W filmie "Chopin, Chopin" zagrał zamek w Pszczynie. Oraz... świnie. Filmowcy przemycali je z Francji do Polski

No dobra, biorę na klatę spłycanie filmu "Chopin, Chopin" do świń. Ten tytuł miał Was zaintrygować i sprawić, że przeczytacie moją mikrorecenzję: To produkcja odbrązowiająca słynnego kompozytora, pokazująca go od "ludzkiej" strony. Owszem, jest geniuszem, ale też utracjuszem niezdolnym do miłości, człowiekiem śmiertelnie chorym, który miota się od "hulaj dusza, diabła nie ma" po depresję. Idźcie do kina! A co do tych świń...

Film Michała Kwiecińskiego "Chopin, Chopin" wszedł na ekrany kin dzisiaj, 10 października.

"Chopin, Chopin" powstawał m.in. we wnętrzach Muzeum Zamkowego w Pszczynie

Wcześniej był pokazywany m.in. na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie zdobył dwa laury:

  • za scenografię dla duetu świetnie znanego ze śląskiego podwórka, czyli Katarzyny Sobańskiej i Marcela Sławińskiego,
  • za kostiumy dla Magdaleny Biedrzyckiej i Justyny Stolarz
- Dwie godziny w kinie, dwa lata wyjęte z życiorysu - podsumował jednym zdaniem ten film w czasie przedpremierowego pokazu w Kinoteatrze Rialto w Katowicach Marcel Sobański.

Rzeczywiście, można uwierzyć w te słowa, widząc na ekranie świat z czasów Chopina, odwzorowany z wielkim pietyzmem i dbałością o szczegóły. Zdjęcia kręcono m.in. w Bordeaux, które udawało Paryż z pierwszej połowy XIX wieku, z kolei kościół w Lubiążu udawał opuszczony klasztor na Majorce. Na ekranie czujne oko wypatrzy też salę lustrzaną Muzeum Zamkowego w Pszczynie, bo pszczyński zamek był jedną z lokacji filmowych (a film dofinansował m.in. Śląski Fundusz Filmowy).

Eryk Kulm naprawdę gra na fortepianie w tym filmie

Trudno sobie wyobrazić w roli Chopina kogoś lepszego niż Eryk Kulm, zresztą reżyser przyznał, że robienie castingu do tej roli nie miałoby sensu, skoro pod ręką jest ktoś tak utalentowany i podobny do Fryderyka (choć aktor musiał schudnąć, by właściwie prezentować się w roli jednak gruźlika). Kwieciński wcześniej obsadził Kulma w głównej roli w filmie "Filip", i z "Chopinem" powtórzył ten manewr. Kulm mówi w większości po francusku, bo 3/4 akcji rozgrywa się w Paryżu i sam gra na fortepianie utwory Chopina. Ma sporo doświadczenia, bo grał na fortepianie przez 9 lat, a do tej roli dodatkowo kilka miesięcy ostro trenował grę. Film w całości jest nakręcony "z ręki", dzięki temu kamera cały czas jest blisko bohatera.

W filmie Fryderyk Chopin przede wszystkim jest człowiekiem. Nie pomnikiem ani tylko geniuszem.

- Ten film powstał w gruncie rzeczy z mojego sprzeciwu przeciwko wizerunkowi, który miał Chopin do tej pory - mówił w Rialcie reżyser Michał Kwieciński. -Chciałem zająć się psychologią Chopina, jeżeli tak można powiedzieć. Jest to bardzo odpowiedzialne i takie trochę obrazoburcze, bo nie można poznać duszy drugiego człowieka, ale staramy się zrobić to na podstawie listów i różnych przekazów.

Czarne świnie francuskie były cztery, a na ekranie jest więcej

Film zaczyna się sceną, w której natrętna mucha siada na rękach dumającego w oknie francuskiej kamienicy Chopina, jak gdyby wyczuwała, że ten szykuje się na śmierć.

Ale muchy to niejedyne zwierzęta w tym filmie (są jeszcze konie np.). I tu dochodzimy do świń. W "Chopin, Chopin" trudno ich nie zauważyć, są w kilku scenach, i to w sporej liczbie. Wbiegają na recital pianisty czy płyną z nim na statku z Majorki. O co chodzi z tymi świniami - zadałam pytanie reżyserowi.

Okazuje się, że wszystkie świnie w filmie to tylko cztery osobniki, czarne świnie francuskie, zmyślnie zduplikowane na potrzeby "scen zbiorowych". Producenci zatrudnili tresera świń z Francji, który od małych hodował te świnki i je tresował. Prawdziwe świnie jednak najpierw musiały "zagrać" w scenach, by później można je było powielić komputerowo. W scenie w teatrze (to była zabytkowa opera w Bourdeaux), gdzie Chopin gra recital "zagrały" tak dobrze, że aż jedna pyskiem przewróciła taboret pianisty, co ostatecznie nie zostało wycięte. Świnki widzimy też leżące u stóp fortepianu w ostatniej scenie, ale tu trzeba je było poprawiać w komputerze, bo były bardzo niesforne. Gdy jedna leżała spokojnie, to druga wstawała, i na odwrót.

- Każdy element filmu z tymi świniami był bardzo ciekawy, ponieważ nie mogły wjechać do Polski oficjalnie - przyznaje Michał Kwieciński. - Z powodu choroby świńskiej wprowadzono takie prawo, że jeżeli świnia wjeżdża na teren Polski, to musi tu zostać. A one musiały wrócić do Francji! Ich właściciel jest do nich tak przywiązany, że nie zgodziłby się na to. Ponieważ sceny na statku realizowaliśmy w zbiorniku na Żeraniu, musiały przyjechać do naszego kraju. No i przemycaliśmy je kilka razy, bo po Żeraniu musiały wrócić na sceny kręcone w Szczawnie-Zdroju, a potem we Wrocławiu. Wróciły do Francji i tam żyją szczęśliwie do dziś - dodaje reżyser.

Świnki nazywają się Fryc, Franz, George i Theo. Bez związku z filmem, oczywiście...

Pałac w Nakle Śląskim

Może Cię zainteresować:

Hollywood, patrz i ucz się! Tarnowskie Góry to fantastyczny plener filmu przygodowego

Autor: Urszula Ważna

03/10/2025

Premiera filmu "Skarbek"

Może Cię zainteresować:

W październiku do kin wchodzi film nakręcony w Piekarach Śląskich. To "Skarbek i tajemnica magicznego sreberka"

Autor: Urszula Ważna

01/10/2025

Katowice jak Dziki Zachód około roku 1872

Może Cię zainteresować:

Świt Katowic jak Świt Ameryki. Rdzennych mieszkańców wypędzono, a burmistrz uciekł z kasą. Witajcie na śląskim Dzikim Zachodzie

Autor: Tomasz Borówka

11/09/2025

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama