Zacznę
od cytatu z naszej ostatniej rozmowy: "Dlaczego
Kaszubi mają swój język regionalny, a Ślązacy nie? Absurdalne
jest argumentowanie, że kolejny krok to autonomia i rozbicie granic
Rzeczpospolitej". Dla
pana absurd, ale Ramzan Kadyrov dostrzegł w tym potencjał i
niedawno zaproponował wsparcie dla inicjatywy referendalnej na
Górnym Śląsku.
Sęk
w tym, że to śmieszny człowiek, którego nie można brać na
poważnie. Służy Władimirowi Putinowi, niszczy własne
społeczeństwo obywatelskie. Pełni rolę klauna Federacji
Rosyjskiej. Szkoda komentować jego słowa i się nad nimi
zastanawiać.
Oczywiście
Ramzana Kadyrova przywołałem w formie anegdoty, bo środowiska
regionalistyczne stanowczo się od tej wypowiedzi odcięły, choć
temat - co znamienne - podjęli narodowcy, kolejny raz strasząc
mniejszością. To wróci w kampanii wyborczej?
Wydaje
mi się, że wajcha została przesunięta z LGBT na antyniemieckość.
Nie zapomnijmy, że w
ubiegłym roku doszło do prawnego umocowania dyskryminacji jednej
mniejszości. Na mocy rozporządzenia ministra edukacji i nauki
mniejszości niemieckiej odebrano dwie godziny nauki języka w
szkołach. Wskazano palcem - oni są gorsi. Dołączyła do tego
debata na temat reparacji za II wojnę światową, a także próba
zrzucenia na Niemców winy za inwazję Rosji na Ukrainę. Politycy
PiS powtarzali, że Niemcy zbyt długo legitymizowali Władimira
Putina, wciągając w to także Donalda Tuska i innych, którzy mieli
względnie racjonalne stosunki w relacjach sąsiedzkich. Uważam, że
epatowanie antyniemieckością będzie obecne przed wyborami do Sejmu
i Senatu RP. Być może skrajne siły będą próbowały ugrać coś
w kontrze do uchodźców z Ukrainy, ale PiS - zwłaszcza po wizycie Joe Bidena - nie może powiedzieć o nich złego
słowa. Oczywiście nadal uchodźcy znajdują się także na granicy
polsko-białoruskiej i tutaj rządzący politycy będą mogli pokazać się
jako obrońcy granic i tożsamości.
Oficjalnie
mniejszość śląska w Polsce nie istnieje, tak samo jak język
śląski, choć ten ma się lepiej niż kiedykolwiek - publikowane są
kolejne książki, powstaje muzyka, odbywają różnego rodzaju
konkursy etc. W
takim razie, skoro to dzieje się oddolnie, to po co nam osadzenie
tego w prawie?
Przede
wszystkim to kwestia symboliczna, czyli uznanie języka śląskiego
przez autorytet państwa. Poza tym status języka regionalnego
sprawi, że tutejsze instytucji kultury i nauki otrzymają wsparcie
finansowe na realizowanie przedsięwzięć z nim związanych.
Oczywiście nadal ważne pozostaną inicjatywy oddolne, wynikające z
działalności społeczeństwa obywatelskiego, ale państwo będzie
musiało dbać o to, aby język śląski utrzymać dla przyszłych
pokoleń i
wprowadzać go szerzej do kultury.
A kiedy zaczęły się pana związki ze Śląskiem?
Moje związki ze Śląskiem stały się mocniejsze wtedy, kiedy zostałem Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Biuro w Katowicach prowadziła i nadal prowadzi twarda Ślązaczka - Aleksandra Wentkowska. Nawiązałem sporo znajomości, które wciąż trwają. Dobrze też wspominam wszystkie spotkania w tym regionie. Ostatnio byłem w Mikołowie, Łaziskach Górnych, Gliwicach, Bielsku-Białej i Żorach. Tutaj dyskusja zawsze stoi na bardzo wysokim poziomie, a w Gliwicach musiałem włożyć naprawdę sporo wysiłku, aby odpowiedzieć na wszystkie pytania.
Słyszałem też, że były pewne fascynacje tutejszym hip-hopem.
Tak, słuchałem, słuchałem (śmiech). Przede wszystkim Paktofoniki. Niedawno gościła u mnie w TOK FM przewodnicząca Rady Miejskiej w Mikołowie Katarzyna Syryjczyk-Słomska z grupą młodzieży, co było okazją do odświeżenia tych klimatów. W końcu Rahim i Fokus poznali się w salonie gier w Mikołowie. Salon gier - z dzisiejszej perspektywy to całkowita abstrakcja. Wracając, słuchałem wtedy przede wszystkim Paktofoniki i Grammatika, później miałem długa przerwę i wróciłem z powodu Taco Hemingwaya. Horyzonty poszerzyłem też z racji audycji radiowej.
A co z literaturą? Ta ma się chyba dobrze jak nigdy. Nie tylko autorska, ale również przekłady - wkrótce pojawi się "Hobit, abo tam i nazŏd" w przekładzie Grzegorza Kulika.
Hobbit w języku śląskim? To chyba będzie zaczyn do nowej przygody. W końcu niedługo Światowy Dzień Czytania Tolkiena. Literatura ma to do siebie, że wybór jest bardzo duży i nie wszystko można przeczytać. Zbigniew Rokita "Kajś" to naprawdę godna uwagi pozycja. Za twórczością Szczepana Twardocha za to nigdy szczególnie nie przepadałem, w przeciwieństwie do mojej żony. Dzieciom w którymś momencie starałem się czytać Janosha (Horst Eckert - przyp. red.), ale to coś z półki tych bardziej wymagających.