Żółto-niebieskie Śląsk i Ukraina. Łączy nas historia, czyli o władcach, handlu i technologii

Śląsk i Ukraina. Mamy wspólne barwy i wspólne dynastie, połączyły nas prastare szlaki handlowe. Ślązacy kładli podwaliny prosperity Lwowa. Historia Śląska wielokrotnie splata się z historią Ukrainy, od czasów najdawniejszych aż po dzieje najnowsze.

pexels/pixabay
Flaga Śląska i flaga Ukrainy

Wiecie, że niebieskie i żółte barwy flagi i godła, wspólne dla Górnego Śląska i Ukrainy, to wcale nie przypadek? A tak! Było to w XIV wieku, gdy książę opolski Władysław rządził Rusią Czerwoną jako namiestnik króla Węgier i Polski Ludwika (Węgrzy nadali mu przydomek Wielkiego). Całkowitej pewności co do tego nie ma, ale wygląda na to, że nasz górnośląski Piast przywiózł na Ruś swoje państwowe barwy, zapoczątkowując w ten sposób ewolucję kolorystyki obecnej flagi, a i godła Ukrainy. A z rządzonej przez Władysława Opolczyka Rusi przybyła na Jasną Górę, do ufundowanego tam przezeń klasztoru, ikona Czarnej Madonny. Z kolei jednym z prowodyrów pamiętnego napadu na klasztor w XV wieku, podczas którego obraz Matki Boskiej Częstochowskiej został sprofanowany, był wołyński kniaź Fryderyk Ostrogski. Ale też jakby dla równowagi, renowację uszkodzonej ikony na rozkaz króla Władysława Jagiełły przeprowadzili malarze z Rusi.

Oczywiście Częstochowa to nie Śląsk, ale jest przecież Śląska bliska i z nim związana. A rzecz sama w sobie - niezwykle ciekawa.

Gdy Rusią rządzili Ślązacy

Nasz książę Władysław bynajmniej nie jest jedynym śląskim dynastą w historii Rusi. Dwaj inni, czyli Siemowit i Jerzy (Jurij), prawdopodobnie wywodzili się z Bytomia! Mają więc być - jak głosi bardzo prawdopodobna hipoteza ich pochodzenia - synami księcia Kazimierza bytomskiego i jego żony Heleny. Przemawia za tym np. imię ich matki, typowe dla ruskich księżniczek oraz z kolei kompletnie nietypowe dla Piastów imię Jurija, popularne przecież wśród ruskich książąt. Warto wspomnieć wreszcie o Kolomanie, synu króla Węgier Andrzeja II i Gertrudy von Andechs-Meran, którego w 1215 roku tata osadził na tronie Rusi Czerwonej jako pierwszego króla Galicji i Lodomerii. No dobrze, ten Ślązakiem co prawda nie był, za to był... siostrzeńcem patronki Śląska św. Jadwigi. Nie mówcie, że marna to dla nas rekomendacja.

Członkowie rodów panujących to nie wszystko. Władysław Opolczyk, przybywszy na Ruś Czerwoną, w XIV wieku wprowadził tam swoją ekipę. Przykładowo, Ottona z Pilczy. Pilcza, inaczej Pilica, to zamek będący rodową siedzibą Ottona, położony na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i szerzej obecnie znany jako Smoleń. Tenże Otton był również właścicielem wsi Sielec (będącej teraz dzielnicą Sosnowca) oraz okręgu (uwaga!) mikołowskiego. Tak, tak, o śląski Mikołów tu chodzi. I teraz najlepsze: w skład tego okręgu, należącego do naszego Ottona, wchodziły tereny dzisiejszych Katowic, a mianowicie wsie Załęże, Bogucice, Roździeń, Szopienice oraz Ligota. Samych Katowic nie było wtedy jeszcze nawet w planach, ale gdyby ktoś Was zapytał, co mają wspólnego z Ukrainą - teraz już wiecie, jaką odpowiedzią go zaskoczyć. Otton tu, Otton tam!

A tak przy okazji, skoro już o Roździeniu mowa - jedną z najpotężniejszych twierdz Rusi Kijowskiej był gród Rodień nad Dnieprem. Jego relikty odkryli archeologowie nieopodal wsi o nazwie... Piekary.

Co ciekawe, te barwy i wszyscy ci książęta, to w gruncie rzeczy sprawy stosunkowo nowe. A tak! Związki Śląska i Ukrainy sięgają w przeszłość szalenie zamierzchłą.

Rodień1

Może Cię zainteresować:

Piekary na Ukrainie. Ukraiński Bytom to Rodień, średniowieczny gród nad Dnieprem

Autor: Tomasz Borówka

10/02/2022


Kupcy solni i budowniczowie Lwowa

Śląsk i Ruś, z której wywodzi się Ukraina, połączyła geografia. Obie krainy położone są na tej samej osi komunikacyjnej, łączącej wschód i zachód Europy. To zarazem ich błogosławieństwo, jak i przekleństwo. Przekleństwo, gdyż od stuleci maszerują przez nie armie. Błogosławieństwo - bo ciągnącymi się wzdłuż tej osi szlakami komunikacyjnymi podróżują kupcy i towary, a to oznacza dobry biznes.

