Tomasz Borówka: Niefortunność wyboru 20 czerwca na czczenie powstań polega na tym, że to data podziału Śląska

20 czerwca będzie Narodowym Dniem Powstań Śląskich. Inspiracją do wybrania takiej a nie innej daty było wkroczenie Wojska Polskiego do Katowic 20 czerwca 1922. Setna rocznica tego wydarzenia przypada za niespełna miesiąc. Moment zatem symboliczny i szczególnie uroczysty. Ale czy rzeczywiście dobrze wybrano dzień świętowania powstań?

40 szeptycki

20 czerwca 1922 był tylko częścią długiego procesu. Jego jedyny związek z powstaniami śląskimi polega na tym, że gdyby nie one, a szczególnie trzecie, to do którego doszło już po niepomyślnie dla Polski rozstrzygniętym plebiscycie, Wojsko Polskie by do Katowic nie weszło. Wkraczało zaś - co warto podkreślić - dopiero w następnym roku, wiele miesięcy po zakończeniu trzeciego powstania, nie w huku armat i bitewnym zgiełku, lecz całkowicie pokojowo, w ramach obsadzania terenu, którego przyznanie Polsce spokojnie uzgodnili wcześniej politycy w zaciszu dyplomatycznych gabinetów. Wejście wojska było jedynie kropką nad "i". W poprzedzających je dniach władze polskie stopniowo przejęły już kontrolę nad towarowym i osobowym ruchem kolejowym oraz pocztą, wprowadziły własną policję. Bo Policja Województwa Śląskiego powstała 17 czerwca 1922 na mocy rozporządzenia wojewody śląskiego. Tak, bo był już wtedy w Katowicach polski wojewoda!

W sali byłej szkoły budowlanej o godz. 11-ej przed południem odbyło się pierwsze posiedzenie tymczasowej rady wojewódzkiej, na które przybyli prawie wszyscy członkowie, zarówno Polacy, jak i Niemcy. Posiedzenie otworzył poseł Rymer i na wstępie udzielił głosu p. dr. Koncewskiemu, który, jako delegat ministerstwa spraw wewnętrznych, odczytał dekrety, podpisane przez naczelnika państwa, mianujące posła Rymera wojewodą śląskim, p. Zygmunta Żurawskiego zaś jego zastępcą. Po wręczeniu nominacyi wojewoda powitał zebranych i wskazał na ogromną doniosłość obecnej chwili dla G. Śląska, na który oczy całego świata i całej Polski są znów teraz zwrócone- Następnie przystąpiono do obrad nad sprawami, zapisanemi na porządku dziennym.

Wydarzenie to, o którym donosiła gazeta "Górnoślązak", miało miejsce... 12 czerwca. W dniu, gdy generał Szeptycki słuchał grzmiącego na rynku Korfantego, w Katowicach już od ponad tygodnia urzędował wojewoda. Naturalnie Józef Rymer uczestniczył w uroczystościach.

Po daremnych walkach.... To o powstaniach

Tenże "Górnoślązak" 21 czerwca 1922 wydrukował na pierwszej stronie powitalny i utrzymany w patetycznym dość tonie artykuł, zaczynający się jednak słowami, które teraz, po upływie wieku, powinny dać do myślenia pomysłodawcom oddawania czci powstaniom śląskim akurat 20 czerwca:

Po uciążliwych, pełnych ofiar, a jednak niestety daremnych walkach o połączenie całego polskiego Śląska z Macierzą, doczekaliśmy się nareszcie radosnej chwili, że przynajmniej część naszej staropolskiej dzielnicy wraca na Ojczyzny łono. Nie pora dziś na rozważania, dlaczego tylu rodaków i rodaczek musimy pozostawić za słupami granicznymi. Nie dość wyczerpująco sprawę tę dotąd rozpatrywano i omawiano, a ostateczne sprawiedliwe słowo wypowie kiedyś w przyszłości historya. Dziś, powiadamy, nie pora na to, gdyż nie należy mącić żalem uroczystej, podniosłej i wiekopomnej chwili.

Powtórzmy dobitnie: po uciążliwych, pełnych ofiar, a jednak niestety daremnych walkach. Tak, to o powstaniach tu mowa, a pisze tak gazeta, której nie sposób odmówić propolskiego nastawienia.

Jednak Wojciech Korfanty i inni działacze mieli wyczucie chwili. Oraz – jak byśmy to dziś określili – pijaru. Dlatego temu pierwszemu dniu obsadzania przyznanej Polsce części Górnego Śląska nadano wyjątkową oprawę. Stąd słynny symboliczny łańcuch na granicy (którego ogniwa dyskretnie powiązano sznurkiem, by rozbijanie na pewno poszło bez trudu), stąd dumny generał Szeptycki na koniu (wedle legendy białym, choć zdjęcia mówią co innego), stąd triumfalna brama, stąd wreszcie - a może przede wszystkim - wielka feta na katowickim rynku. I szumne deklaracje, jakie tam padały.

- Poszliśmy do Polski dobrowolnie, przynosząc jej w darze bogate wiano - mówił przecież tego dnia Korfanty.

Ale w tamtych Katowicach słowa te brzmiały cokolwiek podobnie, jak słynna kwestia Charlesa de Gaulle'a w Zabrzu, kiedy obwołał je najbardziej polskim z polskich miast.

Uroczystość w twierdzy niemczyzny

Podczas plebiscytu mieszkańcy Katowic przytłaczającą ilością głosów opowiedzieli się za Niemcami (22774 wobec zaledwie 3900 za Polską). Zatem w promieniu kilkuset metrów od przemawiającego Korfantego zaledwie jeden-dwóch na dziesięciu katowiczan identyfikowało się z jego wypowiedzią. Rzecz jasna, w promieniu kilku kilometrów było już inaczej – ot, choćby w Załężu, gdzie Niemcy wygrały już mniej przekonująco (4703 do 3866) czy Bogucicach, gdzie Polska zwyciężyła 6783 do 5189. Nie mówiąc już o Roździeniu i Szopienicach czy odleglejszych Ligocie, Panewnikach bądź Brynowie - mieszkańcy w ówczesnych gminach wiejskich, obecnie wchodzących w skład Katowic, opowiedzieli się raczej za Polską. Ale akurat Katowice w swoich ówczesnych granicach okazały się w plebiscycie proniemieckie i gdyby ktoś chciał wytypować w tym czasie jakąś twierdzę niemczyzny na Górnym Śląsku, to miasto nad Rawą nie byłoby w takim rankingu bez szans. Zważywszy wynik plebiscytu - z całą pewnością Korfanty nie mówił do wszystkich, ponad podziałami.

Nawet jeśli wybitny (co niewątpliwe) Ślązak zdawał sobie wtedy z tego sprawę, do głowy zapewne mu nie przyszło, z jakim lekceważeniem czy wręcz pogardą dla swej mowy i kultury będzie w tej wymarzonej Polsce traktowanych wielu jego ziomków, którzy głosowali za Polską i walczyli o nią z bronią w ręku podczas powstań. To zaczęło się niestety szybko i to bynajmniej nie dopiero wtedy, odkąd rządy na polskim Śląsku objął wojewoda Michał Grażyński. Jedną z pierwszych ustaw Sejmu Śląskiego była ustawa o języku polskim, dla wielu Górnoślązaków kłopotliwa czy nawet dyskryminująca. Wróćmy jednak do czerwca 1922.

Jak w zwierciadle: Reichswehra wkracza na Śląsk

Istnieją też wydarzenia tamtych dni, które są dziś kompletnie zapomniane i znane właściwie już tylko historykom. Otóż o ile często mówi się i pisze o uroczystościach powitania wojsko polskich (podobne, choć niższej niż w Katowicach rangi miały miejsce w kolejnych dniach w Królewskiej Hucie, Tarnowskich Górach czy Rybniku, gdzie oficjalnie zakończono przekazywanie Polsce przyznanych jej ziem), o tyle pomija się milczeniem analogiczne uroczystości niemieckie. A będące lustrzanym odbiciem polskich! W ostatnich dniach czerwca i początkach lipca 1922 w części Górnego Śląska pozostałej przy Niemczech radośnie witano wkraczających z powrotem na obszar plebiscytowy żołnierzy Reichswehry.

W poniedziałek, dnia 26 czerwca, wejdą do Olesna wojska niemieckie, do Tarnowskich Gór wojska polskie - zapowiadał Górnoślązak dwa dni prędzej.

Zaś nazajutrz wydrukował taką oto depeszę z części Śląska pozostałej przy Niemczech:

Głubczyce, 23 czerwca. Dziś w godzinach przedpołudniowych wkroczyły do miasta oddziały Reichswehry, witane entuzjastycznie przez mieszczaństwa, przedstawicieli władz itd. Po mowach powitalnych odbył się pochód przez miasto.

Podobne co w Głubczycach sceny rozgrywały się w wielu innych miejscowościach. W Zabrzu, gdzie po "masakrze w dzień świętych Piotra i Pawła" (swoją drogą, również obecnie kompletnie niemal zapomnianym, a tragicznym wydarzeniu) uroczystości odbyły się z opóźnieniem i mniej wystawnie niż planowano, mimo wszystko wyglądało to następująco:

Od rana 4 lipca w Zabrzu odbywały się nabożeństwa dziękczynne w świątyniach katolickich, kościele protestanckim oraz w synagodze. Ulice udekorowane były flagami, a także girlandami wykonanymi na specjalne zamówienie przez ogrodnika Tsierschschkego. Na powitanie wkraczających oddziałów Reichswehry postawiono efektowne bramy powitalne, podobne do tych, jakie stawiali Polacy we wschodniej części Górnego Śląska.

(Zbigniew Gołasz, "Przejęcie Zabrza przez administrację niemiecką w 1922 roku oraz problemy z wytyczeniem granicy państwowej na terenie gminy", w: "Rok 1922 na Górnym Śląsku. Granice - administracja - społeczeństwo", red. Sebastian Rosenbaum i Mirosław Węcki, Instytut Pamięci Narodowej, Katowice-Warszawa 2019")

Także i w tym wszystkim było oczywiście coś z socjotechniki oraz zaklinania rzeczywistości przez niemiecki rząd i lokalne władze – że przecież, mimo przegranej wojny, zaprzepaszczonych nadziei w związku z pomyślnym wynikiem plebiscytu, niekorzystnych rozstrzygnięć dyplomatycznych i w efekcie utraty części ojczystego terytorium na rzecz Polski, coś tam jednak dało się utargować i utrzymać. Niemniej goryczy było dużo. W górnośląskich kościołach po niemieckiej stronie, po oddaniu wschodniego Górnego Śląska dzwony biły więc na żałobę.

Z dobrą miną do złej gry

Słowem, tak polscy politycy z Korfantym na czele, jak i ich niemieccy odpowiednicy, robili dobrą minę do złej gry (Korfanty tym bardziej, że akurat w tych dniach walczył o fotel premiera rządu RP - w którym ostatecznie nie zasiadł, ale to już inna historia).

Uroczysty nastrój dni obecnych nie odbije się może równie radosnem echem u niemieckiej ludności tego kraju. Rozumiemy uczucia naszych niemieckich współobywateli i umiemy je uszanować. Wierzymy jednak, że lojalnie służyć oni będą Rzeczpospolitej i że stojąc na gruncie państwowości polskiej, będą z nami uczciwie pracować dla dobra Województwa Śląskiego - zapewniał i apelował w swej odezwie wojewoda Rymer.

To słowa, które należy docenić. Tym bardziej, że po kolejnym wkroczeniu wojsk do Katowic - w pamiętnym wrześniu 1939 - żaden przedstawiciel hitlerowskich władz ani w piśmie, ani nawet w słowie w podobny sposób ręki ku Ślązakom ducha polskiego nie wyciągnął. Ale też nie były w stanie (i chyba też wcale nie miały na celu) wygasić animozji i pretensji części Górnoślązaków, z których wielu nie widziało dla siebie miejsca na polskiej części Śląska i zdecydowało się na emigrację. Analogiczne zjawisko wystąpiło na części pozostałej w Niemczech, skąd liczni Ślązacy ducha polskiego emigrowali do Polski. Powrót do Macierzy? Dla przymusowych bez mała uchodźców z Zabrza do Katowic niekoniecznie. Tym bardziej, że nie czekała tam na nich (mityczna skądinąd) krowa Korfantego i chleb na dwie strony masłem smarowany.

20 czerwca będziemy czcić pamięć wydarzenia bez realnego znaczenia. Jego jedyny związek z powstaniami śląskimi polegał na tym, że nie miałoby miejsca, gdyby nie powstania śląskie, czy też miałoby miejsce gdzie indziej i w skromniejszej wersji. Niefortunność wyboru akurat 20 czerwca polega na tym, że data ta symbolizowała i symbolizować będzie podział Śląska, animozje między Ślązakami oraz co najmniej dwie sprzeczne o Śląsku narracje.

Andrzej Duda i Jakub Chełostowski

Może Cię zainteresować:

20 czerwca Narodowym Dniem Powstań Śląskich. W Sejmie tradycyjnie festiwal osobliwości

Autor: Patryk Osadnik

12/05/2022

Wkroczenie Wojska Polskiego do Katowic 20 czerwca 1922 roku

Może Cię zainteresować:

Tomasz Borówka: 20 czerwca Narodowym Dniem Powstań Śląskich. Ale to data podziału

Autor: Tomasz Borówka

18/05/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon