczasem do „Trójkąta” jeszcze trzeba kawałek jechać.
Po minięciu mostku nad Bobrkiem, skręcamy w lewo, a po kilkunastu metrach do głównej ulicy (Orląt Lwowskich, czyli DK79), skręcamy w nią w prawo. Następnie, ponownie po kilkunastu metrach, skręcamy w lewo (ulica Żeglarska). Tą poruszamy się aż do rozwidlenia, na którym trzymamy się lewej strony. Ścieżka doprowadzi nas do obelisku w „rosyjskim” wierzchołku Trójkąta Trzech Cesarzy. Z lewej będzie widoczny wierzchołek „austriacki” (Jęzor), a z prawej – „pruski” (Mysłowice). Niegdyś tętniące życiem miejsce opisała red. Katarzyna Pachelska. To właśnie tu Biała Przemsza wpada do Czarnej Przemszy, tworząc Przemszę. Miejsce to jest zagospodarowane turystycznie – można urządzić ognisko posiedzeć większą grupą.

Można wracać tą samą trasą
Oczywiście kierunki mogą być przeciwne, kolejność inna – trasę można zacząć przy Trójkącie a zakończyć w Maczkach. My jednak jesteśmy przekonani, że zaproponowaliśmy najlepszy wariant, który można zakończyć odpoczynkiem przy ognisku albo po prostu sobie posiedzieć. Gdyby jednak ktoś chciał wrócić tą samą trasą, to sugerujemy wówczas rozpocząć wycieczkę na Niwce (zamiast w Maczkach) i tamże ją zakończyć. Zwiedzanie Maczek jest wówczas atrakcją w środku wyprawy. Dodatkowo warto poświęcić tej dzielnicy więcej czasu i poza dworcem, wieżą, wiaduktem, można zobaczyć choćby stację uzdatniania wody z charakterystycznymi, modernistycznymi budynkami, którą opisał red. Maciej Baranowski.
W przeciwieństwie jednak do poprzedniej wycieczki wzdłuż Czarnej Przemszy, odradzamy późną porę, gdyż w lasach Długoszyna łatwo się zgubić.
Rozszerzenie dla ambitnych – pętla z Dańdówki (+12 km = 23,3 km)

Dla ambitnych proponujemy powyższą trasę pokonać jako część pętli od Dańdówki. Do niej dotrzeć jest łatwo z każdej dzielnicy Sosnowca, czego nie ma sensu opisywać. Rozpoczynamy na skrzyżowaniu ulic Wojska Polskiego i Romualda Traugutta, w miejscu budowy nowego ronda, które powstaje dłużej, niż niejedno centrum handlowe. Ulicą Traugutta jedziemy do samego końca. Pod wiaduktem drogi ekspresowej S1 przechodzi ona płynnie w ulicę Kujawską. Tam miniemy z prawej strony stadninę koni. My jednak jedziemy prosto także wówczas, kiedy utwardzona droga przejdzie w klepisko pełne wertepów. Nigdzie nie skręcamy, podziwiając z daleka wielki kompleks nowych hal, ulic i wszelkiego biznesu z prawej strony za rzeką Bobrek.

W ten sposób zbliżymy się do torów (dawnej Kolei Iwanogrodzko-Dąbrowskiej), której trzymamy się cały czas. Mijamy malutką osadę Browar, docierając aż do ulicy Grenadierów w Juliuszu. Po prawej stronie dać nam może znać o sobie zapachem składowisko odpadów, a tuż za „Biedronką” zobaczymy zabudowania historycznej już kopalni „Kazimierz – Juliusz”. Za kopalnią skręcamy w prawo (ulica Minerów), następnie w prawo, w ulicę Spadochroniarzy. Tą jedziemy aż do końca, do osiedla domków fińskich. Następnie skręcamy w prawo (ulica Objazdowa) i jedziemy do końca. Gdy dotrzemy do ulicy Łaziennej, skręcamy w lewo. Ta prowadzi pod starym wiaduktem kolejowym do juliuszowskiego cmentarza (znów w lewo), ale tam nie skręcamy.
Wybieramy wyraźnie zarysowaną ścieżkę, która prowadzi przez las. Z prawej strony możemy usłyszeć hałasy – to z pobliskiej kopalni piasku „Maczki-Bór” (zwałowisko „Wschód”). Z lewej zaś będziemy mieć ogrodzenie innej z kopalń, już nieczynnej, na terenie której obecnie jest spory zakład przemysłu drzewnego. Z końcem ogrodzenia dotrzemy do dawnego szybu „Maczki”.
Gdy dojedziemy do drogi wyłożonej płytami betonowymi, trzymamy się prawej strony i pozwalamy prowadzić drodze. To ulica Stacyjna, która doprowadzi nas do centrum Maczek. W czasie sporego odcinka miniemy ponownie wiadukt kolejowy nad naszymi głowami, po czym pojawią się zabudowania. W osiedlu jest dobrze zaopatrzony sklep (po prawej stronie), natomiast na wprost dotrzemy do ulicy Krakowskiej, przy której jest dworzec kolejowy w Maczkach.

Dalszy etap wycieczki to fragment opisany na początku, czyli od Maczek do Trójkąta Trzech Cesarzy. Stamtąd powrót do Dańdówki nie wymaga szczegółowego opisu. Wracamy do ulicy Orląt Lwowskich, tam skręcamy w lewo i dojeżdżamy do ronda przy kościele pw. Św. Jana Chrzciciela. Skręcamy w ulicę Wojska Polskiego, która doprowadzi nas do miejsca startu, przy nowym wiadukcie w Dańdówce.