Ten gud biznes trwa od starożytności. Śląsk stanowił wtedy skrzyżowanie dwu z najważniejszych szlaków handlowych ówczesnego świata. Pierwszym był słynny Szlak Bursztynowy, prowadzący znad Bałtyku i Morza Północnego nad Dunaj i dalej do serca Imperium Rzymskiego. Drugim, mniej dziś znanym, był Szlak Solny.

Przyjrzyjmy się bliżej tej arterii handlowej. Biegła równoleżnikowo, od czarnomorskich salin u ujścia Dniepru na zachód kontynentu, zaspokajając nadzwyczaj istotna potrzebę mieszkańców celtyckiej wtedy w dużej mierze Europy.

W prehistorycznej Europie sól stała się bezcenna. Służyła ona do konserwowania żywności i umożliwiła naszym przodkom przejście od wędrownego do osiadłego stylu życia - zauważa Mieczysław Żeglin w swoim artykule o Ślązakach na Rusi Czerwonej (Nasza Historia nr 4 (5)/2014).

Publicysta podkreśla, że językowe relikty dawno zapomnianej drogi handlowej (celtycki przedrostek Hall-, łaciński Sel- i niemiecki Salz-) zachowały się w nazewnictwie całego szeregu europejskich miast: Hallstatt, Hallein, Salzburg, Saale, Haale oraz... Halicza. Tak, tego znanego Halicza, który z kolei dał nazwę Rusi Halickiej, a następnie - tak, tak - Galicji.

- W starożytności i średniowieczu Szlak Solny, który przechodził przez celtyckie oppida Halicz (stolica Rusi Czerwonej w latach 1199-1239) i Carrodunum (Kraków) wiódł zatem również przez Śląsk - uważa Żeglin. - Przecinał rzekę Stobrawę w miejscu, gdzie powstała osada Kruczybór, następnie zaś Odrę, nad którą narodził się gród Budorigum. Te miejscowości to dzisiejsze Kluczbork i Wrocław.

Taka identyfikacja Budorigum nie jest pewna, ta miejscowość wspomniana przez antycznego geografa Klaudiusza Ptolemeusza bywa też identyfikowana np. z Brzegiem. Ale Brzeg to przecież również Śląsk. Coś jest na rzeczy.

Starożytne więzi między mieszkańcami Wrocławia i Halicza utrzymały się przez całe średniowiecze - dodaje Żeglin. Nie od rzeczy dodać, że Ślązacy zaistnieli też w dziejach Lwowa. Około ok. 1300 r. wrocławianin Bertold Stecher był jego wójtem. W annałach miasta zapisali się także inni śląskiego pochodzenia mieszczanie, jak burmistrz Piotr Stecher czy mistrz Joachim Grom. Zatem Ślązacy nie tylko Kraków zakładali, ale i do budowy Lwowa dorzucili parę ważnych cegieł.

Waregowie: między Kijowem a Opolem

Nie koniec wszakże na soli! Z kolei w średniowieczu Morze Czarne połączyła z Europą Zachodnią kolejna wybitna droga handlowa, nazwana szlakiem "Od Waregów do Greków". Waregów - gdyż to Waregowie, czyli zasymilowani na Rusi wikingowie a zarazem twórcy państwowości Rusi Kijowskiej, kontrolowali drogi lądowe i przede wszystkim rzeczne, którymi szlak ten prowadził. Greków - ponieważ pośredniczył w wymianie handlowej między Europą a Cesarstwem Bizantyjskim (formalnie rzymskim Cesarstwem Wschodnim, którego kultura w tym czasie więcej już miała wspólnego z Grecją, a i Orientem, niźli z Rzymem, z którego tradycji się wywodziło i którą oficjalnie podtrzymywało). Bizancjum, jego stolica, było największą metropolią chrześcijańskiego świata, dzięki swemu położeniu na styku Europy i Azji stanowiącą nie tylko wielką wytwórnię luksusowych i technicznie zaawansowanych produktów, ale i - jak byśmy to dziś określili - hubem międzynarodowej wymiany, na wielka skalę dystrybuującym towary pochodzące z najodleglejszych krajów Azji.

Kontrolująca ten handel Ruś Kijowska także czerpała z niego ogromne zyski. Bajecznie bogaty Kijów był jednym z najważniejszych przystanków na wielkim szlaku. Towary z Bizancjum wędrowały zasadniczo wzdłuż Dniepru i jego dopływów. Później zaś kilkoma drogami na zachód. Nad Bałtyk, ale i przez Ruś Halicką (czyli Czerwoną) na Kraków, Opole, Wrocław i dalej do Pragi. W ten sposób pojawili się na Śląsku i ruscy wikingowie. Czyli Waregowie.

- To są ci przecedzeni przez Ruś, mówiąc już po słowiańsku najczęściej - charakteryzuje ich krótko prof. Sławomir Moździoch, archeolog badający m.in. średniowieczny gród na Ostrówku w Opolu.

Wśród wielu odnalezionych tam zabytków są i takie, które można łączyć z Waregami. Wikingowie z Rusi mieliby przybyć do Opola jako kupcy, ale też w roli wojowników tamtejszej piastowskiej załogi. W drużynie pierwszych Piastów, stanowiącej zasadniczą siłę zbrojną ich państwa, należeli też wojownicy warescy i bardzo prawdopodobne, że kilkudziesięciu z nich odbywało służbę w Opolu. W piastowskim grodzie rozbrzmiewać więc musiały zarówno śląska i polańska mowa, jak i język ruski. A do tego może też staronordyjski i czeski (choć prof. Moździoch przeciwnikiem jest hipotez o przynależności Śląska do Czech, zanim podporządkował go sobie Mieszko I, to handlowe kontakty Opola z Pragą nie są wykluczone). To ci dopiero śląska wieża Babel!

Przybysze ze Wschodu nad Brynicą i Przemszą

Archeologowie badający Ostrówek odkryli tam również ceramikę, którą nazywają szkliwioną. Były to bardzo charakterystyczne naczynia (i nie tylko naczynia) powlekane gładką glazurą. Silne ośrodki rzemieślnicze, w których je produkowano, działały stosunkowo niedaleko, na pograniczu Śląska i Małopolski. Technologię używaną przy ich produkcji przeszczepiono z Bizancjum za pośrednictwem Rusi. Bazowała na metalurgii ołowiu, wydobywanego w rejonie Bytomia i Siewierza (istniejących już w tych czasach) oraz dzisiejszej Dąbrowy Górniczej i Sosnowca. Zapewne więc nie jest przypadkiem, że na cmentarzysku z XI-XII wieku, jakie w 1932 r. odkryto w Strzemieszycach Wielkich (dziś dzielnica Dąbrowy), archeologowie odnaleźli przedmioty świadczące o wschodnich (czyli ruskich) powiązaniach (a czyżby i pochodzeniu?) pochowanych tam ludzi. Albo oni sami, albo ich nieodlegli przodkowie mogli zawędrować na pogranicze Małopolski i Śląska z Rusi. A jeżeli nie - to chociaż prowadzili z nią handel. Ponadto ludzie ze Strzemieszyc Wielkich to najpewniej ci, którzy władali pochodzącą ze w wschodu technologią. Być może po prostu ja ze sobą tu przynieśli, przywędrowawszy szlakiem łączącym z Ruś z terenami dzisiejszego Zagłębia Dąbrowskiego. I dalej ze Śląskiem, na którym wyroby tych ludzi znajdowały zbyt.

Analogicznie było z importem technologii szklarskiej. W Opolu działał warsztat produkujący cenne, wytworne jak na owe czasy szklane ozdoby. Szklarze również stosowali techniki podpatrzone na wschodzie bądź... sami byli przybyszami z Rusi albo też przywędrowali przez Ruś z Bizancjum.

Całkiem możliwe, że tym samym szlakiem co inni, przybyli na nasze ziemie przedstawiciele jeszcze jednego fachu. A mianowicie płatnerze.

Zajrzyjmy znów za Brynicę. W zbiorach muzeum Zagłębia w Będzinie znajduje się średniowieczny miecz, odkryty przed laty we wsi Boleradz (obecnie należącej do Grodźca, dzielnicy Będzina). Tak opowiadała mi o nim pani archeolog z tego muzeum, Aleksandra Rogaczewska.

- Miecze takie były produkowane w IX i X oraz w początkach XI wieku - mówiła. - Ostatnio dopuszcza się, że niektóre z nich, a zwłaszcza te powszechnie występujące typu X, mogły być produkowane tutaj na miejscu. Kowale przy słynnym szlaku Kijów - Ratyzbona mogli posiadać takie umiejętności - podkreśliła, dodając: - Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście zapuszczający się na te tereny Normanowie - wikingowie czy też Waregowie, mogli pośredniczyć w handlu bronią na tym szlaku.

Wynika z tego, że miecz z Boleradza, niezależnie od tego, czy został wykuty przez miejscowego płatnerza, czy też przybył pod Będzin na wozie wareskiego kupca, stanowi kolejny dowód związków naszych ziem z Rusią w bardzo zamierzchłych epokach. A skoro już przy Muzeum Zagłębia jesteśmy, wspomnieć tu warto o jeszcze jednym znalezisku z Będzina, jakie znajduje się w archeologicznych zbiorach tej placówki. To zbrojnik, fragment tak zwanej zbroi lamelkowej. W odróżnieniu od kolczugi wykonanej ze stalowych kółek, zbroje tego typu składały się z niewielkich ale licznych, prostokątnych stalowych płytek, właśnie owych zbrojników. Gustowali w niej Waregowie i nie wygląda to na przypadek, że taka osłonę ciała, popularną wśród ruskich wojowników, odnaleziono na Wzgórzu Zamkowym w Będzinie.

Jakkolwiek było, cały ten średniowieczny hi-tech nie dotarłby od nas, gdyby nie kontakty z Rusią. Także więc odkrycia archeologiczne świadczą dobitnie, jak bardzo były intensywne.


Subskrybuj ślązag.pl

google news icon