Zagadka Leśniczówki, czyli zapomniany pawilon. Nieznana historia kultowego miejsca Parku Śląskiego

Leśniczówka w Parku Śląskim to miejsce legendarne, którego historię pisały muzyczne sławy największego formatu. Zarazem ta historia Leśniczówki jak gdyby zaczynała się dopiero od lat 80. ubiegłego wieku. I choć z pewnego punktu widzenia to prawda, to (z czego nie zdaje sobie sprawy niemal nikt!) budynek Leśniczówki zalicza się do najstarszych obiektów Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. W chwili, gdy objęli go w posiadanie muzycy, istniał już od blisko 30 lat. Mało tego, stanowił architektoniczny klasyk. Tyle że zapomniany i zaniedbany. Czym w takim razie była Leśniczówka wcześniej, nim stała się... Leśniczówką? O tym jest ta historia.

Leśniczówka Rock’n’Roll Cafe jest miejscem, które od czterech dekad pulsuje muzyką i artystycznym duchem. Powstała w 1983 roku jako Dom Pracy Twórczej Śląskiego Jazz Clubu, szybko stając się azylem dla twórców, których muzyka nie mieściła się w mainstreamowych ramach. W latach 80. była przystanią dla muzyków związanych z ruchem Silesian Sound, a jej scena gościła legendy polskiego bluesa i rocka.

Ostoja muzyków

To właśnie tutaj swoje brzmienie kształtował Young Power Orchestra, a w jej murach koncertowali artyści tacy jak Roman „Pazur” Wojciechowski, Irek Dudek, Leszek Winder, Jan Janowski, Andrzej Urny oraz członkowie legendarnego SBB. W Leśniczówce nagrano także jedną z najważniejszych polskich płyt bluesowych – „Modlitwa Bluesmana w pociągu” Jana „Kyksa” Skrzeka. Przez pewien czas mieszkali tu również Roman Kostrzewski z metalowej grupy Kat oraz sam Skrzek, czyniąc z klubu nie tylko miejsce koncertowe, ale i prawdziwy dom dla muzyków.

Leśniczówka to nie tylko klub – to fenomen kulturowy, który przez lata przyciągał artystów, filmowców i twórców różnych dziedzin. Jej historia jest balladą o pasji, wolności i muzyce, która brzmiała inaczej niż gdziekolwiek indziej.

Tajemnicza przeszłość Leśniczówki

Ze wspomnień muzyków wynika, że zanim Leśniczówka stała się tym kultowym miejscem, była zaniedbanym obiektem, przywodzącym na myśl opuszczoną szopę. I to wymagającą gruntownej renowacji. Tym, co początkowo zastali obejmujący ją we władanie bluesmani, był budynek bez drzwi i okien, z dziurawym, przeciekającym dachem. W środku odkryli jednak dużo przestrzeni i wspaniały kominek. Walorów dopełniały solidne ściany, kamienna podłoga i osobna część mieszkalna, którą wcześniej zajmował pracownik parku zajmujący się terenami leśnymi.

Budynek, w którym obecnie znajduje się klub, jeszcze na początku lat 80. XX w. przypominał stodołę: miał dziurawy, zapadający się dach, wielkie drzwi, który mi wjechać mógł traktor i ogromne po mieszczenie, gdzie pracownicy parku składowali m.in. grabie, miotły i łopaty – opisuje Łukasz Respondek w „Parku wielu pokoleń”, bezcennej i pięknej książce o Parku Śląskim.

I tyle właściwie przeczytacie, sięgnąwszy po dowolną publikację o dziejach Leśniczówki – od internetowych artykułów, poprzez oficjalne strony, aż po książki o historii Parku Śląskiego. Informacji o tym, czym była Leśniczówka, nim muzycy tchnęli w nią nowe życie, nie znajdziecie nigdzie. W każdym razie na pozór.

Tymczasem Leśniczówka jest starsza od Stadionu Śląskiego, Zoo i Wesołego Miasteczka. Istniała już, gdy budowano Planetarium Śląskie, które oddano do użytku pod koniec 1955 roku. Gdyż obecną Leśniczówkę łatwo rozpoznać na dalekim planie fotografii lotniczej, przedstawiającej Planetarium jeszcze przed jego ukończeniem. Co nie mniej ciekawe, istnieje też fotografia zrobiona w latach 50. w przeciwnym kierunku – ze skraju parkowego Alpinarium w stronę Planetarium. Widzimy na niej charakterystyczną bryłę Leśniczówki, zaś z tyłu za nią coś dziś wręcz nie do wiary: monumentalną kopułę Planetarium! A nawet drugą, mniejszą kopułę obserwatorium astronomicznego. Nie przesłaniały ich jeszcze wtedy młode, dopiero co posadzone drzewa. Wynika z tego, że Leśniczówka istniała już około trzydziestu lat wcześniej, nim zainteresowali się nią muzycy. Tylko czym była i w jakim celu wzniesiono ten budynek?

Intrygujący trójkąt

Gdy spojrzymy na mapę Parku Śląskiego, dostrzeżemy coś, co umyka codziennym spacerowiczom – prawie idealny równoramienny trójkąt, którego wierzchołkami są Planetarium Śląskie, Dworek Parkowy i Leśniczówka. To przypadek czy ukryty kod urbanistyczny? Zwykłe złudzenie geometrii, a może przeciwnie, symetria z góry i precyzyjnie zaplanowana? Dworek Parkowy i Leśniczówka, choć pełnią zupełnie różne funkcje, zostały rozlokowane w WPKiW w sposób niemal matematycznie doskonały.

Ich położenie względem Planetarium budzi pytania – czy projektanci parku kierowali się wyłącznie estetyką, czy może kryje się tu głębsza idea? Czyżby geometria ta miała znaczenie symboliczne, odnosząc się do harmonii między nauką, kulturą i naturą, które te trzy obiekty reprezentują? Tak mogłoby być – gdyby Planetarium, Dworek i Leśniczówka od początku były tym, czym są dziś. Jednak z tego tria jest tak tylko w przypadku Planetarium. A zatem zwykły zbieg okoliczności? Wcale niekoniecznie. Gdyż jest jeszcze inna możliwość: a gdyby tak zarówno Leśniczówkę, jak i Dworek zbudowano niegdyś w takim samym celu?

Przyjrzyjmy się im bliżej.

Parkowe rodzeństwo

Dworek Parkowy to również jeden z pierwszych obiektów Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. Został zbudowany jeszcze w latach 50. Podobnie jak Leśniczówkę, i jego możemy dostrzec na innym, pochodzącym z tej zamierzchłej epoki WPKiW wspólnym zdjęciu z Planetarium.

Na pierwszy rzut oka Leśniczówka i Dworek Parkowy wydają się zupełnie różne – jeden kojarzony z artystycznym duchem i muzycznymi wydarzeniami, drugi z gastronomią i imprezami okolicznościowymi. Ale wystarczy spojrzeć uważniej, by dostrzec ich architektoniczne pokrewieństwo, które zdaje się być czymś więcej niż przypadkiem.

Oba budynki łączy ich kamienny budulec, dwuspadowy dach, ściany szczytowe z symetrycznie wkomponowanym kominem oraz solidne filary, które niegdyś podtrzymywały ich otwartą kubaturę. Tak, tak – w latach 50. zarówno Leśniczówka, jak i Dworek Parkowy posiadały otwarte przestrzenie, pozbawione bocznych ścian – ich dachy wspierały się jedynie na kamiennych filarach, tworząc niemal pawilonową formę. Swoją drogą, filary te kojarzą się z podobnymi w formie filarami krużganków dawnego pawilonu informacyjnego (czyli obecnej restauracji Kamienny Kasztel). Pawilon ten, zaprojektowany przez Włodzimierza Skolimowskiego, był pierwszym w pełni zadaszonym budynkiem w WPKiW. Może więc właśnie ten architekt stoi również za pierwotnym projektem Leśniczówki i Dworku Parkowego?

Do dziś oba te budynki przeszły liczne przebudowy – ich bryły są zamknięte, posiadają klasyczne drzwi i okna, które nadały im odmienny charakter. Ale jeśli spojrzeć na ich pierwotne formy, podobieństwo jest uderzające. Siostrzane budynki, które narodziły się jako niemal bliźniacze realizacje, wciąż zdradzają swoje wspólne korzenie. Wprawne oko dostrzeże, że mimo zmian, ich architektoniczna historia wciąż łączy je w jedną opowieść. Jedno jest więc pewne: Leśniczówka i Dworek Parkowy skrywają więcej tajemnic, niż mogłoby się wydawać.

W okolicach pawilonów

Dworek Parkowy nie od początku nosił swoją obecną nazwę. W latach 60. funkcjonował jako kawiarnia Słoneczko, a wcześniej – pod koniec lat 50. – był znany jako pawilon Las i Ty, którego nazwę dumnie obwieszczały wielkie litery na dachu. Już wtedy cieszył się ogromną popularnością wśród gości parku, co widać na zachowanych fotografiach. A jednak… coś w jego historii nie do końca się zgadza.

Mimo że pawilon Las i Ty był znanym miejscem, ówczesna prasa niemal zupełnie milczała na temat jego budowy czy oficjalnego otwarcia. Trudno uwierzyć, że tak istotny obiekt nie doczekał się żadnej wzmianki – chyba że… w tamtym czasie nie był jeszcze pawilonem Las i Ty.

I tak się składa, że gazety z lat 1953-1954 wspominają o powstawaniu w parku obiektów, określanych jako pawilony przeciwdeszczowe:

W dalszych częściach parku powstanie nowy pawilon przeciwdeszczowy – zapowiadała Trybuna Robotnicza z 8 lipca 1953 roku.

Z kolei 9 lutego 1954 roku TR donosiła o sadzeniu drzew m.in. w okolicach pawilonów przeciwdeszczowych (zwróćmy tu uwagę na liczbę mnogą).

Staraniem kierownictwa WPKiW oddany został do użytku publiczności pawilon przeciwdeszczowy. Całkowicie wykończony pawilon obsadzony został krzewami – informowała Trybuna Robotnicza 13 maja 1954 roku.

Co ciekawe, gazeta nigdy nie podawała dokładnej lokalizacji tych pawilonów ani nie opisywała bliżej ich wyglądu (być może uważając to wówczas za oczywiste). Czy to możliwe, że tymi tajemniczymi pawilonami przeciwdeszczowymi były właśnie przyszłe Leśniczówka i Dworek Parkowy? Jeśli tak, ich historia zaczyna się nam rysować zupełnie inaczej.

Były czymś więcej

W listopadzie 1953 roku miesięcznik Architektura opublikował obszerny artykuł autorstwa wybitnego architekta Władysława Niemca (który już wkrótce miał zmienić nazwisko na Niemirski). Tekst nosił tytuł „Park Kultury i Wypoczynku w Stalinogrodzie” – bo tak od marca 1953 nazywały się Katowice, a terytorialne przetasowania między nimi a Chorzowem były jeszcze pieśnią przyszłości. Niemiec, jako główny projektant WPKiW, szczegółowo przedstawił w nim zarówno założenia koncepcyjne, jak i dotychczasową realizację wielkiej inwestycji na Śląsku. Wśród powstających obiektów wymienił… trzy schrony przeciwdeszczowe. Ale co właściwie miał na myśli?

Czy chodziło o charakterystyczne parkowe wiaty o ostrosłupowym zadaszeniu, wsparte na kamiennym cokole? Przed laty takich konstrukcji (zwanych też schroniskami) było w WPKiW więcej – dziś istnieją tylko dwie, w Cichym Zakątku i przy Leśniczówce. A relikty trzech innych można napotkać przy Alei Muzyków, na leśnej ścieżce w pobliżu Dworku Parkowego i na parkowym kempingu. Czy więc to one właśnie kryją się za terminem „schron przeciwdeszczowy”? Absolutnie nie! Dlaczego?

To proste: „Plan zagospodarowania przestrzennego na WPKiW w Stalinogrodzie” autorstwa Niemirskiego z 27 grudnia 1954 roku zdradza jeden kluczowy szczegół techniczny: każdy schron przeciwdeszczowy – tym razem Niemirski wspomina już tylko o dwóch – miał pomieścić… 400 osób. Nie próbujcie sobie nawet wyobrażać, jak taki tłum ludzi tłoczy się pod jedną z parkowych wiat. Ten Rekord Guinnessa nigdy nie padnie! Oczywiście w Leśniczówce czy Dworku Parkowym także nie byłoby to łatwe, ale już w granicach prawdopodobieństwa. A jeżeli wziąć pod uwagę schronienie przed deszczem, jakie można było znaleźć także pod szerokimi okapami dachu bądź dużymi rozkładanymi parasolami (których pawilon Las i Ty posiadał co najmniej 10, jeżeli nie więcej) – to bez najmniejszego problemu.

O schronach przeciwdeszczowych (wprawdzie znów jakoby trzech) wspomina także Łukasz Respondek:

Obiekty te powstały jako kubatura otwarta, przestrzenna, bez okien i drzwi.

Jeszcze raz, z uwagą przeczytajcie ten zwięzły opis. Przymknijcie oczy i... co przed sobą widzicie? Przecież to pierwotna forma Dworku Parkowego oraz Leśniczówki! A zatem… schrony przeciwdeszczowe były czymś więcej niż zwykłymi parkowymi wiatami. To były pełnowymiarowe pawilony, których projekt zakładał przestrzeń zdolną pomieścić setki osób. Ich architektoniczna forma i funkcja zdają się sugerować, że nie były jedynie miejscem schronienia przed deszczem – stanowiły świadomie zaplanowane, wielofunkcyjne obiekty, które miały odgrywać znacznie większą rolę w przestrzeni WPKiW. I takim to właśnie pawilonem była również Leśniczówka.

Porzucona i zapomniana

Według Planu zagospodarowania przestrzennego... jeden z dwóch schronów przeciwdeszczowych miał pomieścić kiosk spożywczy, a drugi czytelnię na świeżym powietrzu. Można więc przypuszczać, że pierwszy stał się późniejszym Dworkiem Parkowym, a drugi – Leśniczówką. Jednak mimo wizjonerskich założeń projektantów, ich losy miały potoczyć się odmiennie.

Podczas gdy pawilon Las i Ty (po kilku latach przemianowany na kawiarnię Słoneczko) szybko rozwinął skrzydła, korzystając z doskonałej lokalizacji tuż przy uczęszczanej Alei Gwiazd, drugi pawilon przeciwdeszczowy nie miał tyle szczęścia. Pomysł stworzenia plenerowej czytelni okazał się chyba niewypałem – ludzie przychodzili do parku na spacery, pikniki, aktywny wypoczynek, ale rzadko by sięgać po książkę. Najlepszym dowodem na to była późniejsza próba reaktywacji tego konceptu – czytelnia w restauracji Przystań, przeważnie świecąca pustkami.

I tak, gdy Słoneczko tętniło życiem, drugi pawilon przeciwdeszczowy wciąż czekał na swoje przeznaczenie. Pojawiły się co prawda plany jego przebudowy na pawilon dziecięcy, ale nigdy nie doszły do skutku. Być może zabrakło finansowania, bo w latach 60. WPKiW pochłaniały gigantyczne inwestycje: budowa kąpieliska Fala, uruchomienie kolejki linowej „Elka, wzniesienie imponującej wieży szklarniowej, a także pawilonu wystaw „Kapelusz”.

Tymczasem kameralna część parku stopniowo traciła na znaczeniu. Z jego mapy zniknęło Alpinarium, a leśne tereny zaczęły coraz bardziej dziczeć – co miało (i ma nadal!) swój niepowtarzalny urok, ale nie sprzyjało dużej frekwencji w sennym, popadającym w zapomnienie pawilonie. Dlatego też porzucona, bezimienna jeszcze Leśniczówka długo musiała czekać na odmianę losu, zdegradowana do niepozornej roli budynku gospodarczego.

Zagadka Leśniczówki rozwiązana

I tak oto rozwikłaliśmy zagadkę Leśniczówki – zapomnianego pawilonu WPKiW, którego tajemnicza historia pozostawała nieodkryta przez cale lata. Teraz już wiecie, skąd wzięło się miejsce, które miało stać się kultowe, i w jaki sposób jego losy splatają się z planowaniem przestrzennym i architekturą krajobrazu Parku Śląskiego. Przyszła Leśniczówka, sieroca i zapomniana, czekała na swój moment – aż w końcu pojawili się muzycy, by zdjąć z niej zły czar, nadać nowe życie i na zawsze odmienić jej historię.

Closterkeller lesniczowka J Szadkowska

Może Cię zainteresować:

40 lat muzycznego oporu w chorzowskiej Leśniczówce. "Tam było inne powietrze. Tam muzyka inaczej brzmiała"

Autor: Maciej Poloczek

13/05/2023

Świątynia Petrycha jesienią

Może Cię zainteresować:

Świątynia Petrycha w Parku Śląskim. Pomnik wizji i talentu jednej z najważniejszych postaci w historii WPKiW

Autor: Tomasz Borówka

02/05/2025

Fidel Castro z pionierami w Parque Lenin, rok 1974

Może Cię zainteresować:

Kubański towarzysz, czyli Park Śląski w Hawanie. Fidel Castro też miał swój WPKiW

Autor: Tomasz Borówka

23/02/2025

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama