Wojownik Słowian. Profesor Józef Kostrzewski i walka polskich archeologów o słowiański Śląsk

Jednym z pól polsko-niemieckiej rywalizacji, nieledwie wojny propagandowej, toczącej się na Górnym Śląsku w okresie międzywojennym między Polską a Niemcami, była historia. Obie strony z ogromnym zaangażowaniem starały się udowodnić i nagłośnić przed światem teorie naukowe wspierające ich wizje Śląska. Według Polaków miał być odwiecznie polski, według Niemców - niemiecki. Jednym z najżarliwszych apostołów i wojowników polskiej sprawy był słynny archeolog, profesor Józef Kostrzewski.

Tomasz Borówka
Rekonstrukcja grodu w Lubomi

Archeologia była tą nauką, która mogła historykom (a następnie politykom) wykuć broń o wielkiej jak na tamte czasy sile rażenia: dostarczyć dowodów na to, kto był na Śląsku pierwszy. Instynktownie, bezrefleksyjnie przywiązywano wagę do przynależności etnicznej mieszkańców Śląska sprzed setek czy nawet tysięcy lat, zupełnie jakby miało to jakieś praktyczne znaczenie i dawało tytuł do czegokolwiek. Takie to były czasy. Z dzisiejszego, zdroworozsądkowego punktu widzenia - szalone. Jednak relikty takiego myślenia przetrwały nawet i w naszym stuleciu. Niejednego ideologa wciąż nie stać na refleksję, dokąd prowadzi wojujący nacjonalizm (ano do wojowania już nie na słowa).

Jednak na razie mamy wiek XX i archeologowie też niestety dają się wplątać w te wojenki. Co o tyle może zaskakiwać, że większość z nich unika jak ognia identyfikowania kultur archeologicznych, szczególnie tych nie w pełni zbadanych (a która jest w pełni?) z konkretnymi ludami, znanymi z przekazów pisemnych (samych zresztą nie zawsze jednoznacznych, a często nieścisłych). Niemniej niemieccy badacze z Gustafem Kosinną na czele wieszczą z niedopuszczającą dyskusji pewnością, iż począwszy od drugiego tysiąclecia przed Chrystusem aż po czwarty wiek naszej ery dorzecza Odry i Wisły zamieszkiwały plemiona germańskie. Dorzecza Odry i Wisły - a więc i Śląsk, zasiedlili Germanie! Co z tego wynika? Ano że germańską byłaby wielka kultura łużycka, istniejąca jeszcze w epoce brązu. Że Germanie handlowali z Rzymianami, przybywającymi szlakiem bursztynowym. Że germańskie będą odkryte pod Zakrzowem starożytne grobowce książąt (jak uznano, wnioskując z bogactw, wśród których pochowano nieboszczyków). A skoro książęta, to i jakieś struktury państwowe - też germańskie! Zaś co się tyczy czasów nam już bliższych, wczesnego średniowiecza, niemieccy archeologowie dowodzili pobytu na tych terenach wikingów. To wspierało hipotezy historyków o założeniu przez wojowniczych i przedsiębiorczych Skandynawów państwa Polan, które dało początek Polsce. Wikingiem miał być jakoby Mieszko I.

Archeologia i ideologia

Takie pomysły nie mogą budzić entuzjazmu po polskiej stronie i tak spornej granicy. Germańscy Wandalowie czy Burgundowie, o Normanach nie wspominając, nie pasują między innymi do koncepcji odwiecznie słowiańskiego (a więc polskiego) Śląska. Tym bardziej, gdy w latach 30. ideologia rasowa III Rzeszy w niezawoalowany (i nieraz absurdalny) sposób nawiązuje do starożytnych ludów germańskich, których w prostej linii spadkobiercami mają być Niemcy (mimo iż tak naprawdę jest to diablo skomplikowane). Śląski kontekst ma także tez kwestia genezy państwa polskiego. Rzecznikami hipotezy normańskiej są tacy niemieccy naukowcy ze Śląska, jak W. Schulte i R. Holzmann.

Po dojściu Hitlera do władzy poglądy Kosinny i jego następców stały się elementem ideologii państwowej III Rzeszy i budowy podstaw do roszczeń terytorialnych wobec Polski - pisze proj. Andrzej Buko w książce "Archeologia Polski wczesnośredniowiecznej". - Spory ogniskowały się wokół przynależności etnicznej kultury łużyckiej i zakresu udziału żywiołu niemieckiego w budowie państwa polskiego i jego kultury w czasach piastowskich. W polemiki te ze strony polskiej zaangażował się Józef Kostrzewski, najlepiej znający środowisko niemieckich historyków.

Gdyż stanowcza polska reakcja na wprzęgnięcie przez Niemców archeologii w rydwan nazistowskiej polityki jest nieunikniona. I następuje. Archeologowie II Rzeczypospolitej ruszają do kontrataku. A najwybitniejszym wojownikiem po stronie polskiej jest właśnie profesor Józef Kostrzewski.

Paradoksalnie, to uczeń Kosinny, pod którego kierunkiem napisał i obronił doktorat na w Uniwersytecie Friedricha Wilhelma w Berlinie. Jednak to już również pradzieje. Obecnie profesor Kostrzewski z Uniwersytetu Poznańskiego i Polskiej Akademii Umiejętności nie waha się występować przeciwko tezom swego byłego mistrza i jego niemieckich kolegów. Całą swoją olbrzymią wiedzę i doświadczenie angażuje do udowadniania i propagowania teorii autochtonicznej, której jest współtwórcą. Teoria ta głosi, że Słowianie od niepamiętnych czasów gospodarzyli na ziemiach dzisiejszej Polski. Że to oni (ściślej, ich przodkowie określani mianem Prasłowian) tworzyli kulturę łużycką, że to oni handlowali bursztynem z Rzymianami, że przetrwali nad Wisłą i Odrą wszystkie dziejowe zawieruchy z najazdem Hunów włącznie, który wywołał wielką ucieczkę ludów barbarzyńskich w granice Cesarstwa Rzymskiego, ostatecznie skutkującą jego upadkiem. Wedle opozycyjnej teorii allochtonicznej, Słowianie przybyli na późniejsze ziemie polskie dopiero na fali wędrówek ludów, i to jednej z ostatnich - w VI wieku naszej ery. Spór dotyczy również Śląska.

A na bogatym, autonomicznym Górnym Śląsku władze wojewódzkie znajdują fundusze dla jajogłowych. W 1934 roku rozpoczyna w Katowicach działalność Instytut Śląski, stowarzyszenie naukowe powołane z inicjatywy wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego i rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego profesora Stanisława Kutrzeby. Instytut Śląski ma m.in. prowadzić badania historii Śląska i upowszechniać ich wyniki. Województwo śląskie nie zdążyło jeszcze dorobić się własnego ośrodka badan archeologicznych, ale dzięki Instytutowi Śląskiemu ściągają tu archeologowie z wiodących ośrodków polskich - Krakowa, Warszawy oraz Poznania. Last but not least, gdyż ze stolicy Wielkopolski przybywa na Śląsk sam Kostrzewski, coraz głośniejszy dzięki badaniom sławnej osady w Biskupinie.

Portret Grazyńskiego

Może Cię zainteresować:

Jak wojewoda Grażyński ściągnął archeologów na Śląsk. Mieli udowodnić polski rodowód śląskich ziem

Autor: Tomasz Borówka

10/02/2024

Wobec zupełnej zgodności wyników badań prehistorycznych i językowych zdaje się nie ulegać wątpliwości, że nazwa Śląska nie ma nic wspólnego z Germanami w ogóle, a z Silingami w szczególności, lecz że jest to prastara nazwa rodzima pochodząca od rzeki Ślęzy. - tak autorytatywnie wypowiada się Kostrzewski w marcu 1935 na temat jednego z najważniejszych zagadnień historii Śląska.

I błyskotliwie swoje tezy uzasadnia. Niemieccy archeologowie i historycy, naukowcy naprawdę wysokiej klasy, mają w jego osobie godnego siebie wroga, dorównującego im erudycją, warsztatem, spostrzegawczością, zawodową intuicją oraz inteligencją. Do tego dochodzą sprawne pióro i pracowitość.

Nawóz a sprawa polska

W rezultacie Niemcy autentycznie muszą uważać na to, co piszą, gdyż ich polski rywal jest w stanie wytknąć im każde g... i to w absolutnie dosłownym sensie. Kiedy niemiecki archeolog Wilhelm Unverzagt, opisując rezultaty wykopalisk na grodzie w Santoku, podkreślał prymitywność tamtejszej zabudowy wzniesionej na warstwie mierzwy (co miało świadczyć o niskiej kulturze budowniczych i mieszkańców), Kostrzewski dowiódł, że używanie tego materiału jako izolacji nie było specjalnością Słowian, bo stosowali go również ich zachodni sąsiedzi. Przy okazji dodawał z mściwą satysfakcją:

Gdybyśmy chcieli być złośliwi, przytoczylibyśmy prof. U., co mówi historyk niemiecki o stosunkach higjenicznych, panujących w drugiej poł. XVII w. w stolicy ówczesnego państwa pruskiego, Berlinie. "Ulice były nie brukowane, a latem przy złej pogodzie... zupełnie nie do przebycia; brud ten powiększały jeszcze stosy gnoju leżące na ulicy oraz chlewy świńskie stojące przed domami". A cytat nasz byłby tem wymowniejszy, że chodzi tu nie o wiek XI i XII, ale o drugą połowę XVII w. i nie o gród kresowy, ale o stolicę państwa.

Santok to polański gród nad Wartą i Notecią w najbliższej Kostrzewskiemu Wielkopolsce, jednak po latach (widać sprawa nie dawała mu spokoju) analogiczne spostrzeżenia poczyni on też odnośnie Śląska:

Przed domami wiejskimi piętrzyły się nierzadko stosy gnoju, a nieraz same domy budowano dla ciepła na warstwie nawozu, ale podobne spostrzeżenia poczyniono też w grodach niemieckich z wczesnego średniowiecza.

Niespożyty Kostrzewski często polemizuje w kwestii Śląska ze swoimi niemieckimi adwersarzami, jak Bolko von Richthofen czy Ernest Petersen. I udaje mu się zaorać - jak byśmy to dziś określili - niejednego z nich. A nawet atakując swoich oponentów ad personam, czyni to z dużą klasą i co ciekawe, nie popada w germanofobię.

Jeżeli porównamy odpowiedni ustęp w podręczniku prehistorii śląskiej Oskara Mertinsa: "Wegweiser durch die Urgeschichte Schlesiens", wydanym w Wrocławiu przed 30 laty, gdzie określono młodszą część okresu wczesnohistorycznego wprost jako okres polski, to uderza nas nie tylko wielka różnica między umysłowością obu autorów, ale także między atmosferą naukową obu okresów. Mertins w okresie szalejącej walki z Polakami, kiedy na Górnym Śląsku zaczął się rozwijać samodzielny polski ruch polityczny, potrafił się zdobyć na rzeczowe opracowanie pradziejów Śląska, w szczególności zaś czasów wczesnohistorycznych, autor omawianej książki zaś w okresie pacyfikacji stosunków polsko-niemieckich daje obraz tych czasów tendencyjnie spaczony, próbując wbrew oczywistości zaprzeczyć polskości Śląska we wczesnym średniowieczu i przedstawiając kulturę polską tego okresu w możliwie ciemnych barwach - pisze pod adresem Petersena w 1937 r.

Kostrzewski prowadzi też na Śląsku wykopaliska. Przykładowo, odnajduje najdawniejsze czasy pobytu człowieka na terenie Katowic i bada osadę wczesnośredniowieczną w Syryni.

Niezmordowany archeolog wszechkierunków - tak po latach określi Kostrzewskiego, nie bez nuty podziwu, Janusz Roszko, dziennikarz i pasjonat archeologii.
Serial Wikingowie: Valhalla, sezon 2

Może Cię zainteresować:

Serial Wikingowie: Valhalla startuje z nowym sezonem. Marcin Dorociński gra wikinga z Rusi. Tacy Waregowie byli też na Śląsku

Autor: Tomasz Borówka

12/01/2023

Kostrzewski jest niezmordowany także w działalności popularyzatorskiej. W modernistycznym gmachu Domu Oświatowego przy zbiegu ulic Francuskiej i Damrota w Katowicach, gdzie obok Biblioteki Śląskiej mieści się również siedziba Instytutu Śląskiego, ten ostatni organizuje cykl odczytów pod wymownym tytułem "Polski Śląsk". Jednym z prelegentów, i to bardzo aktywnym, jest profesor Kostrzewski. Archeolog publikuje też artykuły naukowe (często polemiczne) w "Komunikatach Instytutu Śląskiego", biuletynu dostarczanego m.in. do redakcji gazet, które (np. dziennik "Polska Zachodnia") drukują niejeden tekst Kostrzewskiego na swoich łamach. Ukazują się też one w periodyku "Pamiętnik Instytutu Śląskiego", gdzie Kostrzewski odpowiada za dział prehistorii. W 1935 r. w Muzeum Śląskim (mieszczącym się tymczasowo, jak zakładano, w gmachu Urzędu Wojewódzkiego) zostaje otwarty dział zabytków prehistorycznych. Nietrudno zgadnąć, że naukową systematyką kolekcji prehistorycznej zajął się prof. Uniwersytetu Poznańskiego, dr. Józef Kostrzewski (jak informowała lokalna prasa).

Po wybuchu II wojny światowej Kostrzewski drogo płaci za swoją antyniemiecką postawę. Z ledwością unika aresztowania przez gestapo i przez całą okupację zmuszony jest się ukrywać. Udaje mu się przeżyć, ale doświadcza rodzinnej tragedii - ginie jego syn Przemysław, zamordowany przez Niemców w KL Auschwitz. Lata powojenne to triumf jego poglądów, także w kwestii przeszłości Śląska. W przygotowywanej przez siebie syntezie "Pradzieje Śląska" napisze między innymi:

W szczególności błędne jest twierdzenie uczonych niemieckich, jakoby Słowianie przybyli na ziemie Polski dopiero w końcu VI czy w VII w.n.e. ze wschodu (...) O ciągłości zaludnienia Polski od bardzo dawnych czasów prahistorycznych świadczy też utrzymanie się od młodszej epoki kamienia tej samej zasadniczo struktury antropologicznej aż do wczesnego średniowiecza. Z tych i wielu innych powodów uważamy plemiona kultury łużyckiej za naszych najdawniejszych przodków Prasłowian. (...) Początek okresu wędrówek ludów liczymy w Polsce od chwili wystąpienia w 375 r. na widownie dziejową koczowniczych Hunów. W okresie tym żyła na Śląsku nadal pewna część ludności słowiańskiej, która w V wieku nie wyruszyła na zachód w dorzecze Łaby. (...) W okresie przedpiastowskim mieszka na Śląsku nadal ludność słowiańska, obce bowiem domieszki bądź wyemigrowały, bądź roztopiły się w masie ludności słowiańskiej.

Słowiański testament

Naukowe hipotezy, a i nierzadko zawodowy dorobek jego przedwojennych oponentów są wtedy skompromitowane, budząc jednoznaczne skojarzenia ze zbrodniczą ideologią obalonej III Rzeszy. Kostrzewski umiera w 1969 r. u szczytu sławy, jako niekwestionowany autorytet polskiej archeologii. Nie zdoła już wziąć do ręki "Pradziejów Śląska", które ukażą się drukiem krótko po jego śmierci, w roku 1970. Ostatnie zdania tej publikacji brzmią niczym naukowy testament Kostrzewskiego:

Z powyższego przeglądu pradziejów Śląska poznaliśmy przeszłość tej ważnej dzielnicy Polski od II okresu epoki brązu, tzn. od połowy XV w. przed n.e., kiedy Śląsk zasiedlili nasi przodkowie prasłowiańscy, których potomkowie przetrwali - mimo przejściowego napływu ludności obcej - aż do dni dzisiejszych. (...) Główna masa ludności Śląska była jednak już od II okresu epoki brązu prasłowiańska, następnie słowiańska. Wszystkie obce naloty nie zdołały zetrzeć z ziemi śląskiej dawnego oblicza słowiańskiego i polskiego, które mimo wielowiekowej germanizacji ludności Dolnego Śląska przemawia do nas tysiącami polskich nazw miejscowości. Ta metryka ziemi, prasłowiańska i polska przeszłość Śląska oraz obecny rozwój tej dzielnicy są najlepszą legitymacją naszych praw do Śląska po wiekach odzyskanego.

To zarazem manifest polskiej archeologii tej epoki. Nie ma co ukrywać, że upolitycznionej, lecz nie dziwmy się temu, mając w pamięci, że radykalizacja polskich naukowców była efektem nieporównywalnie dalej posuniętego upolitycznienia nauki niemieckiej w okresie III Rzeszy, niemieckiej agresji na Polskę oraz niemieckich zbrodni wojennych w latach 1939-1945.

W chwili śmierci Kostrzewskiego w Polsce teoria autochtoniczna jest więc jedyną do przyjęcia. Upłynie wiele lat, nim konkurencyjną teorię allochtoniczną, w PRL napiętnowaną z racji jej romansu z nazistowską propagandą, przywróci do naukowego obiegu praca "Z badań nad zagadnieniem rozprzestrzenienia Słowian w Europie w V-VII w. n.e." Kazimierza Godłowskiego. Dyskusja o pochodzeniu Słowian i pierwotnych mieszkańcach Śląska toczy się nadal - oby już zawsze wyłącznie w gronie naukowców i pasjonatów.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon