W ciepły letni wieczór scena Teatru Śląskiego otworzyła się na pamięć ożywianą przez przyjaciół Zofii Książek-Bregułowej, taki też tytuł nosiło spotkanie - „Pani Zofia i przyjaciele”.
Wydarzenie to było nie tylko premierą wydanego przez Bibliotekę Śląską nowego wyboru wierszy poetki pt. „Złoty wyśnić sen…”, ale przede wszystkim spotkaniem z legendą – aktorką, powstanką warszawską i poetką, która choć niewidoma, widziała świat bardziej intensywnie niż niejeden z nas. Wieczór zorganizowany został z ogromnym sercem przez grono najbliższych przyjaciół artystki – ludzi, dla których Pani Zofia była kimś więcej niż tylko postacią z podręcznika historii Teatru Śląskiego.
– To jest wieczór przyjaciół, więc ludzie będą przychodzić, wychodzić, śmiać się, płakać. Znakomicie – na wszystko jest czas – rozpoczął spotkanie pisarz i reporter Zbigniew Rokita. – Cieszymy się, że pamięć o pani Zofii trwa. Ostatnio toczyła się dyskusja na Aglo Festiwalu w Bytomiu pod tytułem 'Największa zapomniana Ślązaczka XX wieku?’. Dla mnie to pytanie retoryczne. Nie stać nas na to, by o niej zapomnieć. Jej osoba i poezja są zbyt cenne.
Rokita przypomniał też, jak pamięć o Książek-Bregułowej żyje w przestrzeni społecznej Śląska i podał przykład głosowania, w którym popiersie poetki i aktorki mogło znaleźć się w Galerii Artystycznej na Placu Grunwaldzkim w Katowicach.
– Pani Zofia była „nową Ślązaczką” – pochodziła z Kielc, ale przez dekady związana była ze Śląskiem. Tu żyła, tworzyła, walczyła o swoje marzenia – podkreślał laureat Literackiej Nagrody Nike.
Książek-Bregułowa jest też patronką Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Dąbrowie Górniczej.
O tej walce opowiadała szerzej Iwona Kucharska-Rzebko, opiekunka pamięci o Zofii Książek-Bregułowej i jedna z jej najbliższych przyjaciółek.
– W 1939 roku pani Zofia rozpoczęła studia aktorskie na tajnych kompletach. Tuż przed powstaniem warszawskim je ukończyła. W powstaniu została ranna – straciła niemal całkowicie wzrok. Ale przeżyła. I mówiła: „Każdy czyn powstaje z marzenia”. I swoje marzenie o scenie – choć z trudem – zrealizowała.
Po wojnie grała w teatrach w Opolu i Katowicach, choć droga do sceny nie była prosta.
– Była świetną aktorką, ale przez problemy zdrowotne musiała szukać innych form kontaktu z publicznością. Zaczęła dawać koncerty żywego słowa, występować na spotkaniach z młodzieżą. To były spektakle z ogromnym ładunkiem emocjonalnym. I tak naprawdę to było jej życie – mówiła Kucharska-Rzebko.
Gra była dla Książek-Bregułową życiem. Wielką rolę w tym, by Zofia mogła występować, odegrała Barbara Surman – przyjaciółka, opiekunka, „prototyp menedżerki”. Surman podczas spotkania przypomniała też dramatyczny moment po śmierci męża pani Zofii, skrzypka Włodzimierza Breguły, gdy artystka całkowicie straciła wzrok. Podczas sprzątania uderzyła się o stół.
- I wtedy zaczęła się poezja. widzenie pozazmysłowe, czyli widzenie bez aparatu wzroku, bez tego zmysłu. Wtedy zaczęła się poezja, wtedy zaczęła się poezja w jej życiu. Niewidoma, widziała więcej niż wielu widzących. Miała wizje, kolory. To wszystko czuć w jej wierszach – mówiła Barbara Surman.
Związek z mężem – silny, duchowy, artystyczny – był jednym z najważniejszych motywów jej twórczości.
– Wiersze, które napisała po jego śmierci, zupełnie mnie poraziły. Przypadkiem trafił mi w ręce tomik „Cykada na smyczku'” – wspominała aktorka Barbara Lubos. – Nie znałam jej wtedy, ale byłam poruszona. Poszłam pod jej drzwi, zapukałam. Przedstawiłam się i powiedziałam, że chciałabym ją poznać. Zosia się zaśmiała: „Ale jak to, dziecko, mnie chcesz poznać?”. I tak zostałam na wiele lat.
Aktorka Teatru Śląskiego Barbara Lubos opowiadała o domowych spotkaniach, imieninach i urodzinach, które stawały się wielogodzinnymi świętami życia: – Do Zofii się nie przychodziło na chwilę. Wchodziło się rano, wychodziło wieczorem. Zawsze wspominała – dzieciństwo, Włodzia, Powstanie. A przy tym śmiała się jak młoda dziewczyna. Ten śmiech – dźwięczny, perlisty – mam w uszach do dziś.
Artur Madaliński, dyrektor Biblioteki Śląskiej jest jednym z admiratorów twórczości Książek-Bregułowej i podkreślał głębię jej poezji.
– To jest żałoba po widzeniu, nie tylko po biologicznej utracie wzroku, ale także po widzeniu wieloletnim, po widzeniu z mężem. To są wiersze o stracie, bardzo bolesne, ale jest w nich coś takiego, że ta ciemność jest rozświetlana światłem wręcz idyllicznym – mówił literaturoznawca.
Wieczór uświetniła swoim śpiewem Barbara Lubos, wykonując piosenki powstałe na bazie wierszy Książek-Bregułowej. Wykonała je przy akompaniamencie Kai Kosowskiej i Krzysztofa Woźniczka. Utwory te będą częścią spektaklu, nad którym pracuje aktorka Teatru Śląskiego. Zapowiada się arcyciekawa, poetycka podróż w krainę „widzenia pozazmysłowego”!

Może Cię zainteresować: